Skocz do zawartości


Zdjęcie

Moje pokręcone sny...


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
6 odpowiedzi w tym temacie

#1

Szaszka_the_great.
  • Postów: 12
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

To jest najprawdopodobniej wywołane przedawkowaniem prozy H.P Lovecrafta. Wymienione poniżej sny były najbardziej realistyczne, i najlepiej zapamiętałem.
1)
Po jeziorze o w miarę przejrzystej, zielonkawej wodzie pływa sporej wielkości kuter. Skojarzyłem te okolice z Kanadą ponieważ brzeg był porośnięty drzewami iglastymi i widoczne były na nim wysokie wzniesienia.
Kuter zatrzymał się i zaczął coś wyławiać. Zainteresowałem się co. Nagle ujrzałem przekrój z którego wynikało że wyrywa z dna jakąś wielką, szarą bryłę. Po wyłowieniu zaczął opadać z tego muł ukazując że jest to rzeźba jakiegoś bóstwa o wypaczonej, ludzkiej twarzy. Widziałem scenę rozładunku kutra.
Następnie ujrzałem wiadomości w telewizji. Pokazali na nich jak to dokonało się wiekopomne odkrycie archeologiczne. Następnie puścili nagranie jakiegoś poważnego, łysego mężczyzny który wygadywał jakieś niewyobrażalne bluźnierstwa (nie pamiętam jakie).
Następnego dnia budzę się i realistycznie wykonuję wszystkie poranne rytuały. Naglę słyszę marsz tłumów. Wyglądam przez okno, a tam wielkie rzesze żółtawych ludzi zachowujących się tak jakby mieli jeden, wspólny umysł. Nie wiadomo skąd wyciągam siekierę (chociaż mógł to być tasak) i lecę w ten tłum. Masakra- ci ludzie krwawili tak realistycznie :cry: . Pod naporem tłumu barykaduję się z innymi domownikami w sypialni.
Agresorzy wyłamują drzwi. Wszyscy z wyjątkiem mnie leżą skuleni pod kołdrą. A ja? No chyba jasne prę na oślep chlastając legiony wroga swoim żelastwem. Schodzę po schodach i okazuje się że dół mojego domu to wielka sala z dużymi drzwiami. Morduję resztki zombiakopodobnych. Jeszcze tylko rzut na pobojowisko (założę się że nie wytrzymalibyście tego psychicznie) i przechodzę przez wrota.
Za nimi spotkałem ten posąg ustawiony na zielonym piedestale znajdującym się w obszernej sali.
Posąg przemówił obiecując mi moc i niewiadomoco. Dalszego momentu nie do końca pamiętam. Mogło to skończyć się:
*Tak.- Przecinam to na pół, potem "poprawiam" jeszcze górną połowę. Chwile triumfu i euforii (miały przyjść modelki aby wręczyć mi nagrodę) przerywa budzik. (opcja bardziej prawdopodobna- 70%)
*Lub tak- Omamiony niezwykłą potęgą fetysza podchodzę do niego, dotykam go, moje ciało przeszywa dziwnie słodkie uczucie i pogrążony w tym błogim stanie budzę się.(30%)

Niedługo jeszcze dwa dopiszę. Co myślicie o tym?

#2

(-XeX-).
  • Postów: 73
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Stary mialem też dziwny sen dzisiaj - zal pisać, ale był naprawde jak na realu. W każdym razie wiem jak realnie wygląda krew i wnętrzności w snach... i budzisz się cały zlany potem... ble ;/

#3

Szaszka_the_great.
  • Postów: 12
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wszystko odchodziło gładko i równo, więc było względnie "czyściutko" tj. bez flaków. Ale odczucia w tym śnie były niewiarygodnie realne.

#4

Shapiro.
  • Postów: 83
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wybieram opcje 1 :D

Też parę dni temu miałem dziwaczny sen :P
Jade razem z kumplem na wózku inwalidzkim z dużą prędkością ... wbijamy sie do naszej starej podstawówki .. bachory przewracają nas z wózka i zaczynają napierd**** młotkami w nas ,ja się wydostałem i pobiegłem na 3 piętro ale mój kumpel tam został na łasce młodych szatanów . Na 3 Piętrze spotkałem moich kumpli z gim grali w jakąś gierkę na kompie na korytarzu . nagle postać która grał kumpel biegła po plaży .Po chwili znalazłem sie tam pełno było wielkich nadmuchanych statków zapragnąłem latać uniosłem się ale sie kurka w tym momencie obudziłem :( a zapowiadało się tak fajnie. Dziwaczny nie ?

#5

Szaszka_the_great.
  • Postów: 12
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Nom... Ale tego nie przebije chyba nikt.
Dwa lata temu:
Budzę się. Idę do szkoły po drodze zauważam że stara ruina która straszyła koło mojego domu (przeprowadziłem się) została przerobiona na zadaszony plac zabaw (taki osiedlowy plac zabaw w morelowym, budyneczku z wielkimi oknami).
Cała droga do szkoły była równie szara i namacalna jak w realu, nawet chłód czułem. Wchodzę do szkoły, szatnia, itd
Zaczyna się lekcja. Okazuje się że klasowy szpaner przyniósł ze sobą miecz samurajski. Wszyscy bawią się jego cacuszkiem i ogólnie "och ach", aż tu nagle polonistka woła go do odpowiedzi. Wykorzystując jego zmieszanie ukradłem mu katanę. Schowałem ją za pazuchę i jak gdyby nigdy nic wyszedłem z klasy. Machnąłem nią parę razy i nastała noc. Poszedłem spac (kurczowo ją trzymając). Budzę się na trawniku za domem wszystko dookoła jest w soczystych kolorach. Niebo niebieskie (100%), ulice- pomarańczowe drzewa- schematyczne i całe soczyście zielone słońce- z buźką żółciutkie. Idę tym psychodelicznym traktem do szkoły. Szkoła i ludzie pozostali (kolorystycznie) normalni. Wchodzę do klasy a tam dzieje się co następuje: moja nauczycielka od historii trzyma na ramieniu radio i pląsa do rytmu Ozona, mój niepełnosprawny kolega (przykuty do wózka) skacze po ławkach jak małpa, ww. szpaner porusza się jak dżdżownica reszta klasy uległa podobnym mutacjom. Wyciągam z klasy dwóch kolegów. Idziemy sobie blokowiskiem, a tam wszystkie (soczyście zielone) krzaczki podejrzanie się trzęsą (bez skojarzeń :ojej: ) przyśpieszamy kroku znajdujemy się na balkonie nad szkolną halą sportową a tam miliony klonów najtłustszej dziewczyny w szkole pląsają sobie z pomponami w swoich obcisłych strojach (błeee :aaa: ). Nagle spoglądają na nas i krzyczą "dołączcie do nas!".
Zza rogu wyskakuje klasowy luzak ze szkolnym niedorobem i rzuca odkrywczy tekst:
-Co tu się krzywa(łac) dzieje?
Odpowiadam:
-Nie wiem.
Nagle przenoszę sie na wielki plac przed hipermarketem. I wyciągam z plecaka flet. Rzucam go na ziemię i wyciągam miecz. Biorę zamach a flet przerażony woła litości. Nie słucham go i przebijam draba mieczem.
Nage czuję MoOooc i się budzę.

Zanim miałem ten sen nie umiałem grac na flecie (a było to w mojej szkole obowiązkowe), przez co dostawałem ciągle banie z części praktycznej na muzyce. Po tym śnie okazało się że jakimś cudem umiem grac na flecie :D

#6

ciemność.
  • Postów: 1937
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ostatnimi dniami (dwoma lub trzema) na forum pojawiła się dość duża ilość snów, dziwnych, normalnych lub kto wie jakich jeszcze. A ja zauważyłem, że przez ostatnie kilka nocy miałem bardzo, baaardzo dużo snów które zapamiętałem. Po około 5! I to dość niesamowitych. Tzn, dotyczyły może i dość zwykłych wydarzeń, ale przedstawione były niesamowicie. Czyżby jakiś wzrost ilości zapamiętywanych snów? Opisane marzenia senne są pewnie właśnie wynikiem "przedawkowania .prozy" :) Więc nie ma się co bać. Ale...mnie chyba nigdy nie śniły się krew, wnętrzności, żadne obrzydlistwa, ani w ogóle coś bardzo złego, czy choćby złego. Za wyjątkiem tych proroków. Masz ciekawe elementy w tych snach, np z tym fletem mnie rozbroiło.



#7

Szaszka_the_great.
  • Postów: 12
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

A teraz drobnica:

10lat miałem- Bawimy się w berka z kolegami na szkolnym boisku (było ono o tyle ciekawe że znajdowało się małej kotlince w lasku (serio(to serio to nie żart( :mrgreen: )))) nagle zza drzew wyskakują nasze mamy i chórem mówią "wracajcie bo w nocy "oni" was zabiorą". Oczywiście mamy całkowicie zignorowaliśmy. Nagle mój wzrok skoncentrował się na małym drzewku(~50cm). Obraz zaczął krążyć wokół drzewka. Potem przybliżenie na twarz krzyżówki szaraka z golumem (wtedy jeszcze nie wyszedł LOtR). Potem okazuje się że na naszym "boisku" wyrosły ogromne czerwono niebieskie grzyby i cały las tych drzewek. Nastał zmierzch. Drzewka i grzybki zaczęły jarzyć się na zielono. Ja staję w kręgu w którym nic nie urosło.Przepoczwarzam się w boskiego Keanu ubranego w czadowy czarny płaszcz( to mógł też być David Duchowny ale niech już będzie Keanu), zrywam dwie świecące gałązki i zaczynam się obracać . Zza drzew wyskakują golumo-aljeny i zbliżają się do mnie powoli, ale pewnie. Wszystko rozbłyskuje rażącym światłem i budzę się.

Sen zaczął się jako gra rpg (zresztą całkiem niezła). Ogólnie wypełniałem karkołomne zadania zdobywając uznanie ludu. Wszystko widziałem na bazie mapy z przerywnikami w których działa się jakaś akcja. Kolejną misją było zdobycie złotego wiadra (czy jakoś tak) znajdującego się na bezdennym jeziorze. Po drodze dałem trochę grosza rodzince biednych Niziołków (lub w inny sposób pomogłem przedstawicielom tej rasy). Staję nad brzegiem jeziora. Przy samym brzegu nie widać dna, a woda była krystalicznie czysta. Idę wąską kładką i chociaż w realu świetnie trzęsę się ze strachu a kroki stawiam niezwykle ostrożnie. Znajduję się na wyspie. Cała jest zbudowana z błocka, a przy tym ma kształt prostokąta i jest idealnie równa. Podnoszę wiadro i wyczuwam coś złego. Zarys wielkiej krokodylowatej bestii. Biegiem udaję się na kładkę. Spadam z niej. Nurt ciągnie mnie z ogromną siłą do paszczy potwora. Bestia była tak ogromna że byłem dla niej planktonem. Chwytam się kładki i... nie jestem już sam w wodzie- kładka płynie ze mną. Jestem coraz bliżej paszczy. Z boku zauważam las. Wciskam kładkę między drzewa, a to wstrętne próchno łamie się. Nagle słyszę "psst". Z krzaków wystrzelony został sznur kiełbasy. Chwytam się go i zostaję wyciągnięty z wody przez dwa Niziołki potem podróżowałem z nimi, a kiełbasę która mnie uratowała usmażyłem na patelni.
To był mój najstraszniejszy sen. W momencie jak wielka paszcza mnie zasysała autentycznie czułem jak dławi mnie lodowata woda.

Często śnił mi się mój zmarły dziadek. Wszystkie te sny miały miejsce w jego domu którego panicznie boję się do dziś (podobnie jak niektórzy członkowie mojej rodziny).
Zazwyczaj zaczynało się realistycznie np. gram na komputerze, bawię się z psem. Potem widziałem cienie, a na koniec konfrontowałem się z tym duchem. Jednak najbardziej realistyczny z tych snów wyglądał tak:
siedzę na kanapie w pokoju na górze. Moja siostra siedzi na fotelu na przeciwko i bawi się z psem. Słyszymy telefon
i schodzimy do piwnicy. Po drodze zauważamy że w domu zostały tylko białe ściany, a wszęszie unosi się mgła. Na stoliku w piwnicy stoi stary telefon który wyrzuciliśmy pięć lat temu i dzwoni. Odbieram. W słuchawce odzywa się zimny męski głos mocno przekształcony przez telefon.
-Czy mogę rozmawiać ze Zbigniewem Stachyrą( tak się mój dziadek nazywał).
- Kto mówi?
- Ale mój dziadek nie żyje od 7 lat!
Głos wyraźnie rozbawiony rzekł.
- [Tu padł mniej więcej taki tekst.] Świerc nie kończy niczego. [lub] To nie znaczy że nie może odebrać. [ew.]
Głos zaśmiał się.
Nagle w okienku pojawiła się postać uwita z mgły.
Wiejemy na górę. Oglądam się. Jestem sam. Mgła wszędzie gęstnieje. W końcu wieję na strych. Mgła oplotła mnie i zaczęła gęstnieć. Zacząłem słyszeć głosy wielu ludzi. Gdy moja panika przekroczyła wszelkie normy obudziłem się.



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych