Skocz do zawartości


Zdjęcie

Przez 50 lat nic nie jadła i nic nie piła


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
26 odpowiedzi w tym temacie

#1

Luke.
  • Postów: 407
  • Tematów: 9
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Przez 50 lat nic nie jadła i nic nie piła

Dołączona grafika
Marta Robin

Chociaż Marta Robin zmarła już dziewiętnaście lat temu, to jednak we Francji "pełno jej" wszędzie: w ruchach chrześcijańskiej odnowy, w nowopowstałych wspólnotach zakonnych, w książkach, artykułach... A to płynie z faktu, że przez jej dom przewinęło się ponad sto tysięcy ludzi, a dla każdej z osób spotkanie z Martą stało się źródłem nowej mocy, nowego spojrzenia na życie, a niejednokrotnie początkiem prawdziwego nawrócenia.

W opublikowanych świadectwach ludzi na temat tych spotkań nieustannie przewija się jeden wątek: każdy przeżył swego rodzaju szok czy wewnętrzne poruszenie (mniejsza o słowo) z powodu uderzającego "paradoksu". Otóż każdy, kto pochylał się nad łóżkiem Marty, mniej lub bardziej uzmysławiał sobie rozmiar jej cierpienia. Powszechnie było wiadomo, że prócz cierpienia, związanego z całkowitym paraliżem, Marta uczestniczyła w męce Jezusa. Od czwartku do niedzieli była "nieobecna" dla otoczenia, przeżywając mistycznie, lecz realnie, krwawo, poszczególne etapy Męki. W ciągu pozostałych dni tygodnia na jej czole pozostawały nieraz ślady zaschniętej krwi. W jej drobnym ciele koncentrował się bezmiar cierpienia, wobec którego stawało się jak przed głębokim misterium.

Dołączona grafika


Radość w cierpieniu

Lecz - właśnie "paradoksalnie" dla logiki tego świata - z głębi tego cierpienia wydobywały się nie rozgoryczenie i bunt, lecz przedziwny pokój i pogoda. Spotkanie z Martą, trwające przeciętnie kilka minut, szybko i niepostrzeżenie przechodziło w duchowe porozumienie. Potrafiła w ciągu chwili "pojąć" cały ciężar życia, z jakim się do niej przychodziło, wziąć go niejako na siebie i przepoić światłem swej niezwykłej ufności. Z pośród wielu świadectw na ten temat przytoczmy jedno, którego autorem jest obecny redaktor naczelny chrześcijańskiego tygodnika L'Homme Nouveau (Nowy Człowiek): "Wiadomo, że Marta była sparaliżowana od 1928 r. i niewidoma od 1939, ja stykałem się z nią w latach 1946-1981, to znaczy przez okres trzydziestu pięciu lat. Nigdy nie liczyłem, ale sądzę, Że w latach 1954-68 odwiedziłem ją przynajmniej ze sto razy. W ciągu tego okresu patrzyłem na głowę Marty, położoną zawsze na tym samym miejscu, na boku. Spoglądałem na jej kołdrę, która z grubsza rysowała sylwetkę jej ciała. Było oczywiste to, że jej nogi nie były wyciągnięte, lecz zgięte w kolanach (leżała na nich). Sparaliżowana, leżała całkowicie nieruchomo. Niewidoma, przebywała stale w półmroku, ponieważ najmniejszy promień światła zadawał jej ból nie do zniesienia (...). Tym, co w moim przekonaniu stanowi o największym świadectwie jej życia, to jej pokój, radość i niewzruszona ufność. Zastanawiałem się nieraz, jak ja zachowałbym się w podobnej sytuacji (...). Cierpiała, lecz w sercach wszystkich tych, którzy opuszczali jej pokój, zamieszkiwała nowa radość, której dotąd nie zaznali. Ileż to razy sam wchodziłem do niej, pełen problemów, a niekiedy i ciężkich zmartwień. Ona brała to wszystko na siebie, porozmawiała i - nie wiadomo jak - przywracała ufność i wewnętrzną radość. Moc zmartwychwstawania, która wypływa z wysokości Krzyża, tworzyła nieustanny rytm wszystkich spotkań i rozmów z Martą".

ksiądz Georges Finet Dołączona grafika

Od księdza Fineta, ojca duchownego Marty, dowiadujemy się o kilku epizodach z jej młodości. W wieku dorastania ciężko chorowała i myślała, że wkrótce umrze. Przeżyła jednak, lecz nie mogła chodzić. Siedziała w swoim fotelu i wyszywała. W czasie kolejnego ataku choroby, gdy przekonana już była o bliskiej śmierci, ujrzała św. Tereskę od Dzieciątka Jezus. Dowiedziała się, że posiada wybór: albo pójść do nieba natychmiast, albo przyjąć misję wynagradzania za grzechy, cierpiąc w jedności z Chrystusem w intencji odrodzenia Kościoła i życia chrześcijańskiego we Francji.

Dołączona grafika
św. Tereska od Dzięciątka Jezus

Od 1928 r. Marta zaczyna w ogóle nie spać, nie jeść i nie pić. W uroczystość Ofiarowania Pańskiego 1932 r. traci czucie w rękach i nogach. Od tej pory, aż do śmierci, leży na nogach, zgiętych w kolanach. Cóż działo się w ciągu tysięcy nieprzespanych nocy? Spełniało się jej pragnienie, jakie wyraziła w swym akcie całkowitego zawierzenia woli Bożej:

Najdroższy mój Zbawicielu! Przyjmij moją ofiarę całopalną, jaką nieustannie składani Ci w ciszy. Zechciej przemienić ją w dobra duchowe dla tylu milionów serc, które Ciebie nie kochają; przyjmij ją dla nawrócenia grzeszników, powrotu błądzących i niewiernych, i dla uświęcenia Twych najdroższych kapłanów...

Podczas, gdy inni spoglądają na nią niekiedy z politowaniem, sama Marta doświadcza niepojętego dla świata szczęścia, płynącego z zacieśniania swych więzów z Bogiem. Jakże czymś wspaniałym jest wiara: wierzyć wtedy, gdy się nie widzi, wiedząc tylko to, że "Bóg powiedział"; wiedza bez widzenia zapala w duszy światło, którego promienie pozwalają nam odkryć wielki świat, jaki nosimy w sobie, a którego istnienia nawet nie przeczuwaliśmy.

Komunia święta - jedyny pokarm, który daje życie

Dołączona grafika
"nawet z odległości ok. 20 cm hostia sama trafiała wprost do jej ust"

Marta nie mogła przełknąć nawet kropli wody, a jednak przyjmowała Komunię św. Był to jej jedyny pokarm przez ponad pół wieku. Jakiekolwiek oszukaństwo w tym względzie zostało wykluczone przez wielu lekarzy, którzy z wielką skrupulatnością czuwali nad nią i badali jej zachowanie. Najczęściej przyjmowała komunię św. z rąk księdza Fineta, lecz przytoczmy najpierw świadectwo ks. Marzioux, który odwiedził Martę w lutym 1939 r.: "Przede wszystkim uderzyła mnie jej niezwykła pokora. Na moje liczne pytania odpowiadała zawsze z tą samą precyzją... W którymś momencie rozmowy - wspomina kapłan - Marta powiedziała z ożywieniem: "Jezus już przyszedł". Ja sam natomiast nie słyszałem nawet szczekania psa, zapowiadającego przybycie wieczornego gościa. Po chwili, ks. Finet wszedł do pokoju, niosąc komunię św. Jeszcze przed tym spotkaniem, ks. Finet uprzedził mnie, mówiąc: "Marta nie może przyjmować żadnego pokarmu. Proszę jedynie przybliżyć Hostię do jej warg. Hostia sama zostanie wchłonięta". I tak się stało: ku memu zdziwieniu, hostia wymknęła się z mych palców w momencie, gdy przybliżałem ją do ust Marty". Dodajmy bardziej szczegółowy opis ks. Fineta: "Marta przyjmowała Komunię św. w sposób zdumiewający... Podaną jej hostię przyjmowała bez połykania, do którego była absolutnie niezdolna. Wszyscy ci, którzy podawali jej komunię, mieli wrażenie, jakoby hostia wyrywała się im z palców. Mnie samemu kilkakrotnie przydarzyło się, że nawet z odległości ok. 20 cm hostia sama trafiała wprost do jej ust. Historia ta wydawała się co najmniej śmieszna pewnemu księdzu z Wietnamu, zanim nie odprawił mszy św. w pokoju Marty. W czasie udzielania jej komunii miał się na baczności, trzymając pewnym chwytem małą hostię. Lecz i tak wymknęła mu się z palców, przemierzając sama kilkucentymetrową odległość."

Dołączona grafika
Marta Robin

Ceniony filozof i pisarz - Jean Guitton, który napisał także książkę o Marcie, zapytał ją kiedyś wprost na temat tego niezwykłego zjawiska.

Tak, to jest cały mój pokarm. Zwilżają mi usta, ale niczego nie mogę przełknąć. Hostia wnika we mnie, lecz ja sama nie wiem, jak. Eucharystia nie jest zwykłym pokarmem. Za każdym razem, nowe życie we mnie się wlewa. Jezus jest w całym moim ciele, jakbym zmartwychwstawała. Komunia jest czymś więcej, niż zjednoczeniem: jest stopieniem się w jedno.
(...)
Mam ochotę wołać do tych, którzy ciągle mnie pytają, czy naprawdę nie jem! - że ja jem więcej niż oni, ponieważ karmię się eucharystycznym Ciałem i Krwią Jezusa. Chciałabym im powiedzieć, że to oni sami powstrzymują w sobie efekty tego pokarmu...

Dołączona grafika
Marta Robin


źródła:
adonai.pl
www.kuria.lublin.pl

  • 0

#2

Szada.
  • Postów: 486
  • Tematów: 25
  • Płeć:Kobieta
  • Artykułów: 1
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

kiedy dowiaduje sie o takich osobach zaczynam sie powaznie zastanawiac nad ta wiara...
niewiem czy ja dowiaduje sie tylko o cudach katolickich, czy ich jest najwiecej.

ale jednak ta wiara przoduje na swiecie..
  • 0

#3

Legalize.
  • Postów: 2723
  • Tematów: 123
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

A tam rewelacja... Brak jedzenia i picia nie jest żadnym cudem ;)
Dużo jest takich osób na świecie...
Nawet w "Rozmowy w toku" było małżeństwo, które odżywiało się jak to powiedzieli "energią kosmosu"...
  • 0

#4

Katon.
  • Postów: 256
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Rozumiem, że do wiary niektórzy przekonują się tylko poprzez "cuda". Jak dla mnie n/c

ale jednak ta wiara przoduje na świecie..

Ciekawe jakim sposobem jest tylu ich wyznawców. Chyba nie z wolnej woli. ;)
  • 0

#5

bonifacy_krak.
  • Postów: 232
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

ba no cudów jest więcej i wiele z nich do dziś nie zostało wytłumaczonych ale się o tym nie mówi: "kontrola informacji". no ale jak się takie coś czyta jak tu nie wierzyć :]

Nawet w "Rozmowy w toku" było małżeństwo, które odżywiało się jak to powiedzieli "energią kosmosu"...


ta tylko takie coś łatwo spreparować, oszukać a u tej kobiety lekarze siedzieli non stop i się dziwili że tak długo nie je. a jak udowodnisz że ci z rozmów... to nie szarlatani. a u tej kobiety masz DOWÓD wielu specjalistów i światków. w innych przypadkach tego nie ma bo to są tylko wymysły szarlatanów. dlatego jak już zdarzy się jakiś "chrześcijański cud" to go tak dokładnie badają dlatego że wiedzą że może wydarzyć się coś niezwykłego. coś co może ich zachwycić. dlatego tak pełno specjalistów różnej maści.
  • 0

#6

reaper.
  • Postów: 532
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

A tam rewelacja... Brak jedzenia i picia nie jest żadnym cudem wink1.gif


Nauka mówi chyba cos innego, dlatego jest interesujące jak ona bez jedzenia i picia mogła przeżyć :o
  • 0

#7

Fenix.
  • Postów: 1268
  • Tematów: 19
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Kiedyś nauka mówiła, że ziemia jest płaska...
  • 0

#8

Pit.

    pies Darwina

  • Postów: 1034
  • Tematów: 28
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ok, ale żeby żyć potrzebne jest ATP, a ono nie bierze się z nikąd... A skąd chociażby dodatkowa masa potrzebna do wzrostu organizmu, czy namnażaniu się komórek?
  • 0



#9

Ringëril.
  • Postów: 589
  • Tematów: 24
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Hmmm ...myślę, że jest to możliwe. Wystarczy mocna wiara. Może zmniejszyła swój metabolizm to minimum? Może udało jej się ograniczyć marnowanie energii do tylko najważniejszych rzeczy.
  • 0

#10

Aquila.

    LEGATVS PROPRAETOR

  • Postów: 3221
  • Tematów: 33
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

A mnie ciekawi jak ta energia kosmosu zaopatrywała tychże ludzi powiedzmy w białka :) No wszak materia która jest budulcem naszego organizmu nie tworzy się z niczego ani nie materializuje ot tak, jeśli tylko zechcemy. Musimy niestety ją przyjąć w postaci pokarmu :) To samo jest z wodą - organizm nie potrafi jej wytworzyć natomiast dużo jej zużywa. Jedynym sposobem na jej pozyskanie jest picie - bowiem niemożliwa jest materializacja wody w organiźmie "z niczego". Zresztą - już kiedyś widziałem eksperyment kiedy człowiek zawiesił się w klakce w której miał odżywiać się tylko energią - niestety policja, pomimo jego stanowczych protestów siłą zakończyła pokaz kiedy lekarze orzekli, że pacjent jest już w stanie krańcowego wycieńczenia organizmu grożącego śmiercią. Ot, kolejny przykład jak człowiekowi może się bardzo mocno wydawać (ba, wręcz graniczy to z niezachwianą pewnością), że posiada zdolności których tak naprawdę nie ma...
  • 0



#11

Pit.

    pies Darwina

  • Postów: 1034
  • Tematów: 28
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Adenozynotrifosforan (ATP) jest to nośnik energii w komórkach, powstaje w mitochondriach podczas utleniania pokarmu (cukry, tłuszcze). Więc, żeby można było żyć należy dostarczać mitochondriom paliwa. Energią z kosmosu raczej nie polecam się odżywiać ;)

Aquila, wbrew pozorom w komórkach (nawet ludzkich) podczas reakcji chemicznych powstaje niewielka ilość wody...
  • 0



#12

Aquila.

    LEGATVS PROPRAETOR

  • Postów: 3221
  • Tematów: 33
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ale o ile się domyślam nie chodzi wtedy o produkcję wody "z niczego" ale ze związków już wcześniej pobranych, czy tak? Coś mi świta z lekcji biologii, że chyba wodór z wody albo z jakiegoś cukru gdzieś tam się rozbija po ograniźmie w wyniku jakichś tam reakcji a następnie łączy się z tlenem no i mamy wodę. Tylko że nie jest to woda wytworzona "z niczego".
  • 0



#13

kalokja.
  • Postów: 86
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

słyszałem o niej pare lat temu, kiedy nie mialem neta w domu i nie moglem sie wiecej dowiedziec, podziwiam tą kobiete, mnie zastanawiała zawsze jedna rzecz - dlaczego Bóg skazuje ludzi których szczegolnie kocha na cierpienie, pytałem się paru ludzi dlaczego tak jest nikt nie umiał mi odpowiedzieć, po prostu tak pewnie musi być
  • 0

#14

Mayo.
  • Postów: 210
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Może dlatego, że go niema (Boga)...

Trudno jest mi uwierzyć w takie rewelacje na temat nic niejedzenia. Dziwne, no bo jak to się dzieje, jak można tak żyć (egzystować)? Może z powodu tego paraliżu, jej umysł (dusza, lub co tam jeszcze) rozwinął się, nabrał jakiś niespotykanych zdolności. Najbardziej mnie ciekawi co ona odczuwała, jak ona to widziała, co działo się w jej umyśle.

p.s. Bardzo dobry artykuł, przejrzysty, dobrze się czyta.
  • 0

#15

Katon.
  • Postów: 256
  • Tematów: 1
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

dlaczego Bóg skazuje ludzi których szczegolnie kocha na cierpienie

"Nie jesteśmy w stanie zrozumieć nawet części tego co on robi, niepojęte są wyroki boskie" :ksiadz:

A na serio... to zależy co rozumiemy pod słowem cierpienie. Cierpienie czasem jest dobre, bo wiele nas uczy i doświadcza, pozwala łączyć się duchowo ze swoim "Bogiem" ... ale nie też do przesady (np. dzieci chore na raka. No ale to przecież wina grzechu pierworodnego :brawo: )
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych