Następnie przepraszam poirytowanych, jeżeli moje pytanie jest głupie.. żeby nie było, czytałem o paraliżu sennym więc coś tam niby wiem..
Rzecz miała się tak: rano, kiedy mój sen nie był tak twardy przyśnił mi się..hm.. ogród, w którym był nieboszczyk chociaż ja wiedziałem że ten facet (Japończyk chyba tt) nie umarł i jest jakimś widmem.. jeden z wielu "horrorów" jakie śnię, ale miałem wrażenie, że ten sen śni mi się nie pierwszy raz. Do rzeczy: na końcu snu ukazała mi się kobieta i pojawiający się nagle z boku Japończyk-niby-martwy, i w tym momencie coś.. słabo to pamiętam.. "wniknęło" we mnie również z boku i straciłem kontrolę nad ciałem, mieśnie wyłączone, nie mogłem tego przełamać.. po kilku sekundach, jak przeczytałem na tymże forum, kazałem mu w myślach "odejść w imię J. Chrystusa" i.. no odzyskałem kontrolę nad ciałem, zostały tylko drescze i strach.. Gdzieś czytałem, że myśl o umarłym facecie może sprowadzić jego ducha ~.^ chociaż wygląda to z drugiej strony na paraliż senny, no ale wtedy byłby on pierwszym w moim życiu. I to "wypędzenie" w imieniu Chrystusa? Cóż to...?
