Niesamowite, jakbym czytał siebie, ale z subtelnymi różnicami. Jestem tylko rok młodszy, ale największą różnicą jest to, że ja jestem jeszcze na etapie akceptowania swojej głupoty. Nadal zmagam się z kompleksem ćwierćinteligenta. Cztery lata temu postanowiłem sobie, że coś zmienię w swoim życiu począwszy od wyglądu zewnętrznego do tego kim jestem w środku. Kiedy to pierwsze nie całkiem mi wyszło przez kłopoty zdrowotne myślałem, że nadrobię to inteligencją. Dopiero wtedy kiedy się nad tym skupiałem dostrzegłem, że nie jestem tym, za kogo się dotychczas uważałem. Odkąd pamiętam żyłem w przeświadczeniu, że to ja jestem ten lepszy. Pokorny chłopczyk, który zawsze dostawał dobre oceny w szkole, dla nauczycieli i kolegów zawsze był miły, nie przeklinał, zawsze był w stosunku do innych uległy, miał głupie pomysły, często czegoś nie pojmował. Pomyślałem, że przecież byłem wtedy dzieckiem, to nic dziwnego, ale potem przypominałem sobie kolejne etapy w moim życiu i zawsze było dokładnie tak samo. Zawsze byłem frajerem, który popełniał głupie błędy. Nie potrafię zliczyć sytuacji, o których mogę teraz powiedzieć "Jakim ja byłem idiotą. Ktoś inny na moim miejscu zrobiłby to tak jak należy. Wszystko przez moją głupotę". Może to dlatego, że nic nie wiedziałem i nie wiem o życiu, bo większość spędziłem bezproduktywnie przed komputerem. Z czasem w dużym stopniu zanikły u mnie wszystkie umiejętności, które konieczne są w dobrym życiu towarzyskim, a przede wszystkim umiejętność konwersacji. Zdrowie też nie pomaga, bo przez to tez chodzę codziennie przybity. No i tak od czterech lat próbuję coś w sobie zmienić, nawet zabrałem się przez ten okres za rozwój osobisty: techniki pamięciowe, szybkie czytanie, nauka języków takie tam, z mocnym postanowieniem stania się kimś, ale chyba nie tędy droga.
Najgorsze jest to, że ja już wszystkich przyzwyczaiłem do tego, żeby uważali mnie za osobę inteligentną. Zawsze dobrze się uczyłem w szkole, ale od pewnego czasu pojąłem, że oceny wcale nie są wyznacznikiem czyjejś inteligencji. Już sam fakt tego, że tak długo musiałem do tego dochodzić utwierdził mnie w przekonaniu, że jestem głupi. W szkole średniej uchodziłem za geniusza. Kiedy próbowałem wytłumaczyć kolegom z klasy i nauczycielom, że to nie tak jak myślą, zawsze to olewali i dalej żyli w przekonaniu, że jestem jakimś mega mózgiem. Nie pomagało to, że cała szkoła była pełna idiotów większych ode mnie, chociaż ogarnia mnie poczucie winy, że coś takiego piszę. Jednakże skłamałbym przecząc, że jest inaczej, bo mając średnią 4,5 byłem pierwszy w szkole. Nawet dostałem jakieś nagrody. Kiedy wychodziłem po nie czułem się okropnie, zamiast czuć się zaszczyconym było mi cholernie wstyd. Nienawidziłem tej szopki, nienawidziłem, że każdy uważa mnie za osobę inteligentną. Ja byłem po prostu gościem, który jako-tako się na te sprawdziany uczył, który nie miał na to olewki. Wszyscy myśleli, że mi na nauce zależy, ale ja miałem to głęboko w nosie i w nic nie próbowałem się angażować, bo kłóciło się to z moimi poglądami na mój temat. Nawet wynikło z tego powodu kilka sprzeczek z nauczycielami i wyszedłem w końcu na gbura i osobę aspołeczną, bo nie miałem ochoty brania udziału w jakimś konkursie czy przedstawieniu szkolnym.
Nawet mój najbliższy przyjaciel uważa, że jestem inteligentny. I nie jest to jego chęć poprawienia mojego samopoczucia, on naprawdę tak myśli. Ale znowu dochodzi tutaj czynnik kontrastujący, bo w naszej paczce przyjaciół jest nieco mniej pojętny osobnik, który jednak nadrabia swoją towarzyskością i charakterem. Często się z niego śmiejemy, czasem padają trochę ostrzejsze słowa, ale i my i on to akceptujemy bo jesteśmy dobrymi znajomymi. I tak o tym szybko zapominamy... no... może poza mną, bo w takich sytuacjach zawsze wewnętrznie nazywam siebie hipokrytą. Śmieję się z czyiś cech, które dostrzegam także u siebie. Anyway, z tego powodu znowu wychodzę na tego "lepszego".
Krótko mówiąc, zaczynam mieć powoli dość łudzenia się, że jestem w stanie być kimś, że jestem tym mądrym. Czuję się kretynem i jestem kretynem. Męczy mnie to udawanie.
Chyba czas skończyć ten blok tekstu. Nie ukrywam, że od dłuższego czasu chciałem to z siebie wyrzucić i tak jakoś padło na to forum, na ten wątek ze względu na post OP... Ludzie nie lubią jak ktoś się żali, rozumiem, ale po prostu czułem taką potrzebę niezależnie od reakcji forumowiczów. Peace.
Użytkownik KwazaR edytował ten post 17.08.2014 - 23:53