Skocz do zawartości


Zdjęcie

Heleno

Heleno de Freitas Mundial MŚ w Brazylii

  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Nawiązując do aktualnie najważniejszego (przynajmniej na paranormalne pl. :szczerb: ) wydarzenia, rozgrywającego się w Brazylii - czyli mistrzostw świata w piłce kopanej.

Sylwetka piłkarza, który miał szansę zapisać się w annałach światowego futbolu niczym Pele ale... pechowo - "był zawsze drugi"...

 

Heleno de Freitas - genialny piłkarz, który zapragnął umrzeć

Gdyby hi­sto­ria po­to­czy­ła się ina­czej, może dziś mó­wi­ło­by się o nim, a nie o Pele, jako o naj­lep­szym bra­zy­lij­skim pił­ka­rzu w hi­sto­rii. Miał ku temu wszel­kie atuty - los ob­da­rzył go nie­sa­mo­wi­tym ta­len­tem, ale nie­ste­ty i roz­dmu­cha­nym do nie­bo­tycz­nych roz­mia­rów ego. Zgu­bi­ły go zwy­kłe ludz­kie sła­bo­ści - ko­bie­ty i za­mi­ło­wa­nie do wszel­kie­go ro­dza­ju uży­wek. Na do­miar złego za­wsze był drugi. Dla­te­go He­le­no de Fre­itas w końcu za­pra­gnął umrzeć.

 

heleno.jpg
Plakat z filmu "Heleno" Plakat z filmu "Heleno" Foto: Materiały prasowe

W jego życiu nie było miej­sca na prze­cięt­ność, wszyst­ko mu­sia­ło być lep­sze, wy­jąt­ko­we. Wiel­ki pi­sarz Ga­briel Gar­cia Ma­rqu­ez po­wie­dział kie­dyś o nim: "He­le­no można było tylko ko­chać albo nie­na­wi­dzić". Nawet hi­sto­ria o tym, jak tra­fił do jed­ne­go z naj­więk­szych bra­zy­lij­skich klu­bów - Bo­ta­fo­go - jest na swój spo­sób nie­co­dzien­na. Gdy He­le­no miał 17-lat, zo­stał wy­pa­trzo­ny przez pre­ze­sa klubu Car­li­to Rochę na Co­pa­ca­ba­nie, kiedy... żon­glo­wał po­ma­rań­cza­mi za­miast piłką. Rzut oka przed­sta­wi­cie­la klubu wy­star­czył, żeby do­strzegł w nim coś wy­jąt­ko­we­go. Szyb­ko tra­fił do pierw­sze­go ze­spo­łu i rów­nie szyb­ko zy­skał sobie mi­łość ki­bi­ców. O tą nie było trud­no, bo młody He­le­no im­po­no­wał tech­ni­ką i strze­lał gole. Mnó­stwo goli. W bar­wach Bo­ta­fo­go zdo­był ich łącz­nie ponad dwie­ście.

To mu jed­nak nie wy­star­czło, mu­siał być naj­lep­szym z naj­lep­szych. Żądał po­dzi­wu i po­kla­sku, i to wła­śnie miało osta­tecz­nie za­pro­wa­dzić go na skraj sza­leń­stwa. Bo He­le­no rów­nie in­ten­syw­ne życie jak na bo­isku, to­czył nocą w klu­bach i ba­rach Rio de Ja­ne­iro. Tam rów­nież bry­lo­wał i błysz­czał. Nie od­ma­wiał sobie ni­cze­go – al­ko­ho­lu, ha­zar­du, prze­lot­nych ro­man­sów. Nie roz­sta­wał się też z chu­s­tecz­ką na­są­czo­ną ete­rem, który re­gu­lar­nie wdy­chał, suk­ce­syw­nie nisz­cząc swój or­ga­nizm. Jego ciało wy­nisz­czał też sy­fi­lis, ale kon­se­kwent­nie od­ma­wiał le­cze­nia, oba­wia­jąc się, że może to mieć wpływ na jego pił­kar­ską formę.

Przez całe życie prze­śla­do­wa­ła go jesz­cze jedna rzecz. Ni­czym spor­tre­to­wa­ny wiele lat póź­niej przez Marka Ko­ter­skie­go Adaś Miau­czyń­ski z filmu "Nic śmiesz­ne­go" - w waż­nych tur­nie­jach He­le­no za­wsze był drugi. Te naj­waż­niej­sze - mi­strzo­stwa świa­ta - omi­nę­ły go dwu­krot­nie z po­wo­du II wojny świa­to­wej. A triumf na tej im­pre­zie stał się po la­tach jego ob­se­sją. Bli­sko du­że­go suk­ce­su był w Copa Ame­ri­ca w roku 1945, na któ­rym wraz z Nor­ber­tem Men­de­zem zgar­nął ko­ro­nę króla strzel­ców. Jego sku­tecz­ność jed­nak nie wy­star­czy­ła, bo Bra­zy­lij­czy­cy tur­niej za­koń­czy­li za ple­ca­mi od­wiecz­nych ry­wa­li z Ar­gen­ty­ny. Po­dob­nie było na Copa Ame­ri­ca dwa lata póź­niej.

Mimo do­brej gry i ma­so­wo strze­la­nych goli nie do końca wio­dło mu się rów­nież w klu­bie. Rok po roku jego Bo­ta­fo­go nie uda­wa­ło się wy­wal­czyć mi­strzo­stwa stanu Rio de Ja­ne­iro. Po ko­lej­nym nie­uda­nym se­zo­nie He­le­no miał prze­mó­wić do dru­ży­ny, aby zmo­bi­li­zo­wać ją do walki o upra­gnio­ny suk­ces. Za­miast tego wje­chał na tre­ning swo­je­go ze­spo­łu na mo­to­cy­klu, a ko­le­gom wy­tknął w nie­wy­bred­nych sło­wach, że nie do­rów­nu­ją mu umie­jęt­no­ścia­mi.

Kiedy w 1947 roku po raz czwar­ty z rzędu Bo­ta­fo­go ukoń­czy­ło roz­gryw­ki na dru­gim miej­scu, w He­le­no coś pękło. Mio­tał się po szat­ni ni­czym w tran­sie. Obi­jał rę­ka­mi ścia­ny, nisz­czył szaf­ki, zo­sta­wia­jąc wszę­dzie krwa­we ślady. Już wtedy jego psy­chi­ka nie była w naj­lep­szej kon­dy­cji. Jego mania wiel­ko­ści nie po­zwa­la­ła na zaj­mo­wa­nie dru­gich miejsc, on mu­siał być pierw­szy. Wi­dział to pre­zes Bo­ta­fo­go, Car­li­to Rocha, ten sam, który ścią­gnął He­le­no do klubu i po­sta­no­wił oddać go do ar­gen­tyń­skie­go ze­spo­łu Boca Ju­niors.

W Ar­gen­ty­nie He­le­no czuł się jak na ze­sła­niu. Nie od­po­wia­dał mu chłod­ny kli­mat, na za­ję­ciach tre­no­wał w płasz­czu, a no­ca­mi jesz­cze czę­ściej niż kie­dyś im­pre­zo­wał w opa­rach dymu ty­to­nio­we­go i al­ko­ho­lu. Wda­wał się też w coraz licz­niej­sze ro­man­se, a jedną z jego ko­cha­nek miała być sama Eva Peron, żona pre­zy­den­ta Ar­gen­ty­ny. Czarę go­ry­czy prze­lał fakt, że rok po jego odej­ściu Bo­ta­fo­go w końcu wy­wal­czy­ło mi­strzo­stwo. To było dla He­le­no ka­ta­stro­fą i po­cząt­kiem końca.

Po­sta­no­wił wró­cić do Rio, ale już nie był księ­ciem tego mia­sta, a Bo­ta­fo­go nie chcia­ło go po­now­nie w swo­ich sze­re­gach. Przy­gar­nął go ze­spół Vasco da Gama, z któ­rym nawet zdo­był upra­gnio­ne mi­strzo­stwo, ale ten triumf cięż­ko na­zwać jego zwy­cię­stwem. He­le­no już dawno stra­cił kon­takt z rze­czy­wi­sto­ścią. Obi­jał się na tre­nin­gach, a gdy tre­ner ze­spo­łu Fla­vio Costa kie­dyś mu to wy­tknął, po­szedł do szat­ni i wró­cił z pi­so­le­tem, który póź­niej przy­sta­wił szko­le­niow­co­wi do skro­ni i po­cią­gnął za spust. Na szczę­ście broń nie była na­ła­do­wa­na. To był jego ko­niec w klu­bie.

Tym wy­da­rze­niem raz na za­wsze za­mknął sobie też drogę do re­pre­zen­ta­cji Bra­zy­lii, któ­rej se­lek­cjo­ne­rem zo­stał wła­śnie Fla­vio Costa. Kiedy w 1950 roku Ca­na­rin­hos wal­czy­li o mi­strzo­stwo świa­ta z Uru­gwa­jem na Ma­ra­ca­nie, He­le­no prze­by­wał w Ko­lum­bii, gdzie grał dla pół­a­ma­tor­skie­go ze­spo­łu Ju­nior de Ba­ra­nqu­il­la. Do dziś wielu ki­bi­ców uważa, że gdyby w tym meczu za­miast króla strzel­ców Ade­mi­ra, na szpi­cy Ca­na­rin­hos za­grał He­le­no de Fre­itas, tytuł po­zo­stał­by w Bra­zy­lii.

Na słyn­nej Ma­ra­ca­nie za­grał tylko raz, będąc już pił­ka­rzem in­ne­go klubu z Rio de Ja­ne­iro - Ame­ri­ki, w bar­wach któ­re­go bez­sku­tecz­nie pró­bo­wał od­bu­do­wać swoją pod­upa­da­ją­cą ka­rie­rę. Ma­rzył o tym od dziec­ka i to ma­rze­nie, po­dob­nie jak wiele in­nych miało po­zo­stać jego prze­kleń­stwem. Od po­cząt­ku spo­tka­nia na le­gen­dar­nym sta­dio­nie był nie­swój i już w 35. mi­nu­cie sę­dzia ode­słał go do szat­ni po bru­tal­nym ataku na ry­wa­la. Tym wy­da­rze­niem wy­ko­nał ostat­ni krok w kie­run­ku, w któ­rym zmie­rzał od lat - w ot­chłań sza­leń­stwa.

W 1953 roku na wnio­sek ro­dzi­ny zo­stał za­mknię­ty w przy­tuł­ku, gdzie nie zmie­nił się ani o krztę. Nawet tam pró­bo­wał rzą­dzić in­ny­mi pen­sjo­na­riu­sza­mi, tak jak kie­dyś za­cie­kle dy­ry­go­wał swo­imi ko­le­ga­mi na bo­isku. Kilka razy pró­bo­wał skró­cić swoje cier­pie­nia, po­dej­mu­jąc próby sa­mo­bój­cze. Pew­ne­go razu zjadł wy­cin­ki z gazet gło­szą­cych jego wiel­kie czyny, któ­ry­mi jedna z pie­lę­gnia­rek ude­ko­ro­wa­ła szpi­tal­ny pokój. Nie chciał mieć już nic wspól­ne­go ze swoim sta­rym ży­ciem, które osta­tecz­nie za­pro­wa­dzi­ło go na dno.

Naj­gor­szy dzień miał jed­nak na­dejść 29 czerw­ca 1958 roku. To wła­śnie wtedy, gdy nie­speł­na 18-let­ni Pele w glo­rii chwa­ły wzniósł w górę pu­char za zdo­by­cie przez Bra­zy­lij­czy­ków mi­strzo­stwa świa­ta, He­le­no na­praw­dę za­pra­gnął umrzeć. To po­wi­nien być on - po­my­ślał, po czym wło­żył do ust kil­ka­na­ście pa­pie­ro­sów i wszyst­kie od­pa­lił, li­cząc, że dym ty­to­nio­wy w ta­kiej ilo­ści po­zba­wi go życia. Nie po­zba­wił. Umarł rok póź­niej, w wieku 39 lat, po­ko­na­ny osta­tecz­nie przez cho­ro­bę we­ne­rycz­ną. Wtedy Rio de Ja­ne­iro miało już no­we­go księ­cia. O tym sta­rym po­zo­sta­ło tylko wspo­mnie­nie.

 

źródło

 

 


  • 2





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych