Domena publiczna
Na przełomie XIX i XX wieku Buddy Bolden był najbardziej znanym kornecistą w Nowym Orleanie. Podczas koncertów wpadał w trans i zaczynał improwizować, tracąc kontakt z rzeczywistością. Te „muzyczne kombinacje” wielu uznaje za początek jazzu. W pewnym momencie Bolden trafił do ośrodka dla obłąkanych. Zniknął ze sceny mając zaledwie 30 lat.
Właściwie do końca nie wiadomo, co się stało: pod koniec 1906 roku Buddy „King” Bolden zaczął cierpieć na silne bóle głowy, niedługo później zaczął fałszować podczas gry, a z czasem przestał nawet rozpoznawać ludzi. W kwietniu 1907 roku trafił do Jackson Mental Institute, gdzie zmarł blisko ćwierć wieku później – miesiąc po swoich 54. urodzinach. Powodem były przemęczenie i alkohol, być może choroba weneryczna.
Charles „Buddy” Bolden urodził w 1877 roku w Nowym Orleanie, kulturowym i muzycznym tyglu południa Stanów Zjednoczonych. Tu usłyszano white spirituals i negro spirituals, folk-hymns i bluesa, gospel song i kształtujący się właśnie ragtime. W przedziwny, jedyny w swoim rodzaju sposób, współbrzmiały ze sobą tworząc muzyczną kulturę tak czarnych, jak i białych.
Charlie podobno zaczynał jako fryzjer i za zarobione pieniądze kupił akordeon. Podobno sam nauczył się grać, ale szybko okazało się, że ten instrument nie spełnia jego oczekiwań. I podobno właśnie wtedy znalazł na ulicy kornet; uszkodzony, ale nadający się do naprawy. Podobno…
Historie ludzi znanych często obrastają w legendy i w końcu trudno oddzielić je od prawdy. Jest jednak pewne, że zespół „Buddy Bolden’s Blues” założył w 1895 roku. I bardzo szybko z „Dzieciaka” (przydomek „Kid” nadawano początkującym muzykom), zmienił się w pierwszego „Króla” muzyki improwizowanej. Grali w tanich tancbudach, bardziej eleganckich dance-hallach, burdelach (w tamtych czasach pełniących także rolę kawiarni) i na pogrzebach.
W przeciwieństwie do ugrzecznionych zespołów tanecznych, prezentowali „brudną” muzykę: dużo bluesa z okruchami negro spirituals, tanecznych przebojów i innych gatunków, do tego chropowaty feeling i często wulgarne teksty gardłowo wyjękiwane przez Boldena. Rezultatem było całkowicie nowe brzmienie, doskonałe do tańca, które szybko zdobyło uwagę młodych słuchaczy z Nowego Orleanu. Można nawet stwierdzić, że team Boldena jako pierwszy proponował muzykę później nazwaną jazzem.
Buddy budował legendę na sile kornetu, na którym grał jak nikt przed nim: głośno i czysto. Był nie do pomylenia z innymi artystami, a słysząc jego kornet ludzie mawiali: „Bolden przywołuje swoje dzieci”, czyli mieszkańców Nowego Orleanu, kochających taniec i życie.
Według słynnego klarnecisty – Alphonse’a Picou, który był rówieśnikiem Boldena „Buddy był najgłośniejszym trębaczem wszystkich czasów. Jego kornet brzmiał tak donośnie, jak gra Louisa Armstronga, korzystającego z mikrofonu i głośnika”. Być może trochę przesadzał, ale jest faktem, że Boldenowska muzyka i sposób grania były inspiracją dla wszystkich ówczesnych mistrzów jazzu: Kinga Olivera, Bunka Johnsona, Kida Ory’ego, Louisa Armstronga albo Sidneya Becheta.
I chociaż Bolden występował w epoce, gdy istniała już możliwość rejestracji dźwięku, to nie zachowało się żadne jego nagranie. Jedynym śladem po „pierwszym jazzmanie” jest kompozycja Jelly Roll Mortona, wykorzystująca temat z „Funky Butt”.