Skocz do zawartości


Zdjęcie

Obok tych kampanii nie sposób przejść obojętnie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Alis.

    "Zielony" uspokaja ;)

  • Postów: 690
  • Tematów: 171
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Nie lubisz reklam? Na te zwróciłbyś uwagę.

 

Już na samo hasło "reklama" czy "ogłoszenie społeczne" wiele osób reaguje odrazą. I czasami trudno się dziwić. Agencje reklamowe, które przygotowują kampanie dla firm chcących zachęcić nas do swoich towarów czy usług, często traktują końcowego odbiorcę mało poważne. W tego typu przekazach dominuje łopatologiczna dosłowność, by nikt nie miał wątpliwości, o co chodzi. Ale okazuje się, że wcale nie musi tak być. O tym, że kampania może być ciekawa i subtelna, a jednocześnie z całą mocą dotykać sedna problemu, przekonują autorzy licznych akcji. Poruszają one ważne problemy dotyczące wrażliwości społecznej. Oto kilka najciekawszych przykładów.

 

kampania_13.jpeg

fot. Facebook

 

Na zdjęciu powyżej: kampania przygotowana na zlecenie indyjskiej policji drogowej, mająca dobitnie pokazać, jak może się skończyć rozmawianie przez telefon komórkowy w trakcie prowadzenia samochodu. Jej hasło to: "Nie rozmawiaj, kiedy ona/on prowadzi".

 

 

Dlaczego myślisz, że jest różnica?

 

kampania_19.jpeg

fot. Facebook

 

Mocny przekaz mają często kampanie ekologiczne, których celem jest wstrząśnięcie odbiorcą i pokazanie mu, że konieczne są zmiany w naszym postępowaniu i sposobie myślenia. W przeciwnym wypadku z dobrodziejstwa matki natury przyjdzie nam się cieszyć znacznie krócej, niż byśmy tego chcieli.

Dobrym przykładem są akcje przeprowadzane przez Sea Shepherd Conservation Society - amerykańską organizację non-profit działającą na rzecz ochrony przyrody i środowiska morskiego. Widoczny na zdjęciu obok plakat ilustruje hasło: "Kiedy zobaczysz tuńczyka, wyobraź sobie, że to misie panda". Przemawiające do wyobraźni, prawda?

 

 

Powietrze też zabija

 

kampania_3.jpeg

fot. Facebook

 

Ekolodzy na każdym kroku starają się nas uświadomić, w jak bardzo zdegradowanym środowisku żyjemy. Mimo że wiedza społeczeństw w tym zakresie jest coraz większa, sytuacja wcale się nie poprawia. W oryginalny sposób postanowili to pokazać przedstawiciele międzynarodowej organizacji NRDC, która zajmuje się problemami związanymi ze środowiskiem. Na choroby związane z ciągłą emisją trujących związków narażeni są szczególnie mieszkańcy miast. Przedstawiciele NRDC wyjaśnili, że oddychanie skażonym powietrzem każdego roku zabija 60 tysięcy osób. Jaka byłaby nasza reakcja, gdyby ktoś w centrum miasta zaczął nagle wymachiwać rewolwerem? Szybko zostałby zatrzymany. Tymczasem kominy, z których wydobywa się trujący dym, wciąż działają. I niewiele się z tym robi.

 

 

A ty jak pomagasz?

 

kampania_2.jpeg

fot. Facebook

 

To znak naszych czasów. Może nie do końca jest tak, że ludzie całkowicie znieczulili się na cudzą krzywdę, ale w XXI wieku manifestacja solidarności z innymi przybrała nieco dziwną postać. O tym, że czyjeś tragedie nie są nam obojętne, informujemy świat coraz częściej, klikając przycisk "Lubię to" na Facebooku. Ale czy dzięki temu cokolwiek się zmienia? Niewiele. Dodatkowo informacja typu "76 osób lubi to" przy fotografii głodujących dzieci czy ofiar wojny wygląda groteskowo. Tego zdania są również pomysłodawcy akcji "Lubienie to nie pomaganie", zachęcającej do udziału w wolontariacie. Pokazują oni jednocześnie, jak bardzo absurdalnie w niektórych kontekstach wygląda wyciągnięty kciuk.

 

 

To się naprawdę dzieje

 

kampania_4.jpeg

fot. Facebook

 

Wiemy, że wojna to okropieństwo, ale większość mieszkańców krajów rozwiniętych nie doświadczyła tego dramatu. Zdajemy sobie sprawę, że podczas działań zbrojnych toczących się w różnych zakątkach świata giną kobiety i dzieci, a wielu najmłodszych angażowanych jest nawet do walki. Jednak nie dotyczy nas to bezpośrednio, więc doniesienia na temat wojny wpuszczane są jednym uchem, a drugim wypuszczane. Czy sposób postrzegania świata zmieniłby się, gdyby przyszło nam zobaczyć ofiary wojny w naszym mieście, na naszym przystanku, walczących o przeżycie na naszej ulicy?

Właśnie to postanowiono sprawdzić w jednym z bogatych europejskich państw. Plakat dziecka trzymającego karabin i klęczącego na ulicy pojawił się w Szwajcarii w ramach akcji prowadzonej przez Amnesty International. Opatrzony jest napisem: "To się nie dzieje tutaj, ale dzieje się teraz". Teraz możesz spokojnie iść dalej, ale czy twój dzień nadal będzie wyglądał tak samo?

 

 

Bezdomni są wśród nas

 

kampania_5.jpeg

fot. Facebook

 

Problem nędzy i bezdomności występuje wszędzie na świecie, choć często wolelibyśmy o tym nie pamiętać. W Melbourne w Australii pojawiły się kosze na śmieci z nadrukiem pokazującym nóż i widelec. W ten sposób twórcy kampanii starają się uświadomić przechodniom, że to, co oni każdego dnia wrzucają do kosza (kawałek kanapki, pozostałości obiadu), dla kogoś innego może stać się za chwilę głównym posiłkiem, bo "dla bezdomnych każdy dzień to walka".

 

 

Powiedz nie anoreksji

 

kampania_6.jpeg

fot. Facebook

 

W Brazylii, z której pochodzi wiele supermodelek, tysiące kolejnych dziewcząt czekają na swoją szansę, by pójść w ślady idolek z wybiegów. Gotowe są na każde poświęcenie w imię spełnienia marzeń o modelingu. Nastolatki katują się drakońskimi dietami, aby dostosować się do panujących na rynku mody standardów. Zapominają jednak, że nie są szkicami i rysunkami, które znaleźć można w teczkach projektantów, ale młodymi kobietami, które głodówki mogą przypłacić życiem. Poruszające problem anoreksji plakaty zostały przygotowane przez agencję Revolution z Brazylii.

 

 

Bez nich będzie jeszcze straszniej

 

kampania_7.jpeg

fot. Facebook

 

Z oryginalnych kampanii słynie też WWF. Organizacja zajmująca się ochroną przyrody w tym przypadku zestawiła dwie fotografie - pierwszą, która kojarzy się z kadrem z filmu "Szczęki" Stevena Spielberga oraz drugą, na której nie widać już charakterystycznego ogona rekina. Pierwszy widok, zwłaszcza dla wypoczywających plażowiczów, jest zazwyczaj przerażający. Ale może być jeszcze gorzej - przekonują przedstawiciele WWF. Stanie się tak wówczas, gdy rekin zostanie dla świata jedynie wspomnieniem.

 

 

Jedno zwierzę, różni właściciele

 

kampania_20.jpeg

fot. Facebook

 

Na problem zaniedbanych zwierząt domowych w mocny sposób zwraca uwagę z kolei filipińska organizacja CARA (Compassion And Responsibility for Animals - współczucie i odpowiedzialność za zwierzęta). Wykorzystuje do tego zdjęcia uratowanych od podłych właścicieli czworonogów, którym udało się znaleźć nowych opiekunów. Dzięki ich trosce i miłości zaniedbane czy okaleczone zwierzęta zmieniają się nie do poznania...

 

 

Jeśli ty nie posprzątasz, "posprząta" on

 

kampania_12.jpeg

fot. Facebook

 

I jeszcze jeden wstrząsający przykład kampanii z wykorzystaniem zwierząt. Tym razem jest to dzieło organizacji Endangered Wildlife Trust. Zajmuje się ona ochroną nie tylko gatunków zagrożonych, lecz - jak widać na zdjęciu obok - również pospolitych. A w akcji ochrony ich brać może udział każdy z nas i to każdego dnia. Jedyne, co musimy robić, to korzystać z koszy na śmieci. Jak bowiem przekonują działacze z Endangered Wildlife Trust, im więcej niebezpiecznych dla zwierząt odpadków znajdzie się na ulicach, łąkach czy plażach, tym większe prawdopodobieństwo, że im zaszkodzą.

 

 

Cenzura zmienia przekaz

 

kampania_15.jpeg

fot. Facebook

 

Na ciekawy problem zwraca również uwagę międzynarodowa organizacja Reporterzy bez Granic (Reporters Sans Frontieres, Reporters Without Borders, Reporteros Sin Fronteras), której celem jest monitorowanie przypadków naruszenia wolności wypowiedzi oraz prowadzenie kampanii w obronie dziennikarzy, pisarzy i obrońców praw człowieka. Plakat jednej z takich kampanii widzimy obok. Choć oryginalne zdjęcie zapewne przedstawiało moment przyjaznego poklepania w ramię Hilary Clinton przez Baracka Obamę, to poprzez wypikselowanie dłoni prezydenta można odnieść wrażenie, że ten dopuszcza się aktu molestowania pani polityk. Hasło przewodnie kampanii brzmi "Cenzura opowiada nie tę historię".

 

 

Piłeś? Zdecyduj, jak chcesz wrócić do domu

 

kampania_1.jpeg

fot. Facebook

 

O tym, że pijani kierowcy to poważny problem, nie trzeba nikogo przekonywać. Niezależnie od szerokości geograficznej, wszędzie są uznawani za zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Jednym z urzędniczych sposobów na zwiększenie społecznej świadomości w tym zakresie jest właśnie organizowanie kampanii informacyjnych. Czasami przerażają one swoją topornością. W tym wypadku jest inaczej. Czterech panów reprezentujących różne specjalizacje, w tym branżę medyczną i pogrzebową, potrafi przemówić do wyobraźni prowadzących po kieliszku kierowców bardziej obrazowo niż "krew i flaki".

 

 

Po co się spieszyć?

 

kampania_8.jpeg

fot. Facebook

 

W amerykańskiej miejscowości Elm Grove na zamówienie policji powstały nietypowe radary, które mają skłonić kierowców do zdjęcia nogi z pedału gazu. Urządzenie pokazuje prędkość, z jaką poruszają się kierowcy - a tym samym liczbę dni w szpitalu, jaką przyjdzie im spędzić, jeśli zdarzy się wypadek. Oczywiście wiele osób zwróciło uwagę, że nie można stawiać znaku równości pomiędzy tymi dwiema wartościami, a niektórzy stwierdzili, że cała koncepcja jest absurdalna. Jednak pomysłodawcom akcji chodziło głównie o to, by dotrzeć do wyobraźni kierowców, i to się im udało.

 

 

Sam będziesz sobie winny

 

kampania_18.jpeg

fot. Facebook

 

Lekarze, urzędnicy oraz różne organizacje już od dawna zachodzą w głowę, w jaki sposób obrzydzić palaczom "puszczanie dymka". Stosowne informacje i zdjęcia pojawiają się nawet na paczkach z papierosami, a jednak wciąż nie do każdego trafiają te przestrogi. Dlatego jedna z firm produkujących tabletki mające pomóc w rzuceniu palenia wypuściła taki plakat. Być może jest to nawiązanie do (funkcjonującego już w formie internetowego viralu) zdjęcia staruszki odpalającej papieroska od świeczki w kształcie liczby 100. Jednak tym razem można się domyślać, że przez swój nałóg 42-letnia "staruszka" raczej setki nie dożyje...

 

 

Na pewno tego chcesz?

 

kampania_22.jpeg

fot. Facebook

 

W Chinach postawiono zaś na specjalne popielniczki, które przedstawiają zdjęcie rentgenowskie płuc. Każdy wrzucony do niej niedopałek to większe ryzyko rozwinięcia się choroby nowotworowej. Palacz może sam zdecydować, czy chce za chwilę dorzucić do tego kolejną cegiełkę i wpędzić się w poważne tarapaty.

 

 

Ciągu dalszego nie będzie

 

kampania_10.jpeg

fot. Facebook

 

W jeszcze inny sposób przed skutkami palenia starają się przestrzec przedstawiciele agencji Iris z Wielkiej Brytanii. Nawiązali oni do danych naukowych, zgodnie z którymi średnia oczekiwana długość życia palacza jest krótsza o 15 procent. To tak, jakby strona w książce, informująca o jej zakończeniu, została umieszczona w środku akcji.

 

 

źródło


  • 6





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych