Skocz do zawartości


Zdjęcie

"Trójkąty", w których giną ludzie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
12 odpowiedzi w tym temacie

#1

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Zaginięcia w "Trójkącie vermonckim"

 

Słynny Trójkąt bermudzki ma swego niewielkiego i mało znanego brata położonego w Górach Zielonych w amerykańskim stanie Vermont. Na przestrzeni 5 lat pod koniec pierwszej połowy ub. wieku zaginęło tam bez wieści 9 osób. Większości tych przypadków nigdy nie udało się wyjaśnić i często dochodziło do nich w bardzo dziwnych okolicznościach. Według relacji, ludzie ci przepadali w biały dzień, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów mimo, iż za każdym razem organizowano zakrojone na szeroką skalę akcje poszukiwawcze. Po kilku latach „Trójkąt”, nie wiadomo czemu, przestał pochłaniać ofiary…


Historia „Trójkąta beningtońskiego” leżącego w amerykańskim stanie Vermont jest u nas dość mało znana, głównie dlatego, że seria tajemniczych wydarzeń, dzięki którym stał się on czarnym punktem na mapie amerykańskich legend wydarzyła się tam blisko 70 lat temu. Niektóre tajemnice nie ulegają jednak przedawnieniu i los 9 zaginionych osób, które przepadły bez wieści w pobliżu Góry Glastenbury do dziś pozostaje niejasny.

Obszar przeklętego „Trójkąta” nie jest dokładnie wyznaczony. Wskazuje się, że jego centrum stanowi wspomniana Góra Glastenbury leżąca w paśmie Gór Zielonych, a obszar anomalnej strefy rozciąga się na przyległe do niej miejscowości, takie jak Bennington (od którego bierze strefa swą nazwę), Woodford, Shaftsbury oraz Somerset. Jedną z osób, które przyłożyły się do powstania legendy o Trójkącie (i jednocześnie twórcą tej nazwy) był amerykański pisarz Joseph A. Citro, który opisał wydarzenia z tego rejonu w swych książkach zawierających amerykańskie „spook stories”. Jak twierdził, okolica ta, pełna sterczących skał i mrocznych miejsc, złą opinią cieszyła się już u Indian, którzy omijali ją wierząc, iż jest przeklęta. Równie mało szczęścia przyniosła kolonistom, którzy osiedlili się w pobliżu Glastenbury i choć Citro nie podaje szczegółów twierdzi, iż szerzyła się wśród nich zaraza, szaleństwo i wszelkie inne nieszczęścia. Dopełnieniem tego miała być legenda o potworze z Bennington - jednym z wielu wcieleń słynnego w Stanach Zjednoczonych małpoluda.

 

Trójkąt beningtoński znany jest jednak głownie z przypadków tajemniczych zaginięć, które rozpoczęły się pod koniec 1945 r. a ich seria trwała przez kilka kolejnych lat. Zaginionych nigdy nie odnaleziono, mimo wytężonych wysiłków i szeroko zakrojonych poszukiwań. Pierwszą z ofiar był Middie Rivers - miejscowy przewodnik świetnie orientujący się w terenie. 12 listopada 1945 r., 74-latek udał się na wyprawę z czterema wędkarzami. W czasie powrotu do obozu leżącego między Long Trail Road a Route 9, Rivers wyprzedził ich o kawałek i... zniknął. Ochotnicy i policja zorganizowali bezskuteczne poszukiwania, które w sumie trwały przez miesiąc. Wierzono początkowo, iż Rivers, jako doświadczony myśliwy poradzi sobie w lesie, jednakże nigdy go nie odnaleziono. Jedynym pozostałym po nim śladem był znaleziony w potoku nabój, który mógł zgubić, schylając się po wodę.

Kolejną z ofiar była 18-letnia Paula Welden - doświadczona wspinaczka znająca dobrze okolicę, która zniknęła 1 grudnia 1946 roku. Kilkoro osób widziało ją po raz ostatni przy drodze na szlak. O jej zaginięciu powiadomiono miejscowe biuro szeryfa. Zorganizowane poszukiwania z udziałem pół tysiąca ochotników, wsparcia FBI a nawet wyznaczenia nagrody za jej znalezienie nie przyniosły rezultatów, choć z drugiej strony były krytykowane przez krewnych zaginionej jako zbyt opieszałe. Poszukiwania z wykorzystaniem psów tropiących i helikopterów zakończono 22 grudnia, nie znajdując żadnych śladów. Mężczyzna, który widział Paulę po raz ostatni i był jednym z głównych podejrzanych o jej uprowadzenie twierdził nawet, że zna miejsca, gdzie pochowano zaginioną. Policji jednak nie udało się odkryć tam żadnych szczątków.

 

Równe trzy lata po zaginięciu Pauli Welden, w okolicy Trójkąta zniknął James E. Tetford. Jego przypadek owiany jest całkowitą tajemnicą. Według relacji jego krewnych, których odwiedzał, wszedł on do autobusu, który miał odwieźć go do domu dla weteranów w Bennington, jednak nigdy do niego nie dotarł. Pasażerowie potwierdzili jego obecność w pojeździe na ostatnim przystanku przed miastem, jednak tu urywają się wszelkie ślady.

12 października 1950 roku w dziwny sposób zaginął 8-letni Paul Jepson, który w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął z siedzenia samochodu. Według relacji, matka zostawiła go w nim tylko na chwilę. Poszukiwania rozpoczęto od wysypiska, na którym pracowali rodzice chłopca. Przeczesano także góry, wykorzystując do tego samoloty. Psy tropiące wskazały, że ślad po Paulu urywał się na przecięciu ulic East oraz Chanel, na zachód od Góry Glastenbury. Już wówczas miejscowi reporterzy zaczęli węszyć sensację twierdząc, że zaginięcia w rejonie układały się w pewien schemat. Nikt nie przypuszczał, że tuż po zniknięciu małego Jepsona dojdzie do kolejnego dziwacznego incydentu.

Dwa tygodnie później w góry wraz ze swym kuzynem wybrała się dobrze znająca okolicę 53-letnia Freida Langer. Wyruszyła z obozu położonego na stoku Góry Glastenbury i skierowała w stronę zbiornika wodnego w Somerset. W niedużej odległości od obozu, kobieta potknęła się i wpadła do potoku. Swemu kuzynowi zakomunikowała, iż zamierza wrócić do obozu i zmienić zmoczone ubranie. Mężczyzna zaniepokojony jej długą nieobecnością, udał się w jej poszukiwanie, jednak jak stwierdził, Langer nigdy nie dotarła do obozowiska. Kolejne zaginięcie w okolicy zmusiło do reakcji stanowe służby bezpieczeństwa. Kierujący nimi gen. Meritt Edson wydał rozkaz rozpoczęcia drugiej tury poszukiwań zlecając odnalezienie kobiety za wszelką cenę. W akcję włączono także helikoptery i samoloty, jednak nie przyniosło to większego skutku. Ostatni etap poszukiwań rozpoczęto 11 listopada, wysyłając w lasy ponad 300 osób. Rezultaty były takie same, jak w poprzednio. Co ciekawe, ciało kobiety odnaleziono w maju następnego roku na otwartej polanie w pobliżu tamy w Somerset, gdzie nie mogłyby przeoczyć jej ekipy poszukiwawcze. Przyczyn śmierci nie udało się ustalić, gdyż zwłoki znajdowały się w stadium poważnego rozkładu.

 

Joseph Citro wskazywał, że dziennikarze, którzy podchwycili temat, łączyli z okolicą Glastenbury zaginięcia, które w rzeczywistości nie miały z nią nic wspólnego (jak przypadek M.J. Jones, która w rzeczywistości nie zaginęła lub F.Christman, która zniknęła, ale w okolicy oddalonej od trójkąta o wiele dziesiątków kilometrów). O innych, choć znacznie mniej znanych wydarzeniach z pobliża Góry Glastenbury wspomniała dziennikarka Sally Jacobs z Burlington Free Press, która twierdziła, że w 1948 r. w dziwnych okolicznościach zaginęła grupa trzech myśliwych. Citro do tej grupy dodał także mało znany przypadek zaginięcia chłopca z 1942 r. W sumie było to zatem od 5 do 9 zaginięć, które rozegrały się na przestrzeni 5 lat i koncentrowały mniej więcej na tym samym obszarze - między przecięciem szlagu Long Trail z drogą nr 9 a szczytem góry Glastenbury. Ofiary liczyły od 8 do prawie 75 lat i poza przypadkiem Freidy Langer nie udało się znaleźć ich ciał. Okoliczności ich śmierci sprawiły, że zaczęto snuć przypuszczenia odnośnie możliwych winowajcy, tym bardziej, że po 1950 r. wydarzenia te ustały. Zauważono na przykład, że do zaginięć dochodziło jedynie podczas trzech ostatnich miesięcy w roku, przez co ewentualny morderca mógł odwiedzać tę okolicę w sezonie łowieckim. Hipotetyczny przestępca, którego nigdy nie ujęto, nazwany został nawet przez prasę „Rozpruwaczem z Beninngton” i choć próbowano odgadnąć jego umysł, nie udało się trafić na jego ślad i nie udowodniono, aby zaginieni padli ofiarą morderstw. Zaginięcia w Trójkącie benningtońskim próbowano wyjaśnić także na wiele innych sposobów. Sugerowano, iż odpowiadać mogą za nie dzikie zwierzęta czy też zwyczajne wypadki, podczas których ofiary wpadały do zarośniętych starych studni.  

Najważniejsze i najbardziej intrygujące było to, że po 5 latach dziwne zdarzenia ustały, a ponieważ brak było winnych wśród żywych, postanowiono zwrócić uwagę na mniej prozaiczne wyjaśnienia związane ze złą sławą, którą cieszyła się ta okolica. I tak na pierwszy ogień postawiono teorię o domniemanym potworze czy nawet wejściu do innego wymiaru, które miało znajdować się gdzieś w okolicy feralnej góry. Kiedy coraz głośniej zaczęto mówić o fenomenie UFO i problemie uprowadzeń dokonywanych przez jego pasażerów, przypomniano sobie dziwne historie z okolic Bennington, którego niezidentyfikowane obiekty nie omijały. W 1966 r. niejaki Robert Martin zaobserwował tam obiekt przypominający wielki i zmieniający kolory „kocioł”. Na przestrzeni kilku lat obserwowano w mieście także obiekt opisywany jako „latający silos”. Nie pojawiły się jednak żadne przesłanki, aby obserwacje UFO łączyć z przypadkami zaginięć, może poza historiami o „dziwnych światłach” z miejscowych legend. W latach 40-tych nie próbowano jeszcze łączyć wszystkich niezwykłych zdarzeń z kosmitami.

Gdyby zebrać wszystkie dziwne historie z dowolnego miejsca na ziemi, każde z łatwością przekształcić można w strefę anomalną – pełną dziwnych zjawisk, w których dopatrzeć można się nawet pewnej regularności. Trójkąt benningtoński, choć „przestał istnieć” ok. 1950 nadal zawiera w sobie zagadkę związaną z historiami ludzi, po których nie został żaden ślad. Dziś okolice góry Glastonbury opustoszały. Ludne niegdyś miasto o tej samej nazwie leżące u jej podnóża według spisu z 2000 r. liczyło sobie jedynie kilkunastu mieszkańców (ponoć członków jednej rodziny). Przyczyną tego nie były jednak zjawiska nadprzyrodzone, lecz wycięcie większości drzew w okolicy. Drwale i węgielnicy, którzy stanowili większość mieszkańców Glastenbury i Somerset, wyjechali pozostawiając po sobie „miasta duchów”, dziś nie uwzględniane na mapach i nie posiadające samorządu i lokalnych instytucji. Dzięki próbom stworzenia w tym rejonie przemysłu turystycznego, dziwne opowieści pozostały jedną z lokalnych atrakcji. Dobrze, że przypomnieli je autorzy zbierający podobne historię, bo niedługo w Glastenbury i Somerset nie będzie nikogo, kto mógłby je powtarzać…

 

źródło

 

 

Jako uzupełnienie do tego artykułu - jeszcze jeden, w którym oprócz "Trójkąta" Benington wymieniany jest, leżący w pobliżu, "Trójkąt" Bridgewater.

 

Nie tylko Trójkąt Bermudzki

Na świecie takich trójkątów jest o wiele więcej. Dwa z nich znajdują się w Stanach Zjednoczonych, pierwszy odpowiada za tajemnicze zaginięcia, drugi oferuje szeroki wachlarz paranormalnych zjawisk.

 

Trójkąt Bennington uznawany jest za jedno z okien prowadzących do innych wymiarów. Tereny te stały się znane, nie tylko wśród miłośników zjawisk paranormalnych, dzięki serii tajemniczych zniknięć, które miały miejsce w latach 1920-1950.

Nazwa "trójkąt" padła po raz pierwszy z ust Josepha A. Citro, w trakcie programu radiowego w 1922 roku, jako określenie na teren w południowo-zachodnim Vermont (to stan na północnym wschodzie USA, na północy graniczy z Kanadą, na południu ze stanem Massachusetts), gdzie zanotowano wyjątkowo tajemnicze zaginięcia osób. Większość z nich miała miejsce w rejonie gór Glastenbury i okalających je miasteczek (Bennington, Woodford, Shaftsbury, Somerset), które czasy industrialnej świetności mają już dawno za sobą i dziś są raczej miastami-duchami.

Chociaż o zaginięciach mówi się dopiero od 1920 roku, legendy przekazują historie jakoby Indianie, żyjący kiedyś na tych terenach, uznali Glastenbury za miasto przeklęte, a w lokalnych lasach mieszkały ponoć bestie.

Potwierdzono i udokumentowano sześć przypadków tajemniczych zaginięć. Były to osoby w różnym wieku, od zaledwie 8-letniego Paula Jepsona, do 74-letniej Middie Rivers, co było jedną z przyczyn wykluczenia tezy o seryjnym mordercy. Zniknięcia tłumaczy się więc przybyciem UFO, przejściem przez drzwi do innego wymiaru lub krwiożerczością potwora z lasów.

Ośmiolatek Paul zaginął w październiku 1950 roku. Jego matka, która zarabiała na życie pilnując bydła, twierdziła, że zostawiła na zewnątrz grzecznie bawiącego się syna, a sama udała się do zagrody ze świniami. Gdy chwilę później wróciła, Paula już nie było. Poszukiwania okazały się bezowocne.

Middie Rivers spędziła w tych okolicach całe życie. Zniknęła w trakcie spaceru ze znajomymi. Wystarczyło, że oddaliła się o parę kroków.

Osiemnastolatka, Paula Welden zniknęła 1 grudnia 1946 roku, również podczas spaceru w górach Glastenbury. Widziała ją para, która szła chwilę za nią. Gdy w pewnym momencie stracili ją z oczu, już nie pojawiła się z powrotem na ścieżce.

Dokładnie trzy lata później zaginął 68-letni Jim Tetford, były żołnierz. Jego przypadek jest nad wyraz ciekawy. Choć jechał on autobusem pełnym ludzi, nikt nie widział, aby wysiadał, po prostu zniknął. 14 osób, które jechało z nim do Bennington nie potrafiło wyjaśnić jak to się stało, chociaż wszyscy zeznali, że widzieli go śpiącego na siedzeniu. Jednak gdy autobus dojechał do celu, Tetforda już nie było. Na siedzeniu został tylko rozkład jazdy, a w bagażniku jego rzeczy.

Nikogo z opisanych wyżej, nie udało się nigdy odnaleźć.

Jedyną, której ciało odnaleziono, była 53-letnia Freida Langer, która również zaginęła podczas spaceru. Od przyjaciela oddaliła się tylko na chwilę, aby przebrać ubrania, po tym jak wpadła do strumienia. Co ciekawe, ciało znaleziono w trawie, w miejscu, w którym przez siedem miesięcy trwały przeszukiwania.

 

Trójkąt Bridgewater to w zasadzie "sąsiad" opisanego wyżej. Teren ten rozciąga się w stanie Massachusetts na 520 km kw. Już od czasów kolonialnych istnieją przekazy o paranormalnych zjawiskach, które miały tam miejsce. Świadkami wielu z nich byli pracownicy lokalnej policji i dziennikarze. Trójkąt obejmuje miasta Abington, Rehoboth, Freetown Bridgewater, West Bridgewater, Middleboro, Dighton, Berkley, Raynham, Easton, Lakeville, i Taunton.

W jego centrum znajdują się Bagna Hockomocka (zwane "miejscem, gdzie żyją duchy"). To tam odbyły się jedne z najkrwawszych bitew podczas wojny króla Filipa (konflikt pomiędzy angielskimi kolonistami a miejscowymi plemionami indiańskimi, koniec XVII wieku). Równie krwawą historię mają tereny lasu we Freetown. Zostały zabrane plemieniu Wampanoagów w 1659 roku. Ponoć zjawiska, które teraz nawiedzają mieszkających tam ludzi to rezultat klątwy (na terenie Trójkąta leży wiele indiańskich grobów). Freetown i okoliczne lasy były świadkami licznych morderstw (w tym na tle satanistycznym) i wyjątkowo wysokiej liczby samobójstw. Znajdowano też okaleczone zwłoki bydła. Przypuszczano, że zwierzęta padły ofiarami jakiegoś kultu.

Wśród dziwnych zjawisk, które co jakiś czas występują w Trójkącie Bridgewater są też "spooklights", czyli światła duchów, obserwowane na terenach bagnistych oraz dziwne dźwięki i światła występujące wzdłuż linii kolejowych. Raporty o niezwykłych gatunkach zwierząt datowane są raczej na czasy przedkolonialne, chociaż pojawiają się też współczesne. Ponoć widziano aligatory, czarne pantery, olbrzymie węże i żółwie. Z kolei w okolicach Hockomock powtarzały się przekazy o wielkim ptaku przypominającym pterodaktyla. W czerwcu 2002 roku jedna z mieszkanek Rehoboth usłyszał dziwnie brzmiący i głośny helikopter. Oficjalnie, w pobliżu nie latał wtedy żaden, choć inni mieszkańcy widzieli na niebie, nad drogą nr 44, tajemniczy czarny helikopter. Podobne helikoptery widziano jeszcze kilkakrotnie.

Jednak chyba najbardziej przerażającym zjawiskiem, które występuje w Trójkącie Bridgewater jest "autostopowicz-widmo". Pojawia się on na drodze nr 44 - z Seekonk do Rehoboth. Przekazy są różne - mężczyzna raz jest schludnie ubrany, innym razem brudny i w potarganych ciuchach. Ale zawsze jest rudowłosy i ma na sobie koszulę w kratę. Jeden ze świadków twierdził nawet, że potrącił go swoim samochodem, gdy autostopowicz-widmo nagle pojawił się na drodze. Jak na widmo przystało, ten od razu zniknął.

Czyżby klątwy Indian po dziś dzień miały aż taką moc?

 

źródło

 

 

 

 

 


  • 5



#2

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

No cóż - jeśli weźmiemy sobie odpowiednio duży, mało zaludniony teren, odnalezienie przynajmniej pięciu tajemniczych zaginięć będzie bardzo łatwe. A jeśli w dodatku nazwiemy sobie ten obszar trójkątem, to będą się wydawały jeszcze bardziej tajemnicze.


  • 0



#3

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Taka też była zdaje się konkluzja tego pierwszego artykułu.

Nie zmienia to faktu, że jest okolica, w której ginęli ludzie, a zaginięcia te były na tyle tajemnicze, że informacje o nich można znaleźć w kilku przynajmniej artykułach w internecie, pod wspólnym (przyznaję) dość chwytliwym hasłem.

Co wbrew pozorom wcale nie jest łatwe i nie każde (przykładowe) pięć tajemniczych zaginięć na mało zaludnionym terenie, od razu zasłuży sobie na taki "zaszczyt". 8)


  • 0



#4

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

To w pewnym stopniu przekleństwo statystyki, że dysponując odpowiednio dużym zbiorem danych można stworzyć na ich podstawie dowolną hipotezę. Bierzemy listę kilku tysięcy zaginięć, i stawiamy hipotezę - gdzieś jest ich więcej. Rzucamy punkty na mapę i możemy stawiać trójkąt za trójkątem. Pamiętam jak media spekulowały na temat "seryjnego zabójcy brunetek" na podstawie kilku zabójstw których ofiary łączył tylko kolor włosów, był to jedynie mały wycinek dużo większej grupy zabójstw ogólnie a za podstawę klasyfikacji przyjęto częstą cechę. Zestawiona tak lista wyglądała przerażająco - same brunetki na liście. Tylko powiązań brak.

Chodzi mi po głowie pomysł opowiadania kryminalnego o takiej właśnie sytuacji.


  • 0



#5

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

No, tak ale w przypadku "tajemniczych zaginięć", które można by pogrupować w "trójkąty" ten zbiór danych jest chyba niespecjalnie spory, o czym świadczyłaby pewnego rodzaju posucha w tym temacie - przeszukując internet nie tak łatwo (jak wspomniałem) trafić na kopalnię takich informacji.

Wynikałoby z tego, że albo nie są one aż tak częste (jak mogłoby wynikać ze statystycznych założeń) albo te, na które można natrafić, charakteryzują się pewnego rodzaju wyjątkowością, która sprawia, że to właśnie o nich się pisze.

Jest jeszcze oczywiście trzecia opcja, a mianowicie brak umiejętności szukania ale o niej nie wspominam ze względów oczywistych :szczerb:


  • 0



#6

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

No bo co uznamy za "tajemnicze zaginięcie"? Samo "wyszła z domu nie wróciła" nie wystarczy? Gdy człowiek wyjdzie na spacer po lesie i zniknie, to trudno, zdarza się. Jak wyjdzie na spacer po dzikich górach o których krążą indiańskie legendy, to robi się z tego wielka tajemnica. Większość tajemniczych zaginięć miała miejsce w okolicach bezludnych, w trudnym terenie, często górskim, pełnym miejsc w których ciało może długi czas pozostawać niezauważone.. Leśniakiewicz zestawił kiedyś tak długą listę zaginięć w tatrach, że można by tam spokojnie zestawić dajmy na to "pentagon tatrzański", przy czym on osobiście uważał, ze każde zaginięcie to porwania przez UFO, a gdy po latach jakiś przypadek się wyjaśniał, to i tak twierdził że okoliczności są bardzo tajemnicze. Przykładowo na samym Giewoncie zaginęły trzy osoby, kilka lat temu wspinacz znalazł w załomie skalnym zdekompletowany szkielet i nie wiadomo czyj.


  • 0



#7

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

No, wiesz - tajemnicze zaginięcie, to takie, którego nie sposób racjonalnie wyjaśnić. Niezależnie od miejsca w którym nastąpiło. Seria takich zaginięć sprawia, że zaczyna się je kojarzyć z konkretnym miejscem (jeżeli wystąpiły one w jego obrębie). Jeżeli do tego dodamy jeszcze pogmatwaną albo niejasną historię tegoż i zmieszamy to z sosem "ludowych" opowieści, to mamy tajemnicę jak się patrzy.

Kwestię "trójkąta vermonckiego" czy "baningtońskiego" - jak zwał, tak zwał, najprawdopodobniej da się wyjaśnić w czysto racjonalny sposób - występowały one w sezonie polowań, który ściągał w to miejsce masę przyjezdnych i najprawdopodobniej wśród nich znalazł się jakiś psychopata, który urządził sobie inny rodzaj łowów. Jednak z braku wystarczających dowodów, wygodniej było zbudować legendę miejsca przeklętego, która nawiązując do "trójkąta bermudzkiego", była bardziej medialna.

Zamieściłem to bardziej jako ciekawostkę do przeczytania i raczej nie miałem zamiaru budować na tym jakichś teorii.

 

O zaginięciach, czy tajemniczych śmierciach w Tatrach też czytałem i nawet zastanawiałem się, czy nie zrobić z tego tematu (chociaż jeden jest już tutaj) ale w sumie odpuściłem.

Ale myślę sobie, że skoro zahaczyłeś o te Tatry, to warto byłoby przypomnieć jedno z bardziej tajemniczych wydarzeń, które miały miejsce w Dolinie Jaworowej, jeszcze przed wojną. Na forum są już dwa tematy poświęcone temu wydarzeniu, więc nie będę się rozpisywał - podam tylko linki do nich.

 

link 1

 

link 2


  • 0



#8

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Może po kolei.

1) Zniknięcia odbyły się tuz po drugiej wojnie światowej. Akurat wtedy, gdy zdemobilizowano sporą część żołnierzy i wysłano ich do domów. Wojna ma to do siebie że kształci sporą liczbę osób wyszkolonych w cichym uśmiercaniu ludzi, naucza ich jak ominąć posterunki , jak być niezauważalnym, jak infiltrowac linie wroga. Do takich służb (snajperzy , zwiadowcy, wszelcy "cichociemni") trafiają ludzie specjalnie predysponowani, spokojni, o żelaznych nerwach, nieodczuwający strachu jak i współczucia  dla wroga. Po każdej wojnie dużym problemem są właśnie wszelcy osobnicy którzy albo w wyniku wieloletniego życia na najwyższych obrotach uzależnili sie od adrenaliny lub u których rozwineły się ukryte wczesniej skłonności psychopatyczne.Tak było praktycznie zawsze. Być może fakt ten trochę w Polsce został nieco zamaskowany faktem  że po drugiej wojnie światowej u nas wszelcy psychopaci zostali "wchłonieci"przez  np UB jak i efekty jej dziłalności. Po wojnie znikali ludzie- część to nie były ofiary komunistów lecz psychopatów.

 

Teren Green Mountain nalezy do bardzo trudnych jeżeli chodzi o poszukiwania zaginionych.

t1fi9UL.jpg

 

Nawet osoba średnio rozgarnięta bez problemu skutecznie zamaskuje zwłoki mając do dyspozycji opuszczone wioski z starymi studniami , loszkami i piwniczkami. Wystarczy przecież po umieszczeniu zwłok w wykrocie , studni czy piwnicy zawalić strop, ściany itp i przywalić dużym kamulcem . 

 

 

WBwsv6G.jpg

 

 pół tysiąca ochotników, wsparcia FBI a nawet wyznaczenia nagrody za jej znalezienie nie przyniosły rezultatów, choć z drugiej strony były krytykowane przez krewnych zaginionej jako zbyt opieszałe. Poszukiwania z wykorzystaniem psów tropiących i helikopterów zakończono 22 grudnia, nie znajdując żadnych śladów. Mężczyzna, który widział Paulę po raz ostatni i był jednym z głównych podejrzanych o jej uprowadzenie twierdził nawet, że zna miejsca, gdzie pochowano zaginioną. 

 

Pół tysiąca ochotników przy założeniu że będą wykonywać poszukiwania bardzo starannie i profesjonalnie wystarcza do przeszukania obszaru ok 5 km na 10- 15 km w ciagu dnia.  A obszar  tego trójkąt jest wielokrotnie większy. Następnego dnia ludzi są już bardzo zmęczeni ( 15 km przez wertep w lini prostej i nie mozesz  omijać żadnych krzaków i wykrotów) i dokładność poszukiwań spada  drastycznie. Co więcej przy takim nawet ustawieniu  (tyraliera z poszukiwaczem co 10 m) ciała nie odnajdziemy jeżeli tylko zabójca ukrył zwłoki w np wykrocie. Ba! Nawet w niektórych przypadkach nie znajdzie sie zwłok leżących w gęstych  chaszczach. W 1999 roku kuracjusz  w Lądku Zdroju  popełnił samobójstwo przez powieszenie. Powiesił się w zaroślach niedaleko uczęszczanego szlaku - spacerniaka. Zwłoki odnaleziono dopiero po ponad miesiącu. :). Czyli odnaleść zwłoki (wcale nie ukryte) nie jest tak łatwo. Brałem wielokrotnie udział zarówno jako strażak jak i wcześniej jako wolontariusz w poszukiwaniach osób zaginionych i wiem jak nieco beznadziejna jest to czynność.

 

W akcję włączono także helikoptery i samoloty,

 

Czyli panowie piloci pooglądali sobie takie widoczki i wrócili na lotnisko.:

 

C2X0pNP.jpg

 

 

Użyteczniośc śmigłowców i samolotów do poszukiwań zaginionych nieco  wzrosła dopiero gdy zaczęto stosować termowizory na głęboką podczerwień. Czyli mniej więcej w 70-80 latach XXw, Wcześniej mozna było co najwyżej znaleść zagubionego turystę jeżeli udało mu się zwrócić na siebie uwage pilota. Bo nawet to było niełatwe. Nic więcej. :szczerb:

 

Psy tropiące nie pomogą jeżeli ciało przewieziono pojazdem mechanicznym , spadnie deszcz lub sśnieg, lub odwrotnie: stopnieje śnieg.Również nie  potrafią podjąć tropu jeżeli zwłoki lub porwanego niesiono lub wleczono idąc dnem potoku.Mgła czy inna wilgoć równiez ograniczają możliwości psów poszukiwawczych.

 

Iz3QlOB.jpg

 

Były to osoby w różnym wieku, od zaledwie 8-letniego Paula Jepsona, do 74-letniej Middie Rivers, co było jedną z przyczyn wykluczenia tezy o seryjnym mordercy. 

 

Takie stwierdzenie to  chciejstwo autora. Jednoznaczne wykluczenie to byłoby wtedy gdyby znalibyśmy przyczyny zgonów. Jeżeli nie znamy wyjaśnienia to teza o seryjnym mordercy (lub mordercach)jest niestety całkiem  prawdopodobna przyczyną zaginięć.Fakty ,że dzieciak został uprowadzony z samochodu i porwany innym samochodem czyni ta hipotezę prawie pewną.

Sugerowano, iż odpowiadać mogą za nie dzikie zwierzęta czy też zwyczajne wypadki, podczas których ofiary wpadały do zarośniętych starych studni.  

 

Porwanie dziecka z samochodu i uwiezienie innym to wypadek albo atak zwierzącia?Jedynym zwierzęciem mogącym tego dokonać to popularny hominid Homo Sapiens. :szczerb:

 

 

 

 

 

 

Mała wisienka na torcie:  dane statystyczne o zaginionych i odnalezionych tylko jednego *(2012) roku w Polsce. Wynika z tego że tylko na Dolnym Śląsku w ciągu tamtego roku odnotowano aż  9 takich niewyjaśnionych przypadków.

 

W4XKuir.png

 

 

 

 

 

 

 

Wszystkie fotki poza mapa Polski pochodza z tego interesującego obszaru.

J1QT2Hn.jpg


Przy okazji : jedyna maszyna która mozna było wtedy użyć był:

 

D5946hQ.jpg

 

Zi0ZlSu.jpg

 

rSU73cG.jpg

 

Sikorsky R4 Hoverfly


  • 3



#9

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dobre omówienie.

 

Co do mapki zaginięć - bardziej tajemnicze jest to, że w niektórych miejscach więcej osób odnaleziono niż zaginęło.

 

Z zaginięciami w Tatrach to zdarzył się taki przypadek, gdy szkielet zaginionego znaleziono niedaleko popularnego szlaku. Był oparty o głaz od przeciwnej niż szlak strony jakieś kilkanaście metrów od niego. Miejsce było po zaginięciu, zimą i wiosną, parokrotnie przeszukiwane ale za każdym razem szukający mijali głaz od drugiej strony i ciała nie znaleziono. Czytałem też o bardzo osobliwej sytuacji z zaginięciem ciała - po zniknięciu turystki, pewien wspinacz znalazł jej ciało na końcu żlebu. Szybko zszedł do schroniska, ratownicy przybyli na miejsce ale ciała nie znaleziono.

Swoją drogą część spraw mogła być wynikiem działań kłusowników, którzy ukrywali ciała przypadkowo zastrzelonych turystów. Kto wie, czy podczas sprzątania wykrotów po ostatnich wichurach czegoś nie znajda.


Użytkownik Zaciekawiony edytował ten post 25.02.2014 - 20:41

  • 0



#10

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ta mapka najfajniejsza jest na podkarpaciu gdzie zaginęło 13 osób a odnaleziono... 14

Wygląda na to, że zrobili nadwyżkę na 2013 r. :szczerb:

 

To wszystko oczywiście jest bardzo fajne - zarówno wyjaśnienia noxiliego jak i sama mapka (chociaż jest ona trochę jakby nie w temacie, bo dotyczy on zaginięć bez odnalezień) - i trudno się zarówno z jednym jak i drugim nie zgodzić.

Ale przekornie zapytam, skoro tyle osób gubi się w samej Polsce (pomijam już nawet te, które odnaleziono), to dlaczego jak wpisuje w Google powiedzmy "trójkąt podkarpacki", nie wyskakują mi takie artykuły jak ten od którego zaczęliśmy rozmowę (pomijam oczywiście Glinik, bo tam się dzieją inne cuda) ?

Coś musi przecież sprawiać, że o jednych zaginięciach chętnie się  pisze, podczas gdy pozostałe nie prowokują do chwytania za pióro.


  • 0



#11

Zaciekawiony.
  • Postów: 8137
  • Tematów: 85
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 4
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Może nikt jeszcze tego tak nie nazwał? Wpisz "seria zaginięć" a znajdziesz dużo artykułów, w 2010 roku na Pomorzu zdarzyła się taka seria - chłopak wyjechał na chwilę z domu, nie wrócił, jego otwarty samochód znaleziono przy rzece. Brak ciała w rzece, brak śladów przemocy. Inny chłopak zaginął niedaleko domu, dodzwoniono się do niego ale nie potrafił powiedzieć gdzie się znajduje; otwarty samochód znaleziono przy drodze, brak ciała i śladów przemocy. Dziwne?

Dużo do myślenia dają "prawie zaginięcia" czyli sytuacje gdy nie wiele brakowało. Koło Międzyrzeca pewien facet wracał wieczorem do domu od znajomych. Postanowił pójść na skuśki przez dobrze znamy mu las. Zabłądził i nie wiedział gdzie się znajduje, komórka mu się wyładowała. Szedł na wyczucie, w rzeczywistości oddalając się od domu. Po kilku kilometrach wyszedł na polankę, która okazała się bagnem. Nad ranem psy tropiące znalazły go bardzo wyziębionego i zaburzonego po pachy w błocie. Jeszcze parę godzin a zmarłby z wychłodzenia, ciało zanurzyłoby się w błocie i mielibyśmy tajemnicze zaginięcie. A gdyby nawet znaleźli ciało to wszyscy by się dziwili, dlaczego utonął w bagnie tak daleko od domu.


  • 0



#12

noxili.
  • Postów: 2849
  • Tematów: 17
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Ta mapka najfajniejsza jest na podkarpaciu gdzie zaginęło 13 osób a odnaleziono... 14

Wygląda na to, że zrobili nadwyżkę na 2013 r. :szczerb:

 

To wszystko oczywiście jest bardzo fajne - zarówno wyjaśnienia noxiliego jak i sama mapka (chociaż jest ona trochę jakby nie w temacie, bo dotyczy on zaginięć bez odnalezień) - i trudno się zarówno z jednym jak i drugim nie zgodzić.

Ale przekornie zapytam, skoro tyle osób gubi się w samej Polsce (pomijam już nawet te, które odnaleziono), to dlaczego jak wpisuje w Google powiedzmy "trójkąt podkarpacki", nie wyskakują mi takie artykuły jak ten od którego zaczęliśmy rozmowę (pomijam oczywiście Glinik, bo tam się dzieją inne cuda) ?

Coś musi przecież sprawiać, że o jednych zaginięciach chętnie się  pisze, podczas gdy pozostałe nie prowokują do chwytania za pióro.

 

 

Czasem zdarza się że odnajduje sie zaginionego/zaginioną po latach.Nieraz to po prostu zwłoki (lub ich fragment) a czasem po prostu okazuje się że ktoś miał dość wszystkiego i ma juz nowe życie . Nieraz przez przypadek się go znajduje po naprawdę wielu latach. Daleko by szukać . Mój sąsiad "zza płota" dał dyla 5 lat temu .. Miał odbywać wyrok za spowodowanie wypadku po pijaku, Był tez "słupem" w sprawie nielegalnego zakupu polskiej ziemi przez duży holenderski koncern i CBŚ zaczeło go powoli maglować   . W każdym razie wyszed na chwile z aresztu( jakiś tam pretekst) i zapadł sie pod ziemię. W kazdym razie nie wiadomo czy nawiał czy "znikł w kierunku pionowym "  6 stóp pod ziemię bo sporo osób byłoby zadowolonych z takiego rozwiazania..I takie też są zaginiecia.  Co do odnalezień po latach ... W  1985 czasie czyszczenia  odstojnika (to taki duży basen w zakładzie produkującym płytki marmurowe) znaleziono ludzka odcieta głowę. Ponieważ odstojnik wg dokumentacji był ostatni raz opróżniany   20 lat wczesniej(taki jest cykl roboczy) .Tata mój był sztygarem w tym zakładzie i zdarzyło sie to na jego zmianie. Oczywiście musiał składać zeznania jak inni światkowie.  Na szczęście 20 lat wcześniej  mieszkał  w innym regionie Polski.  Sprawa nie została wyjaśniona i została odłożona do akt.

 

 

Ale przekornie zapytam, skoro tyle osób gubi się w samej Polsce (pomijam już nawet te, które odnaleziono), to dlaczego jak wpisuje w Google powiedzmy "trójkąt podkarpacki", nie wyskakują mi takie artykuły jak ten od którego zaczęliśmy rozmowę (pomijam oczywiście Glinik, bo tam się dzieją inne cuda) ?

Coś musi przecież sprawiać, że o jednych zaginięciach chętnie się  pisze, podczas gdy pozostałe nie prowokują do chwytania za pióro.

 

 Popatrz dokładniej . Sprawę trójkąta próbowano na siłę połączyć z UFO czy Bigfootem. Bo nawet w amerykańskiej kulturze masowej która akceptuje i fascynuje sie mordercami mimo wszystko masowy ruch turystów może sprokurować opowieść o ufo a nie o niezłapanym mordercy. W każdym razie w Polsce nikt nie pojedzie w miejsce gdzie potencjalnie może być niebezpiecznie.Nikt nie pielgrzymkuje do  np Zdan. Takie historie są nagłaśniane by wywołać  dodatkowy ruch turystyczny. W Polsce na topie są miejsca które "mogą" cię "uzdrowić" , "oświecić "  "przynieść szczęście". Wywodzimy sie z kultury w której się pielgrzymkowało do sanktuariów po wsparcie .

Najpierw do pogańskich świetych miejsc jak Śleża , potem do po pogańskich świetych miejsc które przerobiono w międzyczasie na chrześcijańskie  sanktuaria. Teraz znowu  na topie sa miejsca mocy , czakramy itp. Nieraz w tych samych miejscach   :) Amerykanie tego nie znają z przyczyn zaszłości religijno -historycznych(protestanci zwalczali ten typ religijności bardzo ostro), a kultura nie znosi pustki. Oni dla odmiany lubią pielgrzymkować do miejsc sensacynych zdarzeń.


  • 0



#13

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

 

Czasem zdarza się że odnajduje sie zaginionego/zaginioną po latach.

 

 

Po prostu myślałem, że jest to mapka pokazująca ile z zaginionych w danym roku osób udało się odnaleźć.

 

Popatrz dokładniej . Sprawę trójkąta próbowano na siłę połączyć z UFO czy Bigfootem

 

Pewnie jakiś tamtejsza, lokalna komórka paranormalne.pl  :szczerb:

A tak na poważnie, to być może wynikało to z faktu, że sposób w jaki zaginęli ci ludzie był naprawdę wyjątkowy (chociaz osobiście, skłaniałbym się ku Twojej tezie, o napędzaniu "ruchu turystycznego" poprzez budowanie legendy na podstawie zdarzeń banalnych.


Może nikt jeszcze tego tak nie nazwał? Wpisz "seria zaginięć" a znajdziesz dużo artykułów...

Czyli nisza rynkowa. W sam raz na serię artykułów na tym forum ;p


  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych