Dlatego nigdy nie zrozumiem idei himalaizmu.
Wiekszosc ludzi nie potrafi zrozumiec w ogole idei nalogowego chodzenia po gorach i ludzi, ktorzy siedza w gorach co weekend... wiec nie dziwi, ze jeszcze wiecej nie rozumie himalaizmu, w dodatku zimowego.
A co do
W takim razie powinna sama włazić na takie góry skoro nie umie współpracować, co to jest za kompan który w krytycznej bądź poważnej sytuacji zostawia 2 wspinacza ?
Sugeruje przeczytac moj poprzedni post.
Mam ja takie pytanie do Ciebie - co proponujesz biorac pod uwage nastepujace fakty:
1) Partner jest slepy
2) Partner ma odmrozone nogi (nie stopy, cale nogi)
3) Partner traci przytomnosc (zamarza)
4) Znajdujecie sie na wysokosci ok. 7600 metrow, panujace warunki:
a) wiatr 80 km/h, w porywach do ponad 100 km/h
b) temperatura -40 stopni celsjusza, odczuwalna ok -60 stopni celsjusza
5) Nie macie już zbyt wiele jedzenia i zapasów, nie macie tlenu
6) Nie poręczowaliscie
7) Nie aklimatyzowaliscie wystarczajaco dlugo - choroba wysokosciowa juz zaatakowala przyjaciela, nie masz watpliwosci, u Ciebie moze przyjsc w kazdej chwili
8 ) Masz swiadomosc, ze na calej kulce zwanej ziemia jest maksymalnie 15-20 osob, ktore sa w ogole w stanie podjac sie wejscia w te rejony gory, przy sprzyjajacych warunkach beda tam najwczesniej za kilka dni, moze tydzien (13 Polakow na K2 i chyba jeszcze kilku ludzi atakuje teraz Mt. Everest i sa zaaklimatyzowani na duzej wysokosci).
W jaki sposob ratujesz czlowieka, wiedzac, ze jezeli spedzisz w tych warunkach chocby kilkadziesiat minut dluzej to samemu mozesz umrzec, a za niedlugo zapowiadana jest potezna burza sniezna. Jaki jest Twoj plan, co robisz?
Ludzi tak zwawo oceniajacych innych, oceniajace himalaistow zimowych i ich poczynania chcialbym wrzucac do puszki gdzie panuja takie warunki na 2-3 minuty by zobaczyli z czym Ci ludzie sie mierza i dlaczego nie sa w stanie sobie pomoc. Powiem Ci jeszcze cos. Po zejsciu z Broad Peak i kilkugodzinnym odpoczynku na wysokosci 7400 metrow Artur i Adam chcieli ruszyc na pomoc Tomkowi Kowalskiemu i Maciejowi Berbece (mimo, ze kazdy z nich juz pewnie wiedzial, ze jest za pozno). Zebrali sprzet, ubrali sie i ruszyli. Ich podroz po 40 minutach zakonczyla sie jakies 30 metrow od namiotu. Jestes sobie w stanie w ogole wyobrazic jak ogromny musi to byc wysilek, jak trudne warunki, ze tytani pracy, jedni z najwytrzymalszych ludzi na ziemi pokonuja 30 (!!!!) metrow w ciagu blisko godziny?
Realnie gdyby kawalek nizej bylo 10-12 wypoczetych osob, zaaklimatyzowanych, gotowych do dzialania, ze sprzetem i poreczami to byc moze udaloby sie go sprowadzic. W pojedynke, w dodatku po ataku szczytowym mozna sobie przy odrobinie szczescia podlubac w nosie, w porywach do proby zejscia nizej, powaznych odmrozen i blagania o pomoc.
Wspinaczka na 8 tysiecznik to nie jest przechadzka asfaltem do Morskiego Oka, ze Twoj "kompan" Cie pociagnie przez 500 metrow jak nie dasz rady. A po co partner? A chocby po to, ze zazwyczaj trzeba poreczowac, do asekuracji przy szczelinach i mostkach, i masie roznych innych rzeczy, ktore trzeba pokonac wchodzac do ostatniego obozu. Atak na taki osmiotysiecznik dzieli sie na kilka faz, a sam atak szczytowy to tylko jedna z nich. Ta najniebezpieczniejsza i ta, na ktorej niewiele da sie zrobic.
Ja tez nie prosze by ktos probowal ich zrozumiec. Wazne, ze ludzie w tym srodowisku rozumieja siebie nawzajem, a inni, ktorzy nie maja o tym pojecia powinni po prostu nie oceniac. Bo jak to mowil Tomek - czlowiek jest mocny tylko wobec innego czlowieka. Potrafi napyskowac, ocenic, pomowic. Adam i Denis rozumieli, nie kalkulowali, wiedzieli jaka jest sytuacja Eli i od razu ruszyli z pomoca.
Użytkownik Master Zgiętonogi edytował ten post 30.01.2018 - 15:54