Nie da się ukryć, że ogon(ek) przesądza sprawę - no chyba, że to co widzimy na płaskorzeźbie, to nie jest ogon.
Co do płaskorzeźb na elewacjach, to czasami można wpaść na niezłą minę (choć nie zakładam, że w omawianym przypadku z taka miną mamy do czynienia).
Bo oto, w nieco bliższym nam kręgu kulturowym, swojego czasu niemałe zamieszanie wywołała ta płaskorzeźba z gotyckiej katedry w Salamance. Dokładnie z Katedry Nowej (La Catedral Nueva de la Asunción de la Virgen), bo Salamanca katedry dwie posiada - nową, gotycką i starą, romańską (Catedral Vieja).
Katedra Nowa, budowana była od 1513 r, a budowa jej trwała jakieś dwieście lat.
I oto, nie tak całkiem znowu dawno, ktoś fotografując jej fasadę dostrzegł na niej to:
Nie ma tu chyba wątpliwości, że płaskorzeźba ta przedstawia astronautę. Oczywiście, od razu zaszumiało w internetach i zwolennicy teorii Danikena, zaczęli na wyścigi zastanawiać się, co też mogło prowadzić rękę piętnasto, czy szesnastowiecznego rzeźbiarza, że mu się dłutem udało takie cudo wudłubać.
Do czasu, kiedy tuz obok astronauty, czyjeś wprawne oko wypatrzyło jeszcze smaczniejszy kąsek.
Oto on:
Smok jak żywy - na dodatek z lodzikiem (w rożku).
Wtedy już nie było wyjścia. Ekipa konserwatorów, pracująca nad renowacją katedry w 1992 r, przyznała się do małego żartu. I astronauta i smok byli ich dziełem.
Czy liczyli, że nikt nie zauważy? Nie sądzę
Niemniej, przykład ten wyraźnie podpowiada, że warto z nieco większym dystansem podchodzić do niektórych "odkryć", bo ludzie współcześnie nam żyjący poczucie humoru mają - i nie wahają się go użyć.
Jak wspomniałem - nie podejrzewam by podobnie było w przypadku omawianej, hinduskiej świątyni - ale wykluczyć chyba tego nie można?