Skocz do zawartości


Zdjęcie

Jasper Maskelyne


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
Brak odpowiedzi do tego tematu

#1

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Dołączona grafika
Jasper Maskelyne


Na tle rozgwieżdżonego nieba, przesłoniętego tu i ówdzie niewielkimi chmurami, widać było sylwetki lecących w zwartym szyku bombowców. Z ziemi dało się słyszeć narastający huk lotniczych silników.

Pilot niemieckiego Junkersa Ju-88 podążającego na czele eskadry, był całkowicie zdezorientowany. W całej jego lotniczej karierze, coś takiego jeszcze nigdy się nie zdarzyło. To, co było widać na ziemi zaprzeczało wskazaniom przyrządów pokładowych samolotu, zgodnie z którymi eskadra bombowców powinna znajdować się dokładnie nad Aleksandrią. Tymczasem pilot wyraźnie widział, że port w Aleksandrii, w którym właśnie gasły ostatnie światła i gdzie jeszcze przed chwilą świeciła latarnia morska, był ponad kilometr przed nim.
Jeśli wierzyć nawigacji, cała Zatoka Aleksandryjska włącznie z portem pełnym statków, zmieniła swoje położenie!

W tym momencie z miejsca, w którym uprzednio paliły się światła, odezwały się działka artylerii przeciwlotniczej, a na czarnym niebie, poprzecinanym świetlnymi smugami potężnych reflektorów, pojawiły się atakujące myśliwce.
Wątpliwości niemieckiego pilota rozwiały się ostatecznie. Zawierzając własnym zmysłom skierował samolot tam gdzie widział błyski artylerii i skąd wyrastały snopy światła przeciwlotniczych reflektorów. Uwolnione od ciężaru bomb samoloty poderwały się w górę, a na ziemi wykwitły ogniste pióropusze wybuchów.
Następny nalot nastąpił bezpośrednio po pierwszym. Tym razem piloci bombowców mieli ułatwione zadanie. Liczne pożary, które były skutkiem poprzedniego bombardowania, nie pozostawiały wątpliwości, gdzie należy szukać celu.
Zdjęcia lotnicze zrobione następnego dnia utwierdziły Niemców i Włochów w przekonaniu o skuteczności nocnego bombardowania. Nie wiedzieli, że widzą dokładnie to co mieli zobaczyć, a rzeczywistość jest zgoła odmienna...

Mózgiem Doświadczalnej Sekcji Maskowania był Jasper Maskelyne - iluzjonista pochodzący z najsłynniejszego w Europie klanu sztukmistrzów, którzy od pokoleń doskonalili się w swoim fachu i których tradycje sięgały XVII wieku.
Maskelyne był idolem Londyńskiej publiczności, a jego popisy podziwiali widzowie na niemal całym świecie. Oprócz scenicznego talentu i perfekcyjnie opanowanego iluzjonistycznego warsztatu, Jasper Maskelyne posiadał jeszcze jeden atut, który zjednywał mu sympatię widowni - w szczególności jej żeńskiej części. Jego sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, czarne, zaczesane do tyłu włosy, zielone oczy i charakterystyczny dołek w brodzie, w połączeniu z wyjątkowym urokiem osobistym, czyniły z niego obiekt westchnień zachwyconych fanek.
Kiedy wybuchła wojna Maskelyne ograniczył swoje sceniczne występy i podzielając poglądy swojego dziadka, który zwykł mówić, że dzięki wyobraźni i odpowiednim umiejętnościom wszystko jest możliwe, zajął się opracowywaniem sposobów, które pozwoliłyby wykorzystać iluzjonistyczne sztuczki do celów wojskowych.
Niestety jego wielokrotne próby dostania się do wojska, zawsze kończyły się uprzejmą, ale stanowczą odmową oficerów werbunkowych, którzy grzecznie wyjaśniali, że potrzebują walecznych młodych rekrutów, a nie trzydziestoośmioletniego artysty scenicznego. Wreszcie Maskelyne dyskontując swoją sławę, skorzystał z protekcji osobistego doradcy Churchilla i został wcielony do wojska z przydziałem do jednostki zajmującej się kamuflażem.
W ośrodku kamuflażu wojsk inżynieryjnych, gdzie odbywał wojskowe przeszkolenie, zaprzyjaźnił się z Francisem Knoxem - czterdziestodwuletnim profesorem Oxfordu i specjalistą od mimikry w świecie zwierząt. Razem trafili na Bliski Wschód, gdzie udało im się przekonać brytyjskie dowództwo do zorganizowania Doświadczalnej Sekcji Maskowania.
Oprócz Franka Knoxa i Jaspera Maskelyne, w skład nietypowego oddziału wchodziło jeszcze pięć osób, których Knox i Maskelyne osobiście wybrali.
Michael Hill - rezolutny przedsiębiorczy dwudziestolatek, wychowany przez londyńską ulicę, która nauczyła go jak sobie radzić w każdej sytuacji.
- Czasami pożyczałem sobie różne rzeczy. Często na zawsze. Raz rower, innym razem parę nowych butów. Zwyczajnie, korzystałem z okazji. Z resztą, przez to trafiłem do tego bałaganu. Dali mi do wyboru - albo wojskowy mundur albo więzienny drelich, no i jestem. Przecież nikt nie chce iść do pudła. No nie?
Theodor Albert Graham zwany "Gwoździem" - dwudziestoośmioletni cieśla, podobnie jak Maskelyne, swój fach odziedziczył po przodkach, którzy od pokoleń zajmowali się obróbką drewna.
- Ciesielstwo, to taka sama sztuka jak malowanie obrazów, czy rzeźbienie. Podobnie jak artyści, używam głowy i pracuję rękoma. Różnica polega na tym, że ich dzieła można oglądać, a moich można używać.
William Robson - karykaturzysta, którego rysunki publikowano przed wojną w satyrycznym magazynie Punch, był zdeklarowanym pacyfistą. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej, Knox spytał tego wysokiego, szczupłego chłopaka, w okularach ze szkłami grubymi jak denka od słoików, czy służba wojskowa nie stoi w sprzeczności z wyznawanym przez niego światopoglądem. Bill, jak na niego zdrobniale mówiono, odpowiedział:
- Nie chciałem tutaj trafić i nie chcę nikomu wyrządzić krzywdy, ale jeszcze bardziej nie chcę zostać niemieckim poddanym.
Philip Townsend, w cywilu utalentowany artysta malarz, tak uzasadnił swoją chęć przystąpienia do nowo tworzonego oddziału:
- Znam się na malowaniu i nie boję się ciężkiej pracy. Wiem wszystko o barwnikach i mieszaniu. Staram się o przeniesienie, ponieważ nie mogę już wytrzymać ze swoim dowódcą. Ten nadęty osioł zna się tylko na szorowaniu podłóg i jeśli zamierzacie sprzątnąć Niemców miotłą, to on się nadaje idealnie. Przyjmijcie mnie do siebie i pozwólcie spokojnie pracować, a na pewno nie będziecie żałowali.
Townsend miał wkrótce pokazać próbkę swoich możliwości, wynajdując patent na pomalowanie 238 czołgów.
Ostatnim członkiem zespołu został sierżant Jack Fuller - zawodowy żołnierz, który był w armii od siedemnastu lat, z czego ostatnie siedem służył na Bliskim Wschodzie. Od momentu wybuchu wojny Fuller bezskutecznie starał się o przeniesienie na front. Jednak jego wzorowa postawa oraz bezwzględne poszanowanie prawa i wojskowego regulaminu, czyniły z niego bezcennego podoficera i powodowały, że jego przełożony nie chciał go puścić do jednostki liniowej.
Kiedy Fuller dowiedział się, że "eksperymentalny" zespół werbuje ludzi, zgłosił się w nadziei, że służba w nowym oddziale odmieni jego nudny, kancelaryjny los. Sztywny służbista, z pozoru nie pasował do reszty grupy, ale Maskelyne uznał, że jego znajomość Kairu i lokalnych zwyczajów oraz umiejętność stosowania wojskowych procedur i regulaminu, mogą się okazać wielce przydatne.
- Jest Pan przyjęty sierżancie, gratuluję.
Fuller stanął na baczność, prężąc się jak struna i stukając obcasami. Zasalutował z precyzją automatu i wrzasnął:
- Tak jest Panie poruczniku! - po czym zrobił regulaminowy "w tył zwrot" i dziarsko odmaszerował.
- Jak mogłeś wpuścić do naszego oddziału prawdziwego żołnierza?!!! - Knox był wyraźnie oszołomiony tym co zobaczył.


Wyzwanie
18 czerwca 1941 roku, gdy informacje o rozmiarach niepowodzenia operacji "Battleaxe" były znane zaledwie grupie najwyższych oficerów, major Geoffrey Barkas przyjechał do miejsca pobytu Doświadczalnej Sekcji Maskowania. Przybywał prosto z rozmowy, z jednym ze sztabowców gen. Wavella, który przedstawił mu aktualną sytuację na froncie i przekazał najnowszy rozkaz dla jego podkomendnych.
Kiedy tylko Maskelyne zobaczył Barkasa w swoim namiocie, od razu domyślił się, że nie przywozi on zbyt optymistycznych wieści. Jego podkrążone, opuchnięte oczy i nieogolona, zmęczona twarz wyraźnie wskazywały, że ostatnio nie spał zbyt często.
- Jest bardzo źle - Barkas od razu przeszedł do sedna - Rommel najprawdopodobniej znał plan naszego ataku i przygotował zasadzkę. Te jego cholerne osiemdziesiątkiósemki, dosłownie rozstrzelały nasze czołgi - Barkas miał na myśli niemieckie działa przeciwlotnicze, które okazały się doskonałą bronią przeciwpancerną, do końca wojny siejącą spustoszenie wśród alianckich czołgów.
- Ale dosyć tego biadolenia. Nie po to tutaj przyjechałem. Mam nowe zadanie dla waszego oddziału - Mówiąc to Barkas odłożył kubek z kawą i podszedł do stojącej w namiocie piaskowo-kartonowej makiety przedstawiającej miniaturową kopię bliskowschodniego wybrzeża.
- Rommel co prawda wygrał bitwę, ale na nasze szczęście też nieźle oberwał. Jest teraz za słaby żeby kontynuować ofensywę i tylko dlatego jeszcze siedzimy w Egipcie. Właśnie rozpoczął się wyścig, kto pierwszy uzupełni zaopatrzenie i wzmocni swoje oddziały. Jeśli otrzymamy uzupełnienia zanim Rommel zdoła odbudować swój potencjał, to jesteśmy uratowani. W przeciwnym przypadku, będziemy musieli szybko pakować manatki, a Rommel wkrótce będzie moczył nogi w Kanale Sueskim - po tych słowach Barkas wskazał miejsce na makiecie oznaczone miniaturową brytyjską flagą.
- Tutaj jest port w Aleksandrii i to jest właśnie wasze nowe zadanie. Wpływają do niego wszystkie nasze konwoje z zaopatrzeniem. Rommel doskonale wie, że jeśli zniszczy port, to pozbawi nas uzupełnień, dlatego jego bombowce przylatują niemal każdej nocy. Ściągnęliśmy do Aleksandrii całą artylerię przeciwlotniczą jaka była dostępna, a RAF przysłał dodatkowe samoloty. Obrona przeciwlotnicza nie jest jednak w stanie przechwycić wszystkich bombowców. Po każdym nalocie mamy kolejne zniszczenia i jak tak dalej pójdzie, to wkrótce wszystko zmieni się w stertę dymiących gruzów. Potrzebujemy rozwiązania, dzięki któremu będziemy pewni, że w port nie trafi już ani jedna bomba.
- To znaczy, że mamy zamaskować cały port? - Maskelyne sprawiał wrażenie coraz bardziej zaintrygowanego.
- Macie ukryć port, tak żeby nawet sam Neptun nie był w stanie do niego trafić.
Maskelyne przed dłuższą chwilę nic nie mówił, kreśląc w zamyśleniu kółka w piasku. W swojej karierze, już wielokrotnie ukrywał różne przedmioty, z motocyklami i słoniem włącznie, ale schowanie całego portu, to już był zupełnie inny "kaliber". Wykonać taki "numer" to jest dopiero wyzwanie! Takiej "sceny" nie miał do dyspozycji jeszcze żaden iluzjonista.
- Wydaje mi się, że możemy spróbować.
Na zmęczonej twarzy majora Barkasa, po raz pierwszy od dłuższego czasu pojawił się nieśmiały uśmiech.

Pomysł
Następnego dnia rano wszyscy członkowie siedmioosobowego zespołu stali na urwisku, z którego rozpościerał się widok na całe aleksandryjskie wybrzeże. Pod nimi roiło się od statków transportowych, holowników, kutrów patrolowych i całego mnóstwa mniejszych jednostek. Na nabrzeżu widać było portowe urządzenia, z górującymi nad wszystkim dźwigami. Dalej stały zabudowania biurowe, magazyny, warsztaty i baraki dla tysięcy pracujących w porcie robotników. Pomiędzy tym wszystkim chodzili ludzie i nieprzerwanie jeździły różnego rodzaju pojazdy, co z tej perspektywy upodabniało portowe nabrzeże do ogromnego mrowiska.
Wejścia do portu strzegła, mająca ponad sto metrów wysokości, latarnia morska w Faros.
Ukrycie tak olbrzymiego i tak ruchliwego obszaru wydawało się niemożliwe, biorąc nawet pod uwagę to, że do tej pory wszystkie naloty odbywały się nocą.
- Może nad niektórymi budynkami i statkami, rozepniemy olbrzymie płachty brezentu, tak aby zlały się z wodami zatoki? - rozpoczął Ted Graham - w Anglii już coś takiego stosowano z powodzeniem.
- Nie oto chodzi - Maskelyne pokręcił przecząco głową - nie mamy maskować niektórych budynków i statków, tylko ukryć cały port.
Burza mózgów trwała kilka godzin, ale nie przyniosła żadnych konstruktywnych pomysłów.
Dokładnie o dziesiątej wieczorem nad port nadleciały niemieckie bombowce Junkers Ju 88 i włoskie Savoia-Marchetti SM.79. Z kabiny lecącego nocą samolotu port w Aleksandrii był doskonale widoczny. Maszyny lecące na czele eskadry kierowały się na widoczny z odległości wielu kilometrów, snop światła latarni morskiej w Faros, a po dotarciu nad cel, zrzucały bomby zapalające. Kolejne nadlatujące bombowce nie miały najmniejszego problemu z odnalezieniem celu - zrzucały bomby tak gdzie widać było pożary. Pomimo ostrzału artylerii przeciwlotniczej i myśliwców RAF-u, które zawsze utrudniały bombowcom wykonanie zadania, każdy nalot pozostawiał po sobie liczne zniszczenia i pożary.
Widok samolotów przelatujących tuż nad głowami i bomb spadających w bezpośredniej bliskości dodał "magikom" jeszcze większej motywacji do poszukiwania sposobu na to jak ukryć port.
Wreszcie około północy Jasper Maskelyne podniósł wzrok znad mapy, nad którą ślęczał od dłuższego czasu i powiedział krótko:
- Mam. Znalazłem sposób.
- Jak już wcześniej ustaliliśmy, port jest zbyt rozległy żeby go ukryć albo zamaskować. Zostaje więc tylko jedno wyjście - Maskelyne zawiesił głos, ale nikt się nie odezwał.
- Musimy go po prostu przenieść.
- No jasne - Hill teatralnie pacnął się dłonią w czoło - przecież to takie oczywiste. Jak mogłem na to wcześniej nie wpaść?
Maskelyne nic sobie z tego nie robiąc, metodycznie nabijał fajkę, stopniując napięcie niczym podczas scenicznego występu. Kiedy uznał, że uwaga audytorium jest już wystarczająco skupiona, pochylił się nad mapą i stuknął w nią cybuchem fajki:
- Tutaj jest port - przesunął cybuch o kilka centymetrów - a tutaj, półtora kilometra dalej, zatoka Maryut.
Reszta pochylonych nad mapą "Magików" zaczęła pojmować w czym rzecz.
- Zobaczcie jak podobne są linie brzegowe obu zatok. Wyglądają prawie identycznie.
- Nocą, z wysokości ponad dwóch tysięcy metrów, żaden szwab, czy makaroniarz, nie odróżni jednej od drugiej - zauważył Graham.
- Szczególnie, jeśli z ziemi będzie pruła do niego artyleria przeciwlotnicza, a na ogonie będą mu siedziały nasze myśliwce - wtrącił Hill.
- Dokładnie - kontynuował Maskelyne - nie musimy niczego zakrywać ani maskować. Po prostu, półtora kilometra dalej zbudujemy makietę, którą podświetlimy tak, że w nocy będzie wyglądała jak prawdziwy port. Kiedy nadlecą bombowce, odpalimy przygotowane wcześniej ładunki, które będą imitowały wybuchy bomb. W tym samym czasie prawdziwy port będzie niewidoczny, bo wygasimy w nim wszystkie światła.
- A co zrobimy kiedy następnego dnia, nad Aleksandrią pojawią się samoloty zwiadowcze? - odezwał się milczący do tej pory Townsend.
- Jeśli Niemcy zobaczą gruz i leje po bombach, to będą przekonani, że nalot był skuteczny. Damy im to czego oczekują. Zrobimy najładniejsze leje po bombach i najbardziej realistyczny gruz, jaki do tej pory fotografowali.

Przygotowania
Nazajutrz, od samego rana rozpoczęły się prace przy budowie nowego "portu". Teren wokół całej zatoki Maryut został otoczony i zamknięty, a do zespołu "magików" przydzielono dwustu saperów.
Wkrótce w piaskach i błotach zatoki, pod czujnym okiem Grahama, zaczęły wyrastać budynki z dykty, które zaopatrzono w oświetlenie, dzięki któremu po zmroku do złudzenia przypominały prawdziwe zabudowania portowe. W niektórych z nich umieszczono ładunki, których detonacja miała wytworzyć wrażenie eksplodującej bomby lotniczej.
Hill współpracując ze specjalistami z Royal Navy, nadzorował prace prowadzone na wodach zatoki. W dno powbijano pale, na szczycie, których umieszczono przytłumione światła używane w nocy na okrętach. Oprócz tego stworzono brezentowe imitacje okrętowych nadbudówek, które również zaopatrzono w oświetlenie. Wszystko razem, w nocy doskonale imitowało zakotwiczone w porcie statki.
Najtrudniejsze okazało się stworzenie kopii makiety latarni morskiej w Faros. Zbudowanie makiety o takich samych rozmiarach jak oryginał było niewykonalne. Zadanie ułatwił prosty fakt, iż oszacowanie wysokości latarni z samolotu lecącego nocą na wysokości ponad dwóch tysięcy metrów jest niemożliwe.
Robson i Fuller, na sześciu drewnianych palach umieścili podest z dykty, na którym zainstalowali potężne przeciwlotnicze reflektory-szperacze. Jeden z saperów podłączył je do urządzenia zegarowego, które włączało i wyłączało reflektory w ten sposób, że sprawiały wrażenie obracającego się światła latarni morskiej.
Włączniki wszystkich świateł i detonatorów, które rozmieszczono w zatoce Maryut, połączono na tablicy rozdzielczej, którą umieszczono w prawdziwej latarni morskiej w Faros.
W czasie kiedy budowano makiety, w prawdziwym porcie Townsend kierował pracami, mającymi na celu stworzyć złudzenie skutków bombardowania. Tony gruzu zwiezione przez ciężarówki, rozsypano w ustalonych miejscach i ukryto pod plandekami. Na płachtach brezentu wykonano malunki imitujące leje po bombach. Tuż po bombardowaniu, sterty gruzu miały być odsłonięte, a płachty z obrazami przedstawiającymi leje po bombach, rozłożone na ziemi, albo rozwieszone na dachach i ścianach budynków.
W pobliżu stert gruzu i fałszywych lejów po bombach poustawiano wraki różnych pojazdów, które ściągnięto ze złomowisk, a w dnie portu zainstalowano okrętowe maszty, które wystając z wody miały udawać zatopione statki.
Aby mistyfikacja mogła się udać, nadlatujące bombowce powinien powitać ogień baterii przeciwlotniczych i światła reflektorów ustawionych w fałszywym porcie. I tu powstał problem.
O ile pułkownik Rutledge - dowódca obrony przeciwlotniczej Aleksandrii, bez większych oporów oddał większość przeciwlotniczych szperaczy, to w żaden sposób nie chciał się zgodzić na przekazanie przeciwlotniczych Boforsów.
- Wywieziecie mi całą artylerie przeciwlotniczą do obrony bagien i piachu, a port w Aleksandrii pozostanie bezbronny! Nie mogę się na to zgodzić.
- Jeśli nie przywitam Niemców ogniem artylerii, to cała mistyfikacja będzie na nic - nie dawał za wygraną Maskelyne - na scenie mówimy: "Daj publiczności to, czego oczekuje, a po spektaklu wyjdzie zadowolona".
W końcu, po długich perswazjach i naleganiach, pułkownik Rutledge zgodził się aby do zatoki Maryut przenieść połowę działek przeciwlotniczych. Druga połowa miała pozostać w Aleksandrii, a ich obsługa otrzymała zakaz otwierania ognia, chyba że portowi groziłoby bezpośrednie zagrożenie.
Po kilu dniach wszystko było gotowe i dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Nie pozostawało nic innego, jak czekać na najbliższy nalot.

Przedstawienie
Po zmierzchu wszyscy byli na swoich stanowiskach, oczekując niecierpliwie nadlatujących samolotów.
Maskelyne i Knox zajęli miejsce w latarni morskiej w Faros, przy konsoli, na której umieszczono włączniki świateł i detonatorów. Kiedy tylko nadszedł meldunek o nadlatujących bombowcach, Maskelyne przesunął dźwignię przełącznika i w całym porcie zapanowały ciemności. Druga dźwignia powędrowała w przeciwnym kierunku i w tym samym momencie rozbłysła fałszywa latarnia i pozostałe światła imitujące port, a niebo nad zatoką Maryut zaczęły omiatać światła reflektorów.
Mimo to samoloty, które można już było dostrzec, na tle nieba, zdawały się w ogóle nie zwracać uwagi na rozświetloną makietę i cały czas leciały kursem na pogrążoną w ciemnościach Aleksandrię.
Bombowce były już coraz bliżej, o czym świadczył narastający huk ich potężnych silników. Maskelyne i Knox rozpoczęli stopniowe wygaszanie świateł w fałszywym porcie, imitując zaciemnienie i po chwili widać było jedynie snopy światła wydobywające się z przeciwlotniczych reflektorów.
Nadlatująca eskadra w dalszym ciągu nie zmieniała kursu, zbliżając się coraz bardziej do Aleksandrii.
- Wahają się skurczybyki - krzyknął Maskelyne - no dalej zmieńcie kurs cholerne dranie!
- Artyleria przeciwlotnicza - zawołał Knox - niech Boforsy zaczną strzelać.
- Ognia - wrzasnął do mikrofonu Maskelyne i w kierunku nadlatujących bombowców poleciały przeciwlotnicze pociski, a za chwilę na niebie pojawiły się brytyjskie myśliwce.
Po chwili samolot prowadzący całą eskadrę wykonał ostry skręt w prawo i znad Aleksandrii skierował się nad zatokę Maryut. Pozostałe samoloty podążyły za nim.
- Nabrali się - wyszeptał niepewnie Knox, by po chwili wykrzyknąć na całe gardło - Do cholery, udało się! Oni naprawdę się nabrali!
Kiedy na piaski zatoki Maryut spadły pierwsze bomby, Maskelyne pociągnął za kolejną dźwignię i na ziemi eksplodowały zainstalowane ładunki oraz zapaliły się stosy drewna, wzniecając efektowne pożary.
W tym samym czasie, w prawdziwym porcie rozkładano płachty imitujące leje po bombach i odkrywano sterty gruzu. Rano wszystko musiało wyglądać, jakby nocny nalot dokonał poważnych zniszczeń.
Kiedy tylko odleciał ostatni bombowiec, w zatoce Maryut rozpoczęto dogaszanie pożarów, zasypywanie lejów po bombach i odbudowę makiet. Pracy było dużo, ponieważ bombardowanie okazało się wyjątkowo celne. Kosztem dwóch zestrzelonych bombowców zniszczono całe oświetlenie fałszywego portu i wszystkie makiety z dykty. Ocalała jedynie fałszywa latarnia. Odbudowa trwała całą noc i cały następny dzień.
Radość obrońców mącił niepokój, czy Niemcy analizując zdjęcia zwiadu lotniczego nie odkryją oszustwa.
Następna noc rozwiała wszelkie wątpliwości. Tym razem bombowce, bez zawahania nadleciały bezpośrednio nad zatokę Maryut i ponownie zrzuciły bomby na fałszywy port.
Naloty powtarzały się osiem nocy z rzędu. Na Aleksandrię nie spadła ani jedna bomba. Po każdym bombardowaniu odbudowywano makietę portu i tworzono kolejne ?zniszczenia? w prawdziwym porcie.
Nagle bombardowania ustały. Wkrótce stało się jasne dlaczego. Rozpoczęła się operacja "Barbarossa" i niemieckie bombowce były bardziej potrzebne na innym froncie.

