Zanim to przeczytacie, chcę sprostować. Artykuł , który wstawiłam nie ma na celu przekonywania kogokolwiek do punktu widzenia autora tego tekstu. Mam wrażenie, że chociaż nie jest zły, to może się dla niektórych wydać kontrowersyjny. Co poniektórzy pewnie westchną " No tak New Age"... Na ten wpis nadziałam się przypadkowo i postanowiłam go tu zamieścić, bo na pewno, nie jeden będzie próbował wyrazić własne zdanie. W sumie bardziej chodzi mi tu o zwrócenie uwagi na nadświadomość. Co wy o tym sądzicie? Istnieje coś takiego?
Potęga nadświadomości
Pewnego zwyczajnego popołudnia leżałam na hamaku w ogrodzie, słuchając muzyki. Robiło się coraz zimniej i coraz ciemniej. Zmęczona już trochę rockowym brzmieniem przełączyłam na coś melancholijnego, coś, czego słuchałam w przeszłości. Poczułam ogarniający mnie spokój i wdzięczność. Uwielbiam takie momenty, kiedy odrywam się od świata i patrzę na niego z szerszej perspektywy, dochodząc do wniosku, że wszystko jest, było i będzie dobrze.
Ciemne chmury przewijały się po niebie. Miałam wrażenie, jakby było tylko ja i ono. I wtedy doznałam uczucia, jak gdyby cały Wszechświat uśmiechnął się do mnie. Nie, to nie był uśmiech nieznajomego, którego widzisz pierwszy raz w życiu. To był uśmiech, uczucie, którego nie zapomnę do końca życia. To był moment, w którym prawdziwie poczułam obecność Boga. Inspiracja, jakiej doznałam, skłoniła mnie to zastanowienia się nad tym, czego właśnie doświadczyłam. Po chwili nadeszła odpowiedź: nadświadomość!
Gdziekolwiek poruszamy się w sferze idei prawa przyciągania czy też szeroko pojętej metafizyki, napotykamy na wszechobecną potęgę podświadomości. Podświadomość tu, podświadomość tam. Ale dlaczego jest ona aż tak potężna? Dlaczego praca z nią prowadzi do takich rewelacyjnych rezultatów? A to dlatego, że bezpośrednio łączy się z nadświadomością.
Wszyscy możemy się chyba zgodzić co do troistości ludzkiej natury. U Freuda jest Id, Ego i Super Ego. W Hunie – starożytnej wiedzy hawajskich kahunów – mamy do czynienia z Niższym Ja, Średnim Ja i Wyższym Ja. W chrześcijaństwie pojawia się podział na Syna Bożego, Ducha Świętego i Boga Ojca. Większość z nas intuicyjnie wyczuwa, że składa się z umysłu, ciała i ducha. Każda z tych części jest potrzebna, by wieść spełnione życie.
Wyższa Jaźń to boska część każdego stworzenia. To duch, który spaja nas w Jedność. Odpowiada za doznania, których nie sposób opisać. Sprawia, że dzieją się rzeczy niemożliwe, zachodzą niewyjaśnione zjawiska nazywane przez niektórych paranormalnymi. Dzięki nadświadomości jesteśmy w stanie dokonywać niesamowitych rzeczy, doznajemy inspiracji, weny, pod wpływem której artyści tworzą przepiękne utwory, mamy przeczucia zwane intuicją. Potrafimy uzdrawiać siebie i innych, a nawet ludzi oddalonych od nas setki kilometrów, bo dla Boga czy Uniwersalnego Umysłu przestrzeń i czas nie mają znaczenia. Dzięki nadświadomości mamy zdolność telepatii, projekcji genialnych snów, prekognicji (jasnowidzenia), telekinezy (ruch powodowany przez umysł), widzenia aury i tak dalej. Nadświadomość to źródło kreacji, natchnienia poetów, inspiracji dla malarzy, miłość do życia i poczucie mocy. Dzięki niej i jej połączeniu z Niższym Ja zyskujemy możliwość tworzenia swojej własnej rzeczywistości zgodnie ze swoją wolą – według nauczania Huny. Wiemy na pewno, że jest to niefizykalny byt naszej osobowości, najbliższy Ostatecznej Rzeczywistości, który ma jasny wgląd w nas samych i wszystko, co nas otacza.
To sfera duchowa, którą Ken Wilber nazywa transracjonalną, czyli ponad–rozumową, a gałąź psychologii mówiącej o nadświadomości w kategoriach naukowych to psychologia transpersonalna, która zakłada, że do pełnego rozwoju człowieka potrzebny jest również ten boski pierwiastek.
Nie tylko Ken Wilber, myśliciel i filozof naszych czasów, opisuje ludzką istotę jako taką, której do pełnego rozwoju i zdrowia potrzebne jest zaspokajanie potrzeb duchowych. Oprócz psychologii transpersonalnej mamy również psychologię behawioralną i humanistyczną oraz psychoanalizę. Ta ostatnia powstała w wyniku pracy Zygmunta Freuda wraz z Josefem Breuerem. W ich pracach rolę nadświadomości pełni Super Ego.
To zespół norm postępowania, nasze ideały i wzniosłe idee, poświęcenie w imię dobra ogółu i wszystkie cechy jakie nabywamy w procesie wychowania, socjalizacji i życia w cywilizowanym świecie. Zadaniem Super Ego jest pilnowanie, by nie łamać zasad współżycia, jakie narzuca nam społeczeństwo. Tłumi ono popędy id – Niższego Ja, które odpowiedzialne jest za nasze pierwotne instynkty. Również badania Erica Berne’a, który stworzył analizę transakcyjną, dowodzą istnienia takiej strefy ludzkiej psychiki. Ten amerykański psychiatra podzielił ludzki umysł na komponenty: Dziecko, Dorosły i Rodzic. Rolą Rodzica jest wydawanie nakazów i zakazów, czyli decydowanie o powinnościach, ustalanie reguł życia – odpowiednik Super Ego. Takie naukowe podejście do sprawy może przekonać wiele osób, dla których opowiadanie o ezoterycznej stronie naszej egzystencji jest jedynie głupim gadaniem. Nie tylko bowiem różne systemy wierzeń potwierdzają naszą łączność z boskością i jej istnienie, ale coraz więcej naukowców zaczyna się przekonywać, że obrona teorii istnienia naszej Wyższej Jaźni nie musi być z góry skazana na porażkę.
Fale mózgowe, inaczej wibracje, które emitujemy, będąc pod wpływem zbawiennego działania nadświadomości, to fale Theta, które tak jak fale Alfa odpowiadają podświadomości, a świadomości fale Beta. Wymieniając je w kolejności: Alfa, Beta, Theta – zauważamy, że wibracje świadomości znajdują się pośrodku i stanowią centrum dowodzenia, podczas gdy dwie pozostałe części są niezbędnymi pomocnikami, dopełniającymi jedności ludzkiej istoty.
I tak jak dbamy na co dzień o nasze ciało, śpiąc, jedząc, pijąc i ćwicząc; tak jak dbamy o swój umysł, ucząc się nowych rzeczy, podejmując wyzwania i kontrolując swoje emocje, tak powinniśmy zadbać o trzecią, zapomnianą przez człowieka dwudziestego pierwszego wieku część – naszą duszę.
Jak możemy odnowić połączenie ze swoim Wyższym Ja?
Istnieje mnóstwo technik. Najlepiej wybrać tę, która przynosi najwięcej przyjemności i satysfakcji. Spośród wielu można wymienić medytację, podczas której zatrzymujemy bieg swoich codziennych myśli i stajemy na chwilę „tu i teraz”, wczuwamy się w samych siebie i w zależności od rodzaju medytacji doznajemy prawdziwie niesamowitych stanów. Nasza energia może skupić się wtedy w naszej najwyższej czakrze korony, znajdującej się na czubku głowy, dzięki czemu osiągniemy poczucie jedności ze wszystkim, co jest. Przydatne są techniki słuchania uzdrawiającej muzyki czy intonowania mantr. Najprościej rzecz ujmując: rób to wszystko, co wyraża twoją wewnętrzną naturę w możliwie najlepszy sposób. Dla jednych może to być taniec, dla innych śpiew.
Takie zachowanie, w zgodzie ze swoją intuicją i wewnętrznym przeczuciem, co jest dobre, a co złe cechuje dzieci, które są zawsze spontaniczne i pełne wdzięczności. Nie obmyślają wszystkiego i nie racjonalizują każdego posunięcia. Potrafią robić coś dla czystej przyjemności i radości odczuwania. My też tak potrafimy, jednak musimy przypomnieć sobie tę zapomnianą umiejętność. Wszystko przecież w nas jest połączone ze sobą. Stan umysłu wpływa na stan ciała i na odwrót. To samo dzieje się, gdy w grę wchodzi nasz duch, niefizyczna cząstka, której kondycja oddziałuje na nasze samopoczucie. Kto z nas bowiem nie czuje się genialne, wiedząc, że jest kochany, czując w sobie pozytywną energię i inspirację do działania? Tego nie da się opisać, to można jedynie poczuć!
Z pozoru puste slogany, które wykorzystywane są już niemal wszędzie, jak: „zaufaj sobie! uwierz w siebie!” nabierają nowego sensu. Chodzi przede wszystkim o zaufanie swoim trzem poziomom jaźni, a szczególnie nadświadomości, czyli Bogu w nas.
Z pewnością każdy z nas bywa w takim stanie: uniesienia, inspiracji, wszechogarniającej radości. Może po medytacji, może po zasłyszanych słowach piosenki. Jedno jest pewne – nadświadomość istnieje, bez względu na to jak ją nazwiemy.
Dla mnie moja Wyższa Jaźń to wciąż nieodkryta kraina. Im częściej i na dłużej do niej zaglądam, tym lepiej się czuję. Nie tylko cieszy się we mnie serce, ale uspokaja się umysł i rozluźnia ciało. Efekty pozostają we mnie na długo, ułatwiając codzienne życie – nawet te najbardziej prowizoryczne i błahe czynności.
Pozostawmy jednak te wszystkie opisy. Przecież prawdziwie pięknych doświadczeń nie da się wyrazić słowami i każdy z nas o tym wie. Miejmy wtedy świadomość, że łączymy się właśnie ze swoją nadświadomością, przemawia przez nas nasza boska natura, która pomimo że niewidzialna – jest bardzo realna. Warto jej zaufać.
Andżelika Bieńkowska