Cześć, mam takie niewyjaśnione zdarzenie, które powtórzyło się w ciągu kilku lat 3 razy.
Pierwszy raz: spałam w domu rodzinnym w pokoju z zamkniętymi drzwiami (zamykam zawsze), kiedy nagle usłyszałam strasznie głośny huk, miałam wrażenie, że coś walnęło pod moimi drzwiami. Było na tyle głośno, że od razu wstałam z łóżka i wyszłam na korytarz, żeby sprawdzić co się stało. Zdziwiłam się, że wszyscy pozostali domownicy śpią (mój brat był pokój obok, drzwi z obu pokoi wychodzą na jeden, niewielki korytarz, natomiast na półpiętrze spali moi rodzice, a tata jest bardzo wrażliwy na jakiekolwiek odgłosy w nocy). Sprawdziłam co mogłam i wróciłam do spania. Rano jak tylko wstałam, zapytałam brata czy nie obudził się na ten głośny huk, a on powiedział, że nic takiego nie słyszał, nie mogłam mu uwierzyć... Zapytałam zaraz taty ale o też nic nie słyszał. Teraz nie jestem pewna, ale wydaje mi się, ze to miało miejsce w okolicy godziny trzeciej.
Drugi raz: byłyśmy we trzy z koleżankami u mnie w domu na noc, nikogo poza nami (rodzina wyjechała na kilka dni). Spałyśmy w sypialni rodziców na jednym łóżku. W pewnym momencie obudziła mnie przerażona koleżanka słowami "słyszałyście to?", ale ja i nasza druga koleżanka nic nie słyszałyśmy, obie zaspane, zbagatelizowałyśmy sprawę. Koleżanka, która to słyszała ze strachu nie spała aż do rana, kiedy to o 7 rano przyszła do nas kobieta, która miała posprzątać dom. Dopiero wtedy zasnęła na kilka godzin. Rano rozmawiałyśmy o tym i przypomniała mi się pierwsza sytuacja i dopiero wtedy jej uwierzyłam, zapytałam jak brzmiał ten huk. Odpowiedziała, że tak jakby drzwi od składówki ktoś nagle mocno zatrzasnął (to są grube, ciężkie, drewniane drzwi przesuwane tak jak w szafach typu komandor). To się zgadzało, z tym, co ja słyszałam wcześniej... I też musiało być jakoś nad ranem (godzina 4 może 5?).
Trzeci raz po ok. 8 latach - wczoraj: w mieszkaniu, w którym mieszkamy z narzeczonym ponad rok. W pewnym momencie słyszę huk, który mnie budzi. Pierwsza myśl: "W pokoju na końcu mieszkania moje fretki coś zwaliły i może dzieje im się krzywda". Jestem bardzo wyczulona na dźwięki w nocy z uwagi na fretki właśnie. Zerwałam się z łóżka jak oparzona i pobiegłam do ich pokoju, a tam cisza i spokój. Wszystkie znalazłam śpiące... Pies w dużym pokoju też zaspany i zdziwiony czemu wstałam w nocy. Wracam do sypialni, pytam narzeczonego, czy to słyszał, ale on mówi, że nie słyszał... Jak już wróciłam do łóżka spojrzałam na zegarek - była 3:36. Długo nie mogłam zasnąć... Rano rozmawiałam z narzeczonym o tej sytuacji, na wypadek, gdyby w nocy był zaspany i mówił przez sen. Potwierdził, że nic nie słyszał...
No i tak dziwnie się z tym czuję, to się zdarza bardzo rzadko, ale dlaczego słyszy to tylko jedna osoba? I żebym to tylko ja słyszała - mogłabym stwierdzić, że coś mi się śni po prostu, ale słyszała to też moja koleżanka i znowuż na takich zasadach jak ja...
Może ktoś z Was spotkał się już z podobną sytuacją i jest w stanie pomóc mi rozwikłać moją niewiadomą?