Epilog
Przez kolejne miesiące w porcie w Aleksandrii wyładowano bezpiecznie miliony ton wyposażenia, dzięki któremu Alianci mogli wygrać batalię w Afryce Północnej i pokonać osławionego "Lisa Pustyni".
Pomysł Jaspera Maskelyne okazał się tak skuteczny, że do końca wojny wielokrotnie go wykorzystywano. Przy użyciu technik wymyślonych przez Maskelyne'a maskowano ważne obiekty strategiczne oraz tworzono nieistniejące fabryki, bazy wojskowe i lotniska, na zniszczenie których Luftwaffe marnowała tysiące ton bomb, nie wiedząc, iż zrzuca je na plaże, łąki i jeziora.
"Schowanie" Aleksandrii nie było bynajmniej ostatnim wyczynem Jaspera Maskelyne i jego Magików, ale to już temat na zupełnie inną historię...

bibliografia: D. Fisher, Magik wojenny, Warszawa 2005
netografia:
http://www.africaaxisallied.com/ (link nie działa - dopisek mój))
http://www.maskelyne...c.com/home.html

źródło: http://jonaszdrobnia...ng-magikow.html


O innym wyczynie "gangu magików" można przeczytać w artykule :

Gang Magików i tekturowa armia
http://jonaszdrobnia...rowa-armia.html
  • 5





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych