
Temat „czarnego psa” wielokrotnie wracał na łamach (XXXXX)także dlatego, że zjawisko jest po prostu prawdziwe. Są ludzie reagujący alergicznie na tego typu historie, że niby „taka ciemnota”, a oni „tacy do przodu”, bo „nie wierzą”.
Jest to błąd, gdyż sami znaliśmy osobę (niestety już nie żyje), której wiarygodność pozostawała poza podejrzeniem i której bliska rodzina przeżyła spotkanie z tą demoniczną postacią.
I nie był to żaden „pies przybłęda”, którego „ludzka wyobraźnia wykreuje” itp. Ten pies był potężnych rozmiarów, miał autentycznie czerwone oczy i – aby było jeszcze ciekawiej – ciągnął za sobą metalowy łańcuch. W pewnym momencie rzucił się do jeziora i rozbryzgując fontanny wody dopłynął na jego środek, po czym… zaczął się śmiać ludzkim głosem. Warto powtórzyć – ta historia pochodzi „z pierwszej ręki” i jej wiarygodność pozostaje poza dyskusją.
Wycinek z prasy brytyjskiej, która o zjawach „czarnych demonicznych psów” pisze bardzo często.

Przedstawię tu kilka historii, zaczerpniętych z z tej strony,.
,,Witam, bardzo zaintrygował mnie wasz artykuł dotyczący czarnych psów, otóż kilka lat temu moja babcia opowiadała mi o miejscu we wsi obok (Boronice - tak ta wieś się nazywa jest ona tuż zaraz za granicą województwa Świętokrzyskiego na trasie Kraków - Busko Zdrój) od razu napiszę że moja babcia jest osobą bardzo wierzącą i nie miała by powodów do kłamania, a nawet inne osoby mówiły mi o miejscu które nazywają CZARNY KRZYŻ jest to kapliczka przy drogowa i ludzie nie chodzą tamtędy wieczorem oraz w nocy bo mówią że tam "straszy" moja babcia opowiadała że ludzie widzieli tam niejednokrotnie wielkiego czarnego psa z czerwonymi oczami! .,,
,,
Chcę opowiedzieć historię, którą opowiadał mi mój ojciec. W czasie swojej służby wojskowej razem z trzema innymi żołnierzami ze swojej jednostki poszli na dyskotekę do pobliskiej wioski. Była już noc i – co najważniejsze – nie mieli alkoholu, co oznacza, że nie byli pijani. Nagle obok nich pojawił się ogromny czarny pies, dosłownie wielkości cielaka, któremu świeciły się na czerwono oczy. Żołnierze po prostu znieruchomieli, a pies nagle pobiegł na jakąś małą górkę, stanął i zaczął wykrzykiwać imię jednego z nich. Ojciec twierdził, że mówił to imię ochrypłym, męskim głosem. Po czym dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Żołnierze bali się komukolwiek opowiadać tę historię, aby nie narazić się na śmieszność.
Tragiczny finał tej historii miał miejsce dwa dni później, kiedy chłopak którego imię wykrzykiwała ta dziwaczna zjawa został przypadkiem śmiertelnie uderzony przez dźwig do rozładunku amunicji. Gwarantuję, że powyższa historia jest prawdziwa. Miała ona miejsce w roku 1963.,,
,,Otóż moja babcia także opowiadała o czarnym psie, którego widziano wieczorami we wsi Sławianowo (woj. wielkopolskie). Pies był wielkości cielaka i ciągnął za sobą potężny łańcuch. Najczęściej widziano go w okolicach cmentarza nad jeziorem Sławianowskim. Widziało go podobno wielu mieszkańców wsi, w tym także moja babcia. ,,
,,Właśnie przeczytałam wasz artykuł na temat „Czarnych psów”. Tego typu historia wydarzyła się w mojej rodzinie, otóż: moja ciotka mieszkała z mężem na pierwszym piętrze bloku, tak, że latarnia uliczna świeciła prosto w okna ich sypialni. Z czego wynika, ze nawet w nocy było tam widno... Pewnego razu ciocia obudziła się z niepokojem i nagle spod ich łóżka wygramolił się wielki czarny pies (nie mieli oni własnych zwierząt), stanął na środku pokoju otrzepał się jakby wyszedł z wody i poszedł na przedpokój. Ciotka szybko obudziła swojego męża... oczywiście pomyślał, że to był tylko sen, jednak znudzony narzekaniem żony wstał, aby jej to udowodnić. Największym zaskoczeniem okazał fakt, że na środku pokoju w miejscu, w którym stał „pies” znajdowała się kałuża... zaczął więc szybko przeszukiwać mieszkanie lecz zjawy juz nie było... Jednakże owa historia miała swój koniec dopiero rano, kiedy to ciocia zorientowała się, że wuj nie żyje. Do tej pory uważa, ze owy pies był omenem śmierci.,,
Kilka tego typu historii jeszcze znajduje się na podanej wyżej stronie.
[Z] "Słownik Wiedzy Tajemnej" J. Collina de Plancy, w przekładzie Michała Karpowicza:
"PIES. Psy bywały nieraz towarzyszami magów. To diabeł przybrawszy tę postać, by nie budzić podejrzeń podążał za nimi, lecz rozpoznawano go pomimo rozlicznych wykrętów. Leon z Cypru pisze, że pewnego dnia z ciała opętanego wyszedł diabeł pod postacią czarnego psa. Diabeł przyjmuje zwykle czarny kolor psiej skóry. Dobrzy ludzie dość często topią się w Quimper. Staruchy i dzieci zapewniają, że diabeł pod postacią wielkiego, czarnego psa wpycha przechodniów do rzeki. Wiele jest przesądów związanych z psem. W dzikim kantonie Saint-Ronal wierzy się jeszcze, że dusza złoczyńców przenosi się do ciała czarnych psów. Starożytni magowie wierzyli także, że demony objawiały się pod postacią psów. Plutarch, w żywocie Cymona opowiada, że zły duch wcielony w czarnego psa przepowiedział Cymonowi rychłą śmierć.
Pewien szarlatan z czasów Justyniana, miał tak mądrego psa, że gdy wszystkie zgromadzone osoby kładły swe pierścienie na ziemi, ten zwracał je bez wahania, jeden po drugim, swym właścicielom. Pies ten rozróżniał także w tłumie, na rozkaz swego pana, biednych od bogatych, uczciwych od złodziejaszków. "Widać więc, mówi Leloyer, że była to magia i że ten pies był demonem!".
Delancre opowiada, że w 1530 roku demon ukazał pewnemu pastorowi z Norymbergi, za pomocą lustra, skarby ukryte w kryształowych wazach i złożone w pieczarze w pobliżu miasta. Pastor wziął jednego ze swych przyjaciół do towarzystwa, zaczęli szukać i odkryli coś w rodzaju skrzyni, przy której leżał ogromny, czarny pies. Pastor wszedł pośpiesznie, by zawładnąć skarbem, lecz gdy tylko przekroczył próg jaskini, ta zapadła się pod jego stopami i pochłonęła go. Proszę zwrócić uwagę, że jest to opowieść i że nikt nie widział tego psa, lecz można z niej wyciągnąć wnioski o pojęciu, jakie miały o psach mało cywilizowane ludy. Starożytni nazywali suki z piekła furiami. Bóstwom piekieł składano w ofierze czarne psy. Za naszych ojców największych zbrodniarzy wieszano pomiędzy dwoma psami.
Elian opowiada o pewnej krainie w Etiopii, której mieszkańcy mieli psa za króla. Jego przymilania się bądź ujadanie uznawali oni za przejawy przychylności lub gniewu. Gebrowie także otaczają psy czcią. U Taverniera można przeczytać, że gdy Gebr umiera, najbliżsi przykładają pysk psa do ust umierającego, by ten przejął jego duszę wraz z ostatnim tchnieniem. Pies wskazuje im także, czy zmarły jest wśród wybranych. Przed pochowaniem ciała kładzie się je na ziemi, przyprowadza się psa, który nie znał zmarłego i, nęcąc go kawałkiem chleba, wabi się go tak blisko ciała, jak to możliwe. Im bardziej pies się doń zbliży, tym bardziej zmarły jest szczęśliwy. Jeśli wejdzie on nawet na ciało i wyrwie z ust zmarłego kawałek chleba, który tam został włożony, jest to pewny znak, że zmarły jest w raju Gebrów. Oddalenie się psa jest znakiem, który każe wątpić o szczęściu duszy zmarłego. Są też ludzie, którzy psi rodowód poczytują sobie za zaszczyt.
