Projekt Riese (z niem. olbrzym) – kryptonim największego projektu górniczo-budowlanego hitlerowskich Niemiec, rozpoczętego i niedokończonego w Górach Sowich oraz na zamku Książ i pod nim w latach 1943-1945. Na przestrzeni lat zagadka Riese stała się tematem zarówno licznych poważnych hipotez, jak i historii sensacyjnych. Jedna z nich głosiła, że w trakcie II wojny światowej w Górach Sowich trwały prace nad niemiecką Wunderwaffe, którą miały stanowić niemieckie latające dyski napędzane urządzeniem o kryptonimie Dzwon (Die Glocke).,
foto / oddx.com
Kompleks Riese fascynuje. Wystarczy kilka minut w okolicy, kilka chwil z przewodnikiem, czy kilka obejrzanych relacji, filmów w sieci, aby pochłonął nas bez reszty. I nie mam tutaj na myśli tylko fascynatów militariów, historii, czy teorii spiskowych. To tyczy każdego z nas - Polaka, turysty, odkrywcy, gościa. Wokół tematu Riese nie da się przejść obojętnie.
Nieliczne odtajnione dokumenty dotyczące nieznanych projektów zbrojeniowych III Rzeszy rzucają nowe światło na sprawę ogromnego, podziemnego kompleksu militarnego Riese, budowanego przez Niemców od 1943 do 1945 roku w rejonie Gór Sowich na Dolnym Śląsku.
Podobno na terenie kompleksu Riese, pod starym zamkiem Fursten w Książu koło Wałbrzycha, grupa nazistowskich naukowców i techników realizowała projekty broni niekonwencjonalnych. Miały to być bojowe maszyny latające mające kształt dysku i napędy nawet dzisiaj pozostające w sferze science fiction. Z planów, rysunków technicznych i innych dokumentów ujawnionych przez niemieckich specjalistów wynika, że naziści przed końcem wojny byli o krok od skonstruowania broni, dzięki której mogliby zawładnąć światem.
foto / discaircraft.greyfalcon.us
Pod koniec wojny załogi alianckich samolotów przelatujących nad Niemcami informowały o świetlistych kulach, pojawiających się w pobliżu ich maszyn. Owe świecące kule towarzyszyły samolotom przez pewien czas ich lotu a potem znikały równie nagle jak się pojawiały. Wkrótce później nazwano je "foo-fighterami". Foo-fightery pojawiały się zazwyczaj w grupach liczących do 10 sztuk, wykonując przy tym przeróżne ewolucje powietrzne.
Coraz częściej pojawiały się doniesienia na temat zaawansowanych technologii wykorzystywanych przez Niemcy w budowie nowych rodzajów broni. Wszystkie te przedsięwzięcia nadzorowane były przez SS i utrzymywane w wielkiej tajemnicy. Jak się później okazało doniesienia były prawdziwe.
Jednym z najbardziej tajnych projektów III Rzeszy były latające talerze określone symbolem V-7, które Hitler nazwał prawdopodobnie "cudowną bronią".
Jeden z dokumentów zawiera rysunki latających talerzy startujących pionowo spod ziemi - z kompleksu znajdującego się pod masywem górskim. Spodki wylatują z szybów o dużym przekroju. W materiałach, w kontekście badań nad niekonwencjonalnymi okrągłymi pojazdami, nieodmiennie pojawia się nazwa Riese.
foto / martinjclemens.com
Czy Niemcy naprawdę budowali pod Górami Sowimi latające spodki? Jeden z nich, 25-metrowej średnicy Haunebu-1, miał być oblatywany na tajnym poligonie SS już w 1939 roku. Inny, 30-metrowy gigant Haunebu-2, osiągał prędkość do 6 tys. km/h. Dokumenty dotyczące cudownych broni Hitlera wskazują na to, że w podziemiach Riese zamierzano pracować nad bojowymi wersjami spodków.
Plany rozwoju pojazdów, wykorzystujących napęd przypuszczalnie zmieniający grawitację, były dalekosiężne. Wśród szokujących materiałów zachował się nawet szkic techniczny nazistowskiej stacji kosmicznej, opracowany w zakładach Zeppelin pod kryptonimem "Andromeda - Gerat".
foto / mental-ray.de
foto / thelivingmoon.com
Gdyby nie klęska wojenna, być może Niemcy zdołaliby dopracować niezwykłe, prototypowe pojazdy na tyle, by mogły wyruszyć na podbój świata.
Niemcy były tymi terenami zainteresowane i długo stacjonowały na zamku Książ, niemniej raczej niczego nie zdołały odkryć. Poszukiwacze skarbów dzięki miejscom, do których dotarli, mogą jedynie ocenić rozmach projektu. Olbrzymią instalację zbudowano na obszarze 200 km kw., dzięki morderczej pracy więźniów obozu koncentracyjnego Gross Rosen, których ponad 17 tys. zmarło lub zginęło pod ziemią.
Przeznaczenie największego przedsięwzięcia budowlanego III Rzeszy, niesamowitego, ukrytego pod ziemią kompleksu złożonego z dziesiątków kilometrów tuneli i korytarzy, głębokich szybów wind, trakcji kolejowej, hal i silosów oficjalnie pozostaje tajemnicą.
foto / ufodigest.com
foto / 1.bp.blogspot.com
foto / interstellarodyssey.com
Dzięki świadkom wiadomo jednak, że dwa dni przed kapitulacją do Riese wjechał konwój kilkudziesięciu ciężarówek wypełnionych wielkimi skrzyniami. Samochody nigdy nie opuściły podziemi, podobnie jak żadna z osób obsługujących konwój. Cokolwiek ukryto w przepastnych trzewiach Olbrzyma, Bursztynową Komnatę, jak spekulują niektórzy, czy dokumentację techniczną cudownej broni, zaginął po tym ślad. Lecz czy aby na pewno?
Istnieją jednak domniemania, że prace nad Dzwonem kontynuowano już po wojnie, w Ameryce Południowej. Było to podobno w Argentynie, a osobą, która za to odpowiadała miał być SS-man ze Szczecina Obergruppenführer Hans Kammler. Oficjalnie zmarł w ostatnich dniach wojny, ale nieoficjalnie przedostał się na nowy kontynent. Ten generał SS był bezpośrednio odpowiedzialny za projekt wunderwaffe. Potem narosło mitów, że stworzono "latające spodki" zasilane przez silniki antygrawitacyjne, których koncept powstawał na terenie dzisiejszej Polski. Nazwisko Kammler wiąże się też z nazistowską organizacją Ahnenerbe, która była rzekomo zaangażowana w rozwój wielu niemieckich cudownych broni podczas II wojny światowej.
V7 był prawdopodobnie najbardziej wyczekiwanym projektem Hitlera ale także najbardziej śmiercionośnym. Wewnątrz maszyny znajdowały się dwa cylindry poruszające się przeciwstawnie i wypełnione substancjami przypominającymi rtęć. Wszystko było tak tajne, że podobno zbędnych świadków udanych eksperymentów z antygrawitacją prewencyjnie rozstrzeliwano.
foto / innemedium
Zagadką pozostaje, że prace w Olbrzymie trwały aż do 6 maja 1945 roku mimo, że wojna skończyła się już kilka dni wcześniej, a 4 tys. żołnierzy pilnujących kompleksu nie zostało przerzuconych do obrony Wrocławia. Świadczyć to o tym, że Niemcy pracowali tam nad bronią jądrową i V7, tym co Hitler uważał za "Wunderwaffe", która mogłaby odmienić losy wojny zaledwie w kilka dni przechylając szalę zwycięstwa na stronę niemiecką.
Przed wkroczeniem wojsk radzieckich Niemcy wycofując się, zabili około 12 tys. jeńców oraz 4 tys. nadzorców, a podziemia dokładnie zabezpieczyli zawalając większą część po to żeby uniemożliwić ich późniejsze przeczesywanie.
Po kapitulacji III Rzeszy w Berlinie rozpoczęła dochodzenie komórka NKWD zajmująca się przesłuchiwaniem jeńców oraz oficerów niemieckich mających związek z tajnymi technologiami składowanymi na Dolnym Śląsku, której przewodzili płk. Władysław Szymański i gen. Jakub Prawin. Dokumenty ze śledztwa spisywano bez pomocy tłumacza i maszynistki, a następnie przesyłano specjalnym kanałem do Bieruta. A wszystko dlatego, że przesłuchania dotyczyły jak określił to jeden z badanych SS Jakob Sporrenberg "najtajniejszego projektu III Rzeszy". W latach 40 - 50 przez zachodnie i sowieckie służby wywiadowcze, których celem było odnalezienie archiwum Miethego zawierającego plany i opis techniczny V7.
Źródło:
pufoc.republika
wikipedia
innemedium
ruszajwdrogę
ufodigest.com
thelivingmoon.com
mental-ray.de
interstellarodyssey.com
kompleksriese.pl
abovetopsecret.com