Skocz do zawartości


Zdjęcie

Jak pogodzić wiarę z rozumem


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
2 odpowiedzi w tym temacie

#1

Sabaku No Gaara.
  • Postów: 560
  • Tematów: 97
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Jak pogodzić wiarę z rozumem


Dwie trzecie Polaków uważa, że papież Jan Paweł II czynił cuda. I niemal tyle samo sądzi, że cudów nie ma! Czy jesteśmy schizofrenikami?

Paradoksalnie, z punktu widzenia nauki Kościoła, papież nie mógł czynić cudów, bo cuda czyni tylko Pan Bóg. Nie wolno modlić się do ludzi żyjących, nawet najwyższych kapłanów. Do tych ludzi można się zwracać jedynie z prośbą o modlitwę do Boga w konkretnej intencji. Modlitwy Jana Pawła II miały niezwykłą skuteczność. Dzięki nim wiele osób wyzdrowiało. Lecz nie były to cuda, choć wielu katolików tak uważa.

Coś pan, cudów nie ma!
Amerykański lekarz G. Younan doznał przed trzema laty zaczopowania głównej arterii dostarczającej krew do mózgu. Konsylia lekarskie rokowały fatalnie. W najlepszym wypadku groził mu paraliż. Jego żona całą noc modliła się do znanego z cudownych uzdrowień św. Charbela, prosząc o wstawiennictwo u Boga. Następnego dnia dolegliwości zniknęły, a medycy do dziś nie mogą wyjść ze zdumienia, w jaki sposób nastąpiło sprzeczne z medyczną wiedzą udrożnienie arterii. Czy G. Younan doznał cudownego uzdrowienia?
Kiedy zapytamy osoby uczęszczające do kościoła w każdą niedzielę o ich opinię na temat cudów, okaże się, że większość z nich nie wierzy w sprawy nadprzyrodzone. Nawet nie wiedzą, co to jest cud. Z minisondy przeprowadzonej przez naszą redakcję wynika, że jedynie co piąta osoba ma pojęcie, czym on jest. Reszta sądzi, że to coś cudownego (!), czyli nietypowego, rzadkiego, a nawet sprzecznego z obowiązującą nauką. Co bynajmniej nie blokuje możliwości wyjaśnienia tegoż fenomenu za jakiś czas, gdy rzeczona nauka poszerzy swe granice.
– Człowiek jest pełen paradoksów. Z jednej strony udaje pragmatyka i mówi, że w takie głupoty nie będzie wierzył – mówi ks. prof. Witold Kawecki z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. – Po części jest to skutek magii i czarnoksięstwa, które są dzisiaj substytutem wiary; to myślenie, że magiczna siła coś zrobi. Ale z drugiej strony każdy podpisze się pod uleczeniami, jakie miały miejsce za sprawą Jana Pawła II. Taka jest bowiem nadzieja w człowieku chcącym uwierzyć, chcącym, by stało się to, o czym myśli i marzy.
Taka dwoistość u starszych generacji to częściowo skutek komunistycznej indoktrynacji, która jeszcze w szkole wyśmiewała wszelkie przejawy nadprzyrodzone, dopatrując się w nich oszustwa dokonywanego przez kapłanów. Takim klasycznym przykładem służyła pozytywistyczna powieść Bolesława Prusa pt. „Faraon”, gdzie przy pomocy wyliczonego wcześniej cudu w postaci zaćmienia słońca uzyskano efekt polityczny. A młodsze generacje sądzą, że w stechnicyzowanym świecie za cuda uważać można m.in. fenomeny parapsychologiczne, o ile one w ogóle istnieją.
Równocześnie jesteśmy przekonani, że to dzięki Janowi Pawłowi II dziesiątki ludzi odzyskały zdrowie. Polski papież stał się dla nas symbolem wszechdoskonałości, więc musiał dokonywać nie tylko tego, co możliwe, ale i tego, co niemożliwe.
– Gdy Polacy uznali Jana Pawła II za świętego, to w świadomości milionów nie jest on już narzędziem w ręku Boga, a jego przedstawicielem – uważa psycholog społeczny prof. Janusz Czapiński. – Generalnie cudów u nas nie ma, ale są wyjątkowi namiestnicy boży, którzy mają możliwość ich czynienia. I Jan Paweł II był właśnie takim wyjątkiem od reguły. Nasz emocjonalny stosunek do tej postaci znajduje się w tle, bo ważniejszy jest pewien wytrych sprawiający, że człowiek chciałby być spójny wewnętrznie. Więc musi go znaleźć. Ten wytrych to wytłumaczenie, że „cudów nie ma, ale jednak są...”.
– Cud to nie do końca świadome żądanie od siły wyższej dowodów na jej istnienie – tłumaczy psycholog Wojciech Eichelberger, na co dzień stykający się z setkami ludzi mających problemy osobowościowe. Uważa on też, że musimy potwierdzać w sobie istnienie Boga. Ale pragnienie cudu jest skłonny uważać za przejaw słabości tej wiary. Nasze równoczesne wątpienie w cuda wynika z racjonalej postawy. – Ona nas wzmacnia i każe nam odkrywać cudowność w tym, co zwykłe – dodaje Wojciech Eichelberger.
Czym jest więc cud, w który zwykle nie wierzymy, ale z potrzeby chwili uznajemy go? Encyklopedyczne definicje podają, że to niecodzienne zdarzenie lub zjawisko stojące w sprzeczności z prawami natury, a uważane za przejaw ingerencji Boga. Niektórzy sądzą, że to zawieszenie co najmniej jednego prawa fizycznego. Albo i nadzwyczajna interwencja Boga. Święty Augustyn daje definicję, że to fakt wzniosły, niespodziewany, przekraczający możliwości natury. Z kolei inny wielki Doktor Kościoła św. Tomasz z Akwinu uważał, że to wydarzenie budzące podziw, gdyż nie znamy jego przyczy.
W potocznym mniemaniu cuda, szczególnie dokonywane za sprawą świętych Kościoła katolickiego, to niezwykłe uleczenia z chorób, z jakich medycyna nie potrafi już nikogo wydobyć.

Wiara i zwątpienie
Skoro rozum dwóch trzecich Polaków odrzuca zjawiska nadprzyrodzone (za wyjątkiem tych czynionych przez Jana Pawła II), to gdzie ulokujemy mistrza od cudów, jakim był Jezus Chrystus?
Prawdziwy katalog cudów niesie Nowy Testament. Jezus leczył bowiem chorych i opętanych, ślepych i trędowatych, niewidomych, głuchych, sparaliżowanych i chromych. Mało tego, przywracał zmarłych do życia. Wskrzesił córki przełożonego synagogi, także człowieka zwanego Łazarzem z Betanii, syna wdowy z Nain i wielu innych. Tyle, jeśli idzie o zdrowie. Ale rozmnażał i żywność: mnożył chleb oraz ryby i zamieniał wodę w wino. Przechodził suchą nogą jezioro. A wedle opowieści apokryficznych, ożywił ptaki ulepione z gliny. W to ostatnie Kościół akurat nie każe nam wierzyć. Ale czy resztę mamy odrzucać tylko dlatego, że nasz umysł nie dopuszcza takich rozwiązań? Kto naprawdę wierzy w Chrystusa, a nie klepie niedzielne zdrowaśki, wierzy i w te cuda, bowiem dokonały się one za sprawą Boga.
W cuda te nie wierzą mahometanie. A przynajmniej nie we wszystkie, bo Mahomet zaliczył Chrystusa do proroków Pańskich. Według islamu Jezus rzeczywiście uzdrawiał trędowatych oraz ślepych. Ale Mahomet wypraszał u Boga deszcz, co na suchych pustyniach było wydarzeniem godnym uwagi. Cudem dokonanym za jego sprawą było tak zwane rozbicie księżyca. I tak samo jak chrześcijański Bóg czyni cuda za pośrednictwem swoich proroków, tak i Allach dokonuje ich przy pomocy swych.
Bałagan w sferze cudów najlepiej unaocznia historia Kościoła. Wierni przeważnie nie odróżniają cudów dokonanych za wstawiennictwem świętych od uleczeń dokonanych przez tychże, gdy jeszcze żyli wśród współwyznawców. I na to nakładają się objawienia, których podobno doliczono się aż 40 tysięcy, z tym że w 90 procentach doświadczone nimi zostały dzieci.
Tak naprawdę Objawieniem Bożym, w myśl nauki Kościoła, są tylko Pismo Święte oraz tradycja. Natomiast to, co naszym językiem nazywamy objawieniem, jest zjawieniem się. I to przeważnie nie cudem.

Cud żyjącego?
Popatrzmy teraz na tak zwane cuda dokonane przez ojca Pio, słynnego włoskiego stygmatyka, którego kilka lat temu Jan Paweł II ogłosił świętym. Jedna z mieszkanek San Giovanni Rotondo, kobieta wielkiej wiary i zacności, zapadła na śmiertelną chorobę. Rodzina udała się do ojca Pio z prośbą o modlitwę, ale tymczasem kobieta zmarła. Ojciec Pio powiedział im jednak, że zostanie wskrzeszona. I tak się stało. Kobieta sama wstała z łoża, a zapytana o doznania mówiła, że unosiła się coraz wyżej, ku wielkiemu światłu, ale powróciła.
Dla prostej osobowości, nieznającej kanonów wiary, był to cud. Dla człowieka głęboko wierzącego – skutek żarliwych modłów ojca Pio, ale w żadnym wypadku cud. Natomiast dla sceptyka – klasyczny przypadek tzw. życia po śmierci – zjawiska szeroko opisanego przez parapsychologów. Czym było naprawdę uzdrowienie lub wskrzeszenie, jak kto woli, tej kobiety?
Przypadek inny – wieśniacy z tej samej miejscowości mieli wielkie problemy z inwazją żarłocznych gąsienic, które pożarły liście oraz kwiaty drzew migdałowych. Po zwróceniu się z prośbą o pomoc do ojca Pio, pobłogosławił on drzewa, pokropił wodą święconą i modlił się. Następnego dnia plaga ustąpiła, a po jakimś czasie drzewa pozbawione kwiatów i liści wydały owoce.
To nie jest zmyślona historia, a prawdziwe wydarzenie. Jak je interpretować? Tak samo, jak poprzednie, jednak w przypadku fenomenu botanicznego sceptyk będzie miał spory kłopot z jego wytłumaczeniem.

Coraz bliżej prawdy
Przejdźmy teraz do cudów, jakie dokonały się za sprawą osób uznanych za święte, albo tych, których procesy beatyfikacyjne właśnie się toczą – a więc już nieżyjących. Znana stała się historia francuskiej zakonnicy uzdrowionej ze śmiertelnej choroby za sprawą modlitw do Jana Pawła II o wstawiennictwo. Jednak bardziej zagadkowe są fenomeny nierozkładających się ciał. Tak stało się ze zwłokami św. Bernadetty (której to w roku 1858 w Lourdes ukazała się Matka Boska). Bernadetta zmarła w 1879 roku. Podczas procesów beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego trzy razy otwierano trumnę ze zwłokami, które okazały się nienaruszone. W 1925 r. dr Comte, szef komisji lekarskiej badającej ciało, zapisał: „To, co mnie podczas badań ciała zadziwiło, to doskonale zachowany szkielet, wszystkie wiązania, skóra, a także elastyczność i jędrność mięśni... To, co mnie przede wszystkim wprowadziło w prawdziwe osłupienie, to stan wątroby po 46 latach od śmierci. Ten organ, tak przecież kruchy i delikatny, powinien bardzo szybko ulec rozpadowi albo zwapnieniu i stać się twardy. Tymczasem przecinając go, w celu pobrania relikwii, odkryłem, że posiada konsystencję elastyczną i normalną. Natychmiast pokazałem to asystentom, mówiąc im, że ten fakt nie wydaje się być porządku naturalnego”.
Dziś ciało świętej jest wystawione na widok publiczny. Leży w szklanym sarkofagu w kaplicy klasztoru Saint-Gildard w Nevers. Św. Bernadetta sprawia wrażenie, że śpi. Twarz jest lekko przechylona na lewą stronę, dookoła złożonych rąk owinięty jest różaniec.
Podobnie stało się z ciałem św. Andrzeja Boboli, które są przechowywane w warszawskim klasztorze Jezuitów przy Rakowieckiej. Święty zmarł w 1657 roku.
W styczniu 2001 r. w Watykanie dokonano otwarcia trumny ze zwłokami zmarłego w 1963r. papieża Jana XXIII. Ciało papieża jest w doskonałym stanie, mimo że po śmierci nie dokonywano na nim żadnych zabiegów balsamujących. W sprawie Jana XXIII wypowiedziała się Stolica Apostolska. W marcu 2001r. ojciec Ciro Benedettini, komentując pojawiające się plotki o ingerencji boskiej, stwierdził: „Ciało jest dobrze zachowane, jednak nie trzeba komentować tego lub snuć hipotez odnoszących się do nadnaturalnych przyczyn”.
Podobnie rzecz ma się z dziesiątkami doczesnych szczątków katolików wielkiej wiary. Ale również i ze zwłokami ludzi innych wyznań. Znany jest przypadek otwarcia w 30 lat po śmierci trumny zmarłego w 1927 roku zwierzchnika buddystów w Rosji. Kiedy po kolejnym ćwierć wieku ją otworzono, ciało w dalszym ciągu było nienaruszone.

Cud czy UFO?
Nie wiadomo, w jaki sposób wyjaśnić takie fenomeny jak tzw. cud krwi św. Januarego, która nie krzepnie całkowicie i w dniu tego patrona się upłynnia. Jeśli ciecz się nie rozpuści (co zdarza się rzadko), na Neapol spada jakieś nieszczęście. Taka sytuacja miała miejsce m. in. w 1944 roku, kiedy doszło do wybuchu Wezuwiusza.
Podobnie rzecz ma się z fenomenem ze Sieny, gdzie 223 hostie nie uległy zniszczeniu, mimo że pochodzą z roku 1730. Całe tomy napisano na ten temat. W 1780 r. miejscowy arcybiskup ukrył na 10 lat te hostie w jednej puszce, natomiast do drugiej włożył zupełnie nowe, niekonsekrowane. Po otwarciu obu okazało się, że te 223 są w idealnym stanie, a z tamtych pozostał jedynie żółty proszek. Czy obecnie, traktując rzecz z racjonalnego punktu widzenia, mamy do czynienia z cudem?
Podobnie sprawa wygląda z kępą dzikich śliw, które rosną koło sanktuarium Matki Bożej w Bra (diecezja turyńska). Od prawie 700 lat zakwitają w końcu grudnia. Cała sprawa powiązania jest z wydarzeniem o charakterze religijnym, jakie miało tam miejsce na początku XIV wieku. Czy w tym przypadku można mówić o zawieszeniu prawa fizycznego, czy też o fenomenie przyrodniczym? A może o ingerencji boskiej? Fenomen ten, zwany przez wielu cudem, jest tym bardziej zagadkowy, że w roku 1877 drzewa nie zakwitły! Dlaczego? Pierwsze kwiaty pojawiły się na nich trzy miesiące później, w lutym 1878 roku, w dniu wyboru Leona XII na papieża. Część ogrodników jest zdania, że z wielkim trudem i bez pewności sukcesu można spróbować wywołać kwitnięcie drzew (w klimacie włoskim jest to możliwe już w grudniu), ale wstrzymać grudniowy fenomen i przenieść go na luty – to już czysta fantazja.
Istnieją wszakże wątpiący i to nawet w fenomeny widziane przez tysiące ludzi. Tak dzieje się z tak zwanymi cuda słońca, polegającymi na zbliżaniu się słońca do Ziemi, obracaniu wokół własnej osi i poruszaniu zygzakiem. Czasami ze słońca tryskają strugi kolorowych promieni, a czasami spadają włosy anielskie – rodzaj cienkich wstążek ze niezidentyfikowanej substancji, które zanikają. Taki cud miał miejsce na oczach tysięcy Sycylijczyków kwietnia 1950 roku, kiedy to 12-letniej dziewczynce miała się pokazać postać Matki Bożej. Pod wieczór wirujące słońce ukazało się jeszcze raz. Rok wcześniej widoczne było w niemieckim Herlodsbach. To samo wydarzyło się 13 października 1917 roku w Fatimie.
Sceptycy sądzą, że nie mieliśmy do czynienia z żadnym cudem, a z pojawieniem się obiektu kosmicznego – fenomenu mieszczącego się w granicach zjawiska zwanego UFO. Co ciekawe, znane są przypadki spadania wspomnianych włosów w miejscach, gdzie widzano latające talerze.
Kościół bardzo sceptycznie podchodzi do różnych fenomenów fizycznych, świadom tego, że nierozpoznanie ich przyczyny nie dowodzi, że są cudowne. Za jakiś czas nauka może znaleźć wyjaśnienie cudownej z pozoru kwestii.

Poproś świętego
Inaczej wygląda sprawa z uzdrowieniami powstałymi dzięki wstawiennictwu świętych. I tak w libański sanktuarium św. Charbela w Annaya znajduje się dokumentacja ponad sześciu tysięcy cudownych uzdrowień, jakie miały miejsce po modlitwach o wstawiennictwo świętego. Udokumentowany jest przypadek chorej na raka kobiety, która w 2004 roku odbyła tam pielgrzymkę, a po powrocie do domu lekarze stwierdzili całkowite zaniknięcie nowotworu piersi oraz żołądka.
W Polsce przed osiemdziesięciu laty kobieta chora na rozmiękczenie kości, dzięki modlitwie i przykładaniu do ciała relikwii św. Andrzeja Boboli, doznała niezwykle szybkiego uleczenia. Lekarze potwierdzili, że po dwóch dniach zniknęły nie tylko objawy choroby, ale także wielkie wżery powstałe po nieskutecznych, a niefachowo robionych naświetleniach.
Setki takich zdarzeń zostały uznane za cuda. Na przykład niezwykłe uzdrowienie śmiertelnie pobitego księdza Antoniego Łatko, jakie zaszło za wstawiennictwem sługi bożego ks. Ignacego Kłopotowskiego. Dwa lata temu Watykan wydał orzeczenie w tej sprawie dotyczące cudownej interewencji Boga za wstawiennictwem bł. ks. Kłopotowskiego.
Każdy oceni te przypadki wedle własnej wrażliwości i wiary. Więc w końcu zdecydujmy się – wierzymy w cuda czy też nie?


THE END


Źródło artykułu : KLIK
  • 0

#2

zak.
  • Postów: 1198
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

skoro Bog nie ingeruje w rzeczywistosc, to jak te cuda mogly sie zdarzyc? imo autosugestia. wiele jeszcze nie wiemy o sobie ;)
  • 0

#3

Daniel.
  • Postów: 4
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

(...) imo autosugestia. wiele jeszcze nie wiemy o sobie ;)


Hymm tak więc spróbuj sobie wyobrazić (wmówić) iż jesteś Bykiem.. ;)
I zobacz po pewnym czasie, czy Ci czasem rogi niewyrosły? : :)
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych