Skocz do zawartości


Zdjęcie

Przeszkody w medytacji, przeszkody w życiu.


  • Please log in to reply
30 replies to this topic

#1

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

„Kiedy stosuję znaczny wysiłek i trzymam się mocno danego obiektu, staję się niespokojny; kiedy używam wysiłku, pokonuje mnie ospałość. Jest bardzo trudno równoważyć te dwie tendencje. Kiedy angażuję się w medytację, to mój umysł staje się zakłócony”. - Saraha

Często mówimy o przeszkodach pojawiających się w praktyce medytacji, które zwykle są wyrazem tego, co jest przeszkodą także w naszym życiu. W tym życiu poza poduszką medytacyjną. Zacznijmy jednak od krótkiego opisu tego, czym jest medytacja.

W medytacji nie chodzi tylko o uzyskanie spokoju umysłu. Jest to także narzędzie służące do odkrycia mądrości. Jak pisze Traleg Kjabgon Rinpocze, jest to „klucz do samorozwoju i czynienia postępu na ścieżce duchowej”. Medytacja pomaga w redukcji stresu (czyli inaczej daje nowe sposoby radzenia sobie z nim), pomaga zwiększyć koncentrację, zmniejszyć lęki, itd. Jednak w tradycji buddyzmu czy hinduizmu ma o wiele głębsze znaczenie (Traleg Kjabgon Rinpocze, 2001). Chodzi o myślenie o naszym życiu w szerszym kontekście, a nie koncentrowaniu się tylko na jednym jego aspekcie. Choć czasem od tego właśnie zaczynamy praktykę: od momentu, kiedy dopada nas jakaś trudność albo poziom tej trudności jest już zbyt duży. Jest za dużo stresu w naszym życiu, pojawiają się lęki, nawracają smutki, psują się nasze relacje, tracimy coś lub kogoś. Jest to praktyka dotykająca wszelkich aspektów naszego funkcjonowania, naszego bycia, ze sobą i z innymi. Zarówno z tym, co przyjemne, jak i nieprzyjemne.

Na ogół boimy się w pełni oddać następującej myśli: praktyka zmienia nasze życie, cały jego kontekst. Boimy się oddać tej praktyce. Jesteśmy zbyt dumni i boimy się, że stracimy siebie na rzecz jakiegoś religijnego, czasem psychologicznego sposobu myślenia, że zbytnio się do tego przywiążemy. Prawda jest jednak taka, że i tak tracimy życie, tracimy siebie i innych z powodu braku uwagi, z powodu bycia nieobecnym i ciągle wątpiącym, ciągle negującym. Lgniemy też często do innych, mniej pożytecznych rzeczy, koncepcji, osób. Jak pisze Kathleen McDonald: „…wydajemy pieniądze na systemy kina domowego, komórki, ipody, małe komputerki, wygodne meble, wakacje w słońcu. Albo próbujemy powrócić na łono natury, jeść zdrowe jedzenie, praktykować jogę lub medytować. Prawie wszystko, co robimy, jest sposobem znalezienia szczęścia i uniknięcia cierpienia”. I nadal pozostajemy w słońcu, które nas pali, bo wciąż wydaje nam się, że jest przyjemne. Odnośnie medytacji Traleg Kjabgon Rinpocze stwierdził, że „we wschodniej tradycji nie chodzi o zmianę jednego aspektu siebie samego, ale fundamentalną zmianę siebie samego”. Tym właśnie powinna być nasza praktyka medytacji. Nie kolejnym fiksowaniem się na poszczególnych elementach, które w jakiś magiczny sposób nas zaspokoją, dadzą nam chwilowe szczęście, ale byciu z wszystkimi aspektami świata i siebie. Ze zmiennością tych aspektów. Nie ma szczęścia poza naszym własnym umysłem, są jedynie przebłyski szczęścia, które staje się cierpieniem, gdy ulega zmianie.