W królestwach Pegu i Siamu uznają psa za założyciela ich rasy. Psy, tak maltretowane gdzie indziej, otaczane są tam wielkim szacunkiem.
Lud Libanu, liczący czterysta tysięcy dusz, składa się z trzech ras: Ansaryjczyków, Druzów i Maronitów. Ansaryjczycy są ludem bałwochwalczym. Część spośród nich wyznaje kult Słońca, inni - kult psa. Czci się jednak kilku wybrańców tego gatunku, jak na przykład hiszpańskiego doga Berecillo, który pożerał Indian na San Domingo i który otrzymywał każdego dnia żołd trzech żołnierzy.
Wiele byłoby jeszcze do opowiedzenia o psach. W Bretanii, wycie zagubionego psa uważane jest za zapowiedź śmierci. Pies śmierci musi być czarny. Jeśli smutno szczeka o północy, zapowiada osobie, która go słyszy, rychłą śmierć kogoś z rodziny. Wierus mówi, że wypędza się zawsze demony z pokoju, w którym straszą, jeśli potrzeć jego ściany żółcią lub krwią czarnego psa.
Menechet, w swym mistycznym opisie przesądów kraju Gallów wspomina o pewnym rodzaju psów na tyle niezwykłych, że zasługują tu na wzmiankę: "Te cwes anmon (psy piekieł), nazywane też nieraz cwes wyloir (psy niebios) tworzą, jak twierdzi, dość dziwną sforę. Osoby o ostrym słuchu słyszą nieraz, jak urządzają one nagonkę, choć nie wiadomo na jaką zwierzynę. Zapewnia się, że są one szczególnie hałaśliwe tuż przed śmiercią osób bardzo zepsutych. Niektórzy twierdzą, że zwierzęta te są białe i mają czerwone uszy; inni - że przeciwnie, są całe czarne. Mają one być może zdolności kameleona, który jak i one żywi się powietrzem."

CZARNY PIES W MITOLOGII SUMERYJSKIEJ i innych.
PIES W ŻYCIU I WIERZENIACH NASZYCH PRZODKÓW
Katarzyna Filipczak, Dwumiesięcznik ZKwP "PIES" nr 1(279)2000
"Najdawniejsze informacje o psie pochodzą z kultury sumeryjskiej. Sumerowie używali w odniesieniu do niego słowa „ur”, które najprawdopodobniej oznaczało zwierzę w ogóle. Słowo to z odpowiednim dookreśleniem służyło im także do nazywania innych zwierząt podobnych do psa, np. wydrę nazywali psem wodnym, borsuka — psem ziemnym. Samo podanie nazwy gatunku nie dawało jeszcze pełnej charakterystyki psa; trzeba było jeszcze podać informację dotyczącą jego pochodzenia. Słowo „pies” w języku Sumerów często było używane w zaklęciach, natomiast bardzo rzadko było wyzwiskiem. Motyw psa pojawia się np. w eposie sumeryjskim o pasterzu Dumuzim, którego kochała bogini Inana. Towarzyszem Dumuziego byt czarny pies, który to kolor, jak wówczas wierzono, przynosił nieszczęście. Z eposu tego pochodzi następujący fragment:
Gdybym kryjówkę twoją pod przymusem
zdradził,
niech mnie zadusi twój pies,
twój czarny pies, owczarek twój,
szlachetne zwierzę, władców pies,
twój pies niech mnie zadusi
Zachowały się ciekawe inskrypcje asyryjskie z okresu panowania króla Sanheriba (ok. 7000 lat p.n.e.). Jeden z napisów porównuje wychowanie syna królewskiego do wychowania młodego psa. W innym miejscu znajduje się opis znieważenia wziętego do niewoli króla arabskiego Uniti przez nałożenie mu psiej obroży na szyję.
Zainteresowanie psami wzrosło u Sumerów właśnie za panowania Asyryjczyków i Babilończyków, gdy w wyższych warstwach zapanowała moda na polowania. Pies często pojawiał się na wizerunkach bogów, np. bogini zdrowia i lekarzy, Gulu. Psia ślina była używana przez babilońskich lekarzy jako lekarstwo. Glinianych posążków przedstawiających psy używano w obrzędach magicznych. Babilończycy wierzyli, że wałęsające się psy byty siedliskiem duchów poległych wojowników, a także że demony sprowadzające na ludzi choroby mogą przybierać psią postać. Dlatego unikano bezpańskich psów i zabezpieczano się przed nimi za pomocą amuletów.
Natomiast w religiach Dalekiego Wschodu zwierzęta zawsze miały wysoką pozycję. Wynikało to z wiary w reinkarnację i wieczną wędrówkę dusz, co czyniło zwierzę krewniakiem człowieka w kolejnych wcieleniach. Mimo tego uważano, że przybranie w kolejnym wcieleniu postaci psa, świni czy niewolnika jest karą za grzechy.
W Biblii słowo „pies” zostało wymienione ok. 40 razy, często w znaczeniu przenośnym, bez oznaczenia konkretnego gatunku. Oznaczało ono, zgodnie z ówczesnymi poglądami, ciężką obrazę. Świadczą o tym fragmenty z Księgi Powtórzonego Prawa: „Nie będziesz ofiarował zapłaty wszetecznicy ani zapłaty psa w domu Pana, Boga twego, cokolwiek by było, coś ślubował, bo jedno i drugie ohydą jest u Pana Boga Twego”. Słowo pies nie oznacza tu zwierzęcia, ale mężczyznę oddającego się nierządowi sakralnemu ku czci bogini płodności Isztar. Także w Ewangelii św. Mateusza (7,6) Pan Jezus nakazuje: „Nie dawajcie psom tego, co święte”. W jednym miejscu jednak w Biblii psy okazały się bardziej ludzkie od człowieka, mianowicie w przypowieści o bogaczu i Łazarzu (Łuk.. 16. 21); tylko one ulitowały się nad cierpiącym i przyszły lizać jego rany.

Legendy ze Żmigrodu
Inne dziwy zdarzyły się w Borku. Dawno temu mieszkał tam chłop o nazwisku Krauze. Był to znany w okolicy dziwak, któremu wszyscy schodzili z drogi. Człek ten nie zmarł śmiercią naturalną. Pewnego ranka znaleziono go powieszonego w stodole. Ale to nie wszystko... Przy jego zwłokach siedział wielki, czarny pies. który nie wiadomo skąd się wziął. Nie zaszczekał ani razu, tylko niesamowicie przewracał oczami. Zwłoki Krauzego odcięto ze sznura. Dzień później pochowano go. O psie wszyscy zapomnieli.
Pewnego wieczora w gospodzie w Borku zebrało się wesołe towarzystwo. Piwo i gorzałka lały się szerokim strumieniem. Podchmieleni chłopi chełpili się i przechwalali. Rozmowy zeszły na temat duchów, wilkołaków, czarów i diabła. Każdy z biesiadników dumnie wypinał pierś i twierdził, że niczego się nie boi. Tylko jeden z nich siedział trzeźwy i przysłuchiwał się przechwałkom. W końcu zdenerwowany bohaterskimi okrzykami pijaków wrzasnął: "Cisza! Stary Krauze idzie!" Nagle zapadła cisza. Każdy z podchmielonych chłopów zamarł w bezruchu.
Drzwi się otworzyły skrzypiąc... do karczmy wszedł... wielki, czarny pies! Patrzył na każdego po kolei, przewracając groźnie oczami.
Po chwili znikł...
W mgnieniu oka wszyscy w karczmie otrzeźwieli. Nagle każdy zapomniał o swych przechwałkach. W ciszy, pojedynczo, mocno zawstydzeni chłopi wymykali się do domów.
