Skocz do zawartości


Zdjęcie

Pytania egzystencjonalne


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
11 odpowiedzi w tym temacie

#1

Sabaku No Gaara.
  • Postów: 560
  • Tematów: 97
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Pytania egzystencjonalne


Dążenie do szczęścia

W zaokrągleniu 100% młodych ludzi nie wie, co chce robić w przyszłości. Wybory normalnego człowieka podyktowane są płytkimi, nasyconymi emocjami, niestabilnymi pobudkami. Główną motywacją do podjęcia jakiegokolwiek działania są pieniądze lub „robienie tego, co się lubi”. Moralność i etyka zrównały się z prawem karnym. Gdyby na świecie nie było pieniędzy i prawa, to większość ludzi nie wiedziałaby co ze sobą zrobić.

Ogólnie rzecz ujmując to, co naprawdę kieruje ludźmi, to pierwotne instynkty, emocje i uczucia. Człowiek wybiera w życiu to, co mu sprawia przyjemność w taki lub inny sposób. Nawet ból w odpowiedniej sytuacji może być zdefiniowany jako przyjemność. Główna zasada jest taka, że jeśli człowiek robi coś, co jest dla niego nieprzyjemne (np. pracuje), to robi to w celu zyskania przyjemności większej niż poniesione koszty (np. pieniądze). Jemy i pijemy to, co nam smakuje. Jeśli nawet jemy to, co nam nie smakuje, to zmuszamy się do tego myśląc o zdrowiu i zgrabnej sylwetce. Wybieramy przyjemną i łatwą pracę z wysokimi zarobkami, które wydajemy później na rozrywki lub umilające nam życie przedmioty albo na pomoc biednym dzieciom lub operację dla córki, co sprawia nam altruistyczną satysfakcję.

Do szeroko rozumianej przyjemności dąży dosłownie każdy. Począwszy od narkomana i pijaka, a skończywszy na najzagorzalszych fanatykach religijnych i ascetach. Ci pierwsi korzystają z krótkich, cielesnych uciech, natomiast ci drudzy zamienili chwilowe, doczesne podniety, na wieczną ekstazę w raju po śmierci. Preferowane przez nich przyjemności są oczywiście różnego charakteru. Poza tym jednym faktem nie ma innych w tym sensie różnic między tymi grupami ludzi. Narkoman zrobi wszystko, żeby dostać swój narkotyk: okradnie, okaleczy, pobije, a nawet własną rodzinę zabije. Gorący wyznawca także zrobi wszystko, żeby dostać się do raju: nadstawi drugi policzek, pomoże chorym i niedołężnym, rozda swój majątek biednym, będzie się całymi dniami modlił i biczował. Wierzący człowiek nie przyzna się oczywiście do tego, że gdyby altruizm nie sprawiał mu wewnętrznej przyjemności (sadomasochista) lub po śmierci nie czekałby go raj (sadomasochista rzekomy), to najchętniej pozabijałby wszystkich ludzi na świecie, ponieważ akurat ta forma przyjemności jest w jego radosnej hierarchii wartości na drugim miejscu. Ci ludzie różnią się jedynie metodami dojścia do tego samego celu – satysfakcji.

Satysfakcję można osiągnąć na niezliczoną liczbę sposobów. O tym, która jej forma jest najprzyjemniejsza decydują jego wrodzone skłonności oraz życiowe doświadczenia, głównie wychowanie z najmłodszych lat. Większość ludzi pod pojęciem „szczęście” rozumie to samo. Bardzo rzadko trafi się ktoś, kto będzie czerpał przyjemność z wyłamywania sobie paznokci lub ktoś, kogo będzie bolał seksualny orgazm. Najczęściej różnice uwidaczniają się w szczegółach. Prawie każdy lubi muzykę, ale nie każdy przepada za tym samym jej rodzajem. Należy pamiętać o tym, że choć prawie wszyscy rozumiemy pod pojęciem „szczęście” to samo, to jednak różne jego rodzaje mają dla każdego z nas inną wartość. Potrzeby zmieniają się z czasem. Niekiedy o pewnych w ogóle nie myślimy, a innym razem nie myślimy o niczym innym tylko o nich. Tak jest np. z potrzebami fizjologicznymi. Wiele spraw traci na ważności, kiedy ciśnienie rozsadza nasz pęcherz.

Uczucia mają ważną wadę: Są zmienne. Nafaszerowany sterydami mężczyzna będzie preferował bardziej brutalne rozrywki niż mała dziewczynka z wiankiem kwiatków na głowie lub stary dziadek podłączony do respiratora. Warto jednak zauważyć, że ten „napakowany” facet za czterdzieści lat sam będzie starym dziadkiem i jego preferencje co do przyjemności ulegną znacznym zmianom. Pamiętając o tym, że człowiekiem kierują emocje i uczucia dochodzimy do wniosku, że ten mężczyzna stał się zupełnie inną osobą. Jego życie uległo drastycznej zmianie, ponieważ kieruje nim teraz coś zupełnie innego. Dąży on teraz do innych celów.

