Hey,
bardzo długo siedzę nad rozmyślaniem sensu naszego życia, w głównej mierze również dołącza się temat życia po śmierci, który rzeczywiście ciekawi każdego z nas. Przejdę do sedna sprawy, otóż ostatnio udało mi się zauważyć bardzo charakterystyczną cechę snów. Często zdarza się w nich przybrać rolę człowieka, który w tym śnie umiera. Co się dzieje po obudzeniu? Wracasz do innego życia. W ten sposób zapoczątkuje temat, który chcę rozwinąć.
Jak w każdą noc, starałem się zasnąć, gdyż cierpię na bezsenność, zasypiałem na brzuchu. Podczas tego stanu pojawił mi się pewien obraz przed oczami (sen na jawie), w którym szedłem po mieście i spotkałem pewnego człowieka z psem na smyczy bez kagańca - ten ugryzł mnie w brzuch, we śnie umarłem. Nagle, POBUDKA. Moje ciało zachowało się tak, jakby rzeczywiście coś takiego miało miejsce. Jakbym rzeczywiście został ugryziony przez psa i zmarł, ale! Narodził się znów w moim wcieleniu, w naszej galaktyce. Powstała u mnie nowa teoria na temat życia. Nie będę jej opisywał, po prostu opiszę schematem.
sen - > gdy śnisz żyjesz w innej galaktyce, lub galaktykach
niebo/piekło = piękny sen/koszmar
dlaczego nie możemy dostać się do innej galaktyki? Ponieważ tam toczy się nasze życie. Wszechświat rozszerza się w ten sposób, byśmy nigdy nie mogli tam dotrzeć. To nie dzieje się bez powodu. Jest nieskończoność snów i zawsze śniąc - żyjemy gdzieś indziej. Zapraszam do dyskusji.