Pary na całym świecie mają nadzieję, że ślub w dniu 7.07.2007 roku zapewni im szczęście małżeńskie "dopóki nas śmierć nie rozłączy".
Planując ślub na 7 lipca Jennifer Bagley miała wizję, która mogłaby równie dobrze powstać w głowie jakiejś bardzo przesądnej gwiazdy sportu - uroczystości przedślubne miały potrwać siedem dni, przysięga małżeńska zostanie złożona o siódmej wieczorem, a cała uroczystość odbędzie się na jachcie, podczas siedmiogodzinnego rejsu.Nieważne, że ona i jej wybranek, Albert Buckles, zostaną niemal zapędzeni na jacht Waterways, dokładnie w momencie, gdy z jachtu będzie schodziła poprzednia para, a następna zapewne czekała już na brzegu na swoją kolej. Konkurencja wśród par jest tego dnia tak zażarta, że 32-letnia Bagley nieomal się poddała szukając wolnego didżeja (a i tak okazało się, że będzie musiała skrócić swoją przejażdżkę jachtem o godzinę).
- Wybrałam datę siódmego-siódmego-siódmego, ponieważ jest łatwa do zapamiętania i po prostu wydała mi się inna niż wszystkie. Powinnam była pomyśleć, że nie mnie jednej przyjdzie to do głowy – mówi Bagley, oszołomiona przygotowaniami.
Jeśli nawet nie dla reszty świata, 7 lipca 2007 będzie z pewnością pomyślny dla firm planujących śluby i wesela czy dla krawców, szyjących suknie ślubne. Wszyscy oni zarobią spore pieniądze na parach, które postanowiły zacząć wspólne życie w dniu, oznaczonym wyjątkowo szczęśliwą datą. Myślałby kto, że w tym wszystkim chodzi o uczucia – ależ skąd! Idzie o numerologię!
Jak kraj długi i szeroki, co najmniej 38 tysięcy par dało się "wkręcić" w siódemkowe szaleństwo. Około tysiąca w Seattle, gdzie 7 lipca zawartych zostanie czterokrotnie więcej małżeństw niż w zeszłym roku. Najbardziej, jak się okazało, upierali się przy tej dacie mężczyźni.
- Może dzięki niej nie będą zapominali o rocznicach – mówi Michelle Blanchard, dyrektor działu sprzedaży firmy Northwest Events, która organizuje wesela w czterech miejscach w Seattle. Ponad 200 par zwróciło się do niej z prośbą o zrobienie rezerwacji na dzień, oznaczony trzema siódemkami.
Wszystkie pary odeszły z kwitkiem. Wszystkie cztery miejsca, rezerwowane przez Blanchard, zostały zamówione na 7 lipca ponad rok temu – czyli niemal w erze, gdy Sheryl Crow była jeszcze zaręczona z Lancem Armstrongiem, a Angelina Jolie była samotną matką. - Aż się w głowie kręci – mówi Blanchard, przyznając, że cała ta numerologiczna mistyka w ogóle na nią nie działa.
Podobnie, jak wiele przyszłych panien młodych, które odpowiednio wcześnie zamówiły miejsce na ślub, 28-letnia Alice Lee zarzeka się, że nie jest przesądna. Magiczna data została wybrana ze względu na jej przyszłą teściową, Chinkę, która żyje zgodnie z zasadami numerologii. - Ale siódemka to mój szczęśliwy numer – przyznaje Lee. – To lepsze niż brać ślub w dniu 6-6-6.
W Space Needle zrobiono dwie rezerwacje; jedna ceremonia odbędzie się rano, druga – wieczorem. Termin zajęto już półtora roku temu. Gdyby ekipa robiąca rezerwacje przewidziała, że termin będzie miał aż takie wzięcie, ceny byłyby znacznie wyższe, żartuje kierownik cateringu, Ken Graff. - Mój Boże – śmieje się – ta data to złoty dzień!
Motywacja tych szalonych manewrów jest prosta. Graff mówi bez ogródek: to czyste przesądy.- Ja sam uważam, że sukces małżeństwa zależy w 100 procentach od wyboru właściwej osoby, a w zerze procent od daty – mówi. – Z tym, że ja nie jestem przesądny. Kiedyś trochę bałem się trzynastki, ale mi przeszło.
Melissa Bauer, rzeczniczka The Knot (Węzeł – przyp. tłum.), internetowego serwisu ślubnego, sugeruje, że popularność 7 lipca bierze się stąd, że przyszli nowożeńcy chcą być oryginalni, sprawić, że ich ślub wart będzie pamiętania. - To data, jaką niewielu będzie się mogło poszczycić – mówi. – Chyba, że młodzi znają kogoś, kto bierze ślub tego samego dnia.
Wczesnym rankiem w sobotę 7 lipca pastor Fred Fowler zacznie przygotowania do dnia, który może się okazać jednym z najdłuższych w jego karierze. Poprowadzi nie jeden, a pięć ślubów – tymczasem średnia w wakacyjny weekend to dwie ceremonie. Będzie musiał przejechać z klubu w Newcastle do kościoła unitarian w Kirkland, potem do kaplicy uniwersytetu Bastyr, następnie ruszyć do miasta Everett, by skończyć swe ślubne wyprawy na zielonej murawie klubu golfowego w Mountlake Terrace.
- Chodzi o te trzy siódemki, wszyscy uważają, że to "data z klasą" – mówi Fowler, dodając, że siódemka uważana jest za szczęśliwą cyfrę przez hazardzistów.
Czyżby to znaczyło, że wielebny widzi małżeństwo, jako jedno wielkie ryzyko? - Tego nie powiedziałem – odpowiada. – Wolę śluby od pogrzebów!
Tara Havard, lat 32, będzie ostatnią z panien młodych, których ślub tego dnia poprowadzi pastor Fowler. Planowała ślub na 7 lipca 2007 od ponad roku – od zaręczyn w maju 2006. Sama organizuje całe wydarzenie - od ciasta, poprzez dobór sukni, po kwiaty.
Umknął jej jeden, drobny szczegół – kiedy dokładnie powiedzieć "Tak".
- Może powinniśmy poprosić pastora, żeby ogłosił nas mężem i żoną dokładnie o siódmej wieczorem? – zastanawia się – To by było niezłe!
Źródło:
Onet.pl