Chciałbym wam przedstawić dziwną historię która mi się przydarzyła. Bardzo dawno temu byłem na wycieczce. Dwie klasy jechały, czwarta i piąta razem. Byłem w tej młodszej. Po jakimś tam zwiedzaniu pojechaliśmy do Hotelu, czy jakby to tam nazwać, duży jak blok mieszkalny, i tak samo wyglądał. No to poszliśmy do pokoi. Troche mnie przycisło więc poszedłem, po wcześniejszym obadaniu pokoju, do łazienki. Łazienka łączyła dwa pokoje. Jak pierwszy wszedłem do niej, po drugiej stronie były drzwi do następnego pokoju. Idę, patrzę taki zdziwiony, jakaś była pod prysznicem. Pomyślałem że pewnie jest z drugiego pokoju. Idę, załatwiam co trzeba, wracam. Później z wychowawcą naszej klasy poszliśmy na spacer. Ci co chcieli to poszli. Po jakimś tam czasie wracamy i dowiadujemy się ze coś się stało. No spoko, wchodzimy do tego hotelu, i szok, wszyscy tacy przerażeni, mówią że tu straszy i takie tam "bajki". W tym wieku bujna wyobraźnia jest. Opowiadli że coś zwisało za oknem, jakaś sama dłoń chodziła. Bo kilku godzinach jakotako się usokoili. Przespaliśmy noc. Ktoś mi się do łóżka wcisnął ze strachu heh wcześniej. Rano wszystko było ok. Wyjechaliśmy. Wychowawca coś tam mówił że niby więzienie kiedyś było w tym miejscu gdzie hotel, później była wersja że cmentarz. Kiedyś sobie uświadomiłem, chyba po wycieczce, że ta kobieta co tam była, nie mogła być z drugiego pokoju, bo zaniedługo jak ja poszedłem do tej łazienki, to do tego pokoju wszedli koledzy z klasy. Drzwi były od naszego i ich pokoju zamknięte na klucz.
Czyżby naprawdę to był duch?