Skocz do zawartości


Zdjęcie

Tajna armia złożona z weteranów Wehrmachtu i SS.


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

Cait Sith.
  • Postów: 685
  • Tematów: 159
  • Płeć:Nieokreślona
  • Artykułów: 3
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Adenauer i tajna armia

 


W 1949 roku byli ofi­ce­ro­wie stwo­rzy­li sa­mo­wol­nie armię zło­żo­ną z we­te­ra­nów We­hr­mach­tu i SS.

Dla­cze­go ów­cze­sny kanc­lerz Nie­miec Kon­rad Ade­nau­er zgo­dził się to­le­ro­wać ich przed­się­wzię­cie?

 

 

 

ok8uvd.jpg

 

Foto: Getty Images

 

 

Akta obej­mu­ją 321 stron. Przez 60 lat le­ża­ły nie­zau­wa­żo­ne przez ni­ko­go w ar­chi­wum Fe­de­ral­nej Służ­by Wy­wia­dow­czej (BND). Tym­cza­sem za­słu­gu­ją one na ogrom­ną uwagę, ich treść do­łą­cza do po­wo­jen­nej hi­sto­rii Nie­miec rów­nie spek­ta­ku­lar­ny, co ta­jem­ni­czy roz­dział.

 

W taj­nych do tej pory do­ku­men­tach mowa jest o związ­ku za­ło­żo­nym przez około 2 ty­się­ce by­łych ofi­ce­rów, któ­rzy od 1949 roku bu­do­wa­li nie­miec­ką armię zło­żo­ną z we­te­ra­nów We­hr­mach­tu i Waf­fen-SS. Przy­go­to­wa­nia do owego przed­się­wzię­cia pod­ję­li bez man­da­tu od nie­miec­kie­go rządu, bez wie­dzy par­la­men­tu i – jak wy­ni­ka z akt – z po­cząt­ku rów­nież z po­mi­nię­ciem alianc­kich państw oku­pa­cyj­nych.

 

 

 

Zwią­zek by­łych ofi­ce­rów za­mie­rzał, w owym wcze­snym sta­dium zim­nej wojny, bro­nić mło­dej Re­pu­bli­ki Fe­de­ral­nej Nie­miec przed agre­so­ra­mi ze Wscho­du. Jed­no­cze­śnie, na wy­pa­dek wojny do­mo­wej, mieli wizję dzia­łań we­wnątrz kraju, skie­ro­wa­nych prze­ciw­ko ko­mu­ni­stom. Szpie­go­wa­no stu­den­tów, zbie­ra­no in­for­ma­cje o po­li­ty­kach le­wi­co­wej pro­we­nien­cji, ta­kich jak na przy­kład Jo­achim Pe­ckert, który w la­tach sie­dem­dzie­sią­tych zo­stał radcą am­ba­sa­dy w boń­skim przed­sta­wi­ciel­stwie w Mo­skwie, czy so­cjal­de­mo­kra­ta Fritz Erler.

Nową wie­dzę o sta­rej klice za­wdzię­cza­my przy­pad­ko­we­mu od­kry­ciu. Pra­cow­nik Nie­za­leż­nej Ko­mi­sji Hi­sto­ry­ków Agi­lolf Keßel­ring, który na zle­ce­nie wy­wia­du BND bada obec­nie tę dawną hi­sto­rię, prze­glą­dał akta Or­ga­ni­za­cji Geh­len, po­przed­nicz­ki nie­miec­kie­go taj­ne­go wy­wia­du. Do­ku­men­ty opa­trzo­ne dziw­nym na­pi­sem "Ubez­pie­cze­nie" po­zo­sta­ły­by pew­nie nie­na­ru­szo­ne, gdyby na­uko­wiec ten nie po­my­ślał, że z owych po­żół­kłych polis pozna być może licz­bę wszyst­kich pra­cow­ni­ków BND. Za­miast do­ku­men­tów ubez­pie­cze­nio­wych Keßel­ring wy­do­był jed­nak ukry­ty skarb, który może ucho­dzić za naj­cen­niej­sze do­tych­czas zna­le­zi­sko po­wo­ła­nej w 2011 roku ko­mi­sji.

Akta te są wpraw­dzie nie­kom­plet­ne, stąd przy ich oce­nie wska­za­na jest da­le­ko idąca ostroż­ność, ale zgod­nie z obec­nym sta­nem badań ich za­war­tość świad­czy o tym, jak łatwo było w pierw­szych la­tach boń­skiej re­pu­bli­ki prze­kra­czać de­mo­kra­tycz­ne i praw­ne stan­dar­dy.

 

 

We­dług owych do­ku­men­tów, kanc­lerz Nie­miec Kon­rad Ade­nau­er z CDU, do­pie­ro w 1951 roku do­wie­dział się o ist­nie­niu od­dzia­łów za­pra­wio­nych w bo­jach ofi­ce­rów We­hr­mach­tu. I naj­wy­raź­niej nie miał za­mia­ru roz­bi­jać tej pa­ra­mi­li­tar­nej or­ga­ni­za­cji.

 

 

W razie wojny – jak wy­ni­ka z od­na­le­zio­nych akt – armia ta miała skła­dać się z 40 ty­się­cy żoł­nie­rzy, a o tym, jak silne były obawy, że wojna jed­nak wy­buch­nie, świad­czy fakt, że w całą spra­wę za­an­ga­żo­wa­ne były naj­tęż­sze mózgi póź­niej­szej Bun­de­sweh­ry. Przede wszyst­kim Al­bert Schnez, który w zna­czą­cym stop­niu przy­czy­nił się do zor­ga­ni­zo­wa­nia owego związ­ku ofi­ce­rów.

 

 

Schnez, rocz­nik 1911, w cza­sie II wojny zro­bił ka­rie­rę rów­nież w po­wsta­łej w 1955 roku Bun­de­sweh­rze. Pod ko­niec lat pięć­dzie­sią­tych na­le­żał do grona naj­bliż­szych współ­pra­cow­ni­ków Fran­za Jo­se­fa Straus­sa, a w cza­sach kanc­le­rza Willy’ego Brand­ta i mi­ni­stra obro­ny Hel­mu­ta Schmid­ta, był in­spek­to­rem wojsk. W do­ku­men­tach Or­ga­ni­za­cji Geh­len znaj­du­ją się jego wy­po­wie­dzi, we­dług któ­rych pro­jekt kon­spi­ra­cyj­nej armii wspie­ra­li rów­nież Hans Spe­idel, od 1957 roku do­wód­ca NATO so­jusz­ni­czych sił zbroj­nych w środ­ko­wej Eu­ro­pie i Adolf Heu­sin­ger, pierw­szy ge­ne­ral­ny in­spek­tor Bun­de­sweh­ry.

 

 

Po­nie­waż Fe­de­ral­na Służ­ba Wy­wia­dow­cza udo­stęp­ni­ła nie­daw­no re­dak­cji "Spie­gla" akta opa­trzo­ne na­pi­sem "Ubez­pie­cze­nie", można obec­nie wy­ro­bić sobie wła­sny obraz owej "armii cieni".

 

 

Wszyst­ko za­czę­ło się w re­jo­nie Stut­t­gar­tu, gdzie Schnez po re­for­mie wa­lu­to­wej han­dlo­wał drew­nem, tek­sty­lia­mi i sprzę­ta­mi użyt­ku do­mo­we­go. Oprócz tego, czter­dzie­sto­la­tek ten, or­ga­ni­zo­wał "wie­czo­ry ko­le­żeń­skie" dla we­te­ra­nów 25. Dy­wi­zji Pie­cho­ty, w któ­rej kie­dyś słu­żył. Dawni to­wa­rzy­sze po­ma­ga­li sobie na­wza­jem, wspie­ra­li wdowy i sie­ro­ty po zmar­łych ko­le­gach i roz­ma­wia­li o sta­rych i no­wych cza­sach.

 

 

De­ba­ty te krą­ży­ły stale wokół py­ta­nia: Co zro­bić, gdy wejdą Ro­sja­nie i ich wschod­nio­nie­miec­cy so­jusz­ni­cy? Re­pu­bli­ka Fe­de­ral­na była wów­czas jesz­cze bez­bron­na, a Ame­ry­ka­nie po 1945 roku wy­co­fa­li z Eu­ro­py więk­szość swo­ich jed­no­stek.

 

 

Naj­pierw męż­czyź­ni sku­pie­ni wokół Al­ber­ta Schne­za roz­wa­ża­li po­mysł pro­wa­dze­nia w razie na­jaz­du walki par­ty­zanc­kiej na ty­łach fron­tu, potem po­sta­no­wi­li przy­go­to­wać wy­co­fa­nie od­dzia­łów za gra­ni­cę. Schnez chciał "w razie ataku usu­nąć ze wscho­du zdol­ną do obro­ny nie­miec­ką dru­ży­nę i umie­ścić ją w bez­piecz­nym miej­scu za gra­ni­cą" – na­pi­sał póź­niej jeden z pra­cow­ni­ków Or­ga­ni­za­cji Gah­len. Stam­tąd miała wal­czyć o oswo­bo­dze­nie kraju.

 

 

Schnez, syn urzęd­ni­ków ze Szwa­bii, za­ło­żył coś w ro­dza­ju or­ga­ni­za­cji sa­mo­po­mo­co­wej, która szyb­ko wzbu­dzi­ła za­in­te­re­so­wa­nie, cho­ciaż ła­ma­ła prawo oku­pa­cyj­nych mo­carstw. Za­bra­nia­ło ono two­rze­nia mi­li­tar­nych i pa­ra­mi­li­tar­nych or­ga­ni­za­cji, a każdy, kto się temu sprze­ci­wił, ry­zy­ko­wał do­ży­wot­nie wię­zie­nie.

 

 

Naj­póź­niej od 1950 roku nowa armia za­czę­ła na­bie­rać kon­kret­nych kształ­tów. Schnez zbie­rał datki od przed­się­biorstw i by­łych ofi­ce­rów wy­zna­ją­cych po­dob­ne po­glą­dy, kon­tak­to­wał się rów­nież z we­te­ra­na­mi z in­nych dy­wi­zji, oma­wiał kwe­stie trans­por­tu – jakie po­jaz­dy zdo­ła­li­by oni udo­stęp­nić w przy­pad­ku za­gro­że­nia, i opra­co­wy­wał plan alar­mo­wy.

 

 

O broń trosz­czył się Anton Gras­ser, były ge­ne­rał pie­cho­ty, za­trud­nio­ny wcze­śniej w fir­mie Schne­za. W 1950 roku za­mie­nił to za­ję­cie na pracę w mi­ni­ster­stwie spraw we­wnętrz­nych w Bonn i zro­bił tam ka­rie­rę – jako in­spek­tor ge­ne­ral­ny prze­jął ko­or­dy­na­cję jed­no­stek spe­cjal­nych po­li­cji w po­szcze­gól­nych lan­dach w sy­tu­acji za­gro­że­nia wo­jen­ne­go. Z ich za­pa­sów chciał w sy­tu­acji nie­bez­pie­czeń­stwa wy­po­sa­żyć armię. Nie ma żad­nej wska­zów­ki, by szef re­sor­tu spraw we­wnętrz­nych Ro­bert Lehr był po­in­for­mo­wa­ny o tych pla­nach.

 

 

Al­bert Schnez chciał za­ło­żyć ka­dro­wą or­ga­ni­za­cję by­łych ofi­ce­rów, naj­chęt­niej kom­plet­ne szta­by eli­tar­nych dy­wi­zji We­hr­mach­tu, które w przy­pad­ku ataku mo­gły­by szyb­ko wejść do akcji. Z listy za­miesz­czo­nej w ak­tach wy­ni­ka, że wszy­scy ci lu­dzie mieli kon­kret­ne za­wo­dy – byli wśród nich byli kupcy, urzęd­ni­cy, han­dlarz wę­glem, po­li­cjant, ad­wo­kat, nawet bur­mistrz. Praw­do­po­dob­nie wszy­scy byli an­ty­ko­mu­ni­sta­mi, nie­któ­rzy zaś kie­ro­wa­li się chę­cią prze­ży­cia przy­go­dy. Na przy­kład na temat by­łe­go ge­ne­ral­leut­nan­ta Her­man­na Höltera wid­nie­je ad­no­ta­cja, że "nie czuł się do­brze w pracy za biur­kiem".

 

 

Więk­szość owej taj­nej kadry re­zer­wo­wej miesz­ka­ła na po­łu­dniu Nie­miec. Po­cho­dzi­li z ta­kich miast jak: Stut­t­gart, Ulm, He­il­bronn, Karls­ru­he, Fre­iburg. Nie za­cho­wa­ła się kar­to­te­ka spo­rzą­dzo­na przez Schne­za, ale we­dług po­da­nych prze­zeń da­nych obej­mo­wa­ła ona 10 ty­się­cy na­zwisk – od­po­wia­da to licz­bie sta­łe­go per­so­ne­lu trzech dy­wi­zji. Ze wzglę­du na ko­niecz­ność utrzy­ma­nia ta­jem­ni­cy, na po­cząt­ku w spra­wę wpro­wa­dzo­no je­dy­nie 2 ty­sią­ce ofi­ce­rów. Al­bert Schnez nie miał jed­nak naj­mniej­szych wąt­pli­wo­ści, że już wkrót­ce do­łą­czą do nich inni. Kan­dy­da­tów nie bra­ko­wa­ło – w końcu wielu nie­miec­kich męż­czyzn dys­po­no­wa­ło w tam­tym cza­sie wo­jen­nym do­świad­cze­niem.

 

 

Otwar­ta po­zo­sta­wa­ła kwe­stia, dokąd wy­co­fać od­dzia­ły w razie za­gro­że­nia. Schnez pro­wa­dził ne­go­cja­cje z róż­ny­mi ośrod­ka­mi w Szwaj­ca­rii, lecz ich re­ak­cje "były bar­dzo po­wścią­gli­we". Póź­niej pla­no­wał, że w razie czego, armia wy­co­fa się do Hisz­pa­nii, by stam­tąd wal­czyć po stro­nie Ame­ry­ka­nów.

 

 

Świad­ko­wie z tam­tych cza­sów opi­su­ją Al­ber­ta Schne­za jako ener­gicz­ne­go or­ga­ni­za­to­ra, który swoim za­cho­wa­niem przy­po­mi­nał ba­ro­ko­we­go księ­cia. Miał dobre kon­tak­ty ze Związ­kiem Mło­dzie­ży Nie­miec­kiej i na­le­żą­cą do niego Służ­bą Tech­nicz­ną, dwie­ma skraj­nie pra­wi­co­wy­mi gru­pa­mi, które przy­go­to­wy­wa­ły się do walki par­ty­zanc­kiej z So­wie­ta­mi. Obawy przed związ­kiem z daw­ny­mi na­zi­sta­mi były im obce.

 

 

Eks-ofi­cer utrzy­my­wał tak zwany apa­rat obro­ny, który swoje za­da­nie upa­try­wał w spraw­dza­niu kan­dy­da­tów do "Przed­się­bior­stwa

Ubez­pie­cze­nio­we­go" i tro­pie­niu rów­nież gdzie in­dziej po­dej­rza­nych spraw. Na przy­kład na temat po­li­cjan­ta K. za­pi­sa­no: "in­te­li­gent­ny, młody, pół-Żyd".

 

 

Jak wy­ni­ka z akt, które wi­dział "Spie­gel", Al­bert Schnez pro­wa­dził roz­mo­wy rów­nież z daw­nym obe­rsturm­bannführe­rem SS, Otto Sko­rze­nym. W cza­sach II wojny był on na­zi­stow­skim bo­ha­te­rem, po tym jak w 1943 roku wziął czyn­ny udział w akcji uwol­nie­nia Be­ni­to Mus­so­li­nie­go, uwię­zio­ne­go przez wło­skie­go króla Wik­to­ra Ema­nu­ela II. Były es­es­man miał po­dob­ne plany jak Schnez. W lutym 1951 roku obaj umó­wi­li się, że "na­tych­miast roz­pocz­ną wspól­ną pracę na te­re­nie Szwa­bii". Co z tego wy­szło, do dziś jed­nak nie wia­do­mo.

Po­szu­ku­jąc źró­deł fi­nan­so­wa­nia, latem 1951 roku Schnez po­pro­sił o pomoc za­chod­nio­nie­miec­ki tajny wy­wiad. Pod­czas spo­tka­nia, jakie miało miej­sce 24 czerw­ca 1951 roku, za­ofe­ro­wał jego sze­fo­wi Geh­le­no­wi usłu­gi swo­jej "armii cieni" – do "użyt­ku woj­sko­we­go" lub po pro­stu jako "po­ten­cjał sił" do wy­ko­rzy­sta­nia na po­trze­by nie­miec­kie­go rządu emi­gra­cyj­ne­go czy za­chod­nich alian­tów.

We­dług ad­no­ta­cji spo­rzą­dzo­nej przez Or­ga­ni­za­cję Geh­len, Al­ber­ta Schne­za i Re­in­har­da Geh­le­na "łą­czy­ły sto­sun­ki o przy­ja­ciel­skim cha­rak­te­rze". Jed­nak zgod­nie z do­ku­men­ta­mi wy­wiad praw­do­po­dob­nie do­pie­ro wio­sną 1951 roku do­wie­dział się o ist­nie­niu taj­nej or­ga­ni­za­cji.

 

 

Rok wcze­śniej za­chwyt Geh­le­na nad stwo­rzo­ną armią byłby naj­praw­do­po­dob­niej znacz­nie więk­szy, po­nie­waż po wy­bu­chu wojny ko­re­ań­skiej w 1950 roku, Bonn i Wa­szyng­ton roz­wa­ża­ły "ze­bra­nie w przy­pad­ku ka­ta­stro­fy człon­ków by­łych nie­miec­kich eli­tar­nych dy­wi­zji, uzbro­je­nie ich i przy­łą­cze­nie do so­jusz­ni­czych od­dzia­łów obron­nych". Póź­niej jed­nak sy­tu­acja ule­gła pew­ne­mu roz­prę­że­niu i Ade­nau­er zre­zy­gno­wał z tego po­my­słu. Po­sta­wił na in­te­gra­cję boń­skiej re­pu­bli­ki z Za­cho­dem i bu­do­wę Bun­de­sweh­ry. Nie­le­gal­na or­ga­ni­za­cja Schne­za za­gra­ża­ła tego ro­dza­ju po­li­ty­ce, a gdyby cała ta spra­wa wy­szła na jaw, wy­bu­chł­by mię­dzy­na­ro­do­wy skan­dal.

Mimo to kanc­lerz zre­zy­gno­wał z kro­ków prze­ciw­ko or­ga­ni­za­cji Al­ber­ta Schne­za. Czy oba­wiał się kon­flik­tu z we­te­ra­na­mi z We­hr­mach­tu i Waf­fen-SS?

 

 

W Or­ga­ni­za­cji Geh­len też były obawy, zwłasz­cza w od­nie­sie­niu do Otto Sko­rze­ne­go. Kie­row­nik od­dzia­łu rzu­cił py­ta­nie, czy "można sobie po­zwo­lić" na po­dej­mo­wa­nie z nim walki. Tak za­pi­sa­ne jest to w ak­tach BND, do któ­rych rów­nież miał wgląd "Spie­gel". Pra­cow­nik Geh­le­na za­pro­po­no­wał, by naj­pierw "za­py­tać w SS, które też uczest­ni­czy­ło w całej spra­wie, i przed pod­ję­ciem de­cy­zji po­win­ni­śmy jak naj­do­kład­niej wy­son­do­wać ich opi­nie". Naj­wy­raź­niej siat­ki by­łych na­zi­stów na po­cząt­ku lat pięć­dzie­sią­tych wy­wie­ra­ły wciąż zna­czą­cy wpływ.

 

 

Z dru­giej stro­ny w 1951 roku wy­da­wa­ło się, że upły­ną lata, zanim uda się utwo­rzyć Bun­de­sweh­rę, co z per­spek­ty­wy Ade­nau­era po­cią­ga­ło za sobą ko­niecz­ność za­pew­nie­nia sobie na wszel­ki wy­pa­dek lo­jal­no­ści ze stro­ny Schne­za i jego to­wa­rzy­szy. Przy­pusz­czal­nie dla­te­go Or­ga­ni­za­cja Geh­len otrzy­ma­ła od Urzę­du Kanc­ler­skie­go dwo­ja­kie­go ro­dza­ju zle­ce­nie "opie­ki i kon­tro­li nad grupą". Kon­rad Ade­nau­er, jak się wy­da­je, in­for­mo­wał w owej fazie za­rów­no ame­ry­kań­skich so­jusz­ni­ków, jak i opo­zy­cję.

Lu­dzie Geh­le­na utrzy­my­wa­li z nim stały kon­takt. Geh­len i Schnez umó­wi­li się na "na wza­jem­ne oczysz­cza­nie", co ozna­cza­ło szpic­lo­wa­nie się na­wza­jem. - Jego "apa­rat obron­ny" – chwa­lił się Al­bert Schnez – jest "wy­jąt­ko­wo do­brze zor­ga­ni­zo­wa­ny".

W Or­ga­ni­za­cji Geh­len po­ja­wi­ły się tak zwane listy ostrze­gaw­cze z na­zwi­ska­mi by­łych żoł­nie­rzy, któ­rzy po­dob­no w ra­dziec­kiej nie­wo­li 'za­cho­wa­li się nie­god­nie". Lu­dzie Schne­za za­rzu­ca­li tym męż­czy­znom, że prze­szli na stro­nę wro­gie­go Hi­tle­ro­wi Związ­ku Ra­dziec­kie­go. Lub też zgła­sza­li "po­dej­rza­ne o ko­mu­nizm osoby za­miesz­ku­ją­ce w re­jo­nie Stut­t­gar­tu".

 

 

Pie­nią­dze, na jakie li­czył Al­bert Schnez, nigdy jed­nak nie na­pły­nę­ły. Geh­len za­ofe­ro­wał mu je­dy­nie nie­wiel­kie sumy, a i to skoń­czy­ło się je­sie­nią 1953 roku. Dwa lata póź­niej za­przy­się­żo­no pierw­szych 101 ochot­ni­ków do Bun­de­sweh­ry, od­dzia­ły Schne­za wraz z po­now­nym uzbro­je­niem Re­pu­bli­ki Fe­de­ral­nej Nie­miec stały się nie­po­trzeb­ne.

 

 

Nie wia­do­mo do kiedy ist­nia­ła w Szwa­bii "armia cieni". Jej roz­wią­za­nie od­by­ło się bez roz­gło­su. Al­bert Schnez zmarł w 2007 roku, nie po­zo­sta­wia­jąc żad­nych in­for­ma­cji o tam­tym eta­pie swo­je­go życia. Jego pa­pie­ry na temat "Przed­się­bior­stwa Ubez­pie­cze­nio­we­go" za­gi­nę­ły, do­ku­men­ty Or­ga­ni­za­cji Geh­len tra­fi­ły zaś do taj­ne­go ar­chi­wum Fe­de­ral­nej Służ­by Wy­wia­dow­czej.

Przy­pusz­czal­nie zo­sta­ły tam umyśl­nie odło­żo­ne pod my­lą­cym ty­tu­łem "Ubez­pie­cze­nie" – w na­dziei, że nikt się już nimi nie za­in­te­re­su­je.

 

 

http://wiadomosci.on...jna-armia/qgjf8


  • 7





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych