„Jaki jest sens mojego życia?” albo „Dlaczego tu jestem?” – oto 2 pytania do Boga. Pomimo, że dotykają one tego samego problemu życia na ziemi, to jednak odpowiedzi będą różne. Odpowiedzi na pierwsze pytanie będziemy szukać rozważając powody naszego istnienia, naszą przeszłość i jej początek; na drugie natomiast w przyszłości, biorąc pod uwagę cel naszego życia.
Pochodzenie życia jest niewiadome. Można ten problem potraktować w dwóch płaszczyznach: kreacjonistycznej i naturalistycznej. W pierwszej zakłada się, że życie ludzkie zostało stworzone przez wyższą inteligencję (Bóg) i podlega pewnemu planowi, zaś druga twierdzi, że jest ono częścią naturalnego ale przypadkowego procesu w przyrodzie. Istnieją też teorie, próbujące połączyć te dwa poglądy. Pogląd naturalistyczny zakłada, że życie ludzkie pojawiło się na ziemi jakieś 600000 lat temu poprzez ewolucję innych gatunków człekopodobnych, konkretnie małp. Czy już wtedy miało ono jakiś sens? Bo jeżeli jesteśmy małą, nic nie znaczącą cząstką we wszechświecie, a tak należy to widzieć z punktu widzenia naturalizmu, to nasze życie też jest nic nie znaczącym aspektem wszechświata. Wydaje się, że i cel życia jest, w porównaniu z kosmosem, bez znaczenia. Jeżeli naturaliści mają rację, to życie nie ma żadnego sensu, jest przypadkowym wytworem natury i przypadkowo się kiedyś skończy.
W odróżnieniu od ateistów czy materialistów, większość ludzi wierzy jednak w siłę nadprzyrodzoną, która miała cel w stworzeniu człowieka. Rozważmy tą tezę. Stwórca życia, w różnych religiach różnie nazywany, zanim stworzył człowieka, musiał wiedzieć – po co? Teolodzy i ludzie wierzący będą twierdzić, że gdyby nie było Boga, to życie ludzkie nie miałoby sensu, albo, że życie ludzkie ma sens, bo Bóg je stworzył. To znaczy, że Bóg wcześniej wiedział, po co nas stworzył. No dobrze, ale my tego nie wiemy. Nikt nie jest w stanie udowodnić na podstawie tekstów czy to z Biblii, czy z Tory czy z Koranu, czy z innych pism, po co Bóg nas stworzył. Można jedynie domniemywać, jakie zadania dla ludzi na ziemi przygotował, ale to nie wyjaśnia kwestii naszego sensu życia. Np. często się mówi, że jesteśmy na ziemi po to, żeby wypełniać wolę naszego stwórcy. No tak, wtedy dla Boga nasze życie ma sens, ale czy dla nas? Wtedy bylibyśmy tylko obiektami, wypełniającymi nakazy naszego władcy, z wszystkimi cierpieniami, jakie życie niesie. To niezbyt pocieszająca wizja. A więc musimy poszukać odpowiedzi gdzie indziej.
W Biblii jest np. powiedziane, że Jezus przybył, żebyśmy mieli życie i je spełnili, inaczej mówiąc mieli spełnione życie. Ta wypowiedź Jezusa przybliża nas o krok do odpowiedzi. A jak mamy żyć, żeby się spełnić? Biblia np. dostarcza mnóstwo podpowiedzi. Każdy chrześcijanin powinien żyć wg jej przykazań i tyle. Mamy wierzyć, że Bóg ma swój cel, my go wprawdzie nie znamy, ale to nas nie zwalnia, żeby nie wierzyć. Na tym etapie rozumowania mamy takie same pojęcie o sensie życia jak każdy ateista, tzn. żadne.
Podsumujmy: Bóg, o którego istnieniu nic nie wiemy, ma pewien plan, którego my nie znamy, a więc życie po śmierci, na co nie mamy żadnych dowodów. Poza tym musimy zaufać, że chodzi o plan, który nam się spodoba.
Transcendentalna analiza sensu istnienia życia prowadzi nas do kilku rozwiązań. Zobaczymy czy któreś będzie zadowalające.
I. Jeżeli Bóg istnieje, lecz nie ma życia po śmierci to znaczy, że Jego istnienie nie ma znaczenia dla sensu naszego życia, a zresztą wszystkie religie opierają istnienie Boga = Siły Wyższej na zależności życia po śmierci;
II. Jeżeli Bóg istnieje a jednocześnie jest życie po śmierci, wtedy możemy tylko mieć nadzieję, że w odpowiednim czasie Bóg wyjaśni nam po co nas stworzył; jeżeli Mu zaufamy, to zrezygnujemy jednocześnie z poszukiwania sensu życia gdzie indziej, być może w jedynym życiu jakie mamy;
III. A co jeżeli nie ma Boga, ale za to życie po śmierci? O ile nie ma tu zaprzeczenia (no bo niby jak miałoby funkcjonować życie po tamtej stronie bez Boga) to i tak nie przybliża nas ta teza do wytłumaczenia czy życie ma sens, bo ani jednego ani drugiego nie wiemy, więc znów możemy sobie podać dłonie z ateistą.
Sama idea życia po śmierci opiera się wyłącznie na wierze, dowodów na to nie ma, są jedynie relacje osób, które przeżyły śmierć kliniczną. I nawet bardzo przekonywujące argumenty i wypowiedzi nie byłyby brane pod uwagę przez żaden sąd, dopóki nie byłoby dowodów opartych na faktach. Na podstawie dotychczasowych badań i wiedzy, człowiek jest istotą żywą ale podlegającą procesowi starzenia i ostatecznie śmierci. Jeżeli nasza dusza opuści ciało i przedostanie się na drugą stronę to co ją tam czeka? Wierząc, że dusza jest cząstką czy odbiciem naszego ciała materialnego, zastanówmy się, co by tam robiła. Bo przecież człowiek jest istotą z ciała, posiada emocje, seksualność, rozmawia, komunikuje się z innymi ludźmi i istotami żywymi itd. Życie jako dusza będzie zupełnie inną egzystencją i w żadnym wypadku nie będzie przedłużeniem naszego życia na ziemi. Coś z nas pozostanie, przeżyje, ale nie wiemy dokładnie co i czy to w ogóle będziemy to jeszcze my. Jeżeli natomiast życie po śmierci będzie tylko przedłużeniem naszego życia na ziemi, to znowu oznacza, że dalej będziemy się borykać z chorobami, procesem starzenia i w końcu z ponowną śmiercią. Nawet jeżeli by tak nie było i żylibyśmy szczęśliwie dalej tym drugim życiem, które zostało nam dane, to znów pojawia się pytanie: A jaki jest sens tego drugiego życia?
W pewnej sztuce Karola Capka pewna kobieta żyje już 342 lata, dzięki serum nieśmiertelności. Ale pewnego dnia postanawia odstawić serum, ponieważ zauważa, że ta długowieczność jest dla niej klątwą. Założenie, że wieczne życie nada mu sens, jest mylne. Byt musi być skończony w czasie, aby posiąść sens, a to znaczy, że życie ludzkie ma tylko sens, jeżeli kiedyś się zakończy.
Ta teza nie jest, co prawda budująca dla nas, ale prawdziwa. Nie mamy szukać sensu życia w mistyce, bo tam go nie odnajdziemy, jak wyżej wskazałem. Musimy szukać go tu, na ziemi, w życiu które mamy tu i teraz. A gdzie go szukać? To temat do dalszych rozważań nad sensem życia.