Jeśli gdzieś na forum owa relacja już istnieje dajcie znać... to ją usuniemy

___________________________________________________________________________
Wylatowo, Polska 2000
Świadek: Pan Jerzy Szpulecki, Wylatowo, Polska
Data/godzina wydarzenia:
30 czerwca 2000 roku, około godziny 00:15
Czas trwania wydarzenia: Około 7 minut
Miejsce wydarzeń: Wylatowo, Polska
Rozmowę przeprowadziła:
Nancy Talbott w dniu 31 lipca 2003 roku
Operator video: Miłosz Kuss
Tłumacz: Sławek Paruszewski
Pan Jerzy Szpulecki, naoczny świadek formowania się piktogramu na polu pszenicy w nocy 21/22 lipca 2000 r. w Wylatowie. Kadr z taśmy video: N. Talbott
Opis wydarzeń: We wczesnych godzinach w dniu 22 lipca 2000 roku pan Jerzy Szpulecki, rolnik zamieszkały na wiejskich obszarach w Polsce centralnej, pracował po zmroku przy budowie swego nowego domu, położonego na skraju pola pszenicy, uprawianego przez sąsiada, Tadeusza Filipczaka. O godzinie 00:15 zgasły nagle światła w całym domu, zszedł więc na dół, by sprawdzić, czy przyczyną może być spięcie lub podobna przyczyna. Gdy doszedł do pierwszego piętra, zauważył przez duże okna po frontowej stronie domu, iż zgasły także wszystkie światła uliczne przy pobliskiej drodze oraz światła w okolicznych domach.
Prawie natychmiast zauważył "dziwne" czerwone światło na niebie, które niezwykle powoli obniżało się w kierunku pola przed jego domem. Światło miało barwę intensywnie czerwoną, bardzo jasną, o sferycznym kształcie i średnicy około 20 metrów; gdy zauważono je po raz pierwszy, znajdowało się około 500 metrów nad drzewami po lewej stronie pola. Gdy światło zbliżyło się, zauważył nad nim coś w rodzaju wzburzonej i wirującej "białej mgły", która - gdy obiekt znalazł się nad polem w odległości około 80 metrów i dokładnie na wprost jego okien - wydała się być "jakiegoś rodzaju pojazdem". Gdy obiekt jeszcze się przybliżył, pochylił się pod pewnym kątem i cały czas obniżał się coraz bardziej, ale niezwykle powoli.
Dom pana Szpuleckiego z rozległym widokiem na duże pola pszenicy tuż przed nim. Okoliczne domy także pozbawione były energii elektrycznej, zarówno podczas incydentu,jak i po nim. Fot.: N.Talbott
W tym momencie błyszcząca, jasnoczerwona kula wydawała się być zewnętrzną ścianką, czy też swego rodzaju "skorupą", otaczającą znajdującą się wewnątrz masę białej mgiełki, nieustannie wirującej wewnątrz czerwonej kuli. W miarę zbliżania się obiektu do ziemi zaczął on powiększać swą objętość zachowując przy tym kulisty kształt; jednocześnie zdawał się "wystrzeliwać coś w otaczające go powietrze". Pan Szpulecki uważa, że "pojazd" był "koloru białej mgły" (co oznacza, iż wokół materialnego, sztywnego pojazdu wirowała biała mgiełka, a całość znajdowała się wewnątrz czerwonej kuli). Miał również wrażenie, że czerwona otoczka "sterowała" obiektem wewnątrz.
Gdy obiekt opuścił się na wysokość około 20 metrów nad polem p. Szpulecki stwierdził, iż coś wywiera na niego "ciśnienie", a gdy w końcu przybliżył się do ziemi, pojawiły się iskry, "jak przy spięciu. ... Zobaczyłem jak dotyka ziemi ... gdy się przyziemił, pojawiły się jasne rozbłyski, jak błyskawice." Gdy obiekt wylądował, nagle ze środka obiektu wysunęły się "ramiona", powoli odchylając się ku ziemi. W tym momencie czerwony blask stał się tak jasny, że "ciężko było patrzeć, bo bolały mnie oczy". Wydawało się, że były cztery takie "ramiona" (wypustki przypominające macki, które wyginały się ku ziemi), z których wszystkie miały tę samą długość i miały błękitnawy kolor a na końcu każdego z "ramion" znajdowała się jaśniejsza świetlna, okrągła kula o fioletowej barwie. Owe fioletowe świetlne kule stanowiły najjaśniejszą część obiektu i "bardzo trudno było na nie patrzeć", ponieważ ich blask raził jego oczy.
Okna, przez które p. Szpulecki obserwował ognistoczerwony obiekt, polwoli opuszczający się nad pole w odległości około 80 metrów. Fot.: N. Talbott
Pan Szpulecki nie był absolutnie pewny co do ilości tych wystających ramion, mówiąc najpierw, że było ich cztery, później jednak stwierdzając, że mogło ich być pięć lub sześć. Bazując na pierwszym wrażeniu uznał, że były cztery.
W tym momencie świadek zauważył, że na drodze tuż przy polu zatrzymały się co najmniej trzy samochody, a ich pasażerowie najwyraźniej także obserwowali obiekt. Następnego dnia usłyszał od innych mieszkańców wsi, że "wiele" osób obserwowało jasnoczerwoną kulę światła, przelatującą przez niebo i zmierzającą w stronę pola.
Intensywnie jasnoczerwony, powoli poruszający się obiekt, zawierający wewnątrz wirującą, białą, podobną do mgły substancję, przelatujący nad drogą i zawisający nad polem. Rysunek: J. Szpulecki
Pan Szpulecki twierdzi, że obiekt wylądował, dotykając ziemi i pozostał tam przez "co najmniej minutę", a wokół niego błyskały iskry o intensywnym świetle i że to właśnie w owym czasie doznał wrażenia "ciśnienia" na swe ciało. Wrażenie wywierania nacisku na jego ciało, a szczególnie na głowę, pojawiło się najmocniej w chwili, gdy z obiektu wysunęły się "ramiona" po przyziemieniu. Pomimo faktu, że przez szyby w oknach widoczna była tylko połowa ciała, jest przekonany, że odczuwał owo wrażenie nacisku wszędzie. Nie stwierdził typowych efektów elektromagnetycznych (takich jak stawanie na sztorc włosów na karku czy ramionach), nie miał też bólu głowy; twierdzi także, iż nie wyczuł żadnego szczególnego zapachu i przez cały czas trwania incydentu nie słyszał żadnego dźwięku. Instynktownie wyczuwał, że owa "energia" (przejawiająca się zarówno w postaci jasnoczerwonego światła, emitowanego przez obiekt, jak i uczucia nacisku na ciało) nie była szkodliwa dla ludzi.
Po okresie czasu, który świadek szacuje na około minutę wyciągnięte ramiona zostały wsunięte i obiekt, którego biały, wirujący środek kręcił się nieustannie wewnątrz zewnętrznej czerwonej otoczki, podniósł się z ziemi na wysokość kilku metrów, a potem znów opuścił się na pole "w niewielkiej odległości". Ponownie "ramiona" (wyposażone na końcach w oślepiające fioletowe świetlne kule) wysunęły się z obiektu, wyginając się ku ziemi i znów poczuł silny nacisk na całe ciało, szczególnie zaś na głowę. "Wiele iskier" towarzyszyło także i temu przyziemieniu, lecz tym razem p. Szpulecki twierdzi, że "powracały w stronę mgły", zamiast z niej wychodzić ... że owe iskry wychodziły w stronę obiektu z ziemi.
Pan Szpulecki (z tłumaczem, Sławkiem Paruszewskim), pokazujący kąt, pod jakim błyszczący czerwony obiekt opadał nad pole. Kadr z taśmy video: N.Talbott
W końcu po upływie około minuty ramiona ponownie zostały wsunięte, a "czerwona skorupa znów zamknęła się wokół białego środka", więc widoczna była jedynie czerwona kula światła i cały obiekt zaczął się unosić, zmniejszając wielkość w miarę wzlatywania. Jego czerwona poświata, "niczym błyszczące słońce", zaczęła świecić tak intensywnie, że oświetliła pokój, w którym stał świadek. Obiekt z wolna poszybował przez niebo nad polami i zniknął w oddali. Pan Szpulecki ocenia, że od momentu, w którym po raz pierwszy zauważył obiekt do chwili jego zniknięcia upłynęło mniej więcej 7 minut.
Chociaż w chwili dostrzeżenia obiektu p. Szpuleckiemu zdawało się, że coś "płonie", to jednak podczas obserwacji przekonał się, że pole się nie zapaliło i zamiast tego odniósł wrażenie, iż było to coś z "innego świata", być może coś "pozaziemskiego". Przyznał się, że był wyraźnie wzruszony i całkowicie zaskoczony tym, co widział, stwierdzając, że "to było piękne" i że nie czuł się zagrożony ani się nie bał. Owa intensywna reakcja emocjonalna trwała przez około pół godziny po zniknięciu obiektu, a p. Szpulecki przyrównał to do "wypicia szklanki piwa". Jeszcze raz potwierdził, że czuł, iż owa energia nie jest szkodliwa dla ludzi. W trakcie przeprowadzania wywiadu (oraz na nagraniu video) wyraźnie dało się odczuć, że wciąż jeszcze jest głębko poruszony wspomnieniami swego doświadczenia sprzed trzech lat.
Ilustracja obiektu w momencie lądowania, z błękitnymi "ramionami" zakończonymi niezwykle jasnymi światłami o fioletowej barwie. Rysunek: J. Szpulecki (kolory - N. Talbott)
Ponieważ w domu nadal nie było prądu, przed wyjściem pan Szpulecki poszedł na górę, by zabrać swój ręczny zegarek i odkrył, że zegarek zatrzymał się na godzinie 00:15, czyli na chwili, w której - jak sądził - nastąpiła przerwa w dostawie energii. Ponieważ oczywistym było, że pole pszenicy nie stoi w ogniu i ponieważ nigdy nie słyszał o kręgach zbożowych (i dlatego nie przyszło mu do głowy, by sprawdzić pole pod kątem ewentualnego pojawienia się takiego kręgu) - wrócił do swego drugiego domu we wsi.
Następnego ranka sąsiad, którego dom także wychodzi na pole, na którym wylądował obiekt, poinformował p. Szpuleckiego, że na polu pszenicy znajduje się dziwny znak - piktogram, który, jak się okazało, został wygnieciony w pszenicy dokładnie w miejscu wylądowania poprzedniej nocy tego niezwykłego obiektu. Co więcej, wzór tego piktogramu (opisanego przez sąsiada jako "coś na kształt krzyża") był zdumiewająco podobny do opisanego przez świadka samego obiektu z rozłożonymi "ramionami", kończącymi się małymi kulami świetlnymi w kolorze fioletu. Na innym polu po północnej stronie drogi (tylko kilka metrów dalej) znaleziono jeszcze inny piktogram w kształcie pierścienia o średnicy 20 metrów. Obaj mężczyźni próbowali zrozumieć, na ile ważne są owe znaki, lecz nie potrafili "zrozumieć znaczenia znaków".
Diagram przypominającego krzyż piktogramu oraz drugiego w postaci pierścienia o średnicy 20 m, odkrytego rankiem 22 lipca 2000 roku. [Zielone paski oznaczają drogę oddzielającą obydwa pola.] Diagram: Fundacja Nautilus.
Wedle naszej wiedzy jest to jedyny raport tego typu w całej literaturze poświęconej kręgom zbożowym, jedyny raz, kiedy to lądowanie tak złożonego, widzialnego gołym okiem obiektu spowodowało powstanie kręgu zbożowego, który wydaje się odzwierciedlać w zbożu obserwowane właściwości geometryczne samego obiektu. Jest to także pierwszy, i jak dotąd jedyny, raport naocznego świadka z powstawania piktogramu w Polsce oraz pierwszy raport dotyczący formacji zbożowych w Wylatowie. Należy tu chyba podkreślić, że żaden z mieszkańców, z którymi przeprowadziliśmy rozmowy w tej niewielkiej wsi w centralnej Polsce nie miał najmniejszego pojęcia o istnieniu fenomenu kręgów zbożowych przed opisywanym wydarzeniem.
To właśnie sąsiad p. Szpuleckiego (który nie był świadkiem wydarzeń poprzedniej nocy) pierwszy odkrył wylatowski krąg zbożowy i opowiedział o nim p. Szpuleckiemu rano nastęnego dnia. Przedstawił także informację, że w całym rejonie zabrakło elektryczności, a w miejscowych ciężarówkach i samochodach osobowych wyładowały się akumulatory. Nieco później tego dnia firma energetyczna zaczęła naprawę linii elektrycznych, potwierdzając zanik energii elektrycznej w całym rejonie. Ponoć nie udało im się w ogóle stwierdzenie przyczyn awarii. W ciągu następnego tygodnia dowiedziano się także, iż wszystkie pojazdy (samochody osobowe, ciężarówki, traktory) w promieniu mniej więcej 500 m od pola również miały rozładowane akumulatory.
Zaczęły pojawiać się raporty od innych osób, które widziały obiekt unoszący się w powietrzu, niewykluczone jednak, że pan Szpulecki był jedynym świadkiem jego przyziemienia i lądowania. Jest raczej niemożliwe, by samochody, które zauważył, jak zatrzymują się przy drodze obok pola, należały do miejscowych mieszkańców (z których większość o tej porze już dawno śpi), zamiast tego wydaje się, że należały do firm transportowych, przewożących nocą towary na długie dystanse. Czy ich zatrzymanie nastąpiło z powodu awarii akumulatora nie jest pewne. Pan Szpulecki nie przypomina sobie, czy wciąż tam stały, gdy w końcu poszedł do domu po całym zajściu.
Ostatecznie, latem 2000 roku odkryto w rejonie Wylatowa jeszcze dwa lub trzy inne kręgi zbożowe, a w kolejnych latach zjawisko to powtarzało się, tworząc formacje zbożowe na tych samych polach w Wylatowie (a także w kilku innych miejscach w Polsce), które - co ciekawe - wydawały się zarówno zbliżone tematycznie do pierwotnego, zbliżonego do krzyża wzoru z roku 2000, jak i wykazywały specyficzny ogólny klimat, charakterystyczny wyłącznie dla polskich kręgów zbożowych.
27 czerwca 2001 roku ponownie odkryto formację zbożową dokładnie na tym samym polu, na którym Jerzy Szpulecki widział lądowanie czerwonego obiektu rok wcześniej. Formacja ta była o wiele bardziej złożona w kształcie i wydawała się być rozwinięciem pierwotnego wzoru krzyża. Jeśli przyjrzeć się uważnie fotografiom obydwu formacji w tych dwóch kolejnych latach (nakładając na siebie zarysy drzew przy pobliskiej drodze), to widać wyraźnie, że piktogram z roku 2001 został stworzony dokładnie w tym samym miejscu na polu, co wzór z roku 2000.
Źródło : Fundacja NAUTILUS