Parias ale podam ci przykład stary dziadek zostaje zaatakowany przez sterydowca. Dziadek nic mu nie zrobi jeśli nie użyje noża lub broni palnej a jak już użyje to kto dostanie większy wyrok. Oczywiście że nasz staruszek.
Oczywiście że nie możemy tak powiedzieć. Społeczna histeria związana z obroną konieczną jest niestety powszechna. Nagłaśnia się co jakiś czas jakiś precedens (zwykle sprawa nie jest jasna) i ludzie już zaczynają panikować.
Ostatnimi czasy wzmocniono pozycję ofiary w razie obrony koniecznej. Po pierwsze w 2010 roku wprowadzono ustawę która ustala że jeśli obrona konieczna została przekroczona pod wpływem strachu, lub innego uniesienia - sąd ma uniewinnić takiego człowieka. Wcześniej sąd miał prawo do warunkowego odstąpienia od wymierzenia kary.
W 2011 wprowadzono ustawę dotyczącą obrony mienia i dobra publicznego. Powołując się na nią można czynnie wziąć udział w obronie dobra publicznego, zatrzymać sprawcę i zgodnie z prawem go przetrzymywać - a nawet związać. Co ważne, w trakcie tych działań otrzymujemy prawa równe funkcjonariuszom państwowym - czyli jeżeli sprawca podniesie na nas rękę, będzie odpowiadał jak za napad na funkcjonariusza.
(Dz.U. z 2010 r. nr 240, poz. 1602)
§3. Nie podlega karze, kto przekracza granice obrony koniecznej pod wpływem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami zamachu.
W myśl nowych przepisów, osobom podejmującym tzw. obronę konieczną interwencyjną, a więc obronę przed bezpośrednim, bezprawnym zamachem skierowanym przeciwko cudzemu dobru prawnemu, została przyznana taka sama ochrona, jaka jest przewidziana w kodeksie karnym dla funkcjonariuszy publicznych1. Uznano bowiem, że skoro osoby takie działają na rzecz bezpieczeństwa i porządku publicznego, to atak na nie powinien być – w sensie prawnym – traktowany jak atak na policjanta, prokuratora czy sędziego.
link
Tutaj macie kilka przypadków:
Bardzo głośna sprawa: w kwietniu 1994 r. Elżbieta Borowik z podwarszawskiego Chotomowa zastrzeliła jednego ze złodziei kradnących transformator ze słupa energetycznego na terenie jej posesji. Prokuratura wnosi o 4 lata więzienia (przy zastosowaniu nadzwyczajnego złagodzenia kary) za umyślne zabójstwo przy przekroczeniu granic obrony koniecznej. Warszawski Sąd Wojewódzki uniewinnia ją, a Sąd Apelacyjny 5 kwietnia 1997 r. (trzy lata po zdarzeniu) podtrzymuje wyrok (nie stwierdziwszy przekroczenia granic obrony koniecznej). Artykuł wspomina o kilku innych głośnych sprawach z okresu 1995-2005.
W nocy 19 grudnia 1997 r. 48-letni Józef Banasiak zostaje na swojej posesji zaatakowany nożem przez jednego z dwóch włamywaczy, odbiera mu nóż i ściga go do granic posesji. Uciekającemu przez płot Markowi P. zadaje dwa ciosy w pośladek i zabija go. W areszcie tymczasowym spędza 9 miesięcy, próbuje popełnić samobójstwo. Prokurator żąda 10 lat więzienia za zabójstwo. Ośmioletnia batalia sądowa (9 procesów): 1998: Sąd Okręgowy odstępuje od wymierzenia kary (silne wzburzenie); 1999: Sąd Apelacyjny kieruje do ponownego rozpatrzenia; 2000: SO nie dopatruje się działania w obronie koniecznej, wyrok za śmiertelne zranienie: rok i 4 miesiące więzienia; 2000: SA utrzymuje wyrok SO w mocy; 2002?: Sąd Najwyższy kieruje do ponownego rozpatrzenia; 2003: SA kieruje do ponownego rozpatrzenia; 2004: SO uznaje go za winnego śmiertelnego zranienia, nadzwyczajnie łagodzi karę, rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata; 2005: SA uznaje go za winnego, odstępuje od wymierzenia kary (silne wzburzenie) [taki sam wyrok zapadł w pierwszym procesie]; 2006: Sąd Najwyższy oddala kasację obrony. Skazany zapowiadał zwrócenie się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu [nie znalazłem dalszych informacji].
W czerwcu 1998 r. na warszawskiej plaży nudystów 46-letni Zbigniew B., odpierając atak pięciu pijanych mężczyzn, zabija nożem jednego z nich i rani dwóch kolejnych. Oskarżony m.in. o zabójstwo spędza 7 miesięcy w areszcie, sprawa trzykrotnie trafia przed sąd okręgowy (6 lat więzienia/uniewinnienie/odstąpienie od wymierzenia kary), trzykrotnie przed apelacyjny (ponowne rozpoznanie/ponowne rozpoznanie/uchylenie wyroku SO i uniewinnienie). Po siedmiu latach od zdarzenia Sąd Najwyższy oddala kasację prokuratury od wyroku uniewinniającego jako oczywiście bezzasadną.
Piotr J. oskarżony o zabójstwo 18-letniego Adriana K., którego zastrzelił 2 września 2005 r., gdy ten włamywał się do jego mieszkania. Prokuratura umarza śledztwo, sprawa trafia do sądu z oskarżenia prywatnego. Sądy dwóch instancji prawomocnie uniewinniają oskarżonego.
W marcu 2006 r. 71-letni były sołtys ze wsi pod Buskiem zabił nożem 54-letniego napastnika, którego znał. Prokuratura: zabił, bo się nie lubili. Oskarżony: działałem w obronie koniecznej. Wyrok: prawomocne uniewinnienie.
W kwietniu 2007 r. w Warszawie (Mokotów) 21-letni Grzegorz B. broniąc się przed agresją grupy wyrostków zabija nożem 17-letniego Bartłomieja G. Oskarżony o zabójstwo przy przekroczeniu granic obrony koniecznej. Sąd, uznawszy zarzut za „absurdalny”, uniewinnia go.
2 października 2007 r. prowadzący melinę 49-letni Witold Ł. ze wsi Klikuszowa zabija 31-letniego Stanisława Józefczaka. Obaj są pod wpływem alkoholu. Twierdzi, że gdy zabity wdarł się do jego domu z nożem, odebrawszy mu nóż zadał w obronie koniecznej jeden cios. Wyrok: przekroczenie granic obrony koniecznej, nadzwyczajne złagodzenie kary za zabójstwo – sześć lat więzienia.
54-letni bezdomny z Leżajska, Jan M., śpiąc w towarzystwie innego bezdomnego na bocznicy kolejowej zostaje w październiku 2007 r. napadnięty przez 25-letniego Łukasz P., któremu w następstwie bójki zadaje wiele ciosów nożem i zabija. Sąd okręgowy skazuje go na sześć lat więzienia za „zabójstwo z przekroczeniem granic obrony koniecznej” [cyt. dosł.], następnie sąd apelacyjny uniewinnia. Sąd Najwyższy oddala kasację: „[...] w czasie napaści ofiara nie ma czasu na dywagowanie, czy zrobi krzywdę napastnikowi czy nie. Ważne jest, by ofiara mogła ochronić swoje życie i zdrowie.”
W dzień Wszystkich Świętych 2007 r. 30-letni Andrzej O. zostaje napadnięty pod zatłoczonym murem Cmentarza Powązkowskiego przez dwóch mężczyzn. Jeden z napastników, Maciej O., odwieziony do szpitala z dwiema ranami zadanymi nożem. Prokuratura: obrona konieczna, umorzenie postępowania w sprawie.
W sierpniu 2008 r. 32-letni Andrzej S., magister fizyki pracujący jako stróż w ośrodku dla samotnych matek, podczas wykonywania obowiązków broni się przed agresywnym, pijanym 38-letnim Ryszardem B., zadając mu 9 ciosów nożem, i zabija go. Prokuratura oskarża go zabójstwo przy przekroczeniu granic obrony koniecznej i wnosi o mininalny wymiar kary (8 lat). Sąd: uniewinnienie. W artykule krzepiące cytaty z wyroku.
- To, że oskarżony użył noża, a nie bił się gołymi rękami, niczego nie dowodzi - tłumaczyła sędzia Kostecka. - W obronie koniecznej chodzi bowiem o to, by atak jak najszybciej zakończyć, a nie o to, by walczyć na równych zasadach. Każdy napastnik powinien się liczyć z tym, że może ucierpieć.
Cały tekst:
Tutaj więcej informacji
Ja was lubię, ale bądźcie bardziej krytyczni co do źródeł informacji. "Wolne Media" serwują nam taką samą papkę jak TVN. Przypadki skazania człowieka który utrzymuje że się bronił mają miejsce w trudnych sprawach, gdzie sprawca był pijany, gdzie zaatakował uciekającego napastnika w pośladki nożem, gdzie sytuacja nie jest jasna, a sprawca nie budzi zaufania.
W Polsce jak najbardziej można zabić napastnika jeśli nas atakuje i obawiamy się o swoje życie, można bronić innych i być przy tym chronionym prawem na równi z funkcjonariuszem państwa.
Co do kar cielesnych - głupota. Nie dadzą żadnego efektu. Prace społeczne, kontakt z innymi ludźmi, pokazanie normalnego świata. Biciem na pewno nie sprawimy że przestępca przestanie nim być.