6 mln hektarów. Taka powierzchnia jest w przybliżeniu pochłaniana przez pustynie. Choć może wydawać się, że to niewiele (60 000 km^2) to doliczając tego obszar, który stepowieje i staje się nieurodzajny uzyskujemy naprawdę znaczne obszary. Niestety tereny objęte tym zjawiskiem to nie tylko stepy czy tereny półpustynne, ale także takie, które do niedawana były żyznymi, nierzadko zalesionymi terenami. Według ONZ 2/3 terenów uprawnych Afryki zniknie, jeśli trend będzie się utrzymywał. Oto mapa stworzona przez oddział badań nad glebą ministerstwa rolnictwa stanów zjednoczonych:
Widzimy, że problem dotyczy nie tylko krajów trzeciego świata, ale także regionów zajmowanych przez kraje wysokorozwinięte. Znany jest już termin: "Stepowienie Wielkopolski", który na razie nie ma wielkiego związku z tematem, ale według niektórych ekspertów może być trudny do cofnięcia w przyszłości. Pustynnienie prowadzi do drastycznych zmian klimatycznych, które powodują znaczne utrudnienie życia na tych terenach. Utrudnienia dostępu do pożywienia, wody pitnej, upalne lata, ostre zimy, duże wahania temperatury między dniem i nocą.
Nic dziwnego, że ludzie starają się przed nią bronić. Chciałbym wiedzieć, co sądzicie na temat powstających tego typu projektów. Myślę, że najbardziej znane projekty tego typu znajdują się w kraju niedarzonym raczej tutaj zbyt wielką sympatią, Izraelu. Jednym z głównych wytycznych ojców założycieli tego kraju było: "Sprawić, żeby pustynia zakwitła". Mimo, że obecnie ten cel nie ma większego znaczenia w polityce Izraela, to ciągle widać efekty. Mam tu na myśli między innymi: las Yatir, posadzony na środku pustyni, który zwiększył wilgotność powietrza i złagodził upały na okolicznych ziemiach.
Nowym projektem tego typu, który wydaje się być dość interesujący jest Sahara Forest Project, którego pilotażowe placówki są obecnie budowane w Jordanie i Katarze. Swoje założenia opiera na wykorzystaniu energii słonecznej i odsalaniu morskiej wody. Teoretycznie ma dostarczać również konkurencyjnej cenowo czystej wody, energii i żywności, ale to wydaje mi się mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę eksperymentalny charakter tego typu przedsięwzięć.
Z problemem próbują walczyć też państwa bardzo biedne, które są dotknięte zjawiskiem. Np. projekt posadzenia pasa zieleni, który ma zapobiec piaskowym burzom w Senegalu i powstrzymanie malejących obszarów pastewnych. Razem z staraniami innych krajów zamierzają utworzyć barierę o długości 4300 mil i szerokości 9 mil (od Senegalu do Dżibuti). Obecnie w ciągu pory deszczowej sadzi się tam około 2 milionów drzew.
http://www.guardian....reat-green-wall
Chciałbym poznać wasze pomysły dotyczące powstrzymania pustynnienia lub też inne ciekawe projekty, które znacie. Osobiście uważam, że w rozwiązanie tego problemu warto inwestować. Nie tylko po to, żeby powstrzymać zmiany klimatyczne i pomóc wyżywić wciąż rosnącą ludzką populację. Tego typu przedsięwzięcia mogą przynieść też inne korzyści, które pomogą rozwinąć się ludzkości także w wielu różnych dziedzinach. Pomogą nam głównie lepiej zrozumieć działanie gospodarki wodnej, która mimo, że jest obiektem zainteresowania wielu krajów, wciąż nie jest jeszcze w 100% rozumiana. Może to też wnieść wkład w zrozumienie klimatologii, a to pośrednio również na modelowanie pogody. Spore korzyści może odnieść także wiele krajów uzależnionych od swoich niewielkich źródeł wody pitnej. Odsalanie wody morskiej jest obecnie mało efektywne i bardzo energochłonne. Zwiększenie nakładów na takie projekty najprawdopodobniej zaowocuje opracowaniem nowych, wydajniejszych metod, ale do tego czasu można wykorzystywać też szybko rozwijającą się gałąź energetyki, jak elektrownie słoneczne. W naszym kraju nieopłacalna (chyba, że mieszkamy w terenie daleko od cywilizacji z częstymi przerwami dostaw prądu), ale na pustyniach, gdzie niemal każdy dzień jest słoneczny, a kąt padania światła sprawia, że przez atmosferę dociera go dużo więcej, jest to najlepsze rozwiązanie. Tym bardziej, że innych źródeł po prostu tam nie ma. Sięgając trochę dalej (właściwie o wiele dalej) umysłem (a właściwie już nie stricte umysłem, tylko fantazją), można by dyskutować jak wielki wpływ takie doświadczenia mogą mieć na przyszły proces terraformowania i kolonizacji Marsa. W dodatku myśl, że mieszka się w znośnych warunkach na terenie, który do niedawna był pustynią, napawa nadzieją w ludzkie możliwości.
Ok, tylko skąd wziąć na to pieniądze? Wersja idealistyczna i kompletnie niewykonalna: zniechęcić plemiona do walk między sobą i za zaoszczędzone na zbrojenia pieniądze fundować takie projekty. Wersja trochę bardziej realistyczna: przeznaczyć na nie część pomocy humanitarnej zachodu licząc na to, że zwróci się to lokalnym społecznościom w postaci lepszych warunków rolniczych i kilkoma nowy miejscami pracy, których nie trzeba dotować. Wersja realistyczna: poczekać, aż problem stanie się na tyle poważny, że będzie to kwestia: być, albo nie być.
Jakie jest wasze zdanie?