Człowiek jest z natury istotą stadną, tj. żyje w społeczeństwie, a więc często stara się dbać o swój wizerunek wśród innych ludzi. Dlatego też gdy coś robisz w obecności innych to podświadomie już myślisz o nich i zwracasz swoją uwagę, choćby najmniejszą a to wywołuje przypuszczenia, że ta osoba coś tam o tobie myśli w danym momencie. Inaczej się zachowujemy, gdy jesteśmy zupełnie sami - całą uwagę skupiamy zazwyczaj na wykonywanej czynności (i jeszcze jakieś tam inne myśli w głowie mogą krążyć). Rzekłbym, że to nasz naturalny instynkt zachowawczy. Można oczywiście zmniejszyć siłę tego uczucia, ale raczej niemożliwym jest się go wyzbyć (chyba, że po jakichś bardziej specyficznych używkach). Ogólnie jest to moim zdaniem coś jak "wrodzona fobia społeczna" u każdego człowieka, jakkolwiek głupio to nie brzmi.
Jeśli miałbym Ci dać jakąś radę, to powiem tylko tyle, że to co pomyśli sobie losowy przechodzień albo inna osoba, gdy Cię ujrzy i tak nie ma żadnego znaczenia póki sama się do Ciebie nie zwróci, tzn. nie wymówi na głos swoich myśli. Na następny dzień ci wszyscy losowi ludzi którzy widzieli np. mnie tydzień temu, na następny dzień najprawdopodobniej zapomnieli o mnie, gdyż z pewnością mają ważniejsze sprawy na głowie.