Możliwość stanięcia w jednej chwili w płomieniach, bez żadnego konkretnego powodu, wydaje się naprawdęniewiarygodna, podobnie jak wiele innych tego typu zagadek. Jednak takie rzeczy zdarzają się od dawna. Ponadtozjawiskom tym towarzyszą naprawdę niesamowite okoliczności. Są też jednymi z najbardziej niezrozumiałych igroźnych. Próbowano stworzyć wiele teorii na ten temat.Mimo to starania te okazały się bezskuteczne. Nowoczesna nauka pozostaje bezradna wobec nieodgadnionego. Okoliczności charakteryzujące te zdarzenia chciałbym omówić na wybranych przykładach.
Poważne naukowe badania rozpoczęło zdarzenie z 1725 roku. Oberżysta Jean Millet został oskarżony o zamordowaniewłasnej żony. Ciało odnaleziono całkowicie spalone z wyjątkiem niewielkiej części. Przy tym przedmioty znajdującesię w pobliżu pozostały nienaruszone. Podłoga pod ofiarą była zwęglona. Są to charakterystyczne cechy tegorodzaju przypadków. Lekarzowi Le Cat'owi udało się przekonać sąd, iż samospalenie nastąpiło na skuteknadużycia alkoholu. Od tego czasu podobne zjawiska zaczęto wiązać z pijaństwem. Na skutek przesyceniawnętrzności alkoholem miał nastąpić wewnętrzny zapłon. Jednak hipoteza ta była jedynie bezskuteczną próbąwyjaśnienia paranormalnego zjawiska.
4 kwietnia 1731 roku w Cesenie w pobliżu Werony uległa samospaleniu hrabina Cornelia Bandi.Rozsypała się w popiół w pobliżu własnego łóżka. Znaleziono tylko nogi, do połowy spaloną głowę i trochęmazistego popiołu. Ogień nie wyrządził innych szkód. Podłogę pokrywała maź, przypominająca czarny tłuszcz.Z parapetu ściekała gęsta, żółtawa i cuchnąca ciecz. Osad przywarł również do ścian i sufitu.Za przyczynę podano nacieranie się spirytusem kamforowym. Miało nastąpić jego zapalenie. Była to wskazówkana to, że hrabina nie stroniła od alkoholu. Zaczęto wiązać samospalenie z karą boską za nadużywanie napojów wyskokowych. Lekarze ostrzegali pijących przed przebywaniem w pobliżu otwartego ognia. Przyczyniło się todo powstania ludowych przesądów. Wpłynęło również pozytywnie na ówczesny ruch wstrzemięźliwości.
19 lutego 1888 roku dr J. Mackenzie Booth, docent uniwersytetu Aberdeen, badał przypadek samospalenia sześćdziesięciopięcioletniego emerytowanego żołnierza. Widziano go jak wchodził na strych stajni z lampą ibutelką wódki. Uważano to za typowy wypadek: pijak wywrócił się z lampą i wzniecił pożar. Po bliższym zbadaniuzmieniono jednak zdanie. Większość ciała stopiła się aż do kości. Podłoga uległa zwęgleniu a poszycie dachupopękało na skutek wysokiej temperatury. Mimo to siano, znajdujące się obok, nie zajęło się. Ze spokojnegowyrazu twarzy można wynieść, że ofiara nie walczyła z ogniem, gdyż śmierć dopadła go naprawdę nagle.
Jedynym człowiekiem, który przeżył atak samozapalenia, był profesor matematyki James Hamilton z uniwersytetu Nashvill. 5 lipca 1835 stojąc przed własnym domem poczuł piekący ból w lewej nodze.Spostrzegł płomień długości kilku centymetrów, który wydobywał się z jego ciała. Uderzając w nogę próbowałzgasić ogień, który nadal płonął z jednakową intensywnością. Jednak profesor, jako osoba posiadająca naukowąwiedzę, odciął dopływ tlenu przykrywając ogień rękoma. Dzięki temu uniknął śmierci w płomieniach, której nieuniknęli inni ludzie ulegający samozapaleniu.
22 marca 1908 roku znaleziono szczątki Wilhelminy Dewar w jej własnym łóżku. Przy tym pościel pozostałanienaruszona (!), jak i inne przedmioty w pomieszczeniu. Margaret, siostra ofiary, musiała jednak zmienićswoje zeznania pod presją policji, sąsiadów i przyjaciół, którzy potraktowali ją jako alkoholiczkę. Zeznała, żeznalazła siostrę poparzoną, lecz jeszcze żywą, i wprowadziła ją po schodach na piętro. Nikt dalej nie wnikał wsprawę. Jednak ciekawe jest w jaki sposób osoba poparzona zamieniła się w popiół we własnym łóżku, dodatkowo nie naruszając przedmiotów znajdujących się wokół...
W nocy 1 lipca 1951 roku spłonęła wdowa Mary Hardy Reeser z St. Petersburga na Florydzie. Po ważącej 85kilogramów kobiecie pozostały tylko: czaszka, stopa z pantoflem oraz wątroba z kością grzbietową.Szczątki znaleziono w osmalonym kręgu o średnicy ok. 120 cm. Poza nim nic nie było nawet nadpalone.Jednak gałka w drzwiach była nad ranem nagrzana. Dziwne jest, że czaszka skurczyła się na skutek działania wysokiej temperatury, zamiast się rozszerzyć lub rozpaść, jak to się dzieje "normalnie". Ponadto wystąpił całkowity brak zapachuspalenizny. Po roku śledztwa i bezskutecznych analiz okoliczności zajścia sprawę uznano za niewyjaśnioną.
Cechy wszystkich przypadków samospalenia są naprawdę niesamowite. Ogień ma niesamowicie wysoką temperaturę. Wybuch jest krótkotrwały i w jednym miejscu. Czasem odnajduje się ślady na suficie. Wyglądajakby ofiara stanęła w słupie ognia. Zdarzają się też przypadki spalenia więcej niż jednej osoby. Dowodysą bardzo przekonujące. Dysponujemy zdjęciami. Kończyny wyglądały jak odcięte laserem. Ciała rozpadły sięw popiół. Warto wspomnieć, iż nie jest łatwą rzeczą spalić doszczętnie człowieka. W krematoriach panujetemperatura 1400° a i tak palenie trwa przez wiele godzin. Musiała panować zatem iście piekielnatemperatura aby spalić ciało wraz z kośćmi w ciągu kilkunastu sekund. Dodatkowo ogien byłs skierowanyw konkretne miejsce. Przecież prz takich temperaturach zajęłoby się wszystko w pobliżu! Wprawdzie ulegajązapaleniu rośliny, złoża mineralne czy inne podobne, dające się wyjaśnić na gruncie nauki. Jednak samospalenie człowieka jest czymś zupełnie odmiennym.
Powstało wiele teorii na temat tych niesamowitych zjawisk. Niektórzy przypisują je działalności piorunówkulistych. Jednak nie mają one wystarczająco wysokiej temperatury. Nie szkodzą ludziom, nawet jak je się dotknieręką. Fizyka nie zbadała jeszcze natury tego zjawiska. Nieznane jest źródło ich energii. Wracając do tematusamospalenia bardziej prawdopodobną hipotezą jest powiązanie ze zjawiskami parapsychologicznymi.
Według statystyk samospaleniu najczęściej ulegają ludzie, którzy mieli dość życia. Wielu alkoholików (conie ma związku z teoriami o nadużywaniu, ludzi starszych, zmęczonych życiem, ubogich i niepełnosprawnych.Ludzie bogaci również padali ofiarą płomieni. Jednak bardzo duża ich część to osoby zagubione, nie mające swegomiejsca na świecie.
18 września 1952 roku odlewnik Glen Denney z Luizjany chciał popełnić samobójstwo. Przeciął sobie tętnice nanogach i rękach. Jednak gdy znaleziono jego ciało stało ono w ogniu. Poza nim w pomieszczeniu nie paliły sięinne przedmioty. Po badaniach nie odnaleziono żadnych substancji łatwopalnych w jego pobliżu. Trudno ponadtobyłoby mu się podpalić mając poprzecinane tętnice...
Podobnie było z Billy'm Petersonem, który próbował zaczadzić się w garażu. Jednak na ciele odnaleziono głębokieoparzenia, a niektóre części ciała spaliły się doszczętnie. Jego ubranie pozostało nienaruszone.
Niektórzy wiążą samospalenie z wzrostem natężenia pola magnetycznego. Dowiedziono, że pole magnetycznewywiera wpływ na immunobiologię szczurów i myszy. Po poddaniu gryzoni jego działaniu ich odporność na mikroby znacznie zmalała. Być może ludzie pod wpływem wyższego pola stają się bardziej podatni na samospalenie.
A oto samospalenia podczas skoku natężenia pola do czterokrotnie wyższego poziomu:
Elisabeth Clark - styczeń 1905 r.
Madge Knight - listopad 1943 r.
Billy Peterson - grudzień 1959 r.
Olga Worth - październik 1963 r.
i wiele innych podobnych przypadków, których nie ma potrzeby teraz wymieniać.
Ciekawe jest, że u niektórych ludzi stwierdzono nieopanowaną zdolność do podpalania innych przedmiotów.Przykładowo na farmie Williama Hacklera (kwiecień 1941) wybuchło 28 pożarów niewiadomego pochodzenia.Wybuchały one w najbardziej dziwnych miejscach. Najpierw zapaliła się zachodnia część domu koło okna, następniewarstwa papieru pod materacem. Płonęły również: kalendarz ścienny, spodnie wiszące przy drzwiach, kołdrazapaliła się na oczach sąsiadów, którzy pomagali w gaszeniu, książka wewnątrz okładek, mimo iż one samepozostały nienaruszone. Miejscowa straż pożarna nie była w stanie opanować sytuacji. Wezwanoposiłki z pobliskiej Elnory.
Było wiele podobnych przypadków w różnych miejscach świata, których dalsze wymienianie nie wniesie niczegonowego. Przez cały czas rodzą się kolejne pytania. Jak dotąd nie uzyskano na nie zadowalającej odpowiedzi.Być może nie ulegamy wszyscy samospaleniu dzięki wrodzonej odporności. Niektórzy jej nie posiadają lubtracą i dlatego giną w płomieniach. Możliwe, że wiąże się to z siłami parapsychologicznymi niektórych ludzi.Podobnie jak telekineza czy telepatia, samozapalenie jest wywoływane przez nasze umysły. Przecież wykorzystujemyna codzień zaledwie 10% naszego mózgu. Niepoznane są inne nasze umiejętności. Być może posiadamy zdolnościo jakich się nikomu nie śniło. :wow:
<a href="http://forumzn.katalogi.pl/temat181/" target="_blank">http://forumzn.katalogi.pl/temat181/</a>