Witam. Od dawna dręczy mnie pytanie , na które nie mogę znaleźć odpowiedzi. Chodzi mi o ludzi homoseksualnych, a zarazem chrześcijan. Czy orientacja homoseksualna skreśla z życia w jakiejkolwiek wspólnocie chrześcijańskiej? W Polsce raczej kościół katolicki może nie tyle co potępia, ale namawia homoseksualistów do "zmiany", podczas gdy kościół metropolitalny jest nastawiony głównie na ludzi ze środowiska LGBT. Dodatkowo metropolitanie inaczej interpretują biblię i nie widzą nic złego w homoseksualiźmie. W sumie nie wiadomo, którzy mają rację z tym homoseksualizmem. Wiem, że biblii nie można interpretować dosłownie, bo jest to pismo literackie spisane w czasach, kiedy ludzie mieli inne pojęcie o życiu oraz (chyba) wielkokrotnie modyfikowane. Pamiętam, jak byłem ok. miesiąc temu w kościele(bo była msza za pradziadków i poszedłem z własnej woli-wow) i ksiądz zaczął porównywać nas do zachodu. Mówił coś w stylu, że tam na zachodzie jest tak dziwacznie, że normalnie pan z panem mogą mieć dziecko i nikt nie może im nic powiedzieć, bo to brak tolerancji, że tworzą inny model rodziny i zagraża temu, który stworzył Bóg. Wziął też małą tablicę z narysowanymi rodzicami i dwójką dzieci i powiedział, że to normalna rodzina i zaczął mówić: "Chłopak, dziewczyna-normalna rodzina" Więcej nie pamiętam, ale coś jeszcze mówił. Mam nadzieję, że cały tekst jest dość zrozumiały. Piszę to po pracy.