Skocz do zawartości


Zdjęcie

Ukraiński specnaz pod Słowiańskiem. Analiza starcia z 5 maja 2014 r.

Ukraina Donbas Wojna

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Legendarny..

    King of Nothing, Slave to No One

  • Postów: 964
  • Tematów: 187
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

5 maja 2014 r. doszło pod Słowiańskiem do pierwszego większego starcia między ukraińskimi siłami specjalnymi i grupą bojową separatystów. Gwałtowność tego starcia i poniesione straty uświadomiły wielu ukraińskim oficerom, że mają przed sobą wysoce zmotywowanego i dobrze uzbrojonego przeciwnika. Analiza starcia pokazuje także typowe błędy systemowe charakterystyczne dla sił specjalnych MSW Ukrainy w początkach tzw. Operacji Antyterrorystycznej (ATO).

 

uFDwNxc.jpg

Fot/ DEFENCE24 / Funkcjonariusze jednostki antyterrorystycznej Alfa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w czasie ćwiczeń.

 

W pierwszym etapie ATO udział wzięły najlepsze wówczas jednostki specjalne (antyterrorystyczne) dawnych sił bezpieczeństwa wewnętrznego (w marcu przeorganizowane w Gwardię Narodową), czyli grupy bojowe specnazu SBU Alfa, oraz specnazu MSW Omega, Wega i Jaguar. Wsparcie oddziałów armii było wówczas jeszcze stosunkowo niewielkie, pod Słowiańskiem działały wydzielone pododdziały z elitarnych, jak na warunki ukraińskie, 95. Brygady Spadochronowej i 80. Brygady Aeromobilnej, a także pododdział z 8. pułku specjalnego przeznaczenia.

 

Pierwsze akcje sił specjalnych pod Słowiańskiem miały miejsce już pod koniec kwietnia. Niemal wszystkie do dnia 5 maja kończyły się zajęciem posterunków wystawionych przez separatystów (tzw. błok-postów) i rozproszeniem niewielkich i słabo zorganizowanych, na ogół, sił antyrządowych. Przy tak dużych siłach, na tak znacznej przestrzeni i przy tak nietypowym przeciwniku, zadaniom nie było w stanie podołać Antyterrorystyczne Centrum SBU. Brakowało wówczas kompetencji, śmiałego i kompleksowego planu co do dalszych działań bojowych i wypracowanego sposobu na pacyfikację rebelii. Kulał wywiad (na wszystkich szczeblach), brak było skutecznego wsparcia z powietrza (skutek strat z 2 maja, kiedy stracono dwa Mi-24), pododdziały nie były zgrane, jak w kalejdoskopie zmieniali się ich dowódcy, nie należały one do jednej, zgranej grupy bojowej ale tworzyły ad hoc tzw. oddziały zbiorcze, z różnych pododdziałów (tzw. swodnyje otriady, stosowali je także Rosjanie w Czeczenii, wynikało to m.in. ze słabości jednostek armijnych, które nie były w stanie wystawić do akcji zwartych pododdziałów pożądanego szczebla).

 

Do akcji w dniu 5 maja, która nieoczekiwanie zakończyła się intensywnym starciem, o niespotykanej dotąd pod Słowiańskiem intensywności, wydzielono dwie grupy bojowe, które działały w typowych dla obszaru postradzieckiego kolumnach zmechanizowanych. Pododdziały sił specjalnych działały w nich jak elitarna (czytaj wyborowa na tle „zwykłych” jednostek) piechota zmechanizowana. Działania te były typowe dla postradzieckiej szkoły specnazu - dobrze wyposażone i relatywnie nieźle wyszkolone  - jak na warunki rosyjskie, czy ukraińskie - jednostki antyterrorystyczne działały w osłonie transporterów opancerzonych (w tym wypadku typu BTR-80), jak zwykle nie dysponując ani aktualnymi danymi rozpoznawczymi w czasie rzeczywistym, ani wsparciem powietrznym, ani grupami snajperskimi na wzór zachodni (snajper i spotter działający jako jądro grupy bojowej), o należytym zabezpieczeniu medycznym nie wspominając.

 

Można powiedzieć, że działania bojowe 5 maja prowadzono całkowicie „na oślep”, a „ociężałość” (czyli niekompetencja i niezdecydowanie) aparatu dowodzenia, przy słabo działającej łączności i braku świadomości taktycznej i operacyjnej, spowodowały, że nie modyfikowano planów nawet wówczas, gdy pozyskiwano cenne dane wywiadowcze od lokalnej ludności (łącznie z informacją o możliwej zasadzce!).

 

Ukraińskie siły i środki pod Słowiańskiem były następujące:

- zbiorczy oddział specnazu SBU Alfa – ok. 100 ludzi (pododdziały zarządów 1, 2 i 4, pododdziały z Winnicy i Sum, 8 służba kynologiczna)

- pododdziały specnazu MSW Omega, Jaguar - ok. 300 ludzi

- pododdziały z jednostek aeromobilnych (na BTR-ach-80).

 

Zadanie postawione 5 maja polegało na tym, żeby bezpiecznie przemieścić kolumnę sił specjalnych z Kramatorska do posterunku (błok-postu) 3-A. Wspomniana kolumna, pod dowództwem płk.  Asaweljuka, przemieszczająca się z błok-postu nr 4 na błok-post nr 3-A, składała się z oddziału zbiorczego sił specjalnych SBU i Gwardii Narodowej (dawnej MSW) – niewielkich pododdziałów Alfy, Omegi i Wegi na ciężarówkach i BTR-ach (szacunkowo ok. 50 ludzi). Nie była to więc akcja bojowa ale przemieszczanie własnych sił w rejonie potencjalnie zagrożonym zasadzką (na obrzeżach Słowiańska separatyści nie byli jeszcze aktywni). Zmiana miejsca stacjonowania sił związana była z planowanym przemieszczeniem wszystkich jednostek o profilu antyterrorystycznym z Kramatorska do Izjumu, by tam skoncentrować większe siły do dalszych operacji w Słowiańsku.

 

Żeby zabezpieczyć przemarsz tych sił w rejonie Selezniowka-Siemienowka (obrzeża Słowiańska), z błok-postu 3-A wyjechała inna kolumna. Wspomniany teren w rejonie przejazdu kolejowego, niedalekiego lasku i budynków przemysłowych uznawany był za czysty, jednakże potencjalnie niebezpieczny. Stąd zdecydowano o nietypowym działaniu, czyli wysłaniu naprzeciw siebie dwóch kolumn.

Nie prowadzono żadnego skutecznego rozpoznania ani trasy, ani ruchów przeciwnika. Teren zasadzki sprawdzony został wcześniej przez pododdział specnazu armijnego (z 8. pułku specnaz) – jednak bez skutku (pododdział ten został prawdopodobnie przepuszczony przez siły spoczywające w zasadzce). Jedynie rano 5 maja w rejon Selezniowka-Siemienowka, na trasie przemarszu kolumny z Kramatorska, pojawił się oddział „rozpoznawczy” wysłany z błok-postu 3-A - kilku oficerów SBU, wsparcie w postaci jednego BTR-80 i samochodu opancerzonego do przewozu pieniędzy Omegi.

 

Rozpoznanie prowadzone było „na oko”, czyli zupełnie nieefektywnie. Tym niemniej kierowcy przejeżdżających samochodów ostrzegali, że w Semienowce jest zasadzka – informowano o tym, że znajdują się tam uzbrojeni separatyści (szacowano ich na 10-20 osób).

Grupa „rozpoznawcza” dotarła do terenu Selezniowka-Siemienowka, po czym z danych rozpoznania radiowego, za pośrednictwem płk. Asaweljuka, otrzymano informację o tym, że separatyści obserwują niewielki pododdział. Grupa „rozpoznawcza” zawróciła więc na błok-post 3-A, po czym otrzymała zadanie, żeby wyjść ponownie naprzeciw kolumnie Asaweljuka jadącej z Kramatorska – oznaczało to powrót grupy w ten sam rejon, gdzie spodziewano się już zasadzki.

 

Warto wspomnieć, że na tym etapie dowodzenia zmieniali się dowódcy i rozkazy wydawali „przypadkowi” oficerowie. Co więcej żaden z dowódców nie był na miejscu boju, dowodzili z terenu błok-postu 3-A, gdzie był sztab zgrupowania sił specjalnych (tam miała odbywać się koncentracja).

 

Przemieszczanie sił własnych w zagrożony rejon miało służyć pokazaniu siły, tyle tylko, że i sił, i środków po prostu brakowało (w rejon zasadzki wysłano czterech oficerów SBU z jednym BTR-80 ze składu 80 Aeromobilnej Brygady i opancerzonego mikrobusa!). Jedyną nadzieją było to, że z naprzeciwka przemieszczała się kolumna Asaweljuka i jakoś dojdzie do współdziałania.

 

Kiedy doszło do wymiany ognia, grupa „rozpoznawcza” znajdowała się na drodze ale stosunkowo  daleko od przeciwnika. Ponieważ jednak dowództwo operacji nie miało jasnej oceny sytuacji, padł rozkaz dalszego przemieszczania się pod ogniem – jak się wydaje priorytetem była neutralizacja separatystów, by nie mogli oni zaatakować jadącej z drugiej strony kolumny Asaweljuka.

W tym czasie obok grupy „rozpoznawczej”, prowadzącej teraz ogień do zamaskowanego przeciwnika (pozycje w gęstym lasku i na terenie budynków przemysłowych) pojawił się drugi pododdział Alfy ze wsparciem dwóch BTR-ów. Pododdział ten skupił na sobie zmasowany ogień separatystów – zatrzymał się na przejeździe kolejowym i przyjął bój ogniowy. Ogień snajpera (strzelca wyborowego), broni maszynowej, RPG i podwieszanych granatników miał skutek w postaci pierwszych rannych.

 

Mimo że także wśród separatystów pojawiły się straty, niewielkie pododdziały specnazu prowadziły bój ogniowy na skrajnie niekorzystnych pozycjach taktycznych - przeciwnik zajmował dogodne pozycje, tymczasem BTR-y i ukryci za nimi specnazowcy widoczni byli na drodze (na przejeździe kolejowym) jak na dłoni. Koordynacja działań nie istniała, każdy dowódca – zarówno grupy BTR-ów na przejeździe, jak i niedalekiej grupy „rozpoznawczej” (odległość między nimi wynosiła ok. 150 m) - podejmował decyzje samodzielnie, dowództwo wyższego szczebla całkowicie utraciło kontrolę nad wydarzeniami. Nawet kiedy doszło do połączenia obu niedużych grup bojowych, siły zbiorczego oddziału były nie tylko stosunkowo słabe (broń główna BTR-80 to KPWT 14,5 mm), ale przygwożdżone ogniem separatystów. Na tym etapie grupa ta nie otrzymała już żadnego wsparcia. Oderwanie się od przeciwnika zawdzięcza jedynie temu, że na „tyłach” separatystów pojawiła się kolumna Asaweljuka, która weszła do akcji.

 

Pod silnym ogniem „separów” zbiorczy oddział Alfy i jej wsparcie, zabrawszy zabitych i rannych, oderwał się od przeciwnika i wycofał na pozycje wyjściowe. W wyniku chaotycznego boju wszystkie siły zbiorczego oddziału zostały wycofane, jednak kosztem trzech zabitych. Niedługo potem przez przejazd kolejowy – miejsce boju - przejechał oddział Asaweljuka – nie był już atakowany, w związku z tym był w stanie zabrać ze sobą rannego pozostawionego przez grupę Alfa.

 

Akcja, której mottem przewodnim stało się niedocenianie przeciwnika i błędy na wszystkich szczeblach (od planowania operacji, aż po jej wykonanie) okazała się niezwykle krwawa. W boju na przejeździe zginęli dwaj oficerowie Alfy oraz specnazowiec z Omegi, trzech lub czterech było ciężko rannych. Zginął m.in. płk. Aniszczienko, zastępca dowódcy jednostki specjalnej Alfa z obwodu sumskiego.

Również starty w rannych były bardzo poważne. Niektórzy z nich, otrzymawszy po kilka ran, musieli leczyć się miesiącami, zanim wrócili do służby. Warto zauważyć, że funkcjonariusze sił specjalnych wyposażeni byli w ciężkie hełmy i kamizelki balistyczne, co skutkowało wielokrotnymi postrzałami i innymi ranami, jednakże w większości przypadków bez skutku śmiertelnego (nawet po trzy, cztery rany).

Walka na przejeździe kolejowym na tyle zaabsorbowała separatystów, że na błok-post 3-A grupa Asaweljuka przybyła w pełnym składzie – jak wspomniano, bez strat w zabitych. Jak wynika z relacji oficerów w walce ogniowej wzięła jednak udział – była zarówno ostrzeliwana, jak i prowadziła ogień w kierunku pozycji separatystów. Separatyści wzięci zostali realnie w dwa ognie. Grupa Asaweljuka zakończyła bój jedynie z lekko rannymi, gdyż cała siła ognia spadła na oddział zbiorczy na przejeździe kolejowym.

 

Starcie z 5 maja było szokiem. Pododdziały uznawane za elitarne zmuszone zostały do prowadzenia wymiany ognia z niezwykle dobrze uzbrojonym i znającym wojskowe rzemiosło przeciwnikiem. Tylko szczęściu i względnie dużej odległości od przeciwnika ukraińscy żołnierze formacji specjalnych zawdzięczają to, że straty nie były jeszcze większe (np. mimo ognia RPG nie zniszczono żadnego z BTR-ów).

 

Tego dnia dowodzący operacją generał Gwardii Narodowej, pseudonim Karpaty, który de facto wydawał rozkazy wszystkim oddziałom specnazu (w tym także Alfie!), miał powiedzieć, iż zdał sobie sprawę, że to jest wojna, a nie operacja antyterrorystyczna.

Niniejsza analiza pokazuje nie tylko błędy typowe dla wczesnego etapu ATO, ale także charakterystyczne mankamenty sił specjalnych (antyterrorystycznych) na Wschodzie (w ujęciu obszaru postradzieckiego): np. brak dedykowanych dla sił specjalnych (antyterrorystycznych) wozów bojowych (jeżdżono na BTR-ach, jak w armii, korzystano nierzadko z ciężarówek lub autobusów), działanie małymi pododdziałami, bez odpowiedniego zgrania i dowodzenia (częste zmiany dowódców), mankamenty w procesie planowania, kłopoty z rozpoznaniem, niska świadomość sytuacyjna na różnych szczeblach (od poszczególnych pododdziałów, aż po sztab operacji), brak efektywnego wsparcia z powietrza (problem występujący także w specnazie armijnym), nakładanie się kompetencji i odpowiedzialności, niedocenianie sił przeciwnika itd.

 

Wszystkie te wspomniane braki, które teraz widoczne były na Ukrainie, a wcześniej np. w Czeczenii czy Osetii, specnaz na Wschodzie nadrabia(ł) m.in. wysokim esprit de corps* oraz ponadprzeciętnym przygotowaniem fizycznym.

 

Marcin Gawęda

 

* esprit de corps - z francuskiego: duch koleżeństwa; poczucie solidarności, wspólnoty

 

Źródło: DEFENCE24 0m2GTQc.png

Link: http://www.defence24...z-5-maja-2014-r


  • 0






Inne tematy z jednym lub większą liczbą słów kluczowych: Ukraina, Donbas, Wojna

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych