Studnia dusz
W tej historii nie ma postaci jednoznacznie pozytywnych i negatywnych. Jednak przez ostatnie kilka wieków miasto przechodziło z rak do rąk, pojawiały się i znikały budynki. Zanikała również ludzka pamięć. Jednak niektóre wskazówki zapomnianej legendy nadal pobudzają wyobraźnię i odświeżają pytanie czy Koźle to miasto przeklęte?
Spacerując w piątek po Koźlu postanowiliśmy sprawdzić, legendę związaną z założeniem tego miasta. I nie dotyczy czasów Bolesława Krzywoustego, ale jeszcze wcześniejszych, gdy na wzgórze położone w dolinie Odry przybyli Celtowie. W końcu nie jest żadną tajemnicą, że przybyli oni na tereny Śląska już w V wieku przed naszą erą.
Legenda
Legenda głosi, że na miejscu kozielskiego kościoła p.w. św. Zygmunta i św. Jadwigi Śląskiej rósł przez wiekami potężny dąb, pod którego rozłożystymi konarami założono celtycką osadę. Rozwijała się ona przez wiele lat do momentu gdy na początku X wieku na teren dzisiejszego miasta przybyli Chrześcijanie. Przez pierwsze lata egzystencja tych dwóch grup rozwijała się poprawnie. Nie zapominajmy, że i dla Słowian dęby miały magiczną moc, a wiara w nowego Boga była tak krucha, że jeszcze w XII wieku dochodziło do buntów i powstań przeciwko nowej wierze.
Tak było i w Koźlu. Jak wiemy pierwsze historyczne zapisy związane z miastem wspominają o wizycie w nim Bolesława Krzywoustego. Nie wiadomo dlaczego przyjechał. Być może, jak mówi legenda, miało to związek z buntem pogańskim, który wybuchł w Koźlu po próbie wycięcia świętego gaju. Dalsze wydarzenia, usprawiedliwiając władcę, związane były z jego troską o jedność terytorialną młodego kraju, co wówczas tożsame było z utrzymaniem religijno – państwowego monolitu.
Na wezwanie wypędzonego kleru, Bolesław Krzywousty przyjechał do Koźla, otoczył gród i dał obrońcom możliwość poddania się, wydania organizatorów buntu, wycięcie drzew i postawienie w tym miejscu kościoła – co było naturalną koleją rzeczy, ponieważ zazwyczaj nowe ośrodki kultu powstawały na starych. Jak można domniemywać spotkało się to z negatywną odpowiedzią druidów i związanych z nimi wyznawcami starych obrzędów.
Książę wziął gród siłą, a obrońców wyciął w pień. Jak wszyscy wiemy w miejscu ówczesnego gaju zbudowano kościół, w miejscu którego stoi dzisiejszy. To jednak nie koniec historii. W tym miejscu zaczyna się najciekawszy jej fragment.
Podobno umierający druid rzucił na miasto potężną klątwę, która ma mu towarzyszyć przez wieki. Że w mieście zawsze będzie czaiło się zło, które pewnego dnia zniszczy je od środka. Zło które będzie stało na przeszkodzie rozwojowi grodu, który powstał na kościach buntowników.
Poszukiwania
Jako, że w każdej legendzie jest trochę prawdy, postanowiliśmy poszukać i zwrócić uwagę na kilka faktów, związanych między innymi z kozielską lożą masońską, miejscami kultu, grobami i pomnikami, tajemniczymi kamieniami granicznymi czy w końcu z obrazem Matki Boskiej z Koźla.
Zakładając, że przedwojenni mieszkańcy mieli świadomość istnienia klątwy próbowali cokolwiek zmienić? Okazuje się, że tak. Legenda – legendą, dopóki nie przejdziemy się kozielską starówkę. Pierwsza (no może nie pierwsza ) rzecz, która wpada nam w oko to krzyż umocowany na dachu najstarszego kozielskiego kościoła.
