Skocz do zawartości


Zdjęcie

Wielkie uderzenie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
4 odpowiedzi w tym temacie

#1

NeX.
  • Postów: 13
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jestem tu nowy, ale zdecydowałem się podzielić z wami moim jednym z najbardziej realnych snów, które w życiu doświadczyłem.

Cały sen wydarzył sie ok 6 lat temu.

Widzenie rozpoczyna się tradycyjną (jak to w moich snach czesto bywało) sielanką pod blokiem. Widzę rodziny z dziećmi bawiącymi się w miniparku. Jest ciepło, bardzo spokojnie. Spotykam kolegę, który prosi mnie o pożyczenie zeszytu z notatkami ze szkoły (do dziś z nim pracuję w jednej firmie). Bez chwili namysłu wchodzę do mieszkania, kolega czeka pod blokiem. Nagle coś mnie tknęło bym wyjrzał przez balkon. Patrze...ni stąd ni zowąd zaczyna wiać potężna wichura...na niebie pojawia się gigantycznej wielkości meteor, który kieruje sie w stronę zachodu, za nim wije się poteżny słup czerwono-czarnego dymu (coś w rodzaju dużego warkocza), słyszę bardzo głośne buczenie. Patrzę na ten meteor z niedowierzaniem, dodatkowo w oddali widzę kolejny meteor lecz lecący w inną stronę i oddalony o setki jak nie tysiące kilometrów. Między tymi obrazami bardzo szybko przewija się wizja krwistego czerwonego nieba i czarnego dużego krzyża wychodzącego zza horyzontu (tak jakby ktoś go niósł lub dzwigał, widać sam krzyż). Spowrotem widzę siebie stojącego na balkonie wmurowany w posadzkę, szybko wracam do pokoju gdzie przebywa cała moja rodzina (ojciec i matka wraz z siostrą), widzą co sie dzieje lecz nie rozumieją co to wszystko znaczy. Krzyczę w niebogłosy "...a mówiłem, że tak sie stanie, nie wierzyliście mi!!!..." Chwytam wszystkich naokoło w rozpaczy, ktoś chyba coś chciał jeszcze powiedzieć...przykucnięci z zamknietymi oczami, czekamy moze 1 sek...grzmot i niesamowicie jasny błysk (a'la uderzenie bomby atomowej)...

...widzę siebie z perspektywy 3-ciej osoby...ciemność, unoszę się tak jakby w próżni, wiem że pewnie zginołem...pojawia się światło w oddali, jestem sam, gdzieniegdzie widze również inne zjawy, które są zagubione tak samo jak ja, staram się szukać mojej rodziny, bezskutecznie. "Dolatuję" do miejsca gdzie widoczne są trzy tabliczki: "Przeszłość", "Teraźniejszość", "Przyszłość". W głębi ducha (hmm w zasadzie już wtedy chyba nim byłem) chciałem bardzo dostąpić zaszczytu "udania" sie w przyszłość (zawsze mnie ciekawiło jakie człowiek zrobił postępy). Zupełnie nieoczekiwanie siła spycha mnie "w kierunek przeszłości", staram się temu przeciwstawić wypowiadając jakieś słowa "...ale dlaczego, ja tam nie chce...". Pojawiają się jakieś dodatkowe tabliczki z datami. Ostatecznie "reinkarnuję" się w innym ciele w czasie ok 1950-60 r... tu sen się urywa...a ja sie budzę ze łzami w oczach pełen lęków i niedowierzania, że to wszytsko nie była prawda. Ten sen był tak bardzo realny, że chciałem go uwiecznić na papierze (mam trochę zdolności artystycznej) zaraz po przebudzeniu ale zdecydowałem, że tego nie zrobie. (może kiedyś :P )

