Witam.
Jest to mój pierwszy temat na tym forum, konto założyłem specjalnie, aby podzielić się tą historią i z nadzieją na otrzymanie sensownej odpowiedzi.
Tego lata wybraliśmy się ze znajomymi na weekend pod namioty. Wiadomo jak to pod namiotami wypiło się trochę alkoholu (nie było narkotyków), jedni byli upojeni mniej, drudzy bardziej. Jeden z naszych znajomych wędrował sobie, a to na kładkę oddaloną jakoś 200 metrów dalej, żeby wskoczyć do wody, a to do namiotu. Po jakimś czasie wszyscy byliśmy pewni, że ów kolega znajduje się na 100% w namiocie więc kumpel postanowił rozpiąć przedsionek namiotu i zapytać jak się czuje, czy śpi, czy wychodzi do nas. Wszyscy usłyszeliśmy, jak kolega odpowiedział "spoko zaraz wyjdę z namiotu". Po czym nie minęło 5 minut jak kolega, który zakładaliśmy, że jest w namiocie nagle idzie sobie z lasu, cały mokry bo wyszedł niedawno z wody. Wszyscy zdziwieni mówimy przecież ty byłeś w namiocie na co on odpowiedział "jak mogłem być w namiocie jak od 10 minut pływałem". Co dziwne, wszyscy (towarzystwo liczyło 8-10 osób) usłyszeli dokładnie to samo jak wcześniej odpowiada z namiotu, albo przynajmniej tak nam się zdawało, bo byliśmy przekonani, że tam właśnie się znajdował. Nie mógł się wymknąć niezauważony, nie mógł nas też nabrać bo głos dochodził jednoznacznie z jednej strony, tym bardziej, że to był las, a my mieliśmy malutką otwartą przestrzeń więc głos było wyraźnie było słychać na tej przestrzeni, od strony namiotu. Żadnej innej osoby w namiocie też nie było, bo sprawdziliśmy. Co o tym myślicie, czy tu w dziwny sposób zadziałał mózg który skoro był przekonany, że ktoś się w środku znajduje to i uroił sobie, że usłyszał jakąś odpowiedź? Czy jest może jakieś zjawisko zbiorowego przekonania i skoro inni tak myślą to ja pomyślę tak samo?
Użytkownik Lucaseq edytował ten post 01.09.2015 - 01:34