W styczniu 2005 roku europejskie agencje prasowe, a w tym PAP zaczęły podawać dziwne informacje na temat wydarzeń, których - jak pisano - nikt nie potrafił wyjaśnić. Informacje te brzmiały: 15.01.2005 07:30 "Wybuchły termometry"; 21.01.2005 06:24 "Tajemnicza awaria pilotów"; "Drugi dzień tajemniczej awarii pilotów"; wreszcie 21 stycznia 2005 PAP 18:40 "Dlaczego piloty się zepsuły, a termometry eksplodowały?" itp.

Nad Europą uaktywniona jonosfera zaświeciła silnymi zorzami polarnymi. Dawało to doskonały efekt antenowy i dodatkowo maskujący dla zórz wytworzonych energią LOFAR.
HAARP i LOFAR
Chodziło tu o sprawę dziwnej eksplozji 2000 termometrów lekarskich w aptece w Rzymie i gwałtownym skoku temperatury, zanotowanego przez urządzenia w całej stołecznej dzielnicy Trionfale we Włoszech, gdzie w tej samej chwili w pobliskich sklepach i aptekach termometry pokazały 38-39 stopni Celsjusza. W Aoście na północy kraju od rana nie działały piloty do garaży, bram oraz do samochodów. W piątek późnym popołudniem stwierdzono, że prawdopodobnie spowodował ją sygnał o bardzo niskiej częstotliwości, emitowany z nieznanego źródła. Po okolicy zaczęły kręcić się rzesze specjalistów badających siłę i skuteczność eksperymentu. Dodano przy tym, że włoska agencja do spraw środowiska cały czas uspokaja mieszkańców Aosty, że nie ma żadnego zagrożenia dla ich zdrowia.
Tyle wyjaśnień dziwnych zjawisk można znaleźć do dnia dzisiejszego. Zatem przyjrzyjmy się im bliżej, by zrozumieć ich pochodzenie. Kiedyś w pewnym artykule wspominałem, że kontynuowana jest myśl Niemców z okresu II wojny światowej, kiedy to próbowano stworzyć działa "Schallkanone" - broń wykorzystującą działanie zogniskowanych i skolimowanych fal, niszczących oddziały wroga. Ktoś wpadł na pomysł, że fale radiowe o nadzwyczajnej długości, czyli bardzo niskiej częstotliwości, mogą służyć do swobodnego komunikowania się, w tym też z obiektami znajdującymi się w głębi oceanu (co dotychczas było niemożliwe, trzeba tylko w tym celu wykonać odpowiednio długie anteny radiowe - Very Long Baseline Array, czyli Sieć o Bardzo Długiej Bazie). Początkowo miały one mieć obwód stanu Wisconsin. Jednak nie ufająca poczynaniom wojska, obawiająca się o swoje zdrowie społeczność USA, nie wyrażała na to zgody. Prawdopodobnie Nikolas Kristofilos wystąpił w tym okresie z myślą, aby zbudować anteny na terenie pustego stanu Alaska. Dla wzmocnienia i zwiększenia efektywności ich działania zdecydował się wykorzystać jako brakujący element wielkiej anteny, rozciągający się ponad wszystkimi kontynentami północy pas wysokonapięciowych prądów zorzowych, czyli miejsca świecenia zorzy polarnej. Dało to dodatkowy efekt maskujący dla skutków przesyłu energii fal zwanych ELF. Jak wykazały wcześniejsze doświadczenia jądrowe, duża wiązka energii skierowana do jonosfery wywołuje samoczynnie efekt świecenia tejże w postaci świateł zorzowych. Powstał projekt HAARP http://www.haarp.alaska.edu/. W czasie pierwszej próby przesłano tą drogą utwór muzyczny a był nim "Pochód Walkirii" Wagnera. Efekt przyniósł oczekiwane skutki - zorza polarna odpowiedziała wzmocnioną muzyką, oczywiście przesłaną na ziemię w postaci fal radiowych. Dla dalszej realizacji projektu powstała stacja w Gakona koło Fairbanks na Alasce (można ją zobaczyć w internecie na stronie http://www.haarp.ala...haarp/ohd.html).
Skutecznie opanowano przy pomocy tego systemu kilka objętych głęboką tajemnicą działań militarnych, takich jak m.in.: sterowanie huraganami, wywoływanie w odległych terenach (niewielkich na razie) wstrząsów tektonicznych itp. Tymczasem najpierw wywiady, potem rządy innych państw (m.in. wchodzących w skład Unii Europejskiej) zdecydowały się przygotować własne możliwości posiadania powyższych broni. Nic nie pomogła Uchwała ONZ, zabraniająca tych działań w zakresie: oddziaływania na pogodę oraz ochrony nieba gwiaździstego. I tak w centrum Europy zaczął w obecnym czasie powstawać europejski odpowiednik systemu HAARP, nazywany LOFAR (od: Low Frequency Array - Sieć Niskiej Częstotliwości, zob. http://www.lofar.org/).

Urządzenie małej sieci niskiej częstotliwości.
Broń falowa
No i jesteśmy w domu. W Europie tworzy się obecnie sieć, której wzorem USA i programu HAARP postanowiono dać - w celu lepszej społecznej akceptacji dla LOFAR - program cywilny. W jego 1000-punktowym wykazie są liczne badania kosmosu, fotografie dalekich obiektów kosmicznych, wykonanych przy pomocy różnych częstotliwości fal radiowych - ot, taki największy na świecie radioteleskop. LOFAR ma posłużyć obserwacjom wszechświata, prowadzonym na częstotliwościach 10-240 MHz (długości fali 1,25-30 m - czyli niska częstotliwość). Tymczasem warto przypomnieć, że te radioteleskopy to także wojskowe "podgrzewacze jonosfery", czyli po prostu broń falowa. No i oczywiście punkty programu LOFAR (pomiędzy 800 a 900) wskazują, że będzie też on zajmował się badaniem zachowań jonosfery.
Działania LOFAR w jonosferze:
800 Ionosphere
810 Traveling Ionospheric Disturbances
820 Fine-Scale Structure
830 Beacon Tomography
840 Diffraction Tomography
850 Active Modification Studies
860 Passive Radar;
czyli w ramach programu będą prowadzone próby sterowania i oddziaływania na jonosferę i tym samym pogodę na świecie. To właśnie jest współczesna broń. Obecnie ten stopniowo uruchamiany system broni jest w trakcie prób i zbierania doświadczeń.
Testy w okręgu Aosta
W drugiej dekadzie stycznia 2005 r. nasze słońce nagle wzmogło aktywność do poziomu, którego w okresie budowy LOFAR jeszcze nie było. Przy normalnie występującej prędkości wiatru słonecznego: 285.5 km/s i gęstości strumienia protonów: 0.7 protons/cm3, w dniu 21 stycznia 2005 r. miał uderzyć w powierzchnię ziemi wiatr słoneczny o prędkości: 862.4 km/s i gęstości: 12.7 protons/cm3. W łączności i na stacji kosmicznej ogłoszono alarm. Wiatry takie mają prawo uszkadzać ziemskie systemy energetyczne i strącać satelity z ich orbit. W efekcie tego nad Europą uaktywniona jonosfera zaświeciła silnymi zorzami polarnymi. Dawało to doskonały efekt antenowy i dodatkowo maskujący dla zórz wytworzonych energią LOFAR.
Wykorzystując te zjawiska, postanowiono przetestować LOFAR w naturalnym środowisku Europy. Oczywiście temperaturę w rzymskiej dzielnicy Trionfale można było podnieść znacznie wyżej. Niestety, przy 43°C (a temperatura tak wywołana wzrasta wewnątrz przedmiotów i organizmów przy nie zmienionym stanie temperatury powietrza), organizmy żywe zaczęłyby ginąć na skutek zniszczenia białka, zwłaszcza w mózgach. Nawet 10-minutowe oddziaływanie fal telefonu komórkowego podnosi temperaturę mózgu człowieka o 1°C. W efekcie pękły na wskutek intensywnych oddziaływań falowych rozedrgane termometry, pokazując temperaturę, w jaką zostały wprowadzone drganiami. W okręgu Aosta (okręg górski o specyficznym rozchodzeniu się fal elektromagnetycznych) LOFAR lub HAARP przetestował system blokady stref radiowych przeciwnika, potrzebny przy działaniach antyterrorystycznych.
Przecież Afganistan, Irak czy Korea Północna są tak samo górzyste, tylko informacja o efektach testów stamtąd prawie nie dociera, nie to, co z centrum Europy. Niestety, w środowisku społecznym utworzono przydatny wojsku poligon - w imię czego? Ani jeden rząd europejski nie złożył w tej sprawie protestu. Ogłaszanie, że wiązka tak silnych fal niskiej częstotliwości nie stanowi niebezpieczeństwa dla ludzi jest bzdurą. Wiązka ta z powodzeniem może zabijać przez wiele wywoływanych przez siebie czynników, np.: jest ona w stanie samoczynnie się wzmacniać, czyli poza kontrolą (rezonans fali) może powodować wzrost ciśnienia krwi, oddziaływanie na elektronikę symulatorów serca czy nagłe niespodziane uruchamianie czy zatrzymywanie maszyn, np. w systemach komunikacji, itp.

Urządzenia dużej sieci LOFAR.
Być może w czasie prób wzmocniona na wskutek naturalnej interferencji, w sposób nieprzewidziany, wiązka fal wymknęła się spod kontroli ośrodków sterowania. Matka-natura zareagowała na niestosowne zabawy swoich chłopców. A ci ostatni podjęli się już oficjalnie tworzenia samoczynnych efektów zorzowych - od tak po prostu, dla przyjemności. Obserwujmy jednak podobne zjawiska wokół nas, nie wierzmy, że to UFO, to HAARP i LOFAR już działają. Nasza baczna uwaga i reakcja na te zjawiska może nam uratować życie.
PS.
Obecnie na stronie http://fizyka.servis.pl/ można przeczytać następującą informację, którą w skrócie przytaczam: "Rozpalili na niebie pasemka zielonkawego światła za pomocą potężnego nadajnika fal radiowych na Alasce.
Kilkanaście kilometrów na północ od Gekon na Alasce znajduje się ośrodek badawczy, którego powierzchnia dosłownie zasłana jest masztami nadawczymi. Tworzą one łącznie 960-kilowatowy nadajnik posyłający fale radiowe pionowo w niebo. Ośrodek finansowany jest przez amerykańskie siły powietrzne i marynarkę wojenną. Zanim jeszcze powstał, już zdążył okryć się złą sławą".
Oficjalnie prowadzony jest tam program zwany HARAP.
W jednym z o wydań "Nature" dwóch naukowców, Todd Pedersen z laboratoriów sił powietrznych w bazie Hanscom w Massachusetts oraz Elizabeth Gerken z uniwersytetu Cornella, opisują eksperyment, który odbył się 10 marca 2004 roku, nad ranem, kiedy niebo nad Alaską rozświetlała wspaniała, pulsująca zorza polarna. Nadajnik był uruchamiany cyklicznie - działał przez 7,5 sekundy, po czym był wyłączany na 7,5 sekundy. W tym czasie kamery fotografowały niebo, żeby można było sprawdzić, czy wiązka fal radiowych miała jakikolwiek wpływ na zorzę.
"W najlepszym razie spodziewaliśmy się mało znaczącego sztucznego efektu, który będziemy musieli metodami statystycznymi wyłuskać spośród tego wspaniałego spektaklu, jaki stworzyła sama natura - wspomina Todd Pedersen. - Tymczasem gołym okiem można było zobaczyć jasne, zielonkawe smugi, dwa razy dłuższe niż szerokość tarczy Księżyca na niebie. Tworzyły się one w rytm działania nadajnika na tle jasnej kurtyny naturalnej zorzy".
Dalszy obszerny komentarz do tekstu, który można odnaleźć na tej stronie, mówiący o pierwszych i niespodziewanych efektach, których nie daje się powtórzyć, nie jest prawdziwy: już bowiem w 1962 roku przeprowadzono operację "Dominik". Armia USA dokonała próbnej eksplozji bomby atomowej nazwanej "Starfish", posiadającej moc 1,3 Mt w warstwach jonosfery nad środkowym Pacyfikiem. Skutki wydarzenia były niszczące, a jedynym niewinnym objawem było to, że ilość wprowadzonej do jonosfery energii wywołała nad odległymi Hawajami efekt zorzy polarnej mimo, że w tych miejscach normalna zorza nie ma prawa zaświecić. Efekty sztucznych zórz były powtarzane kilkakrotnie. Obserwujmy zatem nasze otoczenie, bo eksperyment na pewno się jeszcze nie zakończył.
Jan Lucjan Wyciślak
http://polskiejutro.com/art.php?p=3507