Skocz do zawartości


Zdjęcie

Hioba droga ku Pełni


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1

Amontillado.
  • Postów: 631
  • Tematów: 50
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 21
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

2zdq5uc.jpg

 

 

 

Wszyscy dobrze znamy historię Hioba. Przez okrutny zakład Boga z szatanem, jego życie wybrukowane zostało wszelkimi osobistymi nieszczęściami i tragediami.

Opowieść o nim przekazywana nam jest już w latach najmłodszych, by powracać i towarzyszyć przez niemal całe życie – a przynajmniej to szkolne, do czasu matury. Ludzie niekiedy przywołują historię Hioba, na zasadzie paraleli i zwykle zachowując przy tym odpowiednie proporcje, jako usprawiedliwienie dla istnienia w ich własnym życiu niepowodzeń i niedoli. Bo i taka jest rola tej biblijnej przypowieści – „ku pokrzepieniu!”. A przynajmniej na taką stara się ją kreować… Bądź wierny Bogu, bo Hiob wystawiony był na najcięższe próby, pozostał wierny i został hojnie nagrodzony. Zaciśnij więc zęby, machnij ręką na choroby, śmierci, wszelkie nieszczęścia, które Cię spotykają – wszystko to przeżył Hiob i patrz jak Bóg pięknie mu odpłacił. Z drugiej strony, bardziej ekstremalnej, Hiob ma być dla ludzi przykładem zachowania drastycznie odrzucającego świat materialny – wiemy jednak jak taka postawa ma się do rzeczywistości; zarezerwowana jest dla naprawdę nielicznych.

 

Jak bardzo powierzchowne i prymitywne jest takie podejście do historii Hioba – nie mnie oceniać. Nie wnikając dalej w dydaktyczno-religijny wymiar tej opowieści, ani w ocenę jego słuszności, chciałbym raczej zwrócić uwagę na psychologiczny aspekt hiobowych tragedii. Skoro bowiem motyw Hioba uznawany jest za jeden z najważniejszych z obszernego dorobku biblijnego; skoro towarzyszy nam nieprzerwanie na przestrzeni prawie 2500 tys. lat; skoro przybierając różne formy objawia się nam raz po raz w literaturze, sztuce, filmie; skoro historia ta robi na nas wciąż takie wrażenie, że w obliczu osobistej tragedii chwytamy się jej jak tonący, nie zapominając wcześniej wspomnieć o niej dzieciom; skoro wreszcie nauki płynące z życia Hioba są nam przekazywane z taką surowością przez nauczycieli, z taką pasją przez kapłanów i z taką wrażliwością przez dziadków – wszystko to (i znacznie więcej) daje nam ukryty sygnał, że w historii Hioba chodzi o coś więcej, że jest w tym pewna hipnotyczna głębia…            

 

No właśnie – głębia. W miejscu tym moglibyśmy się zatrzymać i przywoływać burzliwą historię psychologii, z psychologią głębi Junga na czele; ale nie czas i miejsce na to. Warto jedynie pamiętać, że od zarania dziejów jedną z najważniejszych funkcji wszelkich mitów i przypowieści religijnych było pełnienie czegoś co dzisiaj nazwalibyśmy terapią psychologiczną, także psychoanalizą. I to w wymiarze zarówno społecznym jak i jednostkowym. Nie mając oczywiście wiedzy z dziedziny psychologii dostępnej nam współczesnym, człowiek starożytny miał mimo wszystko taką samą psychikę, którą rządziły przecież te same prawa i zależności co dziś. Pewne więc ‘napięcia’ psychiczne ujście znajdowały nie jak dzisiaj na kozetce u psychiatry bądź w poradni u psychologa, lecz w postaci mitów i znaczących opowieści. Przy ich tworzeniu kierowano się intuicją, znajdując wyraz dla konfliktów psychicznych w sposób mniej lub bardziej świadomy. Jakkolwiek takie podejście noszące fenomenologiczne znamiona może się nam dziś wydawać ‘nieprofesjonalne’ – zawsze liczą się efekty i wynik. A ten, w świetle współczesnej psychologii jest nad wyraz ciekawy…

 

Z perspektywy właśnie psychologii współczesnej, tak bardzo czerpiącej z dorobku Junga, chciałbym zaprezentować świeże spojrzenie na sprawę Hioba.  W jego opowieści bagatelizuje się zwykle pozostałych bohaterów, tak jakby cała treść zawarta była w trójkącie Bóg – szatan – Hiob. Niesłusznie. Bo o ile skojarzenie Boga i Hioba z Jaźnią i ego zdaje się być banałem, o tyle w świetle symbolicznego odczytywania tekstu opowieści, pozostali jej bohaterowie, z którymi Hiob wchodzi w relacje, mogą być interpretowani jako różne aspekty psyche – co już takim banałem nie jest. Z kolei integracja różnych części psychiki stanowi o bogatym psychodynamicznym procesie - drodze do pełni.     
   

_____________________________

 

 

Uczony doświadczeniem chciałbym uniknąć zbyt obszernego tekstu, który mógłby zniechęcić mnie do pisania, a ewentualnych czytelników – do czytania. Dlatego postanowiłem eksperymentalnie podzielić artykuł na części, które zamieszczane będą w pewnych (różnych) odstępach czasowych. Tyle w ramach wstępu.

 

C.D.N.


  • 1



#2

Amontillado.
  • Postów: 631
  • Tematów: 50
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 21
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

1. NA POCZĄTKU...

 

 

5132ur.jpg

 

 

Na początku Hiob pokazany jest jako święty mąż, „sprawiedliwy, prawy, bogobojny i unikający zła.”. Dzięki temu znajduje się w sytuacji – przynajmniej pozornie – godnej pozazdroszczenia. Spójrzmy bowiem dalej:

 

Miał siedmiu synów i trzy córki. Majętność jego stanowiło siedem tysięcy owiec, trzy tysiące wielbłądów, pięćset jarzm wołów, pięćset oślic oraz wielka liczba służby.

 

Biorąc pod uwagę tak oszałamiającą liczbę błogosławieństw i dóbr (które w symbolicznym ujęciu stanowią o bogactwie sił wewnętrznych, zdolności mentalnych zapewnianych m.in. przez umysł), można by się spodziewać, że Hiob cieszy się szczególnymi względami Boga. Zaś z psychologicznego punktu widzenia można by, na pierwszy rzut oka, ujrzeć obraz pełni – człowieka spełnionego, oświeconego, niemal doskonałego, itd. Gdy jednak przyjrzymy się nieco bliżej, nieco uważniej, zauważymy pewną dysocjację, deintegrację psyche. Oto bowiem brakuje na scenie jednej bardzo istotnej postaci – żony Hioba. Wszystkie jego ‘dobra’ zostały skrupulatnie przedstawione – wliczając całkiem liczne potomstwo – a mimo to początek Księgi Hioba nie wspomina o żonie, tak jakby wcale nie istniała (potem dowiadujemy się, że raptem istnieje; do tego dojdziemy). Sugeruje to problem – represję, lub inaczej wyparcie, animy. Dla mniej zorientowanych zacytuję definicję z wikipedii (dobre i to):

Anima - Kobiecy aspekt psychiki mężczyzny; ideał kobiety istniejący w męskiej nieświadomości. Stanowi wyraz wszystkich tendencji kobiecych w psychice mężczyzny.

 

Z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu ze świadomości Hioba, usunięty został archetyp kobiecości, żeńska część jego natury. Jak widać o żadnej pełni nie ma mowy.

 

 

 

W następnych wersach mowa jest o dzieciach Hioba i jego do nich stosunku:

 

Synowie jego mieli zwyczaj udawania się na ucztę, którą każdy z nich urządzał po kolei we własnym domu w dniu oznaczonym. Zapraszali też swoje trzy siostry, by jadły i piły z nimi.

 

Czy można sobie wyobrazić większy kontrast między bogobojnym Hiobem i jego beztroskimi dziećmi, rozpasanymi w hulaszczym, wręcz hedonistycznym, trybie życia? Z tego też względu dzieci Hioba reprezentują cienisty aspekt jego psychiki – uczucia, myśli lub zachowania istniejące w świadomości, które mogą nie być akceptowane w społeczeństwie lub nawet przez niego samego. Ale są, istnieją – mimo, że ‘wypychane’, wypierane lub odizolowywane. Symbolizuje to zresztą fakt, że jego dzieci mieszkają we własnych domach, przez co mogą utrzymać swoje ‘uczty’ z dala od jego oczu (Hiob nie był zapraszany na hulanki dzieci). Bez względu na to Hiob doskonale orientuje się w krnąbrnej i rozhukanej postawie swych dzieci (ma świadomość istnienia ‘cieni’ i złych skłonności). Z obawy, że zachowanie potomków wpłynie na jego dobre relacje z Bogiem, stara się odpokutować za ewentualne grzechy dzieci:

 

Gdy przeminął czas ucztowania, Hiob dbał o to, by dokonywać ich oczyszczenia. Wstawał wczesnym rankiem i składał całopalenie stosownie do ich liczby. Bo mówił Hiob do siebie: "Może moi synowie zgrzeszyli i złorzeczyli Bogu w swym sercu?" Hiob zawsze tak postępował. 

 

Innymi słowy ego dokonuje rozpaczliwych prób uniknięcia wewnętrznego konfliktu czy też ‘rozdarcia’, poprzez tłumienie niepożądanych popędów zakłócających relacje zarówno z Bogiem (Jaźnią) jak i z własnym obrazem samego siebie.

 

Natrętne rytuały Hioba ujawniają głęboki lęk, którego fundamenty leżą w kruchym przeświadczeniu o własnej świątobliwości. Wrota opuszczają się coraz szybciej – Hiob sam zastawia na siebie pułapkę i ostatecznie wpycha się do własnego więzienia. Wypiera do nieświadomości zbyt dużo rzeczy, co zamyka mu możliwość dalszego rozwoju. Obsesyjny strach przed ciemną stroną prowadzi do podjęcia drastycznych kroków. Hiobowi w istocie udaje się wreszcie ‘odgrodzić’ od ciemnej strony…

 

 

Jednak tak radykalny ruch musi przecież pociągnąć za sobą jakieś konsekwencje. Odcięcie się od ciemnej strony na poziomie ego (a na tym działał Hiob, tylko tyle mógł, w pewnym stopniu, kontrolować) kompensuje i ostatecznie wymusza aktywację tejże ciemnej strony na poziomie wyższym – na poziomie Jaźni. Na scenę wchodzi Szatan

 

 

C.D.N.


  • 1





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych