Wystawa Profesora Guntera von Hagensa "Body Worlds — The Anatomical Exhibition of Real Human Bodies" jest kontrowersyjna, unikatowa i co najmniej szokująca. Ciekawostką jest również niewyobrażalne zainteresowanie zwiedzających! Wystawa bywa czynna 24 godz./dobę, a np. wystawę w Monachium (którą ja obejrzałem), w zaledwie przeciągu kilku pierwszych dni obejrzało 100 tys. zwiedzających! Łącznie — na świecie — wystawę obejrzało już kilkanaście milionów osób (!).
Niezależnie od oceny tego typu eksponatów i idei ich wystawiania, to ekspozycja "Körperwelten" stała się już głośnym światowym zjawiskiem. Zainteresowanie plastynatami ludzkich zwłok bije wszelkie rekordy popularności dotychczasowych, najatrakcyjniejszych światowych ekspozycji i wystaw.
I jest to niezaprzeczalny fakt, już powodujący, że nie można wystawy pominąć zupełnym milczeniem. Czy nam się to podoba, czy nie, pojawiła się nowa era demokratyzacji anatomii i przełamano kolejne tabu!
Liczby i fakty:- wystawę obejrzało już kilkanaście milionów osób w Japonii, Austrii, Szwajcarii, Belgii, Anglii i Niemczech;
- w Monachium, w przeciągu pierwszego miesiąca wystawę obejrzało 500 000 osób;
- wystawa jest jak dotąd najczęściej odwiedzaną na świecie;
- 87% zwiedzających oceniło wystawę pozytywnie, 4% negatywnie;
- w niektórych miastach zainteresowanie wystawą powodowało, że była ona czynna 24 godz./dobę;
- 35% zwiedzających to studenci i uczniowie;
- 80% osób chce w przyszłości obchodzić się rozsądniej ze swoim ciałem;
- 52% Niemców jest za zamknięciem wystawy (głównie nisko wykształcone osoby w wieku ponad 50 lat);
- po obejrzeniu wystawy co piąty zwiedzający gotów jest oddać swoje ciało do celów naukowych lub być dawcą organów (!).
W Niemczech czynna była wystawa "KÖRPERWELTEN " [ 2 ]. Prezentowała ona anatomiczne preparaty prawdziwych ciał zmarłych ludzi. Ponad dwadzieścia preparatów pełnowymiarowych, około 200 narządów, oraz liczne cienkie na milimetr płaty — przekroje głowy, korpusu i kończyn ludzkich. Ekspozycja jest szokująca i — co najmniej — unikatowa. Wzbudzała ogromne emocje, a kontrowersyjne głosy prasy jeszcze nakręcały reklamę. Wcześniej w Japonii obejrzało ją 2742 tys. osób, w Seulu — 2 022 tys., Londynie — 840 tys., Berlinie — 1 390 tys. osób, Monachium… Stany… itp.
Prezentowane anatomiczne eksponaty ciał ludzkich wykonane są wynalezioną i opatentowaną przez autora techniką konserwacji i kształtowania, nazwaną "plastynacją". Polega ona na transformacji fizycznej i chemicznej ciał ludzkich. Technika łączy precyzyjne metody preparacji anatomicznej ze współczesną chemią tworzyw sztucznych. Umożliwia nie tylko trwałą konserwację tkanek i narządów, lecz również całych ciał — wiernie, z niespotykaną dokładnością i plastycznością. Z zachowaniem ich kształtu, wyglądu i koloru. Krokiem rewolucyjnym jest to, że plastynacja umożliwia odsłonięcie i pokazanie najgłębszych warstw materii aż po rozgałęzienia włosowatych naczyń krwionośnych i układ nerwowy. Preparaty są suche, pozbawione zapachu, twarde i mocne, i nie ulegają żadnym zmianom przez nieograniczony okres czasu. Pozycja w jakiej ostatecznie ciało zostanie ustawione i utwardzone, harmonizuje z koncepcją przekazywanej wiedzy medycznej, bo (jak uważa twórca...) estetyczno — poglądowe przedstawienie funkcji ciała wymaga dynamicznej jego pozycji.
Metoda plastynacji tkanekjest w zasadzie prostą. Preparat powstaje w wyniku dwóch procesów wymiany — najpierw cała woda znajdująca się w organizmie zostaje zastąpiona acetonem, który jest następnie wymieniany na roztwór utwardzalnego tworzywa sztucznego. Dociera ono do każdej, najmniejszej komórki. W zależności od użytego tworzywa uzyskuje się preparaty miękkie i elastyczne (przesycone kauczukiem silikonowym) lub twarde i przeźroczyste (żywica epoksydowa). Plastynacja wymaga jednak dużej wiedzy z rozmaitych dziedzin i ogromnej zręczności manualnej. Wyobraźni i pamięci struktur anatomicznych. Szczególnie plastynacja ciał w całości wymaga intelektualnych i technicznych wyżyn twórcy, by z ciała wydobyć za pomocą pęsety, skalpela i lupy zegarmistrzowskiej szczegóły struktur anatomicznych w sposób pozwalający pokazać ich funkcje w żywym organizmie. Powstanie plastynatowego preparatu jest kosztowne. Wymaga bowiem ogromnego nakładu precyzyjnej pracy (około 1500 godzin).
Gunther von Hagens — twórca preparatów i wystawy, uważa, że[...] plastynaty są nie tylko doskonałymi materiałami do dydaktyki medycznej, ale winny być udostępniane ogółowi społeczeństwa, ponieważ na wystawie człowiek spotyka siebie jako cząstkę natury. Postrzega i rozumie własne ciało. Szczególnie istotne są preparaty otwartych ciał i organów pokazujące skutki wywołane przez nowotwór, wylew czy zawał serca. Zmiany w płucach wywołane przez nikotynę. Plastynaty uprzytamniają oglądającym jak ważny jest zdrowy tryb życia. Pokazują techniki medyczne np. protezowanie kości. Stwarzają iluzję udziału w prawdziwej sekcji ludzkich zwłok. Służą powszechnej oświacie, bez dreszczu śmierci (jak szklany pojemnik z wyblakłym preparatem formalinowym) za to ze światłem wiedzy i w służbie życia.
Istnieje jednak znaczna grupa oponentów tej "zabawy śmiercią" profesora. Przeciwników profanacji ludzkich zwłok i potem odpłatnego wystawia trupów na widok publiczny. Protestują oni w różny sposób. Na przykład w Monachium pojawiły się żądania, by wstęp był dozwolony od lat 18. Głosy, że — "… Mistrz Makabry ze śmierci robi show …", a nawet żądania — "Hagens do więzienia ...!" Dopiero decyzją bawarskiego sądu profesor otrzymał zgodę na otwarcie wystawy w Monachium, ale i tak nie wszystkie preparaty pozwolono mu pokazać. Pominięty został np. monumentalny plastynat konia z jeźdźcem, trzymającym w jednej ręce swój mózg, a w drugiej, dużo mniejszy — mózg zwierzęcia.
Największe zainteresowanie zwiedzających wzbudza plastynat ciała mężczyzny trzymającego w ręku całą swoją skórę, obrazujący jak ważnym i dużym jest ona organem. Zażenowanie i szok wzbudza drastyczny preparat ciała kobiety w ciąży, pozbawionej skóry, z rozciętym brzuchem i ukazanym pięciomiesięcznym płodem.
Ogromne kontrowersje wzbudziła również przeprowadzona przez profesora Hagensa w Anglii pierwsza publiczna autopsja ludzkich zwłok. Oglądana była przez setki osób obecnych na sali i transmitowana na żywo przez telewizję! Prasa grzmiała — "to show ze śmierci..!, profanator..!, horror..! " Pomysł chory i odrażający". Ale za to londyńska wystawa plastynatów przyciągnęła 840 tysięcy zwiedzających.
Twórca plastynatów i wystawy broni się pytając — "...dlaczego eksperci mają widzieć więcej niż normalni ludzie ? Udowadnia ogromne walory naukowe i dydaktyczne preparatów. Przypomina też że medycyna od dawien dawna korzysta z ciał ludzkich dla potrzeb nauki, anatomowie byli jednak bezradni jeśli zachodziła potrzeba konserwacji ciała lub organów. Przełomem było dopiero wprowadzenie w 1893 roku formaliny, a — aktualnie — podobnym przełomem jest technika plastynacji. Również od tysiącleci znane i praktykowane było mumifikowanie zwłok. Krytycy ekspozycji "KÖRPERWELTEN" zdają się zapominać, że ludzkie szczątki są od dawna zbierane i wystawiane na widok publiczny przez duchownych i naukowców. Archeolodzy gromadzą mumie i resztki ciał z historycznych cmentarzysk…"
Najlepszą obroną wystawy jest jednak niespotykane nią zainteresowanie.
Uchronione przed rozkładem ciała ludzkie tworzą "plastynaty postaciowe " nie budzące wstrętu oglądających. Wywołują jednak natłok wrażeń, wymagający duchowego i psychicznego przetrawienia. Początkowe zaszokowanie często ustępuje potem miejsca agresywnej negacji lub bezkrytycznemu zachwytowi. Wynika to z różnych aspektów postrzegania, wykształcenia, przekonań religijnych, wieku, wrażliwości i różnic osobowości osób oglądających eksponaty. Plastynaty, jakkolwiek wyglądają świeżo i prawdziwie to są perfekcyjnie denaturalizowane, a ekspozycja odtwarza poniekąd teatr anatomiczny ery nowożytnej. Postacie nawet mają swoje nazwy np. — Szachista, Fechmistrz, Pływaczka, Biegacz . Z moich obserwacji reakcji gości wystawy i rozmów z nimi wynika, że laicy w dziedzinie medycyny, o ile nie odwracają się natychmiast zdjęci przerażeniem i wstrętem, i nie wyjdą z sali, to po rozwianiu się obaw i lęków, często ulegają wręczfascynacji tym, co zostało w prekursorski sposób zatrzymane między umieraniem a przemijaniem. Fachowcy — lekarze, doceniają wybitne właściwości dydaktyczne i naukowe preparatów. Wiele osób docenia również fakt, że dzięki technice plastynacji i wystawie pojawiła się nowa era demokratyzacji anatomii i przełamano kolejne tabu.
Gdy otrzymałem zaproszenie do obejrzenia "tego typu" wystawy to początkowo żachnąłem się i odmówiłem. Potem jednak zapoznałem się z ich obszerną stroną internetową i… — "tłumacząc się obowiązkiem papparazi" — pojechałem z Olsztyna do Monachium. Wystawę obejrzałem dwukrotnie. Solidnie. Raz przed południem, wraz z tłumem ludzi i potem jeszcze raz, późnym wieczorem, gdy ulewny deszcz ze śniegiem zdziesiątkował chętnych. Wyszedłem z sali dopiero około 23 w nocy. Za pierwszym razem, przepychając się między wycieczkami szkolnymi, koncentrowałem się na eksponatach, ludziach oglądających plastynaty i ich reakcjach. Później — już spokojnie — na fotografowaniu.
W półmroku sali widziałem wstręt, zgrozę, zachwyt i niedowierzanie. Profesor medycyny zwiedzająca wystawę poprosiła mnie o wykonanie zdjęcia fragmentu twarzy jednego z eksponatów. Pani ta zajmowała się protezowaniem szczęk po ciężkich wypadkach i to moje zdjęcie mogło jej bardzo pomóc w pracy. Poznana studentka, była zafascynowana i zdawała się nie pamiętać, że niedawno byli to żywi ludzie. Pewien starszy pan przeżegnał się nabożnie "splunął" i wyszedł… Kogoś zbyt "zbulwersowanego" wyprowadziła ochrona. Itp...
Ja — doktor nauk przyrodniczych, wrażliwy człowiek i niepraktykujący katolik, miałem uczucia mieszane. Doceniłem niewątpliwą i ogromną wartość naukowo-dydaktyczną plastynatów. Nowatorstwo i precyzję techniki, ale — przyznam się — nie poszedłbym na tę wystawę, gdyby nie obowiązek dziennikarski. Wolałbym np. odwiedzić słynną monachijską galerię — Starą Pinakotekę, z moimi ulubionymi obrazami Murilla… Jakiś chochlik kazał mi też przemnożyć te kilkanaście milionów zwiedzających przez kilkanaście euro za bilet i potem cisnął mi się złośliwy tytuł fotoreportażu "Trupi biznes — Niemiec potrafi zarobić na wszystkim "!
Poza tym — obawiam się, że jeśli upowszechni się moda na doskonałe — "jak żywe" — plastynaty ciał ludzkich profesora Hagensa, to zmumifikowane zwłoki oglądać będziemy nie tylko na wystawach jak Koerperwelten (czy ta na Placu Czerwonym w Moskwie...), ale także znajdziemy je w domach nowobogackich rodzin, w szklanych gablotach, zamiast portretu przodka...
Pojawi się masowy handel "martwym towarem". Itp...
Autor tekstu:
Bolesław A. Uryn
źródło:
Racjonalista.pl
źródło fotografii:
Interia.pl
Picasaweb.google.com
Użytkownik Damantris edytował ten post 07.08.2011 - 11:01