Czarny pies z Ogrodzieńca
Starsi ludzie powiadają, że na zamku ogrodzienieckim w Podzamczu straszy. W nocy tutejszy zamek staje się widownią dziwnych wydarzeń, których bohaterem jest ogromny czarny pies, znacznie większy od zwykłych wilczurów czy nawet olbrzymich bernardynów. Pies ten ciągnie za sobą długi na trzy metry, brzęczący łańcuch. Nie jest to zwykłe zwierzę , ale upiór zza światów. Owo tajemnicze zwierzę widywali ojcowie i dziadkowie już przed pierwsza wojną światową. Wspominali, że nocą żaden koń nie ośmielił się przejść zamkowej bramy, mimo iż zewnętrzny dziedziniec pachniał soczystą, świeżą trawą.
Czarnego psa widziało zbyt wiele osób, by mówić o zwykłej fantazji. Owo dziwne stworzenie pojawia się w niezmienionej postaci od co najmniej kilkudziesięciu lat. Wyjaśnienia tajemniczego zjawiska, którego świadkami było wielu mieszkańców Podzamcza, należy szukać w historii ogrodzienieckiego zamczyska.
W 1669 roku Mikołaj Firlej odstąpił Ogrodzieniec Stanisławowi Warszyckiemu. Był to bardzo zamożny, pierwszy dostojnik Rzeczpospolitej, który nigdy nie poddał się Szwedom, od początku wiernie stojąc u boku Jana Kazimierza. Wspólnie z księdzem Kordeckim bronił Częstochowy, a jego rodowy Danków, to jeden z niewielu skrawków Polski, na którym nigdy nie stanęła noga żołnierza Karola Gustawa. Warszycki słynął ponadto jako zapobiegliwy gospodarz, dbający o rozwój rzemiosła i rękodzieła.
A jednak, tu i ówdzie współcześni wspominają, że charakter miał ciężki, a dla poddanych nie był bynajmniej dobrym panem. Według legendy rodowy Danków wzniósł z potu i krwi okolicznego ludu. Inna historia opowiada, iż narożną grotę na dziedzińcu ogrodzienieckiego zamku kazał zamienić na męczarnię zwaną odtąd „męczarnią Warszyckiego”. To w tej grocie pan kasztelan osobiście nadzorował torturowanie opornych poddanych. Warszycki nie znosił sprzeciwu z żadnej strony i pewnego dnia kazał na oczach całej służby wychłostać swoja żonę, a sam wsłuchiwał się w jęki nieszczęsnej. Legenda głosi, że Warszycki nie umarł śmiercią naturalną, lecz za życia został porwany przez diabły do piekła. Zamieniony w czarnego psa straszy do dzisiaj na zamku ogrodzienieckim.
W wakacje 2010 roku nasza wyprawa przemierzała Polskę Południową i trafiliśmy do Ogrodzieńca, gdzie pojawia się najsłynniejszy polski „czarny pies”. Warto przypomnieć historię tego miejsca. W roku 1669 zamek w Ogrodzieńcu przeszedł pod władanie Stanisława Warszyckiego, który był okrutnym człowiekiem, znanym z tortur, jakim poddawał poddanych. To jego dusza miała po śmierci przekształcić się w demona „czarnego psa”. W Ogrodzieńcu szukaliśmy świadków pojawienia się takiej istoty. Wiele osób obawiało się opowiedzieć o tego typu spotkaniach „przed kamerą” i na nic się zdały argumenty, że „to tylko dla witryny internetowej”. Nie ma wątpliwości, że sprawa jest prawdziwa, gdyż wielu świadków zupełnie niezależnie od siebie podaje identyczny opis psa: ogromnego, ciągnącego łańcuch, na którego widok zawsze – to jest reguła – ogromną paniką reagują zwierzęta, zwłaszcza konie.
Źródło: Fundacja Nautilius
Relacje z życia, zebrane przez Fundację Nautilus:
„To było pod koniec lat 40-tych w Pilicy. Była taka stara cegielnia, obok której szedł mój kuzyn. To był dorosły mężczyzna, który niczego się nie bał i na pewno nie stroił sobie żartów. Opowiadał, że wracał w środku nocy do domu, było dosyć widno, gdyż na niebie świecił jasno księżyc. Było około północy. Musiała być wiosna, bo było już ciepło.
W pewnym momencie zauważył jakieś potężne zwierzę, które ciągnęło za sobą łańcuch. W pierwszym odruchu pomyślał, że na pewno jest to cielak, które zerwał się gdzieś z pastwiska. Niewiele myśląc ruszył w kierunku tego zwierzęcia, ale ono się zaczęło cofać.
Pamięta, że nagle dostrzegł czerwone oczy i z przerażeniem zorientował się, że jest to potężny, muskularny pies, czarnego koloru. Ciągnął za sobą łańcuch długości kilku metrów, który wydawał przerażający dźwięk.
Mojemu kuzynowi zjeżyły się włosy na głowie! I wtedy stała się najdziwniejsza rzecz. Pies rzucił się do jeziora i rozbryzgując wodę dopłynął na sam środek. Kuzyn obserwował to jak sparaliżowany, bo wszystko oświetlał księżyc. Kiedy pies był juz na środku, zatrzymał się i wtedy kuzyn usłyszał, jak... śmieje się ludzkim głosem!!!! Przerażony przybiegł do domu i nam to opowiedział, a możecie naprawdę wierzyć, że był to silny mężczyzna.”

Czarny pies "środek transportu" czarownic
"Dziadek pracował we młynie - nie mam pojęcia jakie były jego obowiązki i co robił w każdym razie często chodził do pracy w nocy (albo z niej wracał). Po drodze miał rzekę ,więc musiał przejść przez most i tak też czynił zawsze. Pewnej nocy już od samego początku drogi zauważył ,że w pewnej odległości za nim idzie pies -podobno dosyć duży i czarny - w nocy wszystko jest czarne. Pies szedł za nim w pewnej odległości cały czas. Gdy dziadek stawał i odwracał się do niego pies też przystawał i tak kilka razy.
Dziadek zaczął się trochę niepokoić bo zwierzak najwyraźniej szedł właśnie za nim i nie wyglądało na to że zaraz da spokój... Gdy dochodził do mostu pies był najbliżej z całej wędrówki.To najwyraźniej dziadka wkurzyło bo na środku mostu odwrócił się i chciał psa przegnać - nie wiem jak, czy krzykiem, czy gestami w każdym razie pies nie reagował. Dziadka strach obleciał - zaczął się żegnać i odmawiać jakieś modlitwy przeciw złemu - i podziałało!
Podobno pies się jakby przestraszył, cofnął zaświeciły mu się oczy, otworzył pysk i zaśmiał się zupełnie ludzkim głosem po czym wskoczył do rzeki. Dziadek z dusza na ramieniu pobiegł do domu. Podobno następnego dnia był u księdza i o tym opowiadał. Ksiądz kazał mu się modlić zawsze gdy chodzi tą drogą i mieć przy sobie zawsze krzyżyk"
Relacja z życia świętych:
"Pewnej nocy Ojciec Pio wrócił do konwentu Św. Elia del Panisi i nie mógł zasnąć ze względu na niezwykły letni upał. Usłyszawszy czyjeś kroki dochodzące z pobliskiego pokoju, pomyślał: "Chyba brat Anastasio również nie może zasnąć". Pomyślał aby zawołać do niego i zaprosić go na pogawędkę. Podszedł do okna i chciał zawołać, lecz nie mógł wydobyć głosu. Na parapecie pobliskiego okna siedział pies monstrualnej wielkości... ojciec Pio opowiadał później z przerażeniem w głosie: "Widziałem jak ogromny pies wszedł przez okno, a z pyska jego unosił się dym. Upadłem na łóżko, i usłyszałem głos z głębi psa: "to on, to ten!". Podczas gdy ciągle leżałem na łóżku, zwierzę skoczyło na parapet, stamtąd na dach, i znikło.,,
Ciekawe te historyjki...jeśli kogoś zaciekawiło podaje linki do innych opowiastek odnośnie tematu...
tutaj
i tutaj