Na forum zrobiło się ostatnio gęsto od poważnych tematów (i dyskusji w nich), więc nieco dla rozluźnienia nastroju i poprawienia klimatu zapodaję poniższy artykuł, na który onegdaj zupełnie przypadkowo trafiłem.
Miłej lektury.
aaa... i wspomnijcie czasem naszego rodaka ciepło
Julius Fromm: Polak, który wynalazł prezerwatywę
Te czasy długo nie wrócą. Sto lat temu Niemcy uchodziły za najbardziej liberalny obyczajowo i seksualnie wyzwolony kraj na świecie. Skończyła się właśnie I wojna światowa i wszyscy rzucili się w wir zabawy, by złagodzić nią gorycz przegranej. Tańczono na ulicach, w parkach i piwiarniach. Na scenach berlińskich kabaretów triumfowała nagość, na półkach księgarskich - pornografia. Współżycie było receptą na pozbawioną przyszłości rzeczywistość. Im bardziej szalała inflacja, im głośniej protestowali komuniści, im trudniej było zdobyć pracę, tym mniej było wokół pruderii. W kryzysie seks kosztował najmniej i był powszechnie dostępny.
Od kilku lat Julius Fromm miał produkt, który dawał gwarancję na przetrwanie w tym owładniętym obłędem świecie - lateksową, jednorazową prezerwatywę w cenie siedemdziesięciu dwóch fenigów za pudełko z trzema sztukami. Mimo że prawo nie pozwalało na reklamę tego rodzaju produktów, Fromm sprzedawał ponad 20 milionów kondomów rocznie i prowadził przy tym bardzo mieszczańskie, pozbawione towarzyskich atrakcji życie.
NIE MA TAKIEGO MIASTA - KONIN
Urodził się na terenie Polski, w zaborze rosyjskim. Pochodził z ubogiej rodziny konińskich Żydów. Wraz z sześciorgiem rodzeństwa był wychowywany w tradycji Talmudu, a w domu rozmawiało się w jidysz. Pod koniec XIX w. Frommowie przenieśli się do Berlina, licząc, że łatwiej będzie znaleźć przyzwoitą pracę w dynamicznie rozwijającej się stolicy Prus i że tu czeka dzieci lepsza przyszłość niż w peryferyjnym, zapuszczonym, niespełna pięciotysięcznym Koninie. Julius nigdy nie wspominał rodzinnego miasta, opowiadał o Poznaniu jako miejscu pochodzenia. Nie chwalił się zresztą także prawdziwym imieniem Israel, chcąc uchodzić za Niemca.
Pod nowym adresem ojciec przyszłego króla prezerwatyw zarabiał, skręcając papierosy. Dziewięcioosobowa rodzina mieszkała w małym, pojedynczym pokoju, w niezbyt przyjemnej okolicy, gdzie za sąsiadów mieli przeważnie kryminalistów. Po nagłej śmierci ojca czternastoletni Juliusz przejął odpowiedzialność za utrzymanie rodziny. Zaprzągł rodzeństwo do pracy przy tytoniu, organizował sprzedaż. Sytuacja finansowa się poprawiła, Frommowie kolejno zmieniali adresy, aż zamieszkali w otoczeniu bardziej zamożnych rzemieślników - jubilerów, kuśnierzy, krawców. Julius nieustannie w siebie inwestował. W wieku 24 lat ożenił się, w tym czasie uczył się chemii, wreszcie założył firmę produkującą wyroby gumowe dla przemysłu.
IDŹCIE I NIE ROZMNAŻAJCIE SIĘ!
Po kilku latach działalności, tuż przed I wojną światową, po licznych próbach i eksperymentach Fromm tworzy produkt, który jest praktyczną odpowiedzią na wyzwanie publicznie rzucone przez rząd. Minister spraw wewnętrznych wykazywał, że ekonomiczne i zdrowotne problemy społeczeństw wynikają ze zbyt dużej liczby dzieci i nawoływał do wstrzemięźliwości małżeńskiej. - Cieszcie się sobą i zapewnijcie lepsze warunki rozwoju jednemu czy dwojgu dzieciom - przekonywał obywateli. Słowa ministra trafiły do Fromma. Całe jego dorastanie było nieustannym odmawianiem sobie wszystkiego w imię potrzeb rodzeństwa. Takich wielodzietnych rodzin żyjących w pojedynczych izbach, pozbawionych środków na utrzymanie, w ówczesnych Niemczech były setki tysięcy - to był uboczny efekt dynamicznych przemian, uprzemysłowienia kraju i rozwoju miast. Apel rządu o roztropne planowanie rodziny wsparli lekarze, ba!, nawet ekonomiści pisali o racjonalizacji życia seksualnego. Lateksowa, cienka, elastyczna, bezszwowa, łatwo zakładana prezerwatywa wynaleziona przez Fromma okazała się lekarstwem dla pędzących ku demograficznej katastrofie Niemców.
O antykoncepcji zapewne myśleli już Adam i Ewa, gdy okazało się, że konsekwencją igraszek w cieniu rajskiej jabłoni są synowie Kain i Abel. Faraonowie zakładali na przyrodzenie lniane, różnokolorowe osłonki, ale tego rodzaju zabieg dawał efekt głównie wizualny. Greckie matrony korzystały między innymi z roztworów oliwy i soku z owoców granatu. W końcu nadworny lekarz króla Anglii Karola II, wychodząc naprzeciw nigdy niezaspokojonym potrzebom siedemnastowiecznego monarchy, stworzył coś na kształt współczesnej prezerwatywy, robiąc ją z owczych jelit. Tak zrodziły się kondomy ochrzczone od nazwiska rzekomego ich wynalazcy. Ten środek również nie spełnił do końca pokładanych w nim nadziei. Król Karol miał dwanaścioro dzieci z siedmioma partnerkami.
Najsłynniejszy w dziejach wielbiciel kobiecych wdzięków włoski amant Casanova wielokrotnie w swych wspomnieniach oddaje honory wynalazkowi doktora Condoma, pisząc o "angielskiej kurtce do konnej jazdy", "angielskiemu przyodziewku, co daje wytchnienie głowie" czy po prostu o "futerale ochronnym" i "kapturku miłości". W XIX w. jelita, ślepe kiszki zwierząt i pęcherze rybne zastąpiono wynalezioną w połowie wieku gumą. Jednak prezerwatywy nadal nie były praktyczne - guma jest twarda i gruba, przy tym łatwo pęka. Dopiero zastosowanie przez Fromma elastycznego lateksu dało równocześnie poczucie komfortu i bezpieczeństwa.
TERAZ JEST WOJNA, KTO MA KONDOM, TEN ŻYJE
Prezerwatywy wynalezione przez konińskiego Żyda okazały się produktem strategicznym dla Niemiec uwikłanych w wojnę na dwóch frontach pierwszej wojny. Kiła i inne choroby weneryczne dziesiątkowały szeregi armii nie mniej niż pociski i gazy bojowe. Po drugiej stronie, pod sztandarami brytyjskiej Korony, niemal milion mężczyzn zostało wyeliminowanych z boju z powodu chorób przenoszonych drogą płciową.
Cesarz Wilhelm II dobrze zdawał sobie sprawę z zagrożenia. W przeciwieństwie do pruderyjnych, konserwatywnych Brytyjczyków nie oczekiwał od żołnierzy wstrzemięźliwości. W niemal każdym mieście zorganizowano wojskowe domy rozpusty, linię frontu zabezpieczały mobilne burdele. Prowadzono szczegółowo ewidencję, przeprowadzono badania, by jak najszybciej móc określić źródło ewentualnych zakażeń i zapobiec wybuchowi epidemii. A każdy żołnierz był wyposażony w prezerwatywy. W tych wojennych warunkach majątek Fromma szybko rósł, a jego produkt zdobywał powszechne uznanie klientów.
Każda prezerwatywa była ręcznie testowana. "Gwarantujemy jakość - współżycie dopuszczalne przy każdej okazji" - głosił reklamowy slogan. Do każdej paczki prezerwatyw była dołączana wewnątrz karteczka, która miała ułatwić późniejsze zakupy. Przy okazji następnej wizyty w aptece można było uniknąć krępujących pytań, wystarczyło pokazać ulotkę: "Poproszę o paczkę prezerwatyw Fromma". W knajpach, barach zamontowano automaty do sprzedaży gumek z wielkim hasłem: "Mężczyzno! Chroń swoje zdrowie". Niemcy oszaleli na punkcie nowego wynalazku. W ciągu dziesięciu lat lateksowy środek antykoncepcyjny stał się tak popularny, że artyści kabaretowi śpiewali o nim piosenki ("Wchodzę jak Fromm"). Przedsiębiorca budował kolejne fabryki, przedstawicielstwa firmy były rozsiane po całym świecie. Marka prezerwatyw Fromma była równie mocno rozpoznawalna jak samochód Mercedesa. Produkcja w kilka lat skoczyła do 50 milionów sztuk, by w czasie wielkiego kryzysu wzrosnąć do 70 milionów. Dla samego króla prezerwatyw ważne było, że dał ludziom narzędzie, dzięki któremu świadomie i odpowiedzialnie mogli planować rodzinę. Jedna z kuzynek wspominała jednak, że Julius liczył się tylko z jednym - pieniędzmi.
W pracy skoncentrowany był na realizacji celów, a przy tym skrupulatny i drobiazgowy. Takiego samego oddania oczekiwał od swoich współpracowników. Nawet na zdjęciach z rodzinnego albumu jest poważny i skupiony, choć wszyscy wokół się śmieją. - To był autorytarny charakter z liberalnym podejściem, prawdziwy patriarcha - wspominał Juliusa jeden z jego synów. Gdy nastoletni Max podzielił się z ojcem marzeniami o karierze aktorskiej, ten odpowiedział, żeby już więcej nie liczył na jego wsparcie finansowe. Zdanie zmienił, gdy zobaczył syna na scenie. Rozpierała go duma, że w ciągu kilku lat potomek został gwiazdą berlińskich kabaretów. Podbił serca publiczności, wyśmiewając rosnących w siłę faszystów.
Początkowo żydowski milioner lekceważył wynik wyborów, puentując domowe spory jednym zdaniem: "Hitler nagle wygrał, Hitler wkrótce przegra". Gdy usłyszał, że Maksem interesują się nazistowskie bojówki, stał się krytyczny i nieufny wobec nowej władzy. Przekonał syna do emigracji i pomógł mu w osiedleniu się we Francji. Ostatecznie sam też wyjechał. Wcześniej naziści zmusili go do sprzedaży całej firmy matce chrzestnej marszałka Göringa za jedną trzydziestą jej wartości.
Julius Fromm niewiele mówił, nie pozostawił po sobie dzienników, nie spisał żadnej głębszej myśli. Nie prowadził życia towarzyskiego, nie zdradzał żony. A jednak to właśnie temu zamkniętemu w sobie mężczyźnie udało się stworzyć produkt, który nadał szczególny charakter towarzyskiej, przyjacielskiej i... małżeńskiej aktywności.