Fragment ciekawego artykułu poświęconego temu tematowi.
(...) W wywiadzie udzielonym jednej z warszawskich gazet Żabiński wyraził przekonanie, że tak duży kompleks o charakterze parkowym, jakim jest ogród zoologiczny, nie może być narażony na bezpośrednie działania wojenne, zaś Niemieccy lotnicy nie będą tak głupi, aby bombardować zwierzęta. W ostateczności liczne fosy i baseny miały spełnić rolę rowów przeciwlotniczych.
Dyrektor obawiał się bardziej użycia przez Niemców gazów, toteż już 1 września podczas krótkiej odprawy rozdał pracownikom maski przeciwgazowe.
Słuszność mieli jednak ci, którzy obawiali się, że niemieckie ataki nie ominą tego kompleksu, bowiem Warszawskie ZOO leży w pobliżu przyczółków mostowych: jego granica północna - w pobliżu mostu Gdańskiego, natomiast południowa - w pobliżu mostu Kierbedzia. Ponadto od wschodu z ZOO graniczyły tereny i zabudowania intendentury wojskowej. Toteż dowództwo obrony Warszawy dla ochrony mostów zlokalizowało na terenie ZOO artylerię przeciwlotniczą i batalion zapór balonowych - zastąpiony po 6 września przez ciężką artylerię - a także obóz kawalerii, o czym niewątpliwie Niemcy zostali poinformowani przez dywersantów lub własny zwiad lotniczy.
ZOO podczas działań wojennych
Tak przygotowane przed dowództwo obrony ZOO stało się obiektem silnego bombardowania. Początkowo tylko z powietrza przez wrogie lotnictwo, a w okresie późniejszym także przez niemiecką artylerię. Niebezpieczeństwo zwielokrotniło się, gdy dokoła stolicy zamknął się pierścień oblegających wojsk. Na ZOO spadały bomby i pociski, mające za zadanie zniszczyć zarówno stacjonujące na jego terenie polskie oddziały jak i leżące w pobliżu jego granic mosty.
Już w pierwszych dniach wojny, gdy tylko Niemcy rozpoczęli bombardowanie Warszawy, półtoratonowa bomba trafiła w sztuczne skały na wybiegu niedźwiedzi polarnych, druzgocząc także ściany wybiegu, fosę i betonową barierę. Odłamki tych skał zwaliły się do fosy i cztery białe niedźwiedzie wyszły na teren ZOO, pozostały jednak w pobliżu wybiegu. Zostały jednak zastrzelone przez sprowadzony w pośpiechu pluton żołnierzy.
Białe niedźwiedzie na wybiegu warszawskiego ogrodu w okresie międzywojennym. Zbiory NAC.
Lista zwierząt przewidzianych do natychmiastowej likwidacji w przypadku takiego zagrożenia została opracowana przez już w marcu 1939 roku przez dyrektora Żabińskiego. 5 lub 6 września 1939 roku, zgodnie z decyzją cywilnych władz obrony Warszawy, stacjonujące na terenie ZOO wojsko przystąpiło do likwidacji wszystkich zwierząt drapieżnych i takich, które mogły stać się niebezpieczne.
W tym czasie zabito trzynaście lwów, cztery białe i osiem brunatnych niedźwiedzi, dwa tygrysy i jednego słonia. Według niektórych źródeł zlikwidowano także pantery, pumy, hieny i wilki. Słonia nazwanego "Jasiem" zlikwidowano prawdopodobnie już 2 września na jego wybiegu i tam zakopano jego zwłoki.
Wiele pocisków, kierowanych na pozycje wojsk stacjonujących na terenie ZOO, trafiało w pomieszczenia hodowlane, zabijały lub raniły zwierzęta. Trawniki i rabaty kwiatowe pokryły się lejami od bomb, zwierzęcymi i ludzkimi zwłokami. Na niektórych drzewach czy zrujnowanych budynkach widniały ludzkie i zwierzęce szczątki rozerwane wybuchami.
W pierwszych dniach września spłonął budynek ptaszarni oraz przylegające doń pomieszczenie dla małp człekokształtnych. Wraz z tym budynkiem spłonęły niemal wszystkie małpy i liczne egzotyczne ptaki, ocalał tylko, choć nie na długo, jeden szympans. W następnych dniach od kul, odłamków i szrapneli zginęły małpy z sąsiedniej małpiarni. Część zdołali uratować pracownicy ZOO, a niektóre uciekły, szukając schronienia na drzewach.
Ze swego basenu wydostały się też foki i uchatki kalifornijskie. Zapewne dręczone głodem wędrowały po pobliskich terenach, m.in. przedostały się na ulicę Floriańską i most Kierbedzia. Część z nich zginęła, ale część może dostała się do Wisły i popłynęła w dół rzeki. Pusty basen po kapitulacji Warszawy wypełnił się bronią i amunicją wrzucaną tam przez polskich żołnierzy.
Treser lwów z warszawskiego ogrodu zoologicznego w czasie ćwiczeń z dziesięcioma zwierzętami w marcu 1936 roku. Zbiory NAC.
Jeszcze w czasie oblężenia Warszawy ZOO z wycieńczenia straciło tak cenne okazy jak tapir amerykański, oba dorosłe konie Przewalskiego. Zginął też samiec żyrafy, zabity przez pocisk artyleryjski, natomiast pozostała przy życiu samica padła wkrótce po kapitulacji. Z uszkodzonych wybiegów wydostały się i błąkały w chaszczach nad Wisłą wielbłądy, lamy i jelenie. Podobnie rozbiegła się po terenie ZOO ta część antylop, zebr i strusi, która nie padła od odniesionych ran. Zwierzęta te odżywiały się zapewne dziko rosnącą roślinnością, gdyż niektóre przeżyły i udało się je złapać po zakończeniu oblężenia Warszawy.
Część zwierząt kopytnych została w tym czasie zabita i zjedzona. Pewnie były to mniej cenne okazy jak jelenie, sarny i niektóre antylopy. Miała tego dokonać zarówno okoliczna ludność cywilna, jak i stacjonujący na terenie ogrodu żołnierze polscy, a później niemieccy.
Opiekę nad zwierzętami sprawowali gównie pracownicy mieszkający na terenie ZOO lub w pobliżu, gdyż ci, którzy mieszkali po lewej stronie rzeki, byli odcięci. Jeden z pielęgniarzy, którego zmobilizowano do obrony Warszawy, stacjonował ze swoją jednostką w pobliżu ZOO, dzięki czemu mógł od czasu do czasu wpadać do ogrodu i karmić dwa pozostawione hipopotamy kapustą i innymi warzywami, jakie udało mu się zebrać z pól i ogrodów.
Wiadomo też, że oprócz zielonek i gałęzi pozyskiwanych na terenie ZOO, głównymi paszami dla zwierząt w czasie oblężenia Warszawy były obierki otrzymywane od żołnierzy tu stacjonujących.
Niektóre zwierzęta, pomimo rozgrywającego się wokół chaosu, pozostały na swych wybiegach, np. żubr oraz bizony i ich mieszańce, a także cenne okazy wydr i bobrów.
Zwierzęta, które uciekły ze swych pomieszczeń i których nie udało się już nigdy złapać, to w szczególności drobne ssaki drapieżne, niektóre małpy oraz ptaki. Wśród nich znalazły się orły i sępy. Spowodowane pociskami dziury w siatkowych ścianach wolier, umożliwiły ucieczkę im oraz innym mniejszym ptakom drapieżnym. Choć były w późniejszym czasie widywane, pozostały jednak nieuchwytne.
Szympans w swetrze na spacerze z pracownikiem ZOO w roku 1939. Zbiory NAC.
Po kapitulacji 28 września okazało się, że wszystkie obiekty ZOO ucierpiały podczas działań wojennych. Najbardziej klatki wykonane z drucianej siatki, mniej te z żelaznymi kratami. W najlepszym stanie przetrwały wolne wybiegi. Wszystkie wykazywały liczne ślady pocisków, jednak tylko nieliczne zostały uszkodzone w stopniu, który umożliwiał wydostanie się zwierząt na wolność.
Spośród zwierząt żył jeszcze jeden żubr z Białowieży, jeden młody koń Przewalskiego, jedna żyrafa, dwa słonie, dwa hipopotamy i dwie antylopy gnu. Mniejszych zwierząt nie było w ogóle. Małpy pozostawały poza zasięgiem wśród drzew, ponadto gdzieś jeszcze miał się podobno znajdować struś.
Z dwóch słoni około 20-letnia słonica "Kasia" padła wkrótce na skutek ran odniesionych podczas bombardowania. Pozostała przy życiu jej córka, 2,5-letnia "Tuzinka".
link
O\A o ukrywaniu uciekinierów z warszawskiego getta...
"Jan i Antonina Żabińscy ukrywali w czasie wojny na terenie ogrodu zoologicznego uciekinierów z warszawskiego getta. Ta niezwykła historia sprzed 70 lat zostanie zekranizowana w Hollywood. - Zajmowali miejsca w klatkach dla zwierząt w podziemnych częściach, w jakichś wykopanych pod ziemią bunkrach. Byli też na zapleczu lwiarni, w wewnętrznych pomieszczeniach, gdzie normalnie nie ma dostępu. W willi przechowywano dzieci i osoby chore. Mieszkały w piwnicach, a te warunki i tak były dalekie od luksusu - mówi w wywiadzie dla Wirtualnej Polski Agata Borucka z warszawskiego ZOO."
...można przeczytać w tym artykule