Siemka. Trafiłem tutaj zupełnie przez przypadek. Zdarzyła mi się ciekawa sytuacja. Ostatnio oglądałem film "Carrie" coś mnie tknęło i zacząłem wspominać jak miałem 10-12 lat. Przypomniało mi się, że kiedyś uważałem, że potrafię poruszać "pewną rzeczą" . Jak byłem mniejszy w kościele parę razy zdarzyło mi się (albo wydawało mi się że tak jest) poruszyć żyrandolem. Było to parę razy w różnych kościołach. Ale jakoś nie przywiązałem do tego uwagi i o tym zapomniałem. Teraz po obejrzeniu tego filmu przypomniałem sobie o tym. Z reguły od paru lat nie chodzę już do kościoła ale w ostatnią niedzielę się wybrałem. Podczas mszy jak to zwykle bywa wyciszyłem się i skupiłem. Pomyślałem, że warto spróbować może akurat znów się uda. Przez 2-3 minuty obserwowałem żyrandol, chciałem sprawdzić czy nic się nie rusza. Nie kręcił się, stał w miejscu. Skupiłem się więc wbiłem w niego wzrok i jakoś "zmusiłem go" żeby się kręcił. Patrzyłem się w niego jakieś 30 sekund aż zyskał naprawdę widoczną prędkość. Pomyślałem wtedy jak większość z was, że pewnie wiatr. Spróbowałem więc go zatrzymać. Zacząłem skupiać się żeby kręcił się w drugą stronę. Nie wiem jak ale po 10 sekundach stał już w miejscu i zaczął kręcić się w przeciwną stronę. Znów pomyślałem jak w jedną się zakręcił przez wiatr to musiał się "odkręcić" tylko czy możliwe, że tak szybko.. Dlatego od razu spróbowałem kręcić tym obok. 15 sekund później kolejny kręcił się zauważalnie. Potem przestałem się na nich skupiać. Pod koniec mszy znów zwróciłem na nie uwagę to wisiały bez żadnego ruchu.
Serio uwierzyłem wtedy, że to ja zrobiłem, że to możliwe. Jednak potem zacząłem szukać informacji i trafiłem na samych sceptyków. Wszyscy mówili że to zbieg okoliczności, wiatr itd. Ja w sumie też już zwątpiłem i myślałem, żeby nawet tego nie pisać. No ale Nie wiem co mam o tym sądzić. Jak uważacie?