Peak oil - nadchodzi koniec taniej ropy
Naukowcy przekonują, że zasoby taniej ropy są na wyczerpaniu. Alternatywne źródła energii, nawet częściowo nie są w stanie zastąpić czarnego złota. Co się stanie ze światem, który zbudowany jest na ropie? Scenariusze są różne. Najbardziej optymistyczny zakłada "tylko" koniec gospodarki globalnej...
W ostatnich latach coraz głośniej jest o zbliżającym się końcu ery taniej ropy naftowej. Peak oil, czyli szczyt wydobycia ropy naftowej, do tej pory jako zagrożenie był postrzegany na równi z uderzeniem w Ziemię wielkiego asteroidu. Większość z nas jest zdania, że problem jest na tyle oddalony w czasie, że być może borykać się z nim będą dopiero nasze prawnuki. Nic bardziej mylnego.
Według wciąż rosnącej grupy naukowców znajdujemy się blisko daty szczytu produkcji ropy naftowej, historycznego momentu największego jej wydobycia. Prezydenci różnych krajów, premierzy, ministrowie energii, szanowani geolodzy, a nawet koncerny naftowe ostrzegają, że skończyła się "era taniej i łatwej energii". Wkraczamy w nową epokę, w której wydobycie ropy - surowca niezbędnego do funkcjonowania naszego modelu cywilizacyjnego - będzie już tylko spadać.
Koniec taniej ropy jest bliskoKiedy to nastąpi? Otóż najbardziej optymistyczna teoria, broniona przez rządy i ekonomistów zakłada, że szczyt wydobycia przypadnie na lata 2020-2035. Dobre samopoczucie rządów i koncernów naftowych coraz trudniej jednak utrzymać. Przynajmniej od roku 2004 geolodzy Kjell Aleklett, Colin Campbell i Anders Sivertsson opublikowali w czasopiśmie "Nature" pracę, w której przewidywali rychłe załamanie się produkcji ropy na świecie. Ich wersja rozwoju wydarzeń, a coraz bardziej popularna wśród naukowców, przewiduje nastąpienie szczytu wydobycia na lata 2005-2010. Co oznaczałoby, że jesteśmy w samym środku "peak oil".
Swoją teorię, trójka geologów oparła na wynika badań swego wielkiego poprzednika. Dokładnie pół wieku temu amerykański geolog Marion King Hubbert (pracował m.in. w koncernie Shell) sformułował zasadę, że wydajność złoża zaczyna spadać, kiedy wydobędzie się połowę z tego co można wydobyć. Dzięki temu przewidział szczyt produkcji ropy w Stanach Zjednoczonych, który nastąpił w latach siedemdziesiątych.
Trzymając się zasady Hubberta, tacy uczeni jak Campbell, Hughes czy inny znany ekspert Kenneth Deffeyes z Uniwersytetu Princeton twierdzą dziś, że od szczytu wydobycia dzieli nas najwyżej kilka lat.
Dlaczego powinniśmy się tym martwić?Odpowiedź jest prosta. Cała nasza cywilizacja oparta jest na ropie. Wzrost gospodarczy jest ściśle związany ze wzrostem zapotrzebowania krajów na ten surowiec.
- Jesteśmy w pełni świadomi, że ropa już od kilku dekad jest motorem rozwoju światowej gospodarki. I będzie nim na pewno przez kolejne dekady. Jakikolwiek poważny kryzys na rynku tego surowca doprowadziłby do błyskawicznie do globalnego krachu gospodarczego - mówi dr Hasan Qabazard , dyrektor ds. badawczych OPEC.
Większość z nas nie zdaje sobie z tego sprawy ale ropa nie jest potrzebna tylko do jazdy samochodem. Większość gałęzi przemysłu jest na niej opartych.
Poza transportem, żywnością (np. paliwo do maszyn rolniczych), wodą (pompy i filtry wymagają energii) masowe ilości ropy wymagane są do produkcji plastików, komputerów, urządzeń komunikacyjnych, wydobycia kluczowych surowców. Są także - co budzi szczególnie zaniepokojenie - potrzebne do badań, rozwoju i budowy... alternatywnych obiektów infrastruktury energetycznej takich jak ogniwa słoneczne, wiatraki czy elektrownie jądrowe. Bez tradycyjnie uzyskiwanej energii o budowie pól wiatraków i baterii słonecznych można pomarzyć.
Gdy tania ropa się skończyJak będzie wyglądał świat, gdy wyczerpiemy łatwo dostępne źródła ropy naftowej? Tak jak w przypadku większości prognoz i ta ma kilka wersji.
Większość scenariuszy przewiduje, że koniec szczytu produkcji ropy naftowej nastąpi około 2010 r. Nie znaczy to, że wówczas światowe zasoby ropy się skończą. Dzięki rozmaitym metodom pozyskiwania tego surowca, jak np. eksploatacja piasków roponośnych czy coraz głębsze odwierty podmorskie ropa nadal będzie eksploatowana, choć jej wydobycie nie będzie już rosnąć. Rosnące zapotrzebowanie (a trzeba pamiętać, że konsumpcja paliw kopalnych nieustannie wzrasta) doprowadzi wówczas do bardzo szybkiego wzrostu cen. Aż do momentu, w którym, mimo istnienia niewyeksploatowanych złóż, dalsze wydobycie może się okazać zupełnie nieopłacalne.
Polska strona
peakoil.pl podaje cztery możliwe scenariusze:
:arrow:
Scenariusz I (znany też jako "Kuba"):Konwencjonalne paliwa kopalne szybko się wyczerpią. Rządy uchwalają plany oszczędnościowe, zaniechane w 2006 r. Społeczność międzynarodowa robi wszystko, by wspierać międzynarodową współpracę, powstrzymywać konflikty zbrojne i powszechne użycie brudnych paliw. Po kilku szokach cenowych światowa gospodarka wraca do jako - takiej stabilizacji, choć z powodu braku paliw komunikacyjnych przekształca się ze zglobalizowanej w regionalną.
:arrow:
Scenariusz II "Ekorozwój": .Tempo wyczerpywania złóż będzie łagodzone źródłami niekonwencjonalnymi i rosnącymi cenami. Rządy wprowadzają prorozwojowe regulacje prawne w energetyce i ochronie środowiska. "Zielony" sektor rozwija się błyskawicznie, podczas gdy inne gałęzie przemysłu przeżywają kryzys
Te dwie wersje wydarzeń są zdecydowanie optymistyczne. Kolejne dwie wieszczą katastroficzny obrót wydarzeń.
:arrow:
Scenariusz III "Chaos klimatyczny": Niekonwencjonalne źródła kopalne rekompensują wyczerpywanie złóż, przez co cena ropy będzie utrzymywać się na poziomie 80 USD za baryłkę przez dekady. Gospodarki w większym stopniu będą opierać się na o węglu i energii jądrowej. To z kolei gwałtownie przyspieszy degradację środowiska naturalnego. Produkcja tzw. czystej energii będzie rosła wolniej niż tej pozyskiwanej z węgla, czy biomasy (wycinanie lasów, które, wraz z polami uprawnymi, eksploatowane są zbyt intensywnie). Coraz częstsze klęski żywiołowe będą powodem masowych migracji i kryzysów zdrowotnych.
:arrow:
Scenariusz IV "Mad Max":Spadająca podaż energii doprowadzi do kurczenia się gospodarki światowej. Inwestorzy stracą zaufanie do systemu ekonomicznego, a krach na światowych giełdach zapoczątkuje globalny kryzys gospodarczy. Na całym świecie zacznie dochodzić do walk o zasoby naturalne. To będzie koniec gospodarki globalnej. Kryzysy zdrowotne i żywnościowe przyczynią się do kurczenia populacji. Władze państwowe utracą realną kontrolę nad państwem. Chaos opanuje przedmieścia - obraz wyjęty żywcem z filmu "Mad Max".
Co zamiast ropy?Rozwiązanie problemu narzuca się samo: Musimy przestawić się na alternatywne źródła energii! Niestety, to nie takie proste. Dzięki ropie uzyskujemy obecnie około 35-40 proc. światowej energii. Dlaczego to właśnie ropa stoi u podstaw naszej cywilizacji? Po pierwsze jest to najbardziej wydajny z dostępnych nośników energii. Po drugie dotychczas była to energia najtańsza do uzyskania. Ten stan rzeczy niestety szybko się zmienia.
Choć wyglądałoby na to, że alternatywnych źródeł energii jest sporo, większość z nich pozwala nam jedynie na produkcję elektryczności: energia jądrowa, wiatraki, elektrownie wodne, czy wykorzystanie energii pływów nie da nam paliwa płynnego. Produkcja elektryczności nie jest tak zależna od ropy (ropa stanowi "jedynie" 14 proc. źródeł elektryczności). Problem produkcji elektryczności, choć bardzo istotny, nie jest jednak najważniejszy.
Znane dotychczas alternatywne źródła energii tak naprawdę nie stanowią żadnej alternatywy dla ropy naftowej. Tak jak ropa, węgiel i gaz ziemny to również paliwa kopalne, co znaczy, że i one będą miały swój szczyt produkcji, który nastąpi niedługo po "peak oil". W przypadku gazu nastąpi on zaledwie dziesięć lat po szczycie produkcji ropy. Jeśli chodzi o węgiel, to jest on także jednym z najbardziej "brudnych" paliw. Oparcie gospodarki o węgiel w zbyt dużym stopniu może doprowadzić do katastrofy ekologicznej.
Wiatraki mogą być w miejscach, gdzie wiatr jest najbardziej pewny, ale to również nie zagwarantuje nam stałej i pewnej elektryczności.
Energia słoneczna jest po pierwsze niepewna, ze względu na pogodę - chyba, że umieścilibyśmy kolektory na pustyni, a po drugie - przy zastosowaniu obecnych technologii - po prostu niewydajna.
- Nie bądźmy naiwni - długo jeszcze alternatywne źródła energii nie będą w stanie zastąpić ropy. Ale konieczne są prace nad substytutami i jak najbardziej ekologicznym wykorzystaniem paliw klasycznych. Jeszcze kilka dekad temu większość światowej ropy zużywana była na produkcję energii i ogrzewanie. Teraz rolę tę przejął gaz i atom. Ropa służy głównie do napędzania środków transportu i tu alternatywy na dużą skalę wciąż nie widać - dr Hasan Qabazard potwierdza obawy naukowców.
Czy tak jest naprawdę? O tym dowiemy się dopiero 4-6 lat po fakcie, kiedy wydobycie ropy będzie z każdym rokiem coraz mniejsze. Kroplę otuchy w serca wlewa wyemitowany w marcu 2007 program radia BBC, poświęcony kurczącym się zapasom ropy. - Jest prawie pewne, że po skończeniu zasobów ropy na Ziemi będzie żyło nas mniej niż do tej pory - podsumował audycję prowadzący ją dziennikarz. - Ale to nie znaczy, że będziemy mniej szczęśliwi.
Komentarz dla portalu Gazeta.plprof. dr hab. Jakub Siemek, kierownik Zakładu Inżynierii Gazowniczej Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie
Nie byłbym tak wielkim pesymistą. Moim zdaniem, zasobów ropy naftowej powinno nam wystarczyć do 2050-2070 roku. Tradycyjne, bardzo zgrubne prognozy wskazywały dekadę 2030-2040 jako okres kończenia się złóż, ponieważ jednak wciąż znajdujemy nowe, ta data cały czas się przesuwa. Poza tym trzeba zaznaczyć, że osiągnięcie maksimum wydobycia nie oznacza jego natychmiastowego zakończenia. Krzywa wydobycia spada, jednak tempo spadku zależy od wielu czynników. Rosnąca sprawność urządzeń wydobywczych, oszczędności na coraz doskonalszych silnikach samochodowych pozwalają nam odsuwać moment ostatecznego zamknięcia szybów. Kolejna szansa to niekonwencjonalne zasoby ropy, czyli np. tzw. ciężka ropa. Klasycznym przykładem jest rozpoczęty już kilkanaście lat temu kanadyjski projekt "Athabaska", polegający na wyciskaniu ropy z zalegających około 100 metrów pod ziemią piasków bitumicznych. U schyłku wydobycia, duże znaczenie będą miały też metody wtórne, czyli wypieranie pozostałej ropy z trudno dostępnych miejsc w złożach, które zostały już uznane za wyczerpane. Oczywiście, wszystkie te metody wiążą się ze wzrastającymi kosztami, jednak stopniowo będziemy przekonywać się do metod pozwalających na wydobycie ropy nie za 20, lecz 40-60 dolarów za baryłkę. Metody te będą uznawane za opłacalne tak długo, jak długo ludzkość nie opracuje efektywnej alternatywy, jaką może być na przykład kontrolowana fuzja termojądrowa. Oczywiście, jest niebezpieczeństwo, że uboższe społeczeństwa będą gorzej radzić sobie z tymi cenami, jednak moim zdaniem, czasu na przestawienie gospodarek na alternatywne źródła energii powinno nam wystarczyć.Źródło: Gazeta.pl
Tekst: Katarzyna Łasica