Chcę dać do zrozumienia, że wielkim błędem jest budowa własnego światopoglądu na uczuciach i emocjach, ponieważ są one niestałe! Nie mówię tutaj o całkowitym odizolowaniu się od uczuć, ponieważ jest to niemożliwe. Przyjemność w opozycji do bólu. Przypomina to zabawę w „ciepło – zimno”. Ewolucja zaprogramowała nasze mózgi tak, żeby do pewnych zachowań nas zachęcać, a od innych odstraszać. Istnieje popularny frazes: Kieruj się zawsze głosem serca! Mamy więc postępować zgodnie z wrodzonym pojmowaniem dobra i zła, szczęścia i cierpienia. Czy jednak twórca tego powiedzenia zadał sobie kiedyś pytanie: Czy ewolucja zaprogramowała nasze zmysły idealnie? Jaki jest cel ewolucji i czy w dzisiejszym świecie nasze wrodzone pojmowanie szczęścia sprawia, że realizujemy do optymalnie? Odpowiedź na te pytania znajduje się w dziale Sens istnienia – podejście biologiczne.

Wszystko marność

„Marność nad marnościami - wszystko marność.
(...)Widziałem wszelkie sprawy, jakie się dzieją pod słońcem. A oto: wszystko to marność i pogoń za wiatrem.
(...)Powiedziałem sobie: Nuże! Doświadczę radości i zażyję szczęścia! Lecz i to jest marność.
(...)I przyjrzałem się wszystkim dziełom, jakich dokonały moje ręce, i trudowi, jaki sobie przy tym zadałem. A oto: wszystko to marność i pogoń za wiatrem! Z niczego nie ma pożytku pod słońcem.
(...)Więc powiedziałem sobie: Jaki los głupca, taki i mój będzie. I po cóż więc nabyłem tyle mądrości? Rzekłem przeto w sercu, że i to jest marność.
(...)Toteż znienawidziłem życie, gdyż przykre mi były wszystkie sprawy, jakie się dzieją pod słońcem; bo wszystko marność i pogoń za wiatrem.
(...)I inną jeszcze widziałem marność pod słońcem: Oto jest ktoś sam jeden, a nie ma drugiego, i syna nawet ni brata nie ma żadnego - a nie ma końca wszelkiej jego pracy, i oko jego nie syci się bogactwem: Dla kogóż to się trudzę i duszy swej odmawiam rozkoszy? To również jest marność i przykre zajęcie.
(...)Kto kocha się w pieniądzach, pieniądzem się nie nasyci; a kto się kocha w zasobach, ten nie ma z nich pożytku. To również jest marność.”

Księga Koheleta

Wielkie imperia upadają, zapomina się o potężnych władcach, pisarzach, poetach. Upływ czasu zabiera stopniowo za sobą wszystko. Czy istnieje jakaś nieprzemijalna wartość, o którą warto byłoby zabiegać? Dobra przechodzą z rąk do rąk, a życie każdego człowieka zawsze kończy się śmiercią, wraz z którą traci on wszystko.

Dla ciała śmierć oznacza koniec definitywny. Już po upływie zaledwie kilku minut od ustania akcji serca komórki nerwowe w mózgu ulegają nieodwracalnym zmianom i umierają. Wraz z nimi giną bezpowrotnie wszystkie umiejętności, uczucia, doświadczenia, wspomnienia, marzenia i cała reszta ludzkiej psychiki. Stan świadomości ludzkiej po śmierci można porównać do głębokiej fazy snu, kiedy jest ona tak naprawdę wyłączona. W czasie głębokiego snu nie ma się żadnych marzeń sennych, zatraca się zupełnie poczucie czasu, człowieka po prostu nie ma. Jedyne co po człowieku zostaje to atomy, które wracają do obiegu w przyrodzie. Niestety wraz z kanapką możemy czasem zjeść jakiś element należący do naszego pradawnego przodka. To smutne...

Rodzi się pytanie jaki jest los umysłu ludzkiego po śmierci i gdzie w tym wszystkim jest miejsce na duszę? Jeszcze do niedawna uważano, że istota całego ludzkiego umysłu leży w duszy. Była ona uważana za tą jedyną niematerialną cząstkę człowieka, która nie ulega śmierci wraz z jego częścią cielesną i może prowadzić dalszy żywot bez tej niedoskonałej, plugawej, zepsutej i w ogóle niepotrzebnej powłoki. Burzliwy w ostatnim wieku rozwój neurologii i psychiatrii doprowadził jednak do tego, że całość ludzkiego umysłu została zlokalizowana w ośrodkowym układzie nerwowym. Tym sposobem mit duszy został przez przypadek obalony, ponieważ nie zostało dla niej już nic z umysłu ludzkiego, co mogłoby się w niej mieścić. W związku z powyższym los duszy po śmierci człowieka nie miałby dla niego w gruncie rzeczy żadnego znaczenia. Obchodziłby on nas nie bardziej niż los tysięcy naszych komórek, które złuszczamy, wycierając się ręcznikiem po kąpieli.

To wszystko nie musi jednak oznaczać końca duszy. Być może jest ona alternatywnym dla cielesnego mózgu, niematerialnym nośnikiem ludzkiego umysłu. Przecież muzykę można zapisać zarówno na taśmie analogowej jak i na płycie cyfrowej. Siła może pochodzić z silnika, z nurtu rzeki, z wiatru, z grawitacji, a także z mięśni. Być może dusza gromadzi doświadczenia, umiejętności i wspomnienia z naszego życia, ale w przeciwieństwie do mózgu, ma ona bardzo ograniczony wpływ na nasze myśli. Można wymyślić wiele teorii na temat samej istoty umysłu. Niektóre mogą być wręcz nieprawdopodobne. Na przykład przez pierwsze 300 tysięcy lat młody Wszechświat wypełniało niemal jednolite, gorące promieniowanie. Wszystko działo się wtedy bardzo szybko. Możliwe, że już w tamtym okresie istniały istoty rozumne, które pojawiały się jedynie na ułamek sekundy jako pewna konfiguracja plazmy. Możemy sobie wyobrazić, że ich procesy życiowe zachodziły błyskawicznie. Tysięczna część sekundy była przez nie odczuwana jak sto naszych lat. Dosłownie w przeciągu jednej minuty powstawały i upadały kosmiczne cywilizacje. Za wiele miliardów lat, jeżeli Wszechświat nie przestanie się rozszerzać, temperatura przestrzeni spadnie niemal do zera bezwzględnego. Próżnia będzie ogromna. Nie będzie już gwiazd. Czy w takich warunkach nie powstaną istoty, które będą czymś w rodzaju mgławic, dla których tysiąc naszych lat będzie odczuwane jak jedna sekunda? Przyjrzyjmy się naszej Ziemi. Czy nie jest ona na swój sposób myśląca? Czy nie wygląda ona jak organizm, który chce przetrwać? 65 milionów lat temu na Ziemię spadł meteoryt, który doprowadził do niemal całkowitej zagłady życia. Dzisiaj istnieje człowiek, istota rozumna, która jest w stanie zapobiec kolejnej takiej katastrofie. Czy mądra planeta stworzyła nas celowo abyśmy ją chronili..?

Powróćmy do tematu. W tym miejscu przypomnę to, co jest oczywiste, a nikt o tym nie pamięta. Wszystko do czego człowiek w życiu dąży, czego pragnie, czego nienawidzi, wszystkie jego cele, misje i plany – to wszystko w obliczu śmierci traci ważność i nie znaczy zupełnie nic. Każdy z nas wobec śmierci jest zupełnie bezbronny. Traci wszystko, co w życiu osiągnął włącznie z samym życiem. Po śmierci człowiek jest po prostu „goły i wesoły”, jeżeli w ogóle jest. Warto się więc zastanowić co tak naprawdę ma znaczenie i o co należy walczyć, na co zwrócić uwagę i na co poświęcić czas jaki został nam tu na Ziemi dany. I nie mówię tutaj wcale o pisaniu wierszy dla potomnych ani o sadzeniu drzew, chociaż nie mam nic przeciwko. Jeżeli stracę wszystko na co całe życie pracowałem, to po jaką cholerę w ogóle się męczyć i robić cokolwiek?! Jeżeli moje życie nie ma sensu, to równie dobrze w każdej chwili mogę sobie strzelić w łeb! Żadnych przykrych konsekwencji z tego tytułu nie będzie, a co najważniejsze – w ogóle niczego nie stracę. W końcu po naturalnej śmierci i tak bym niczego nie miał.

Oczywiście taka „optymistyczna” wersja miałaby miejsce tylko wtedy, gdyby śmierć była moim ostatecznym końcem. A jeśli jednak to nie jest ostateczny koniec? W zasadzie to żaden problem i nie musi mnie to wcale obchodzić. Ale co, jeśli to co robię za życia ma wpływ na to, co się stanie ze mną po śmierci? To już poważna sprawa, która mnie dotyczy i pojawia się problem: Jeśli moje czyny za życia mają jakieś znaczenie, to jakie? Rzecz polega na tym, że chcę przeżyć życie najlepiej jak to tylko możliwe aby mieć potem dobry start po śmierci i nie trafić czasem do czegoś w rodzaju piekła. Nie wiem tylko, co należy w tym celu robić. Nie wiem co ma znaczenie, a co nie i co prowadzi do dobrych konsekwencji, a co do złych.

Z drugiej strony, jeśli prawda jest taka, że po śmierci trafiamy prosto do piachu, to dlaczego niemal każdy człowiek tak panicznie się tego boi. Dlaczego? Można spokojnie powiedzieć, że śmierć stanowi dla jednostki koniec ostateczny, ale czy to naprawdę aż takie straszne? Czy aż tak trudno przyjąć to do świadomości? Człowiek umiera i „pyk!”- już go nie ma. Od tej pory nie czuje nic. Niczego nie pamięta, w jego głowie nie ma już żadnych myśli. Prawdziwa Nirwana. Dlaczego człowiek tak bardzo się boi takiego końca, skoro i tak po śmierci nic go to nie będzie obchodziło! Kiedy jest życie, nie ma śmierci, a kiedy jest śmierć, nie ma nas (Epikur). Zwracam też uwagę na to, że przecież życie pozagrobowe również może mieć swój koniec i stanowić początek dla jeszcze innego życia itd. Jednak możliwe, że w końcu dotrzemy do życia, po którym nie będzie już nic.

A co jeśli świat, w którym żyjemy nie jest rzeczywisty? Jeśli jest wirtualny, czymś w rodzaju „matrixa”? Co taka teoria oznacza dla człowieka? Są dwie możliwości: Jeżeli gra, w której żyjemy jest doskonała, to nie ma możliwości sprawdzenia autentyczności tego świata. Wtedy jedyna różnica między życiem w świecie rzeczywistym, a wirtualnym może tkwić w samej świadomości tego faktu, czyli w subiektywnym podejściu poszczególnych ludzi do tej sprawy – kwestia nazewnictwa. Jeżeli jednak wirtualny świat, w którym żyjemy nie jest doskonały, wtedy istniałaby możliwość sprawdzenia realności tego świata i ewentualna możliwość wydostania się z niego. Walka o wolność byłaby więc naszym sensem istnienia. Będziemy więc dzielnie walczyli z maszynami aż do ostatecznego zwycięstwa lub całkowitej zagłady. Załóżmy, że wygraliśmy. Co dalej? Nie ma już z kim walczyć. Znaleźliśmy się w realnym świecie, z którego można już teraz uciec jedynie do świata wirtualnego, który na własne życzenie opuściliśmy. Wracamy więc do punktu wyjścia. Jak widać z powyższego: W odniesieniu do sensu istnienia nie ma żadnego znaczenia czy żyjemy w świecie rzeczywistym, czy wirtualnym.

Żywot Jarka

Oto życie przeciętnego człowieka:

Mam na imię Jarek. Jestem typowym dzieciakiem. Chodzę sobie do szkoły, „tralalala”, dobrze się uczę, cieszę się z piątek w szkole i jak mnie „pani” pochwali, że mam dobre oceny. Mam trochę kolegów, a niektórzy mi zazdroszczą dobrych ocen.

Mam na imię Jarek. Jestem nastolatkiem. Jak byłem mały, to mama mówiła, że jestem ładny – kłamała. Mam wystające zęby, kudłaty łeb i całą twarz usianą pryszczami. Jestem w gimnazjum. Mam dobre oceny, nauczyciele mnie lubią, chłopaki mi dogryzają, a dziewczyny śmieją się ze mnie, bo jestem garbaty od siedzenia nad książkami i niezbyt interesujący. Gadam w kółko o komputerach. Wydaje mi się, że jestem przeciętny.

Mam na imię Jarek. Jestem zwykłym studentem. Czasem sobie imprezuję, zapijam z kolegami zaliczone kolokwium i próbuje wyrwać jakąś dziewczynę albo przynajmniej zmacać podczas tańczenia jakąś pijaną. Podoba mi się taka jedna laska, ale ona nie zwraca na mnie uwagi. Wszyscy mnie przytłaczają. Czasem jest wesoło – jeśli to akurat nie ze mnie się śmieją. Lubię moich wykładowców. Czuję się taki dumny z tego, że jestem studentem. Na pewno dostanę dobrą prace po studiach.

Mam na imię Jarek. Mieszkam z rodzicami. Znalazłem pracę, ale nie mam doświadczenia i nikt nie proponuje mi wysokiego stanowiska. Poznałem Ewelinę. Jesteśmy ze sobą. Nie jest ładna, ale już niech tak zostanie. Ciągle sobie powtarzamy jak bardzo się kochamy i że jesteśmy dla siebie stworzeni. Tylko nie wiem czemu ona ciągle nalega żeby podczas seksu gasić światło. Czasem dopadają mnie takie myśli: Chyba nie tak to sobie wszystko wyobrażałem. Czy tak to miało wyglądać? Kim ja właściwie jestem? Czy tego właśnie chciałem? Do czego to dalej mnie zaprowadzi?

Mam na imię Jarosław. Jestem konsultantem do spraw rynku i gospodarstw agroturystycznych. Wraz z żoną Elżbietą wychowujemy dwójkę dzieci. Myślę, że jesteśmy przykładną rodziną, chociaż z żoną już od jakiegoś czasu ze sobą nie sypiamy. Dni mijają mi jeden po drugim. Dni, tygodnie, miesiące, lata... Kilka razy zdradziłem żonę, oszukałem kolegów i szefa w pracy. No, ale w końcu nie jestem najgorszy. Przecież każdy ma coś na sumieniu, nie tylko ja, to normalne. Ach... Kogo ja oszukuję. Czy to jest normalne, że pracuję jako konsultant do spraw rynku? Co to w ogóle jest za zawód?! Co ja właściwie robię? Kim ja jestem? Skąd się tu wziąłem? Przecież jeszcze kilka lat temu byłem na studiach informatycznych. Czy mnie w ogóle interesuje ta praca? A niech mi tam! Byle do końca! Odwalę swoje i do domu. Usiądę sobie przed telewizorem, odprężę się, obejrzę sobie mój ulubiony serial „Samo życie”. Może pokochamy się z Elżbietą? Ech... Nie, zaraz, przecież Elżbietą nawet się już nie całujemy. Hm... A może ta pani Zofia z biura miałaby ochotę na małe „barabara”. Ale bym wyruchał tą jej wielką dupę! Zaraz! O czym ja myślę? Miałem zrobić to sprawozdanie...

Nazywam się Jarosław. Mam 45 lat. Jestem wrakiem człowieka. Cholera! Nic mi się nie udało. Straciłem wszystko: marzenia, młodość, energię. Nie wiem co ze sobą zrobić. Jestem impotentem. Moja żona mnie nienawidzi. Dzieci się ze mnie śmieją. To jakiś koszmar! Ja nie mogę już tego znieść! To wszystko jakiś chory żart! Boże! Tak bym chciał być znowu małych chłopcem. Wszystko bym zmienił, przemyślał. Ku***! To nie może się tak skończyć. Moja Elżbieta żąda rozwodu. Poznała jakiegoś faceta, któremu staje, a mi już nie. Dlaczego? Bo tyram od rana do nocy za marne grosze w pracy, której nie cierpię! Panie Jezu. Pozwól mi się obudzić! Pogłaszcz mnie po głowie i powiedz, że to był tylko zły sen, że nadal jestem młody, że całe życie przede mną. Nie pozwól, żeby to tak się skończyło. To ja, Jarek. Pamiętasz mnie? Modliłem się do Ciebie jak byłem mały, bo później nie miałem dla Ciebie czasu...

Fundamentalne pytanie

„To smutne, że głupcy są tak pewni siebie, a ludzie rozsądni tacy pełni wątpliwości”
Cyprian Kamil Norwid

Zadałem sobie pytanie: „Po co?”. Bardzo ogólne i bardzo proste. Codziennie podejmuję mnóstwo decyzji. Nieustannie zmierzam w jakimś kierunku. Dokąd zmierzam? Po co robię cokolwiek? Wydawało mi się od zawsze, że znam odpowiedź na to fundamentalne pytanie i że jest ona oczywista. Nie do pomyślenia byłoby przecież, gdyby okazało się, że przez cały czas coś robiłem, nie wiedząc po co i że przez cały czas dokądś zmierzałem, nie wiedząc dokąd.

Postanowiłem odpowiedzieć sobie na kilka prostych pytań:

o Po co pracuję? Żeby zarobić pieniądze.

o Do czego mi pieniądze? Mogę za nie kupić jedzenie.

o Po co mi jedzenie? Żeby żyć.

o Po co mam żyć? ...


Kto powiedział, że życie jest najważniejsze?

Spróbowałem więc inaczej:

o Po co pracuję? Żeby zarobić pieniądze.

o Do czego mi pieniądze? Żeby dobrze się za nie bawić.

o Dlaczego się bawię? Ponieważ to przyjemne.

o Dlaczego robię rzeczy przyjemne? Dlatego, że chcę być szczęśliwy.

o Dlaczego chcę być szczęśliwy? ...

W tym miejscu zablokowałem się.

Jeszcze raz:

o Po co pracuję? Ku chwale ojczyzny.

o Dlaczego powinienem chwalić ojczyznę? Bo tak wypada.

o Dlaczego mam postępować tak jak wypada? ...

Mam postępować tak, jak wypada, ponieważ tak wypada?

Wystartowałem po raz kolejny:

o Po co pracuję? Ku chwale Boga.

o Dlaczego chwalę Boga? Ponieważ nie chcę iść do piekła.

o Dlaczego nie chcę iść do piekła? Dlatego, że tam się cierpi.

o Dlaczego nie chcę cierpieć? Bo to nieprzyjemne.

o Dlaczego ma mi być przyjemne? Ponieważ chcę być szczęśliwy.


Dlaczego chcę być szczęśliwy? ...

Zatoczyłem pełne koło. Próbowałem szukać dalej. Chciałem odnaleźć jakąś uniwersalną odpowiedz na wszystko, po której nie będę mógł już sensownie zapytać: „Po co?”, „Dlaczego?”. Jednak bez powodzenia. Stanąłem twarzą w twarz przed najstraszliwszą prawdą: Nie wiem po co robię cokolwiek...

Wyróżniłem trzy rodzaje odpowiedzi jakie mogą paść przy pytaniach powyższego typu:

1. Pętla. Odpowiedzi zataczają koło i wracają do punktu wyjścia. Przykład: Po co być szczęśliwym? Żeby nie być nieszczęśliwym. Po co nie być nieszczęśliwym? Żeby być szczęśliwym. Itd.

2. Blokada. Ostateczne uzasadnienie przybiera formę „tak, bo tak”. Przykład: Po co robić tak jak wypada? Bo tak wypada.

3. Podstawa. Każda seria odpowiedzi wywodząca się z dowolnego pytania dochodzi w końcu do pewnego punktu, który stanowi pierwotne uzasadnienie dla wszystkiego. Najczęściej podstawę taką stanowi szeroko pojmowane szczęście lub dobro.

Wszystkie powyższe rodzaje odpowiedzi miały niestety jedną, wspólną wadę: Były one po prostu absolutnie bezpodstawne. Nie potrafiłem wskazać, która pętla, blokada lub podstawa jest najlepszym rozwiązaniem. Nie wiedziałem jak udowodnić dlaczego jest ona bardziej sensowna od pozostałych. Dlaczego to ona właśnie powinna stanowić podstawę mojego systemu wartości i uzasadnienie dla podejmowanych przeze mnie wyborów.

Znalazłem się w tragicznym położeniu bez wyjścia. Nie mogłem wykonać żadnego ruchu, ponieważ nie wiedziałem, w którym kierunku. Nie mogłem podjąć żadnej decyzji, bo, na jakiej podstawie? Żyłem jednak dalej. Mogłem przewidzieć, dokąd zaprowadzi mnie moje ówczesne postępowanie: Będę pracował, ożenię się, wychowam dzieci, a potem umrę. Jaką miałem pewność, że jest to właściwa droga? Wydawało mi się, że mogę uzasadnić wszystko, a w rzeczywistości nie potrafiłem uzasadnić niczego! Cóż więc miałem robić? Nie wiedziałem, po co robić cokolwiek...

Nagle zdałem sobie jednak sprawę, że mój nowy cel jest tuż przede mną, bez przerwy o nim mówię i że jest on w pełni uzasadniony. Skoro nie wiedziałem, po co robić cokolwiek, to najrozsądniejszym w tej sytuacji moim zadaniem powinno być odnalezienie odpowiedzi na to pytanie lub wykazanie ponad wszelką wątpliwość, że taka odpowiedź nie istnieje. Mówiąc wprost: Moim sensem istnienia stało się odnalezienie sensu istnienia.

Źródło artykułu : KLIK
  • 0

#2 Gość_coś_innego

Gość_coś_innego.
  • Tematów: 0

Napisano

Świetny artykuł... tylko ja mam pytanie, po co poszukiwania sensu istnienia skoro i tak się kiedyś umrze i istnieć przestanie???? to tak jak kupowanie jedzenia na zapas... poza tym mi się chce płakać przy takich artykułach..czy to normalne??? chyba tak skoro problemem większości jest brak ogólnego sensu ... :putin:
  • 0

#3

Toperz.
  • Postów: 112
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ciekawe, choć niewiele nowego wnosi w ogólny obraz życia
Nie rozumiem tylko, dlaczego trzeba odpowiadać na pytanie "po co chcę być szczęśliwy". Istotą naszego życia jest przecież szczęście.
Właściwie nasuwa mi się myśl, że pełne szczęście chyba najłatwiej osiągnąć nie zadając pytania "po co"....
...po co nie zadawać pytania "po co"?
No dobra, to jednak jest skomplikowane.
Ja tam trzymać się będę zasady "a co mi szkodzi"
  • 0

#4

angelo.
  • Postów: 386
  • Tematów: 18
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

NamalowanyPrzezSmutek

Z drugiej strony, jeśli prawda jest taka, że po śmierci trafiamy prosto do piachu, to dlaczego niemal każdy człowiek tak panicznie się tego boi.

Ludzie boją się śmierci,bo kościół ich okłamuje,że nie są śmiertelnym ciałem,tylko

nieśmiertelnym duchem.

Na pewno każdy pamięta słowa księdza powiedziane na jakimś tam pogrzebie:

"Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz".

Ksiądz nie mówi tego co powinien:

"I wróci się proch do ziemii,a duch do Boga,który go dał.

coś innego

Świetny artykuł... tylko ja mam pytanie, po co poszukiwania sensu istnienia skoro i tak się kiedyś umrze i istnieć przestanie????

Naszą właściwą istotą jest nieśmiertelny duch,który nigdy nie umiera.On bardzo by nam mógł pomóc w naszym życiu,gdyby ludzie wiedzieli jak z nim nawiązać kontakt.W tym duchu,jesteśmy

BOŻYMI CÓRKAMI lub SYNAMI.
  • 0

#5

Pomaranczka.
  • Postów: 370
  • Tematów: 4
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Żywot Jarka o mało nie doprowadził mnie do łez :( . Jak sobie wyobrażę, że moje życie będzie wyglądać podobnie to się wszystkiego odechciewa. Tylko praca, dom, pieniadze na życie, wychowywanie dzieci... ewentualnie czasami rozrywka typu wyprawnienie imienin i zaproszenie kilku znajomych na pogaduchy przy drinku, czy też kilkudniowe wczasy nad polskim morzem bo nie będzie mnie stać na wycieczki zagraniczne.
W pewnym skrócie życie wygląda tak:
- rodzisz się - uczysz podstawowych czynności (jedzenia, mówienia, kontrolowania ciała...)
- idziesz do szkoły i znów się uczysz, ale jest to nauka "przymuszona"...
- ... Dalej się uczysz, aż do 20 + roku życia
- nareszcie po szkole. Ale trzeba iść do pracy bo w końcu trzeba zarabiać żeby mieć na podstawowe rzeczy.
I tak dalej tylko pracujesz, potem masz tą marną emeryturę z której ciężko jest już wyżyć.
Nasze zycie to prawie tylko praca. 80% czasu dziennego zajmuje nam praca, jak się wróci do domu z pracy, w której się zarabia na życie to musimy zabrać się do pracy w domu, ugotować jakiś obiad, posprzątać, zająć się dziećmi. W końcu wieczorem mozna usiąść przed telewizorem, obejżeć albo jakiś nic nie wnoszący w życie serial albo film który leci po raz enty w TV. Po telewizji myć się i spać, żeby wstać do pracy na godzinę 6-8.



...Bezsensu... ?
  • 0



#6

Pyziak.
  • Postów: 703
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

@up

może i bez sensu, ale tak wygląda życie. zależy oczywiście od tego jaką masz pracę, nie? bo np. bogaci nie muszą pracować w domu, bo mogą do tego zatrudnić kogoś przecież.

ogólnie jednak życie polega na zarabianiu pieniędzy, bez których nic się nie da zrobić, niestety.

edit:
kurde, pisałem nie przeczytawszy artykułu.
a jak przeczytałem to doszedłem do wniosku, że dobrze jednak nie zastanawiam się za często nad tym wszystkim, bo jak bym za każdym razem do takich wniosków dochodził, to bym skończył jako ćpun albo trup :P
  • 0

#7

Vivere Parvo.
  • Postów: 238
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Wow, fascynujący artykuł, bardzo dziękuję, NPS :) .

Co bym chciał poruszyyć: Moim sensem istnienia stało się odnalezienie sensu istnienia.
Stało się.. może każdy sam obiera sobie sens istnienia, a takowy ogólny nie istnieje?
  • 0

#8

Sabaku No Gaara.
  • Postów: 560
  • Tematów: 97
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

To prawda, przygnębiąjący artykuł, ale nie jest tak źle!
Robimy wiele rzeczy wbrew sobie, bo zmusza nas do tego życie, ale przy odpowiednim podejściu każdemu uda się odnaleźć szczęście. Jeden odnajdzie je w kochającej rodzinie, drugi w pracy.
Jeśli już nic zrobić nie możemy, to żyjmy tak, aby chociaż nasze dzieci miały lepsze życie, bo zawsze jest dla kogo żyć..

Ps. Osobiście przy 'żywocie Jarka' popłakałem się, szczególnie na końcu - "To ja, Jarek. Pamiętasz mnie? Modliłem się do Ciebie jak byłem mały, bo później nie miałem dla Ciebie czasu..."

Przygnębiające, ale daje dużo do myślenia..
  • 0

#9

Żbik.
  • Postów: 769
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Świetny tekst, sama prawda. Chyba jestem troche gruboskórny bo żywot Jarka mało mnie poruszył. No ale to zależy od człowieka.
Tak sobie myśle że miliony ludzi spotkało się z takimi problemami, należy sobie postawić pytanie jak to wszystko przebrnąć w przyszłości.
  • 0

#10

Roseb.
  • Postów: 650
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

A ja uważam, że nie jest tak źle, jak napisał autor artykułu. Oczywiście życie wielu ludzi wygląda tak jak życie Jarka, ale to zależy od nich samych.
Sens życia? Moim zdaniem są to marzenia i dążenie do ich realizacji. Każdy marzy o czymś innym. I nie warto dopatrywać się w tym głębszego sensu. Bo jaki sens ma szczęście? Pewnie taki sam, jak cierpienie. Czyli żaden. A czy wolicie być szczęśliwymi, czy cierpieć? To chyba proste pytanie.
Co do śmierci to napiszę, co sam o tym sądzę. Zgadzam się z autorem, który twierdzi, że nieistnienie nie jest wcale taką złą perspektywą. Bo skoro nieistniejemy to co nas to może obchodzić? A jeżeli mówimy o życiu wiecznym... Nie wierzę w piekło. Dlatego go się nie boję. Reinkarnacja? W przyszłym życiu i tak nie będziemy pamiętać tego poprzedniego. To tak jakbyśmy nieistnieli (z punktu widzenia dzisiejszego wcielenia). Więc może ktoś mi odpowie: czego tu się bać? Bo co innego instynkt samozachowawczy, który ma nas utrzymać przy życiu jak najdłużej, a co innego trzeźwa ocena sytuacji.
Dlatego właśnie uważam, że nie należy się załamywać i myśleć, jakie to życie jest bezsensowne, ale postarać się je spędzić najlepiej jak się da. A nuż jest to jedyne życie jakie mamy?
  • 0

#11

Wysłannik Boga.
  • Postów: 188
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Witam !

Zgadzam się z przedmówcami -Dobry artykuł ,aż mnie zaskoczyłeś Namalowany...
bo jak do tej pory tylko najeżdżałeś na kościół itp...


Można by też zadać pytanie ;po co człowiek żyje na tym świecie ?!.

Dla mnie egzystencja człowieka jest związana z tworzeniem życia w okół swojego otoczenia,
tworzenia życia dla mnie takiego, jakiego będzie stać .
A stać może tylko wtedy ,jeżeli wokół mnie będzie sprzyjające środowisko.
Każdy ma życie i wie w jakim środowisku się obraca ,każdy te środowisko buduje i tworzy,
a tworzy tak ,by mieć jak najlepiej i jak najwygodniej .

Tworząc życie rodzinne ,gdzie przychodzą nowi członkowie rodziny .
Tworzymy je tak ,jak nam rozum podpowiada ,tak jak byśmy chcieli najlepiej,by te dzieci miały życie wspaniale ,a może jeszcze lepsze od naszego.
Ale życie nie musi opierać sie tylko na tworzeniu więzi rodzinnej .Bo pacząc tylko kryteriami dzieci ,zapominamy o sobie i o swoim bycie na tej ziemi.
Dzieci są by tworzyły przyszłe życie naszego domostwa .
Ale pamiętajmy że nasze życie nie skończyło sie tylko na tym ,że one już są ,bo wtedy zatracamy sens naszego bycia.Bycia na tej ziemi.
Bo dzieci pójdą w swoja stronę , a My co mamy wtedy ...?.

Dalej idąc śladami tego tekstu...
Praca -praca choć zabiera czasu większego życia , to z tego powodu mamy mniej czasu na inne egzystencje ; tym sposobem muszę mówić ;że tak ma być ?.
Przecież nikt nikomu nie każe robić po 12 godzin !.
Każdy ma wolną wolę i może czynić, co tylko chce .
Ale ujmując dzisiejsze czasy i zachłyśniecie się człowieka materializmem ,to jak można inaczej mówić ?!.
Przecież sami stwarzamy takie warunki wokół swojego zaplecza i to my tworzymy ten system,
My chodzimy do pracy na 12 godzin ,by tym sposobem mieć więcej kasy.
Tak , będę miał ? !,
Ale co to mi da, gdy obudzę sie mając 70 lat ,
I co w tedy powiem ...?!. Ze zmarnowałem sobie życie ?.
A dzieci ,jakie dzieciństwo będą mieć ,gdy rodziców przez pół życia nie widziały ...?!.

>My tworzymy życie i My je kształtujemy ,Dzieci z Nas biorą przykład,bo My jesteśmy ich rodzicami i nauczycielami .<

Pozdrawiam ;)


Pozdrawiam
  • 0

#12

michalp.
  • Postów: 1792
  • Tematów: 98
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Mówiąc wprost: Moim sensem istnienia stało się odnalezienie sensu istnienia.

Albo mi się wydaje, albo to zdanie jest tylko rezultatem aktu twórczego. Zdanie wg. mnie będzie miało dopiero sens - kiedy jego różnice zaczną się wykluczać nawzajem, a nie dopełniać.
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych