Kilka dni temu byłem świadkiem podobnego zdarzenia. Oglądałem telewizję (było miedzy 19.00 a 20.00), gdy w pewnej chwili zwróciło moją uwagę jasne żóltopomarańczowe światło wiszące nad horyzontem na wysokościi ok. 15°. Było wyjątkowo jasne (ok. - 7 mag, ok. 20 x jasniejsze niż Wenus w maksimum blasku i ok. 100 x niz najjaśniejsze gwiazdy). Sam początkowo byłem zaskoczony, gdyż zupełnie nie kojarzyłem co to mogłoby być. Przez lunetkę (50 mm, 20 x powiększenia) nie widziałem żadnych nowych szczegółów. Po około 10 minutach jasność zwiększyła się jeszcze o ok. 10 razy (ok. - 9 mag). Jego blask kłuł już w oczy. Mniej więcej wtedy przez lunetkę zauważyłem po obu jego stronach zlewajace się z nim słabsze światła zielone i czerwone. Efekt był taki niesamowity, że przez chwilę myśłalem że to statek Obcych.
Czar jednak zaczął pryskać w momencie, gdy zauważyłem, że światło zaczęło się powoli przemieszczać unosząć się powoli coraz wyżej nad horyzontem. Ruch stawał sie coraz szybszy, aż w końcu zorientowalem się że to zbliżający się samolot. Okazało się, że nie miał on wyłaczonych jasnych reflektorów używanych podczas lądowania lub startu. Pilot najprawdopodobniej zapomniał ich wyłączyc po starcie z lotniska (dowiedzialem się, że nieraz im to się zdarza). Gdy przelatywal juz niemal nad moją głową (ok. 70° nad horyzontem) światła nagle zgasły. Prawdopodobnie pilot zauważył swoje niedopatrzenie.
Podejrzewam, że to mogło być to samo.