Napisano
02.03.2007 - 02:59
Historię, którą Wam opiszę usłyszałem od pewnej starszej, 60-paro letniej kobiety, której dom znajduje się obok mojej działki. Nie wiem, w jakim stopniu ta historia jest prawdziwa, ale niezależnie od tego- gdy ją usłyszałem miałem ciarki na plecach.
Wszystko wydarzyło się we wsi Proszew ok. 20 lat temu. Pan Wojciech praktycznie codziennie, wyjeżdżał rano do innej wsi załatwiać jakieś sprawy. Wracał zawsze późnym wieczorem, po zmroku. Wszyscy Panowie, podobnie jak w większości innych wsi, mieli stały punkt obrad. W tym przypadku była to ławeczka niedaleko sklepu spożywczego.
Tego dziwnego dnia, gdy Pan Wojciech wyjechał, zdarzyła się tragedia. O godzinie 10 (a.m) zmarł sołtys wsi, Mariusz (dokładnie nie pamiętam, napewno coś na M). Był młodym człowiekiem (35 letnim), nikt nie wiedział jaka była przyczyna. Po prostu o 10 rano upadł, po chwili przybiegła jego żona i już nie żył... Cała wieś wiedziała o tej tragedi, tylko nie Pan Wojciech. Pamiętajmy, że w tamtych czasach nie było komórek, a i telefony na wsi były nieosiągalnym rarytasem...
Pan Wojciech, ok. 22 wracał do domu. Godzina późna- większość rolników jest już w swoich domach. Wojciech przejeżdżał obok sklepu i z daleka zobaczył jakąś postać. Podobno sie spieszył, przejechał obok niej, zobaczył, że to sołtys, Pan Mariusz, machnął do niego ręką, on odpowiedział... Wojciech przyjechał do domu, pochwalił się żonie, że widział samotnie siedzącego Mariusza na ławce. Gdy żona powiedziała mu, że on nie żyje, przez pare dni nie mógł dojść do siebie...
Opowieść ta od lat krąży po wsi Proszew...
---
Czy sołtys zjawił się pod postacią ducha, aby pożegnać ten dotychczasowy świat? Aby jeszcze przez chwile być tam, gdzie spędził lata swojego życia?
Czy nagła śmierć (być może zawał, jakis nowotwór, tętniak?) była powodem, ze duch nie chciał opuścić tego świata? Czy może krążył po obu światach, nie wiedząc co się z nim dzieje, co sie stało?