Medytacja siamaty i vipasijany

Istnieją dwa podstawowe rodzaję medytacji w tradycji buddyzmu tybetańskiego: medytacja siamaty (po tyb. szine) i vipasijany (po tyb. lhakthong). Ta pierwsza oznacza przebywanie w spokoju albo stabilizację, a druga wgląd czy też „(naj)wyższe widzenie”. Dzogczen Ponlop Rinpocze pisze, że jest to stan braku rozproszenia, „stan wolności od wszelkich zakłóceń, zewnętrznych i wewnętrznych”. Tradycyjnie możemy zacząć od skupiania naszej uwagi na oddechu, na nim będzie spoczywać nasz umysł, do niego będziemy powracać. Zaczynamy od aspektu wyciszenia, chcemy ugruntować swój umysł. Bez aspektu uspokojenia nie będzie wglądu. W obydwu rodzajach praktyk korzystamy z myśli, ale w przypadku siamaty zauważamy je i pozwalamy im odejść. W medytacji wglądu patrzymy na myśli, koncepcje w kontekście tego, jak pojawiają się w naszym umyśle. Zyskujemy prawidłowe zrozumienie, czyli widzimy rzeczy takimi, jakimi są, a nie takimi jakimi, nam się jawią ze względu na nasze poprzednie doświadczenia, koncepcje czy inne filtry, które zaciemniają rzeczywistość. Zanim jednak będziemy mogli zobaczyć rzeczy takimi, jakimi są to musimy dotknąć tego, co trudne, czyli zobaczyć nasze błędne koncepcje. Zobaczyć ból, który czynimy sobie i innym.

Przeszkody w medytacji, antidota na przeszkody

Klasycznie mówi się pięciu przeszkodach, ośmiu antidotach (remediach) i dziewięciu etapach medytacji wyciszenia. Pierwszą przeszkodą jest lenistwo, drugą zapominanie, trzecią senność (ospałość) i zarazem umysłowe podekscytowanie, czwartą brak stosowania, piątą to nadmierne stosowanie. Cztery antidota dotyczą przeszkody związanej z lenistwem. Są to: przekonanie, inklinacja, wigor, elastyczność ciała i umysłu. Antidotum na zapominanie jest uważność (pełnia świadomości - mindfulness), na ospałość i zbytnie podekscytowanie: świadomość. Na brak zastosowania… zastosowanie. W przypadku nadmiernego stosowania korzystamy z równowagi (ang. equanimity). Jeżeli jako osoby praktykujące nie zauważamy przeszkód ani też widząc je nie skorzystamy z antidotum, to nie osiągniemy uspokojenia.

Klasycznie w buddyzmie mówi się o tym, że pierwsza przeszkoda, czyli lenistwo może przybierać trzy formy. Po pierwsze, kiedy pojawiają się umniejszające nasze możliwości myśli: „medytacja jest dla mnie za trudna”, „nie mam siły, żeby nad sobą pracować”, „przeszkody uniemożliwiają mi na jakikolwiek postęp”. Kolejna forma lenistwa to ta związana z naszymi nawykami (wyuczonymi schematami). Możemy wiedzieć, że medytacja jest dla nas dobra, możemy nawet chcieć praktykować, ale z powodu naszych przyzwyczajeń, inklinacji, naszego sposobu życia czy ludzi wokół nas nie praktykujemy. Ostatnią formą jest brak zainteresowania, pojawiają się myśli: „po co praktykować przecież to strata czasu, mogę zrobić tyle rzeczy w tym czasie”. W tych właśnie przypadkach korzystamy z naszego wewnętrznego przekonania, przypominamy sobie korzyści płynące z medytacji i straty z powodu niepraktykowania. Może bez praktyki czynimy sobie i innym szkodę? Jak wiele szkody pojawia się w naszym życiu, gdy nie mamy uważności, świadomości, gdy nie jesteśmy w pełni obecni. Gdy automatycznie (reaktywnie) reagujemy na ludzi, wpadając w złość, lęk. Umiejętność pełnej obecności natomiast pozwala nam kultywować formalna praktyka medytacji. Przekonanie co do wartości praktyki może być tylko wtedy zbudowane, gdy praktykujemy, a korzyści z praktyki przenoszą się na nasze życie codzienne. Przekonanie pomaga stwarzać inklinację (czyli kierowanie się do niej), w sposób naturalny zaczynamy wtedy korzystać z medytacji, tak jak wcześniej kierowaliśmy się czasem w stronę tego, co było dla nas szkodliwe. Wtedy też łatwiej jest o uczucie wigoru czy też inaczej entuzjazmu. Praktyka tym samym pozwala nam na rozwijanie giętkości ciała i umysłu, stajemy się mniej sztywni w swojej postawie ciała i naszych reakcjach. Rozluźniamy mięśnie, policzki, rozluźniamy nasze utwardzane przez lata poglądy. Sztywność przestaje być naszą sztuczną ochroną. Chroni nas wtedy ta giętkość.

Zapominanie też często jest przeszkodą, kiedy z automatu, z wyuczenia wpadamy w wir naszych myśli, starych zachowań. Wtedy korzystamy z uważności czy też dokładniej jej aspektu kierowania uwagi na to, co jest. Wychodzimy z naszych wyobrażeń i po prostu jesteśmy. W praktyce formalnej możemy powrócić do kotwicy, którą jest oddech, w życiu koncentrując się na tym, co robimy. Nie myślę o seksie z żoną, kiedy gram w golfa, kiedy kocham się z żoną o pracy, a w pracy o golfie. W każdej z tych sytuacji, w pełni jestem w tej właśnie sytuacji.

Ospałość i zbytnia ekscytacja są traktowane jako jedna przeszkoda. Tutaj również korzystamy z naszej świadomości poprzez zwracanie uwagi na to, co dzieje się wokół nas i powracanie np. do obiektu, którym jest nasz naturalny oddech. Jesteśmy uważni i czujni. Ważne, żeby nie pomylić naszej ospałości z pozorem spokoju. Ten pozorny spokój, który jest niczym stupor, trudniej przeoczyć niż zbytnią ekscytację. Zbytnia ekscytacja to jest sytuacja, kiedy nieustannie prowadzimy wewnętrzny dialog, kiedy emocje zmieniają się jedna po drugiej albo kiedy stają się bardzo intensywne. Kiedy zaczynamy zajmować się tymi wszystkimi myślami, nie potrafimy przestać działać i być. Bez działania nie czujemy, że nasze życie ma wartość. Fantazjujemy o przyszłości, rozmyślamy o przeszłości, a tymczasem umyka nam życie. Myślimy o tym, jak ktoś nas zranił, zirytował. Pozwalamy się ponieść tym emocjom albo też wpadając w stupor, wypieramy się, że cokolwiek czujemy, że cokolwiek nas denerwuje. To tak, jak człowiek w depresji, który nie mogąc znieść bólu, ciągle zapada w sen. W ospałości może nam pomóc także powracanie do naszej motywacji, przypominanie sobie o tym, co jest dla nas ważne, po co praktykujemy. Czasem warto też po prostu zadbać o nasze ciało: rozciągnąć się, otworzyć okno, gdy jest duszno, napić się wody.

Brak zastosowania dotyczy niestosowania antidotum. Wiemy, co nam pomaga, ale tego nie robimy. Natomiast zbytnie stosowanie wiąże się z taką sytuacją, kiedy korzystamy z tego nawet, kiedy już nie ma takiej potrzeby. Zbytnio kontrolujemy swój umysł. Na powrót pojawia się sztywność, tym razem odnośnie naszego praktykowania. Przywiązujemy się nadto do tego, co miało nam pomagać, co miało być szlachetne, ale jednak jest tylko narzędziem. Narzędzie i technika stają się całym naszym życiem.

Po medytacji

Nie powinno być różnicy pomiędzy czasem medytacji a postmedytacji. Khenczen Thrangu Rinpocze pisze, że „zasadniczy problem polega na tym, że kiedy postrzegamy medytację jako ciężką pracę, a czas post-medytacji jako okres relaksacji i wakacji”. Dalej stwierdził, że „tak bardzo staramy się rozluźnić w okresie po medytacji, że nasze umysły stają się ospałe i tracimy wszystkie korzyści medytacji” (Khenczen Thrangu Rinpocze, 2003). Nie chodzi o to, żeby cały czas medytować, ale żeby przypominać sobie o uważności, starać się zauważać, co naprawdę robimy i kiedy to robimy, robić właśnie to. Fakt jest taki, że poza tą jedną chwilą nie mamy nic. Ale jest to fakt optymistyczny, a nie deprymujący. Każda bowiem chwila daje nową możliwość. Jest nowym potencjałem.

Nie jest łatwo zmienić stare nawyki. Czasem ten proces trwa dłużej, aniżeli byśmy chcieli, czasem też wydaje się, że jest gorzej niż wcześniej. Kathleen McDonald podaje tu przykład, kiedy zanurzamy brudne ubrania w wodzie, to pewna ilość brudu z niego wychodzi. Kiedy szorujemy, to woda staje się coraz brudniejsza. Dalej jednak mówi, że błędem byłoby winić mydło, wodę i szorowanie za brud. Ten proces po prostu pokazuje to, co jest, i jest to właściwa metoda usuwania brudu. I warto po prostu zacząć medytować, a nie rozmyślać o medytowaniu. Kiedy tak rozmyślamy, to albo w ogóle tego nie robimy, albo skupiamy się na rozmyślaniu. Do medytacji podchodźmy jak do mycia zębów. Po prostu to robimy. Nie czekamy na moment, kiedy nam wypadną. Nie czekajmy z praktyką do śmierci.
  • 1



#2

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

może nam pomóc także powracanie do naszej motywacji, przypominanie sobie o tym, co jest dla nas ważne, po co praktykujemy.


tak to nie działa... teraz moge sobie przypomnieć i "och" i "ach" jak to miło będzie, gdy nasze marzenia się spełnią, ale wysiłkowi towarzyszą JEDYNIE myśli o przerwaniu wysiłku...niestety... jak zauważyłem w ogóle nie bierzesz tego jednego pod uwagę. Można dziesiątki razy opisać nasze pozytywne samopoczucie sprzed rozpoczęcia wysiłku/postanowienia, by regularnie medytować, ale gdy zaczyna to męczyć bardziej idziemy w stronę rezygnacji niż myślenia, że ból minie i nasza praca da nam korzyści. Tu potrzeba jakiejs recepty na ten moment między pojawieniem się złych emocji, a decyzja nie do końca naszą o zaprzestaniu pracy nad sobą. Mi w takiej chwili całkowicie przestaje zależeć na celu, powiem wiecej - pamięć o pozytywnych efektach zostaje jakby na chwilę wymazana, nie ma tego, wszystko do czasu aż wysiłek zniknie. Wtedy dopiero powracają myśli o tym, że przecież można było wytrzymać... że by to zaowocowało w przyszłości.. straszne utrudnienie to jest. Może znalazłeś jakiś złoty środek na to, mi wystarczy jednak niewiele bym zrezygnował. I nie wiem jak sobie z tym poradzić, nie wierzę, że nie ma w waszym życiu chwil, gdy przegrywacie z umysłem. Podajcie przykłady?

Użytkownik andar edytował ten post 02.11.2012 - 18:57

  • -2

#3

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Poczytaj sobie Paulo Coelho - Podręcznik Wojownika Światła: http://www.zosia.pia...ho/wojownik.htm

Fragmenty:

Wojownik światła zauważa, że niektóre sytuacje w życiu powtarzają się.
Często staje przed problemami, z jakimi już kiedyś się zetknął.
Wtedy wpada w rozpacz.
Wydaje mu się, że nie uda mu się zrobić kolejnego kroku naprzód, ponieważ trudności i kłopoty znowu powracają.
"Przecież już kiedyś przeszedłem przez to samo" - skarży się w duchu.
"Co prawda, już kiedyś to przeżyłeś - odpowiada jego serce - ale nigdy tego nie pokonałeś".
Dopiero wtedy wojownik pojmuje, że doświadczenia,
które powtarzają się wielokrotnie, mają jeden jedyny cel: nauczyć go tego, czego jeszcze nie potrafi.


Wojownik światła często traci nadzieję.
Wydaje mu się, że wygasł już w nim na zawsze wewnętrzny ogień.
Całymi dniami i nocami tkwi w tym przeświadczeniu i nic nie wzbudza w nim entuzjazmu.
Przyjaciele mówią: "Może jego walka dobiegła już kresu?".
Wojownik czuje ból i wstydzi się słysząc te słowa, ponieważ wie, że nie osiągnął jeszcze tego, co zamierzał.
Lecz jest uparty i nigdy nie wyrzeka się swojego powołania, walczy dalej.
I wtedy, kiedy się najmniej tego spodziewa, otwierają się przed nim nowe możliwości.



Upadek nie oznacza od razu przegranej. Próbujemy do momentu aż nam się uda. Ty skupiasz się na porażce i dlatego stoisz w miejscu.
Tak więc nie poddawaj się :)
548501_516488828362660_103806552_n.jpg
  • 1



#4

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Licząc moje podejścia to już spokojnie ze 100:0 będzie dla ego... Kurcze, nie lubię tego słowa. Ciągle je powtarzam... jak nie umysł, to ego i tak w kółko... Może po prostu mam ograniczenia, może silna wola jednak istnieje a ja jej z natury nie posiadam? Obserwuję umysł, ale jak pisałem wielokrotnie kilka, kilkanaście myśli (argumentów) pojawia się ZA przerwaniem tego co akurat robię, więc pomyślcie z 20 takich myśli i co. W końcu któraś wygra z nami.

dlatego nie wiem jak z tym walczyć :/ myślicie że tak łatwo to obserwować wszystko? nie jest łatwo...

Moje nieudane doświadczenie sprzed paru tyg (brak snu) i towarzyszace temu myśli już po kilkunastu godz (założeniem było 2-3 dni, nie udało sie):
- "Nie wypiłem napoju energetyzującego, może więc lepiej od jutra zacznę"
- "ten test nie ma sensu"
- "nie będę miał co robić będąc zmęczonym, lepiej odpuszczę sobie"
- "nie zapisałem tego celu, więc on się nie liczy. Nie istnieje." itp.

jeszcze z co najmniej 5 myśli mógłbym wymienić. Pojawiały się z reguły ok. 4 nad ranem, gdy senność bierze górę, mimo że jest do wytrzymania. Tak jest ze wszystkim...

@edit

nie że jestem uparty... po prostu niektórzy tak mają, że jak teraz im sie uda, to już nic ich nie złamie. Brak snu miał mi w tym pomóc, dla mnie to cos prawie niemożliwego, dlatego ustaliłem sobie taki cel, kto zawalił nockę wie o co chodzi. Jak to sie udałoby, to i wszystko inne. Niestety szybko zaczynam tęsknić za łóżkiem, tego sie nie da moim zdaniem obserwować ani ostatecznie przeskoczyć. Złość, frustracje - ok, ale nie to co opisałem :)

Użytkownik andar edytował ten post 03.11.2012 - 23:12

  • 0

#5

Aidil.

    Są ci co wstają z łózka, i ci co ewentualnie wstają z kolan.

  • Postów: 4469
  • Tematów: 89
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jeśli w ten sposób Ci nie wychodzi to zmień sposób. Zastanawiam się po co walczysz ze snem. Wyśpij się, pobiegaj, trochę poćwicz i usiądź do medytacji.
  • 0



#6

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Jeśli w ten sposób Ci nie wychodzi to zmień sposób. Zastanawiam się po co walczysz ze snem. Wyśpij się, pobiegaj, trochę poćwicz i usiądź do medytacji.


Dalej nie rozumiecie...

Brak snu to nie to samo co codzienne medytowanie. To tak jakby dwie osoby się spotkały, jedna z rana zmusiła się do wyrzucenia śmieci, a druga do przebiegnięcia 10km. Nie mogą mówić, że są tak samo silni, bo nie są. I dlatego ja właśnie zamiast medytować wolę choć raz nie spać 2 lub 3 dni, niestety bez tego już zawsze będę myślał, że nie w każdej sytuacji da się radę... a skoro PTR bez jedzenia i picia wytrzymywał i jeszcze napisał, że z miłą chęcią spróbuje kiedyś ponownie, Gmork rzucił kawę ot tak mimo że było ciężko, to znaczy że skoro wy naturę oszukaliście, to nic specjalnie was juz nie zdziwi. Ja to niestety taki słaby jestem, że nawet z rana nie umiem z łóżka wstać w ułamek sekundy :( zawsze pojawiaja sie obrazy w głowie jakieś albo myśli "poleż jeszcze chwilę" ;/

chcę tylko sprawdzić swoją siłę.. jak pokonam senność czy głód, czyli coś czego większość nie przetrzyma - pokonam każdą przeszkodę.
  • 0

#7

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Napisałeś:

dlatego nie wiem jak z tym walczyć

Otóż nie masz z tym walczyć. Zostaw to wszystko. Można osiągnąć wszystko co się chce dopiero jak nie toczymy ciągle tej wewnętrznej debaty że coś mamy zrobić albo nie robić. Masz być w 100% po jednej stronie a wtedy nic Cie nie powstrzyma.
Powiem Ci jak jest u mnie, jeśli nie mam ochoty to nie medytuje i po sprawie. Nie robię z tego jakiejś wielkiej narodowej tragedii. Jednak jak mam trochę możliwości to siadam do medytacji. I tak staram się postępować ze wszystkim w życiu. Robię kupę to robię kupę, piszę ten post to poświęcam całą uwagę na pisanie postu. I nie ważne co robisz, rób to całym sobą.
Zresztą przytoczę Ci to co mi ksiądz ostatnio powiedział jak poszedłem do spowiedzi. (tak, jako buddysta musiałem iść do spowiedzi ponieważ chrzciliśmy córeczkę) Jeśli chodzi o grzechy to powiedziałem księdzu coś takiego: Proszę księdza tak naprawdę to żyję w zgodzie ze swoim sumieniem i nie krzywdzę innych, jednak ponieważ dużo pracuję czasami nie mam siły i mobilizacji do codziennej medytacji i czy ksiądz mógłby mi coś na to poradzić.
Chyba trafiłem na "uduchowionego" księdza bo powiedział mi coś co bardzo mi się spodobało. Otóż powiedział że św. Paweł odpowie mi na moje pytanie, czyli: Postępuj tak aby każda chwila w Twoim życiu była medytacją. I bardzo mi ta odpowiedź pokrywa się z buddyjskim światopoglądem. Nie ważne co robisz, rób to świadomie. Poza Twoją świadomością nie ma tak naprawdę nic innego. Ego jest tylko iluzją. Jeśli jesteś świadomy, ego rozpuszcza się jak mgła w ciepły poranek. Tak bym to określił.
  • 0



#8

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Nie umiem :( mogę zacząć jak to określiłeś "całym sobą", a jak pojawia sie niemiłe (bardzo niemiłe!) odczucia typu senność, to i tak majac wybór: wytrzymać z 2 godziny do wschodu słońca i znów lepiej znosić to czy pójść spać, wybieram (nie) świadomie to drugie...

naprawdę wiele (no.. może nie aż tyle, ale kilka na pewno) celów sobie obrałem i wykonywałem je będąc spokojny i zmotywowany. Wystarczyły parę nieprzyjemnych odczuć i koniec :/ także nie wiem czy tak do konca ego jest iluzją... nawet nie wiem już jak nazwać źródło tych wszystkich myśli rozkazujących przerwać realizowanie celu, bo te są często przemyślane. Nie jest to na zasadzie "kończ z tym", "to nie dla ciebie" etc. Są... na poziomie, napisałbym xD

@PTR , czy mógłbyś napisać jak wygrałeś z okropnymi doznaniami na swoim poście? Nie pamiętam czemu to służyło.. w każdym razie, chyba, oprócz niejedzenia nic także nie piłeś. Przecież nie da się z tym wygrać :/ dlatego niespecjalnie w to wierzę... No chyba, że trwało to kilkanaście godzin max.

Użytkownik andar edytował ten post 04.11.2012 - 17:27

  • 0

#9

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

andar tak to wygląda:
Pierwszego dnia je się tylko posiłek wegetariański, potem nic się nie je i nie pije aż do poranka 3 dnia. To jest jeden cały cykl. Medytacja przez 12 godz. na dobę. Zrobiłem takich cykli bodajże 3, czyli trwało to około 9 dni.
A co ciekawe to kurs prowadziła dziewczyna, która zrobiła tych cykli 108, jeden za drugim w buddyjskim klasztorze we Francji, czyli praktycznie pół roku odosobnienia.
Powiem Ci że najtrudniej było mi wytrzymać pod koniec dnia bez wody i nogi strasznie bolały bo nie były przyzwyczajone do tak intensywnych sesji medytacyjnych.
Praktyka niesamowicie oczyszczająca.
aha jeszcze jedno, jeśli interesuje Cie jak silny potrafi być umysł to myślę że znajdzie się kilka żyjących osób które wykonało tych cykli około 2000 w ciągu swojego życia. Przyzwyczaili organizm do tego że zwykle starcza im jeden posiłek na 3 dni, co najciekawsze medytując wysoko w górach w Tybecie. Teraz po inwazji Chińczyków na Tybet, większość uciekła do Indii, część zginęła, jednak z tego co mi wiadomo to ich kolejne inkarnacje pojawiają się coraz częściej na zachodzie. Wszystko po to by pomagać innym poznawać możliwości swojego umysłu.
Tak więc wszystko przed Tobą, tak do tego podchodź.
  • 0



#10

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Powiem Ci że najtrudniej było mi wytrzymać pod koniec dnia bez wody i nogi strasznie bolały bo nie były przyzwyczajone do tak intensywnych sesji medytacyjnych.


ale poważnie przebrnąłeś przez to i na dodatek chcesz powtórzyć...?

nie wiem szczerze mówiąc jak to niby możliwe. Rozumiem obserwację oraz przełamanie lenistwa czy niechęci do uczenia się a nawet wstania sekundę po uświadomieniu sobie, że się obudziliśmy (ja nie potrafię - nie chce mi sie i jest to zbyt silne, zawsze musze min. te kilka minut poleżeć dłużej), ale..... głodu?! lub też bycia spragnionym wody. Można powiedzieć trochę zazdroszczę z jednej strony wytrwania, z drugiej nadal nie do końca rozumiem co takie robiłeś, że dałeś radę. Może na czas tego doświadczenia opróżniłeś lodówkę? Nie wiem, piszecie tylko o obserwacji umysłu... ale zgaduję, że musiałeś sobie dopomóc np. właśnie chowając jedzenie lub wyjeżdżając samotnie. W przypadku głodu to NIEMOŻLIWE moim zdaniem, dowodem na to jest nasz instynkt. To, że chodzi o sprawy zupełnie naturalne.

nie ukrywam.. chciałbym dowiedzieć się co takiego robiłeś, że zdołałeś pokonać te wszystkie myśli, odczucia które pewnie miałeś serwowane cały czas, a które to "kazały" zjeść coś/wypić "bo to smaczne", "bo tracisz coś dobrego" itd. itd. itd... samo słuchanie siebie to chyba za mało. Próbowałem kiedyś wytrzymać równo 24h bez jedzenia i nie dałem rady, w brzuchu wierci i kuje, pojawia się także psychiczny głód i człowiek praktycznie jakby był sterowany pilotem (automatycznie) idzie po jedzenie. Także, przy odpowiednim podejściu może i oczyszcza nas, ale to zbyt trudne..

Użytkownik andar edytował ten post 04.11.2012 - 22:14

  • 0

#11

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Dlatego takie praktyki nie robi się samotnie, tylko razem z innymi i nie we własnym domu tylko na odosobnieniu. Wyjechałem daleko od swojego miasta aby wziąć udział w tym kursie.
I jeśli chodzi o jedzenie to o wiele trudniej wytrzymać bez wody niż bez jedzenia.
A cały kurs pewnie jeszcze nie raz powtórzę. Lubię wyzwania i sprawdzanie swojego ciała w dość ekstremalny sposób.
Podobna sytuacja jest ze skokiem na bungee (polecam każdemu). Każda, komórka Twojego ciała krzyczy żebyś tego nie robił a Ty jednak skaczesz :) w takich chwilach naprawdę czujesz że żyjesz. A tak poza tym to w przyszłym roku robię kurs skoków ze spadochronem bo to kolejna rzecz, której zamierzam doświadczyć :)
  • 0



#12

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

Przygotowywałeś się jakoś do postu? Wystarczy mi sama odpowiedź tak lub nie. Też chciałbym, ale nie mam warunków, by móc tak gdzieś w odosobnieniu wytrwać w tym stanie... próbowałem, ale niestety człowiek inaczej myśli bedac najedzonym niż niemal zdychajac z głodu. W tym drugim przypadku jak już wiele razy pisałem coś jakby zanika w umyśle. Tzn. sprawiasz wrażenie jakbyś automatycznie leciał do lodówki (choć w rzeczywistości wiesz doskonale co robisz), jakby ten jeden cel przyćmiło wszystkie inne, cokolwiek, błahostka nawet a i tak to ona wygra... Szkoda ,naprawdę. Mając oczyszczony umysł i przekonanie, że potrafię rzeczy niemożliwe dla większości pewnie pozytywniej bym podchodził do pracy nad soba, a tak.. nie ma szans. Sama medytacja dla mnie to za mało, potrzebuję doświadczeń, które wyrobią we mnie silną wolę i poczucie, że potrafię wszystko, czyms takim zdecydowanie jest post lub dłuższy brak snu. Jak w tym wytrwam, nie bedzie powodu bym miał później rezygnować.

Użytkownik andar edytował ten post 05.11.2012 - 21:05

  • 0

#13

Aidil.

    Są ci co wstają z łózka, i ci co ewentualnie wstają z kolan.

  • Postów: 4469
  • Tematów: 89
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Adar@@ przygotowanie do postu, nauki, napisania jakiegoś tekstu, utworu, namalowania obrazu zaczyna się od pojawienia się małej, malutkiej myśli o tym. Malutka myśl wzrasta w nas, jeśli jej na to pozwolimy. Jeśli jest już na tyle duża że pojawia się sama bez naszej woli zaczynamy wypełniać ją pragnieniem realizacji. To jest tak jak z projektem. Można go "nosić" , przesypiać się z nim czasem z pół roku. Często ma się wrażenie że jest tuż obok ... To nie zewnętrze ma dopasować się do Twojego postu. To tak jak byś mówił - wyjdę z domu jak będzie ładna pogoda, przed drzwiami pojawi się szpaler dogów.
  • 0



#14

andar.
  • Postów: 561
  • Tematów: 70
Reputacja Żałośnie niska
Reputacja

Napisano

ale to musi bardzo boleć ten cały post...wstrzymywanie się od jedzenia, picia.. nie wiem jak on dał radę? mam jednak nadzieję, że nie jest to coś na równi z rzuceniem palenia i łatwiej to znieść.

Przede wszystkim to obwiniam ciągle przeznaczenie i jakąś siłę...nie musi to być Bóg, choć w dobrego Boga nie wierzę. I co ja z taka beznadziejną karmą mogę zdziałać jak tylko mam wrażenie, że mam na coś wpływ? to nie jest normalne być zmotywowanym przed, a już na takim chociażby poście zaczynać myśleć, że to bez sensu, bym odpuścił sobie i zjadł coś dobrego itp. Przecież moim celem jest wytrzymać, a nie odpuszczać, więc skąd te wkurzające myśli ? (które zawsze wygrywały ze mną).. Moim zdaniem są od karzącego Boga, który wszystkim daje szczęście i sukcesy, tylko mi nie"bo musi być równowaga".

Użytkownik andar edytował ten post 06.11.2012 - 13:31

  • 0

#15

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Nie przygotowywałem się do postu, zresztą ja nie mam tak silnej potrzeby zjedzenia czegoś przez długi czas (tzn mogę długo być głodny, nie sprawia mi to problemów. (to akurat może być moja indywidualna cecha bo przeważnie mało jem i jestem szczupłym facetem.)
A co do wkurzających myśli to one zawsze będą się pojawiały! Mi też się pojawiają ale właśnie będąc świadomym nie musimy od razu za tymi myślami podążać i im ulegać. Po prostu widzę że pojawia się myśl np: "Jestem strasznie głodny", widzę że to tylko moje ciało czuje się głodne ale siłą świadomości utrzymuje ciało tam gdzie chcę. Oczywiście nie da się tego robić w nieskończoność (a może się da?) w każdym razie im częściej robię coś "poza sferą komfortu" to coraz dalej mogę dojść. Nie wiem jak to lepiej wytłumaczyć, może ćwiczyłeś kiedyś na siłowni? Robisz kilkanaście powtórzeń i nawet jak już pod koniec Twoje mięśnie odmawiają posłuszeństwa to wyciskasz z siebie jeszcze więcej, wtedy następnym razem możesz posunąć się jeszcze dalej. Na tym polega każdy trening. Angażujemy ciało i umysł. A to że jest to trudne to fakt. Nikt nie obiecywał że będzie łatwo.
  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych