Napisano
10.10.2006 - 19:07
Zdarzenie którę chcę opisać miało miejsce gdy miałam 6-7 lat, czyli około 10 lat temu. Sporo czasu już minęło, ale pamiętam to dosyć dokładnie. Na codzień o tym nie rozmyślam, ale mój umysł wciąż przechowuje to wśród innych danych ;-)
Działo się to prawdopodobnie latem, w godzinach południowych. W domu byłam tylko ja i mama, więc byłam bardzo zadowolona,gdyż lubiłam zostawać sama z mamą. Mama zasłoniła jasnobrązowe okna w salonie, bo wpadało tam za dużo słońca i poszła przygotowywać obiad. W salonie, przez wpadające tam rozproszone światło panowała bardzo przyjemna atmosfera, więc biegałam co chwile z salonu, do kuchni, nie wiedząc czy przykleić się do mamy, czy podziwiać salon :smile: Nagle, w miejscu złączenia dwóch zasłon, ujrzałam MOTYLA. Nie był to jednak zwyczajny motyl, jakie widuje się latem, tylko OGROMNY i PRZEPIĘKNY OWAD. Pamiętam że jego skrzydła były granatowo-pomarańczowe z czarnymi obwódkami. Z całą pewnośćią był większy od obydwu moich siedmioletnich dłoni! Poruszał spokojnie czułkami, a ja stałam i przyglądałam się mu... Byłam zachwycona, a poza tym czułam niezwykłą radość i błogość... Nie wiem jak długo tak stałam, ale w pewnym momencie postanowiłam zawołać mamę. Uszłam parę kroków i odwróciłam się. Zobaczyłam jak motyl znika za załoną. Zajrzałam tam szybko, ale mimo iż okna były zamknięte motyla NIE BYŁO! Co dziwne, przyjęłam to wtedy całkiem spokojnie, jakbym codzień widywała ogromne, znikające motyle i najnormalniej na świecie wróciłam do swoich spraw. Nigdy jednak o motylu nie zapomniałam :smile:
Nie pisałabym tu o tym, ale ostatnio przeczytałam ciekawy artykuł na stronie nautulisa. Znajduje się on w archiwum i jest zatytułowany: "W styczniu w domu pojawił się motyl, który chwilę potem... zniknął! Nie dziwimy się czytając tę historię - znamy podobne!
Nie da się podać linka, więc w skrócie to opiszę: chodziło o to, że komuś pojawił się w styczniu w domu motyl, który zachowywał się jakby rozumiał co się do niego mówi. Akurat domownikom umarł wujek, oraz w ich rodzinie miało się narodzić dziecko... A oto odpowiedź redakcji:"Od redakcji:
Po pierwsze dziękujemy za ciepłe słowa - nie poddamy się, proszę być o to spokojnym!
A teraz o sprawie motyla. Jest kilka spraw, o których Pan nie wie. Po pierwsze to wcale nie musiał być znak od wujka, ale raczej znak "w sprawie wujka". Po drugie niezwykle ciekawe jest to, że było to spotkanie w sprawie dziecka, które ma się dopiero narodzić... Jest to fenomenalnie ważna informacja i mamy pewną hipotezę, do weryfikacji której będzie nam potrzebna Pana pomoc Panie Łukaszu! Sprawa jest pewna na 70%, że możemy mieć rację. O szczegółach opowiemy Panu jednak prywatnie, aby nie zrobić kłopotów Pana znajomym. W każdym razie to dziecko... skontaktujemy się z Panem.
Sprawa motyla - kiedyś opisywaliśmy przypadek ryby, która była wyłowiona w Lublinie i na której grzbiecie był krzyż celtycki. Robert Żmuda, który w 2001 roku wyłowił tę rybę zaklinał się, że jest wędkarzem od kilkudziesięciu lat i wie, że ten znak był wyciśnięty w sposób, który jest absolutnie niewytłumaczalny. Ekspertyzę w tej sprawie potwierdzającą fenomen tego znaku na karpiu wydał redaktor naczelny miesięcznika "KARP MAX" Przemek Mroczek (wykluczył stanowczo, że ten znak powstał w wyniku położenia karpia na kratce w zlewie itp). Ale najważniejsze jest to, że w 2001 roku pojawił się także motyl, który miał na sobie ten sam krzyż! Motyl ten wyfrunął z kolumny głośnikowej, a raczej urodził się wewnątrz niej i... ta historia jest tak nieprawdodpodobna, że po prostu pisząc ją uświadamiam sobie, że nikt w nią nie uwierzy. W każdym razie motyl jest wyjątkowym stworzeniem. Co oznaczał ten motyl podczas tamtego spotkania w domu Pana brata? Odpowiemy Panu, ale dopiero za kilka lat. Na razie potrzebujemy Pana pomocy. I trochę czasu..."
U mnie w rodzinie, jakoś tak jest, że poród i śmierć zdarzają się bardzo rzadko. Uczestniczyłam jak dotąd tylko w jednym pogrzebie, miał on jednak miejsce dłuugo po spotkaniu z niezwykłym owadem, oraz na świat przyszedł jeden nowy członek rodziny (2 lata temu)
Co o tym sądzicie? Czy to jakieś dziecięce przewidzenia?