W jakim celu przybiera on celtycki charakter? Czy może dlatego, aby udobruchać duszę zamordowanego przed wiekami druida? W końcu kościół stoi w miejscu ściętego przed wiekami gaju. Ale to nie wszystko. Na końcu ulicy Kraszewskiego, na budynku położonym naprzeciwko muzealnej baszty znajduje się płaskorzeźba przedstawiająca Archanioła Michała. Dla tych którzy chociaż trochę znają chrześcijańską mitologię wiedzą, że to właśnie on został oddelegowany przez Boga do strącenia do piekieł Lucyfera i zbuntowane pod jego wodzą anioły. Kto jak kto, ale to ten święty jest najwłaściwszą postacią, która miałaby odstraszać zło, zawsze wtedy gdyby pojawiło się nad miastem.
Tylko skąd Archanioł Michał miałby wiedzieć, że nadszedł ten, a nie inny moment, aby zstąpić z niebios? W końcu zapewne ma więcej do roboty niż tkwić na ścianie budynku. Ano właśnie. Od średniowiecza na różnych budynkach, pod rożnymi postaciami, umieszczano tak zwane maszkarony (na ścianach kozielskich kamienic można ich trochę znaleźć), których zadaniem było odstraszać zło, ewentualnie je pochłaniać.
Jednak jednym z najciekawszych i najdziwniejszych jest ten znajdujący się na przeciwko budynku byłej telekomunikacji, przy ulicy Piramowicza. Na szczycie frontowej ściany byłego klasztoru znajduje się rzeźba w kształcie trójwymiarowego, przestrzennego krzyża – symbolu wyjścia poza horyzont tej rzeczywistości.
To on, jak się okazuje, jest kluczowy w całej tej legendzie. Położony najwyżej, nieopodal miejsca kultu skupia na sobie całe zło panoszące się po mieście. Im więcej zła, tym większy staje się maszkaron. Im większy maszkaron, tym większe prawdopodobieństwo upadku miasta. Jak długo wytrzyma? Kiedy przepoczwarzy się w realny byt, który przyniesie zagładę temu miastu? Tego nie wie nikt, w końcu zła nie widać, a jedynie czuć jego skutki. Czy zatem nasi przodkowie zabezpieczyli się w jakikolwiek sposób?
Otóż tak. Warto zwrócić uwagę na sąsiednią kamienicę. Na jej rogu znajduje się rzeźba przedstawiająca rycerza, który przed wojną podobno zdobił klub miłośników piwa. Zastanawiającym jest to, dlaczego to właśnie rycerz? A może on wcale nie pije piwa, tylko stoi w zbroi na straży, przyglądając się w dzień i w nocy maszkaronowi z byłego klasztoru?
Być może tylko on, gdy z maszkarona wypełźnie zło, otworzy wielowymiarowy portal i sprowadzi zaklętego w płaskorzeźbie Archanioła Michała. To, że zło tkwi w tym mieście od lat, przede wszystkim oddziaływając na ludzi, wiadomo nie od dziś. Zło ciągnie do blichtru, sławy, władzy i pieniędzy pozostawiając prostaczków niejako na zapas lub jako ofiary czegoś potężniejszego, oddziaływającego ponad nimi. Źródło zła znajduje się w podziemiach miasta, o których od wielu lat krążą niesamowite legendy, jednak żaden odważny nie zapuścił się jeszcze do nich, aby sprawdzić do kryją. Co jakiś czas podejmowane są próby, chociażby pod przykrywką ubiegłorocznych wykopalisk. Jednak na próżno. Raczej pewne jest to, że jeżeli zło wypełznie na wierzch, zadaniem świętego Michała będzie je na powrót strącić w otchłań.