#2

bart.
  • Postów: 4
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Zamieściłem już raz ten tekst ale skoro poruszasz ten temat jeszcze raz to sie dołączę.
Miałem kilka takich snów ale pierwszy utkwił mi najbardziej w głowię. Było lato a ja z moimi znajomymi stałem sobie nad jeziorem w moim mieście i popijałem piwko. Było tam wielu innych ludzi cieszący się wolnym czasem. Wrażenie było bardzo realne. Nagle nad naszymi głowami pojawiła się ogromna kula ognia (dokładnie jak upadająca kometa w "Dniu Zagłady"). Pomału obniżała swój lot aż wreszcie zniknęła za horyzontem. Najbardziej utkwiło mi w głowie zachowanie moje i innych ludzi. Wszyscy staliśmy bez słowa. Po prostu wiedzieliśmy, że jest po nas więc nie ma sensu panikować. I wtedy zobaczyliśmy jasne światło zza horyzontu kiedy głaz uderzył w ziemię i po chwili szybko zbliżającą się ścianę ognia. Nie zginąłem jednak w tym śnie bo zanim ogień do mnie dotarł pomyślałem, że kosmici mnie uratują. I rzeczywiście tak się stało ale wtedy sen stał się bardzo chaotyczny i nie ma sensu go dalej opisywać.
Miałem jeszcze kilka wariacji na temat upadającego meteorytu lub komety. Czasami spadał on w morze i powodował powstanie wielkiej fali tsunami. Wtedy raz pamiętam, że zginąłem. W jednym śnie przyglądałem się mapie, na której zaznaczono miejsce upadku meteorytu i skalę zniszczeń fali uderzeniowej i tsunami. Było to na Atlantyku blisko Grenlandii.
Miałem też sen o nieco innym końcu świata. Widziałem w nim jak przez Ziemię przechodzi fala (dla mnie wyglądała jak falujące, rozgrzane powietrze ), która ma sprawić aby na Ziemi pozostali "prawdziwi ludzie". Nie wiem co to miało by konkretnie znaczyć ale ktoś we śnie użył takiego określenia. Widziałem jak fala zbliża się do mnie i w końcu przeze mnie przechodzi. Wiem, że zniknęło wtedy wielu ludzi i świat był już zupełnie inny choć na pozór się nie zmienił. Przypomina mi to nieco channelingi z kasiopeanami i ich informację o zbliżającej się do nas fali, która przeniesie ludzi z 3 do 4 gęstości http://www.kasjo.net/fala2.htm Dodam, że kiedy miałem ten sen nie miałem pojęcia o channelingach kasiopean ani o rządnej "fali".
Wielu czytających stwierdzi, że są to po prostu sny, ubarwione oglądanymi filmami katastroficznymi. Może i tak jest ale jeśli ktoś miał takie sny z dokładniejszymi danymi co do czasu i miejsca upadku "hipotetycznego" meteorytu ( jak w moim na północnym Atlantyku) to piszcie. Może się okaże, że niektóre sny przyśniły się kilku ludziom.
Jestem ciekaw czy ktoś miał sny z falą?
Pozdrawiam

#3

Shapiro.
  • Postów: 83
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

NeX Dość ciekawie się czytało. Chciałbym choć raz mieć taki sen i go jeszcze zapamiętać :P

#4

Nik4ND3R.
  • Postów: 100
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

hmm według mnie schemat jest prosty:

jesteśmy w domu wśród bliskich albo sami, coś się dzieje, jesteśmy gdzieś indziej wsród obcych ludzi.
klimat: czarno czerwone chmurki, ciemność.
sen: bardzo, bardzo realistyczny.

Czyżby się zgadzało ?

Mój przypadek: miałem 4-5 lat.
Stoje przed domem, na niebie są setki samolotów. Jeden rzuca bombe na mój dom za plecami. Jestem na jakimś zamku z 4 innymi ludzmi. Na niebie są krwisto czerwone - czarne chmury. I jak by to powiedzieć: wiekszość miast byla po wojnie atomowej. ;(
Pozdrawiam.

#5

NeX.
  • Postów: 13
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Jako, ze nie chcę otwierać nowego tematu kontunuuję wątęk ze snami, tym razem opiszę pokrótce senną wizję śmierci, która przytrafiła mi się dziś w nocy (hmm moze zacznie mnie to coraz cześciej nachodzić, w kazdym razie nie jest to nic koszmarnego, jak wielu mogłoby sądzić)...

...Wracam do domu z Politechniki Św. w Kielcach (obecnie mam teraz dyplomówke i zawsze dojezdzaliśmy z kumplami osobowym), droga wyjazdowa zaraz za krzyzówka ze światłami, gdzie zaczyna sie zwezenie jezdni z 2 pasów na jeden (jeśli ktos jechał w kierunku Ostrowca Św. powinien kojarzyć). Ja siedzę za kierowcą czyli z lewej strony. Kumpel postanawia wyprzedzić na "zjazdówce" PKS a ze tym bardziej nic z przeciwka nie jechało, więc nie było problemów z manewrem...pozornie...wyjechaliśmy zupełnie na drugi przeciwny pas jezdni i tak jedziemy...dziwnym zbiegiem okoliczności siła odśrodkowa spycha samochód na lewe pobocze (tym bardziej dziwne, ze kumpel nie jechał szybko i była prościutka droga)...słysze jak wypowiada jedno słowo...szorujemy po poboczu, przez szybę widze mijające drzewa i domy, w końcu...ŁUP!!!! uderzamy w jedno z drzew z lewej strony auta, gdzie siedział kierowca i ja za nim... uderzenie nie było szczególnie silne...nie czuję nic...

...chwilowa ciemność...

Otwieram oczy, widze przed sobą lekko zdemolowany samochód (szczególnie przód o.O zamiast boku), w tym momencie zaczynam unosić się w powietrze i lewitować coraz wyzej, jednocześnie widzę samego siebie (moje ciało) i dokładnie ranę głowy (krew na lewej skroni głowy- prawdopodobnie uderzenie głową w szybę)...wiem juz, co się stało unoszę się coraz wyzej. Nagle wyciągam ręce w kierunku swojego ciała, jak małe dziecko w strone matki i wołam - "Panie Boze błagam, jeszcze mnie nie zabieraj" i czuje ze powracam spowrotem na ziemię, odczuwam małą grawitacje i ciezar swojej osoby na Ziemi, jednak...decyduję się "nie wchodzić w swoje ciało spowrotem"...będąc ta postacią niematerialną, essencją energii odczuwam o wiele większe mozliwości bytu. W międzyczasie widze przejezdzający ciągnik (badz osobowy, ciezko sobie przypomnieć), z którego wylatuje jakis kołowrotek z uchwytem. Początkowo nie mogę tego przedmiotu podnieść (kto widział film Duch ten skojarzy), za drugim razem chwilowo sie koncentruję i udaję mi się to podnieść niewidoczną energią ale odczuwalną w kształcie ludzkiej ręki. Widzi to jakis facet który równiez chciał ten przedmiot podnieść, spogląda duzymi oczami na mnie, ja mu to podaje on sie odrwaca i spokojnie bez paniki odjezdza...W międzyczasię nie zwracam uwagi w ogóle na rozbity kumpla samochód oraz moje ciało. Lewituję spokojnie na wysokości ponad słupami energetycznymi, układam swoja "niby rękę" w formie trzymania telefonu i dzwonię do matki... (o.O). Odbiera, to mówie "młłąaaammmo młłąaaaoo", matka rozpoznaje przez telefon mój głos (mimo bełkotu strasznego)"-Co?", odpowiadam "jessttehłeee jestełłłęee", nie daję rady mówić!. Coś uwiera mnie w gardle więc probuję ziemskim sposobem jak zawsze przełknać ślinę...hmm przeciez ja śliny nie mam i nie potrzebuję, jestem tylko energią...chwilowa koncentracja nad sobą i moge spokojnie elegancko mówić. (w miedzyczasie odjezdza samochód kumpla, ze mna w środku???). Matka ponownie odbiera, to ja ponownie tym razem wyraźnym głosem ze spokojem "Mamo, mamo" ,"-Co?", "Jestem w zaświatach, miałem wypadek"....Cisza powtarzam to samo - "Mamo, jestem w zaświatach, miałem wypadek.." Mija kilka sek słyszę jak dzwoni moja komórka zostawiona w samochodzie, który odjechał (pewnie matka nie dowierza co usłyszała przed momentem, więc jak najszybciej dzwoni do mojego ziemskiego odpowiednika). Ja od razu się koncentruje, wcalę się przy tym nie wysilając (mignoł obraz tak jakby czarnego krzewu lub ciernia ułozonego w koło), pojawiam sie nad tym samochodem, który sobie jedzie dalej...

...budzi mnie komórka rano, trzeba wstać i się do pracy szykować.

Czy taki sen moze być objawem tego, ze kilka minut zanim połozyłem sie spać rozmawiałem z kumplem o naszych zmarłych dziadkach ?? I jak widać czasami zapamiętuje bardzo szczegółowo niektóre sny, nie wiem czy uwazać to za małą przestroge i małe proroctwo.



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych