A więc zasnęłam o 2:30 i potem nagle zaczęłam się wybudzać bo poczułam piekący ból na twarzy. Dotknęłam ręką tego miejsca co bolało i poczułam że jest mokra, no to poszłam szybko do łazienki, i w świetle zobaczyłam że moja ręka jest we krwi, spojrzałam na lustro: miałam połowę twarzy i szyi we krwi. Więc zaczęłam spłukiwać ją w umywalce ale tego się tyle lało że co chwile umywalka się brudziła. Potem przyłożyłam papier, wróciłam do pokoju i tak leżałam kilkanaście minut, i jeszcze sprawdziłam godzinę i była 3:38 a to szybko się działo więc musiało się stać o jakiejs 3:33. Okazało się że mam głębokie podrapania od policzka do szyi, a nie wiem kto/co to zrobiło, bo moja kicia na pewno nie (nigdy mnie nie atakuje (szczególnie podczas snu) i ja leżałam stroną okaleczoną tak przy ścianie że nawet by nie miała jak się zmieścić żeby idealnie wbić mi pazur i pojechać nim aż do szyi, do tego jak szłam do łazienki ona spała zwinięta w kłębek spokojnie po drugiej stronie łóżka więc by nawet nie miała czasu mnie tak głęboko podrapać i spokojnie iść spać). Tak więc zwracam się z pytaniem, czy wiecie może co to mogło być, może zmora senna? Nie orientuję się za bardzo w tych tematach, ale już trzeci raz coś się dzieje mi podczas snu i budzę się z okaleczeniami.