Czy wiemy gdzie się to odbędzie? Tego nie wiedzieliśmy do ostatniego piątku i wizyty na starym kozielskim cmentarzu. Ktokolwiek na nim był wie, że jest jednym z najciekawszych i najbardziej tajemniczych na terenie miasta. Niestety również najbardziej zniszczony. Skute po wojnie napisy informują nas na większości z nich jedynie o niepełnej dacie urodzin i śmierci spoczywających tam osób. Jednak na jednym z nich znaleźliśmy wizerunek skierowanego w dół pentagramu. (za wiki: „Pentagram zwrócony jednym wierzchołkiem ku dołowi zwany jest Pentagramem Odwróconym, Czarnym, lub Pentagramem Baphometha. Pentagram Baphometha przedstawia profanum – człowieczeństwo, odzwierciedla on wyższość żądz i emocji nad rozumem, jest powszechnie uważany za znak satanistyczny, chociaż często mylony z Pentagramem Białym”)
Pentagram na nagrobku wraz z krzyżem? Na początku XX wieku? Nie zastanawialiśmy się nad tym, dopóty nie przypomnieliśmy sobie się, że w Koźlu do połowy XIX wieku miała swoja siedzibę loża masońska, która w 1856 roku przeniosła się go Gliwic. Praktycznie nic o niej nie wiadomo, poza faktem, że ówcześnie gromadziła ona pod swoimi skrzydłami znamienite i bogate osoby, między innymi mieszczan, kupców jak również oficerów. Być może samego komendanta twierdzy Koźle, którego grób według legendy znajduje się na wzniesieniu położonym naprzeciwko kozielskiego domu kultury.
Jaki był cel ich działalności na terenie miasta? Nie wiemy. Nie wiemy również dlaczego je opuścili pozostawiając rozsiane pamiątki. Faktem natomiast jest, że wkrótce po wyprowadzce z miasta, zapadła decyzja o likwidacji twierdzy co zapoczątkowało rozbudowę miasta w kierunku obecnego osiedla Rogi. Jakie znacznie miał dla nich kozielski cmentarz? Warto zwrócić uwagę na jedną ze znajdujących się tam kaplic. Tej której architraw zdobi wizerunek promienistego oka. Być może tam właśnie spotykali się przed laty odprawiając swoje obrzędy.
Musimy przyznać, że nie chciało nam się wierzyć w tę opowieść. Archanioł, śpiący rycerz i Celtowie. Ale tak z głupia frant nanieśliśmy na mapę wszystkie znaczące punkty z terenu Koźla.
I zaczęliśmy łączyć poszczególne punty prostymi. Okazało się, że trzy z nich łączą się na Kozielskiej wyspie w punkcie, w którym znajduje się studnia.
Przypadek? Może tak – może nie. Zaczęliśmy rysować kolejne linie i sprawdzać co znajduje się na ich przecięciu. Zazwyczaj nic się nie działo dopóki, dopóty nie powyliczaliśmy grobu komendanta z synagogą, budynku z płaskorzeźbą z nieistniejącym ratuszem oraz magistratu z dębami.
Ku naszemu zdumieniu spacerując po kozielskich plantach trafiliśmy na fragment bardzo starej alei dębowej, na końcu której znalazł się kamień graniczny. Inny niż pozostałe na terenie twierdzy, które zazwyczaj zawierały numerację. Ten ma wykute dwie litery „L-C”.
Pytanie czy to zwykły kamień graniczny twierdzy, czy skrót wywodzący się od imienia upadłego anioła? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami. My jednak proponujemy ponownie spojrzeć na mapę miasta.
Łącząc skarajne punkty o numerach 1, 2, 12 oraz studnię na wyspie i kamień z literami „L-C” uzyskamy pentagram, którego środek znajduje się dokładnie na kamienicy, w której rycerz z pochodnią dzień i noc czuwa nad naszym bezpieczeństwem. Pozostaje zapytać czy zadaniem pentagramu jest osłabienie rycerza czy jego wzmocnienie? Nie potrafimy odpowiedzieć na to pytanie.
Wynikałoby z tego, że faktycznie studnia na kozielskiej wyspie odgrywa szczególna rolę. Czy jest poszukiwanymi wrotami piekieł, z których wypełźnie zło? Kto wie? Tak czy inaczej nikt jeszcze nie sprawdził co znajduje się na jej dnie.
Czy istnieje alternatywa dla tego układu? Jakaś ochronna figura, która kiedyś chroniła Koźle? Aby odpowiedzieć na to pytanie trzeba się udać do najstarszego kościoła. Gdy wejdziemy do środka zauważymy wiszący na ścianie obraz Matki Boskiej z Koźla, XV-wieczny wizerunek, który trafił do Koźla około 1420 roku. Nie wiadomo jak i nie wiadomo w jakim celu. Warto jednak przyjrzeć się tej ikonie z bliska. W jej centrum zobaczymy wznoszący się nad dłonią Matki Boskiej złoty diament.
Przypadek? To poczytajmy co on oznacza?
„(…) obdarza dobrych ludzi zdolnością koncentracji, przynosi radość i szczęście, dodaje odwagi. Daje również zwycięstwo w miłości. Diament uważany jest za symbol czystości i pokoju, kamień święty. Należy chronić go przed spojrzeniem złych ludzi. Gdy w pobliżu dzieje się zło, jego blask mętnieje. Swoich właścicieli chroni i odbija krążące wokół złe myśli i słowa. Pomoże również w odnalezieniu wewnętrznego spokoju. Jego blask sprawia, że człowiek jest zdrowy i szczęśliwy. Diament zdobyty nieuczciwą drogą przynosi nieszczęście (…)„.
Coś musiało kierować osobami, które sprowadziły do miasta akurat ten obraz, akurat z tym, a nie innym elementem graficznym. Ku przestrodze, a może ku pamięci ze wskazówką iż idealny układ zapewni ochronę przed złem.
Czy ma to związek z kościołem i śpiącym rycerzem? Sprawdźmy. W XV-wiecznym Koźlu istniała zamkowa wieża oraz rynek. O reszcie nic nie wiadomo. Możemy domniemywać, że miejsca kultu zazwyczaj pozostają te same. Zatem trzy dęby rosnące nad Odrą. Łącząc te trzy punkty uzyskamy dwie ściany poszukiwanego przez nas diamentu. Brakuje nam jeszcze jednego punktu. Najbardziej prawdopodobną lokalizacją jest obecny Plac Rady Europy.
Przed wojną mieściła się tu fontanna. Łącząc wszystkie punkty uzyskamy diament, obejmujący ochroną zarówno kościół, maszkaron, jak i rycerza.
Nawet po wojnie komuniści nie zabudowali tego obszaru stawiając w tym miejscu „gwiazdę”. Czyżby nawet wyznawcy czerwonego kultu na wszelki wypadek woleli dmuchać na zimne? Nowi mieszkańcy miasta zaludnili okolicę, zagospodarowywali dolinę Odry i rozbudowywali je, ale za każdym razem na drodze rozwojowi miasta stawał pożar, powódź lub inne nieszczęście. W końcu na długie lata miasto zamknęło się w murach twierdzy i dopiero w końcówce XIX wieku zaczęło się rozwijać.
Obecnie, jak wszyscy wiemy, miasto chyli się ku upadkowi. Czyżby pentagram zadziałał i rycerz zaspał? Czy zło zamieszkało jeden z charakterystycznych budynków zaburzając równowagę pomiędzy punktami zła (studnia, kamień), a dobra (tablica, grób komendanta i urząd miasta)? Czy my mieszkańcy możemy jakoś temu przeciwdziałać? Wydaje nam się, że tak.
Historię tą usłyszeliśmy ponad 15 lat temu, od przypadkowo spotkanego dziadka, gdy wraz z grupą przyjaciół odprawialiśmy obrzęd Dziadów na starym kozielskim cmentarzu.
tekst i zdjęcia: Kamil Nowak