Mam do Was pytanie ponieważ nie wiem co już o tym wszystkim sądzić no i co zrobić.
W marcu tego roku z chłopakiem i naszymi dwoma kociakami przeprowadziliśmy się do innego miasta. Na początku było wszystko w porządku. Problemy zaczęły się w sierpniu. Co kilka dni w kuchni "coś spada". Jest to taki huk jakby coś dużego spadło - jednak nigdy nie możemy zlokalizować co to jest. Czasem słychać to np gdy wyjdę z kuchni (wtedy aż podskakuję ze strachu), a czasem gdy np oglądamy tv jednak zawsze późnym wieczorem - na początku bałam się że sąsiedzi będą nam zwracać uwagę (są dosyć upierdliwi a zawsze to coś spada po ciszy nocnej) jednak nie mogę temu zapobiec bo nie wiem co to. Mój chłopak przestał na to zawracać uwagę ale ja nie potrafię - zwłaszcza że za tydzień on wyjeżdża na 3 miesiące więc ja zostanę sama.
Oprócz tego koty zaczęły się dziwnie zachowywać. Również późnym wieczorem często zrywają się ze snu i nie wychodząc z pokoju, całe napuszone na coś patrzą. Wzrok mają skierowany w stronę kuchni i tak jakby pod sufitem coś widziały. Ogony mają tak napuszone jak wtedy gdy się boją albo atakują wroga jednak nie ruszają się wtedy a obserwują. Stały się też bardzo nerwowe, wcześniej wchodziły wszędzie, podchodziły do wszystkich naszych gości a teraz wystarczy że mi łyżeczka spadnie a one całe napuszone uciekają i warczą. Byłam z nimi u dwóch weterynarzy, robione były badania no ale fizycznie są zdrowe, diagnoza to stres. Ale skąd ten stres i czego one tak się boją?
Czasem jak jestem w kuchni mam dziwne uczucie, że ktoś za mną jest ale to tak nagle jakby ktoś się pojawiał więc już raz wypadł mi kubek z rąk który myłam ale gdy się obejrzałam nie było nikogo. Sama zaczynam być znerwicowana.
Myślicie, że koty mogą coś wyczuwać? Że coś może tu być?