Skocz do zawartości


Zdjęcie

Ostatni polski wilkołak


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
4 odpowiedzi w tym temacie

#1

Padael.

    Tauri

  • Postów: 1017
  • Tematów: 73
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

"Ostatni polski wilkołak?

 

Wilkołak został odczarowany. Popkultura serwuje nam go w serialach młodzieżowych, w filmach, grach. Słowem: wszędzie. Dziś nikt już nie drży na myśl o zbliżającej się pełni, choć jeszcze nieco ponad 110 lat temu było inaczej. Wilkołaków się bano i to całkiem na serio.
Likantropia jest powszechnie obecna w słowiańskich podaniach. Przez pokolenia z ust do ust przekazywano sobie opowieści o okrutnych bestiach czających się w mroku nocy. Wśród prostego ludu – także na ziemiach polskich! – wiara w zjawiska nadprzyrodzone, w tym w istnienie wilkołaków, strzyg i innych upiorów uparcie nie chciała odejść do lamusa.

7 lipca 1901 roku o żywotności wilkołaczych podań przekonał się − dosłownie − na własnej skórze pewien żebrak. W niewielkiej wsi Myscowa, w dzisiejszym powiecie krośnieńskim, ludzie utrzymywali się głównie z rolnictwa  i hodowli owiec. Kiedy pasterze doglądali stada pasącego się nieopodal lasu, zwierzęta ni stąd, ni zowąd zaatakował wilk. Wyskoczył spomiędzy drzew, schwycił jedną owcę i umknął w ostępy. Pasterze, chcąc ratować powierzone ich pieczy zwierzę, rzucili się za porywaczem. Kiedy już niemal go pochwycili, wilkowi udało się zgubić pogoń na rozstajach. Zamiast niego na drodze nagle pojawił się… miejscowy żebrak, niejaki Iwan Karczmarczyk. Choć mężczyzna ów był zniedołężniałym starcem, chodzącym od wsi do wsi za jałmużną, pasterze nieumiejący sobie inaczej wytłumaczyć całej sytuacji, z miejsca wzięli go za wilkołaka, który ich zdaniem zdążył wrócić do swej ludzkiej postaci.

 

Domniemany wilkołak zebrał od pasterzy solidne cięgi. Mężczyźni uparcie domagali się zwrotu porwanej owcy. Karczmarczyk próbował salwować się ucieczką, ale rozwścieczeni opiekunowie stada dopadli go w opłotkach. Strach myśleć, jak by się skończyła cała sprawa (w końcu pasterze byli przekonani, że maltretują podstępnego potwora!) gdyby nie nadszedł żandarm. Funkcjonariusz uratował życie Bogu ducha winnemu, domniemanemu wilkołakowi i zawiadomił o całej sytuacji swoich przełożonych oraz sąd grodzki.

 

Przeprowadzono dochodzenie, zbadano okoliczności całego zajścia, przesłuchano wszystkich świadków i w końcu sąd wydał wyrok. Wszyscy oskarżeni zostali uznani winnymi bestialskiego pobicia niewinnego dziada proszalnego. 25 listopada 1901 roku sąd skazał ich na dziesięć i pięć dni aresztu. Jak okazało się w toku postępowania, nawet wójt Myscowej, niejaki Solenka, był święcie przekonany o wilkołactwie Karczmarczyka i bez najmniejszych skrupułów uczestniczył w pobiciu.
Jeśli chodzi o samego Iwana Karczmarczyka, to miał on wyjątkowego pecha i szczęście zarazem. Najpierw znalazł się w złym miejscu, w wyjątkowo złym czasie, przez co posądzono go o likantropię i boleśnie mu pokazano, co to znaczy głęboko zakorzeniony przesąd ludowy. Później na jego szczęście (i nieszczęście pasterzy) w odpowiedniej chwili pojawił się przedstawiciel „szkiełka i oka”, który nie dał wiary opowieści o wilkołactwie i uratował żebrakowi życie."

 

http://ciekawostkihi...olski-wilkolak/


Użytkownik Padael edytował ten post 09.06.2014 - 14:24

  • 3



#2

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Za artykuł masz plusa, a cztery pozostałe dałbym Ci za link znajdujący się pod nim :szczerb: :szczerb: :szczerb:

Chyba Ci się palec omsknął (albo próbujesz tylnymi drzwiami przemycić na forum treści +18) :papapa:


  • 0



#3

Padael.

    Tauri

  • Postów: 1017
  • Tematów: 73
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Racja, mistrzostwo świata, od tego artykułu zacząłem i tak poleciało.


  • 0



#4

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Szkoda trochę, że ten link zmieniłeś, bo temat był ciekawy i wart osobnego opracowania. No, chyba, że się przymierzasz?

 

A wracając do wilkołaków.

Ten opisywany chyba nie był taki ostatni, bo znalazłem na forum temat o wilkołakach bardziej współczesnych, grasujących po naszym kraju :facepalm:

Wilkołak w okolicach Wąbrzeźna?

 

Ale to tak na marginesie... :szczerb:

 

Trafiłem na ciekawą publikację Leonarda Pełki z 1987 r. zatytułowaną Polska demonologia ludowa, w której znalazł się również, dość obszerny fragment, dotyczący wiary w wilkołaki.

 

Wilkołaki

Wyobrażenie wilkołaka ma odległy rodowód w słowiańskiej kulturze ludowej (wzmiankę na ten temat odnajdujemy już u starożytnego historyka greckiego Herodota z Halikarnasu). Pojęciem wilkołak lub wilkołek określany był "...człowiek wskutek czarów zamieniony w wilka, a nie pozbawiony pewnych cech natury ludzkiej i ludzkiej świadomości, lub też człowiek, który posiada zdolność przemieniania się w wilka".

 

Jest to wątek wierzeń demonicznych szczególnie charakterystyczny dla kultur ludów łowieckich. Ten wątek wierzeń demonicznych ukształtował się w naszej kulturze ludowej w okresie XVI-XVIII w. Z tego też okresu pochodzą różne opowieści ludowe o zamienianiu ludzi w wilki. Wierzenia te występowały zwłaszcza w regionach wschodnich (Chełmszczyzna, Lubelskie, wschodnie Mazury i Mazowsze), ale nieobce były i na terenie Wielkopolski, Małopolski czy Podhala. Jednakże już u schyłku XIX w. pewne ich ślady zachowały się tylko w północno-wschodniej części kraju.

Jak pisał K.W. Wójcicki: "Wilkołaków, czyli ludzi w wilki zamienionych, pełno jest w ruskich osadach Podlasia. Czarodziejów i czarownic też nie brakuje, co zakląć mogą w wilka".

 

Pierwszy zapis dotyczący zjawiska wilkołactwa w Polsce sporządzony został przez J. Sabina w XVI w. Informuje on, iż chłopi mazurscy pojmali w lesie bardzo dziwnego człowieka, który gęstym owłosieniem ciała i sposobem zachowania się przypominał istotę zwierzęcą. Człowiek ten dostarczony został do księcia Albrechta w Królewcu. W trakcie przesłuchania przyznał się do tego, iż jest wilkołakiem. Polegało to na tym, iż dwa razy do roku (na Boże Narodzenie i Jana Chrzciciela) zachodziła u niego przemiana w wilka: pędził wówczas do lasu, przyłączał się do napotkanego stada wilczego i przez jakiś czas z nim przebywał. Następnie powracał do świata ludzi, gdzie wyczekiwał z niecierpliwością na nową fazę wilczego przeobrażenia się. Dla sprawdzenia wiarygodności owych zeznań wilkołak trzymany był przez pewien czas pod silną strażą w lochach zamku książęcego. Lecz jak podaje J. Sabin, wyczekiwane przekształcenie w wilka nie nastąpiło.

 

Wzmianki o wilkołaku odnajdujemy także w niektórych utworach piśmiennictwa XVI-XVIII w. (u Haura, Otwinowskiego, Chmielowskiego czy Bohomolca). Problem wilkołactwa rozważany był także przez badaczy naszej kultury ludowej w XIX w. K.W. Wójcicki twierdził, iż wyobrażenie wilkołaka ma ścisły związek z wątkiem ludowych wierzeń w czary i czarownice. Pewne materiały na ten temat zebrał O. Kolberg, który uważał wilkołaka za istotę pokrewną zmorze. Wprawdzie zebrane przez O. Kolberga wątki wierzeń o wilkołakach są stosunkowo drobne, to jednak do niektórych z nich warto tu się odwołać.

 

"Wilkołak daje się rozpoznać po krótkim ogonku, a raczej kosmyku włosia, który ma popod krzyżem kości pacierzowej, jak i po strasznej zemście, jaką wywiera na ludzi, którzy go obrazili i podrażnili, dusząc ich bydło. (...) Pod Hohensteinem posądzają o wilkołactwo ludzi mających na głowie dwie przedziałki włosów; mogą oni wielkie we wsi zrządzać szkody, a nawet i do pożerania ciała ludzkiego nie mają wstrętu. Ludzie tacy winę tegoż, iż w wilkołaków przemieniać się są znagleni, przypisują kumom, którzy podczas chrztu o podobnych myśleli istotach".

 

"Wilkołak, rodzaj ludzi przemieniających się w wilka. Wyobrażany bywa na starych kartach do grania. Aby go poznać i przekonać się naocznie, dosyć jest wziąć w usta skórkę chleba, obnieść go trzy razy naokoło, nie przewróciwszy takowej; natenczas ludzką postać traci, a wilczą przybierać poczyna. (...) Są ludzie, jak mówią, którzy się mogą zamieniać w wilków. Czarownice sprowadzają tę klęskę na biednych ludzi, którzy w takim razie zwą się wilkołakami".

 

"Jest to człowiek żyjący, ale pod (przekleństwem), które go zmusza niekiedy przeobrażać się w wilka i w tej postaci złe wyrządzać; jest to mocniejsze od jego woli ludzkiej, jest to kara, przekleństwo za jakąś zbrodnię, stan pokutny najcięższy, bo jeszcze bardziej pogarsza dolę człowieka (...) Ile razy napada (człowieka-wilkołaka konieczność przemiany w wilka), wychodzi na pień zrąbanego drzewa, daje z niego koziołka na ziemię i powstaje wilkiem. To samo robi, kiedy ma wrócić do ludzkiej postaci. Wilkołak jest jedną ze złych istot, najszkodliwszych. Niszczy bydło, rzuca się na ludzi, jest to niejako wyższy stopień wściekłego wilka, dlatego rzuca postrach wielki na swoją okolicę; sprawa z nim trudniejsza jak z wilkiem zwyczajnym".

 

Z powyższych, jak i szeregu innych, materiałów wynika, iż w świadomości mieszkańców wsi XIX w. występowało trojakie rozumienie postaci wilkołaka.

Mógł być to:

1. człowiek mający szczególne predyspozycje do przybierania postaci wilka w dogodnej dla siebie sytuacji. Możliwe to było dzięki posiadanej przez niego wiedzy magicznej oraz z faktu, iż w jego naturze ludzkiej zakodowane były także pewne cechy natury wilczej;

 

2. człowiek zamieniony w wilka przez innych ludzi, którzy mieli określone ku temu moce czarodziejskie (czarownice, czarowników) i którzy najczęściej w ten sposób mścili się za doznane zniewagi. Ukarany w ten sposób człowiek przez pewien czas, a niekiedy już do końca swego życia, musiał egzystować w postaci wilczej;

 

3. mogła to być dusza człowieka skazanego na wieczne potępienie za czyny zbrodnicze popełnione w życiu ziemskim. Dusza taka pod wilczą postacią nadal działa na niekorzyść ludzi, szkodzi im i tym samym przyczynia się do sprowadzania ich na drogę zła.

 

Nakreślone tu typy wyobrażeń wilkołaka nie ukształtowały się równocześnie w jednym przedziale czasowym.

Można przypuszczać, iż do najstarszych zaliczyć należy pierwszy typ tej postaci, tj. człowieka posiadającego moc samoistnego przekształcania się w wilka. Natomiast na dwóch pozostałych typach tych postaci widać już wyraźne piętno chrześcijańskich wierzeń w czary i czarownice oraz w pośmiertną karę za grzechy popełnione za życia doczesnego, Lecz i w tym przypadku mieć będziemy do czynienia z pewną periodyzacji powstawania danych wyobrażeń. Można przyjąć, iż wyobrażenie wilkołaku jako "ofiary" zemsty czarownic i czarowników zrodziło się w naszych wierzeniach ludowych w okresie XVI-XVIII w., natomiast jako duszy człowieku potępionego - dopiero w XVIII-XIX w. i miało ono w zasadzie najsłabszy zasięg funkcjonalności społecznej.

 

Przypuszczać także należy, iż wiele wątków wierzeń wilkołackich brało swój rodowód z przeróżnych opowieści ludzi chorych umysłowo bądź posiadających pewne anomalia charakterologiczne. Wilkołactwo należy bowiem rozpatrywać - jak twierdził L. Krzywicki - jako: "...jedną z szat dziejowych przybranych w wiadomej epoce historycznej przez zboczenia epilektyczne natury krwiożerczo-erotycznej".

 

Dla naszych rozważań dość istotną kwestią jest stwierdzenie, czy ten wątek wierzeń demonicznych zachował się jeszcze w świadomości dzisiejszych mieszkańców wsi polskiej. Z badań prowadzonych w regionach wschodnich wynika, iż dla ok. 45% informatorów pojęcie wilkołaka nie było obce. Zebrany jednakże w tej kwestii materiał jest bardzo fragmentaryczny. Najczęściej stwierdzano, iż czynności zamiany człowieka w wilka dokonywali czarownicy i czarownice głównie z zemsty za fakt niezaproszenia ich na wesele. Jest to bardzo tradycyjny motyw zemsty, na który zwracali uwagę liczni badacze wierzeń ludowych, jak K.W. Wójcicki, O. Kolberg, K. Moszyński, J. Krzyżanowski czy B. Baranowski.

 

W opowieściach informatorów kwestia ta przedstawiała się następująco:

"Był w okolicy taki czarownik, którego kiedyś nie zaproszono na organizowane w tej wsi wesele. Czarownik bardzo się tym zdenerwował i kiedy weselnicy powracali z kościoła, to wyszedł na drogę, wypowiedział kilka niezrozumiałych słów i całe wesele zamieniło się w wilkołaki. Nie zmienił ich na zawsze, a tylko na rok. Po upływie roku wszyscy weselnicy powrócili z lasu w ludzkiej postaci, tylko skórę na dłoniach mieli stwardniałą i pełno było na niej odcisków. Wydarzenie to miało miejsce bardzo dawno i opowiadał mi je dziadek, gdy miałem 16 lat".

 

"Raz do Grabówki przyszli ludzie aż zza Buga i szukali stada wilków, bo było to całe wesele zamienione w wilkołaki. Ludzie ci stali się wilkami i poszli w las, dlatego ich szukano. Takie zamienione wilki chodzą całym stadem i nie można go rozbić. Wesele to zamienił w wilki czarownik z zemsty, że nie poproszono go na ucztę. O wydarzeniu tym opowiadała moja matka, iż było ono bardzo dawno".

 

"Młynarze i owczarze byli przeważnie czarownikami. Jakieś 100 lat temu miało miejsce w Łanczowie takie zdarzenie, że koło młyna przejechało bez zatrzymania się wesele do kościoła. Było zaś w zwyczaju zatrzymać się i poczęstować młynarza. Ten pomyślał, że może, wracając z kościoła, zatrzymają się i przeproszą go za to. Jednak i w drodze powrotnej wesele nie zatrzymało się przed młynem. Wówczas młynarz zamienił całe wesele w wilki. Wesele to było zaczarowane cały rok. Wilkołaków odróżnić można było po tym, że posiadali odmienną sierść od wilków. Natomiast wilki ich nie dopuszczały do siebie i gryzły. Pan młody opowiadał później, że jeden wilkołak przyszedł pod dom swego sąsiada, a ten uderzył go kijem. Od tego czasu miał znak na czole".

 

"Za Bugiem we wsi Sutka w jednym domu mieszkało razem dwóch braci. Jeden z nich ożenił się i po pewnym czasie ten drugi również chciał się ożenić. Bardzo była z tego niezadowolona bratowa, gdyż wówczas trzeba byłoby podzielić majątek. Aby pozbyć się brata swego męża i zapobiec niepożądanemu małżeństwu, zamieniła go w wilkołaka. Pod postacią wilka przebywał on w lasach przez sześć lat. Następnie powrócił do swej wsi jako wilk i przyszedł do obory do swojego konia. Gdy podskoczył do góry, aby schwycić konia za gardło, pękła na nim wilcza skóra i znów stał się człowiekiem. Rano znalazł go brat w oborze i zabrał do domu".

 

"Byli dawniej ludzie, którzy chodzili od wsi do wsi i kiedy im w gościnie nie dogodzono, to zamieniali gospodarzy w wilki zwane wilkołakami. Najczęściej jednak zamieniali wesela. Wilkołaki podchodziły pod wieś, nie obawiały się bowiem ludzi. Poznawali swoją rodzinę i znajomych, ale nie mogli z nimi rozmawiać. Żywili się dziką zwierzyną. Po powrocie do ludzkiej postaci mieli oni twarde i zdeptane dłonie".

 

"Według opowiadań starych ludzi w każdej wsi był człowiek, któremu przypisywano nadprzyrodzone właściwości. Cieszył się on ogólnym poważaniem i wszyscy ubiegali się o jego względy, ponieważ lękali się go. Dlatego też wszyscy zapraszali go na wesela i większe uroczystości rodzinne. Niezaproszenie bowiem mogło spowodować jego zemstę. Zamieniał wówczas wszystkich obecnych na tej uroczystości w wilki. Taka zamiana człowieka w wilka trwała zawsze jakiś czas: miesiąc, parę tygodni, a nawet parę lat. Wilki te zwano wilkołakami. Chodziły one zawsze razem i nie robiły ludziom żadnej szkody, nie posiadały jednak własnego schronienia. Normalne zaś wilki bały się wilkołaków i uciekały od nich. Gdy po określonym czasie zamienieni powracali do ludzkiej postaci, to z zasady stawali się ludźmi złymi, niedostępnymi i nieżyczliwymi".

 

Na istnienie także pewnych śladów wilkołactwa wśród mieszkańców Podhala wskazują badania terenowe B. Bazińskiej. Według wierzeń góralskich wilkołak to człowiek mogący się sam zamieniać w wilka. Odnajdujemy więc tu echa najstarszych wizji tej postaci półdemonicznej. Oto - zarejestrowana przez B. Bazińską - jedna z wypowiedzi informatorów:

"Z Maruszyny bacował chłop w Polsce (Kongresówce) i miał starcarza (juhas, który stare owce, dójki, pasie). A ten starcarz rad spawał przy owcach. Ten baca się potem stał raz za wilka i poleciał ku temu juhasowi. Tam go potem pokąsał tak, co się potem ledwo obaczył (przyszedł do przytomności) ten juhas. Poleciał potem do domu, do szałasu i obrócił się znów na człowieka. Temu się potem do dziś konie tego bacy na Maruszynie wilkunami nazywają. Był i na Olczy wilkołak, bo się hań do niedawna «do wilka» nazywało".

 

Wszystkie powyższe opowieści informatorów dotyczą w zasadzie kwestii dawnych wierzeń w wilkołaki i są jedynie pewnym ich echem utrwalonym w pamięci ludowej. I czasami tylko odżywają one jeszcze w folklorze i obyczajach w niektórych regionach naszego kraju. Tak więc wiłkołak stał się obecnie mityczną postacią z minionych epok, zapomnianą przez ludzi istotą półdemoniczną.

 

źródło


  • 0



#5

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Zabobon bywał groźniejszy. Jeszcze w 1925 roku we wsi pod Poznaniem gospodarz zatłukł kołkiem dziewczynę, o której sądził że zaczarowała mu kury.

 

Na rozweselenie dodam taką przezabawną opowieśc zanotowaną przez jednego z historyków:

 

 

Wilkołak został żołnierzem:

Chociaż powieści o wilkołakach są pospolite i powszechnie znane, jednakże ta którą tu przytoczę jest arcydziełem w swym rodzaju. Spodziewam się przeto, że mi powtórzenie jéj nie będzie wzięte za złe, kiedym już raz odsłonił skarb do którego nie łatwy przystęp temu, kto nie wzrósł śród ludu. Około roku 1820 stał we wsi K. żołnierz z pułku Łuckiego grenadyerów, który sam o sobie następną opowiadał powieść. Pochodził on zdaje się z Polesia Wołyńskiego.
(*) W opowiadaniach ludowych irzadko bywają wskazane czas i miejsce. Opowiadacze wielkich powieści tak je zaczynają: U dziesatym carstwie, u piatom hospodarstwie, żyu byu karol, albo kniaź, albo kto inny. Będąc parobkiem, był wysłany z wielu innymi w daleką drogę z podwodą. Gdy już powracali do domu, stanęli na popas na jednej łące przy wodzie. Podczas kiedy on smarował wóz smołą, przyszła żebraczka prosząc o jałmużnę. Raz powiedział nic nie ma do dania, drugi raz, lecz gdy się naprzykrzała, zniecierpliwiony krzyknął: to na! i musnął po gębie kwaczem ze smołą. Żebraczka utarła się, mściwie nań spojrzała, —Popamiętasz ty mnie" — rzekła i poszła. On sobie gwiżdżąc powiedział jeszcze jéj grubijanstwo i sądził że na tém koniec. Wtém prowodyr (naczelnik taboru) zawołał: - chłopcy zaprzęgać i wszyscy ruszyli łapać swe woły. Kiedy nasz młody czumak kieruje się ku swym wołom, patrzy, jakaś mu na twarzy szerść się widzieć daje; spojrzy na ręce i na ręku szerść; wtém coś go uderza w kark, on pada na ręce i już wilk.
Przestraszony chce powracać do wozów, a tu wszyscy doń z biczami, z kołami, wołając: a wilk! a wilk! - bieży do wołów, woły ze strachem uciekają do kupy, groźne mu nasfawiając rogi. Poznał co się stało, poznał, że go czarownica żebraczka zamieniła w wilkołaka. Nie było co robić, trzeba było po wilczemu biedź do lasu.
Gdy tak smutny bieży ogon spuściwszy, przyłącza się do niego wilk inny, a pozdrowiwszy go po swojemu, oświadcza, że wie kto on jest i przyszedł mu niektóre dać rady i nauki jako nowemu w zawodzie. Między innemi rzeczami powiedział, że gdy mu się bardzo będzie jeść chciało, niech się modli; modlitwa zaś wilcza polega na żałosném wyciu położywszy mordę na łapach. Pomodliwszy się tak długo, długo, trzeba biedź z ufnością, a pierwszy głos co się da słyszeć, będzie zwiastunem zdobyczy. Jeszcze pomówiwszy trochę, porzucił go, zapowiadając, że ile razy będzie się znajdował w trudnych okolicznościach, on mu przyjdzie na pomoc. Nasz wilk poszedł we wszystkiém za radą swego starszego kolegi i wiodło mu się jako tako.
Razu jednego gdy się wygłodziwszy przez dni kilka modlił się, po modlitwie Usłyszał głos gęsi, bieży w tę stronę, przybiega aż tu szeroka rzeka. Będąc człowiekiem nie umiał pływać, więc i teraz bał się puszczać na wodę. Kiedy się tak biedzi, coś go silnie popycha w rzekę, on szlap, szlap, szlap, i przepłynął, znalazł zbłąkaną gąskę i zjadł.
Tak biegając przez lat kilka nasz czumak po kraju, zbliżył się do swych stron rodzinnych, właśnie na same dziady, w jesieni, a przypomniawszy że w dniu tym mieszkańcy wynoszą na mogiłki różne jadła i napoje dla dusz nieboszczyków, pobiegł tam by się czém razem z duszyczksmi pożywić. Ale uprzedzony przez swych kolegów wilków, nic już do jedzenia nie znalazł, tylko odkrył na jednym grobie pod kamieniem flaszkę gorzałki. Ponieważ jako Poleszuk znał jéj wartość, więc wziąwszy w łapy wypił i upił się. Niedaleko ztamtąd rodzina jego miała błotną łąkę, na któréj zwykle w jesieni stał stóg siana; tam się udał i zagrzebał się w siano dla przespania się. Gdy się przebudził, uczuł niezwykłe zimno; maca się i postrzega że już skóry nie ma: został na powrót człowiekiem. W radości wielkiéj oczekiwał dnia, a kiedy się dobrze rozwidniło, ujrzał na łąkę przybywającego swego brata, który go przyodziawszy przyprowadził do domu.
Ale nie długa była jego uciecha w domu, bo go pan wkrótce oddał w rekruty i tym sposobem jest żołnierzem. To on o sobie opowiadał spokojnie, na seryo, bez żadnego zająknienia się; a że cierpiał czasami jakieś bóle i darcia w nogach, mówił że to pochodziło od biegania gdy był wilkiem. Wszyscy mu wierzyli i nie było nikogo między wieśniakami, coby powiedział że kłamie. I dla izegóżby nie mieli wierzyć? Alboż to nie wiadomo, że czarownice całe wesela zamieniają w wilkołaków? alboż nie widziano na polowaniu wilka ściganego od psów, który przeskakując przez kłodę, zacżepił się skórą o sęk i stanął z niego człowiek ze skrzypcami pod pachą? był to właśnie wiesiołka (grajek) jednego z takich wesel.

o czem pisałem: http://curioza.blogs...wilkoakiem.html


  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych