Witam,
chciałabym opisać wam mój dzisiejszy sen - gdyż pozostał w mojej głowie. Był czymś niesamowitym pod względem doznań i realności.
Dzwonił mój ostatni budzik, poszłam zamknąć drzwi za ojcem - który wychodził do pracy. Miałam wstać i szykować się do szkoły, lecz powędrowałam do łóżka. Ledwo pamiętam moment przykrycia się kołdrą. Chciałam zaraz ustawić kolejny budzik, by pójść do szkoły, ale na późniejszą lekcję. Niestety automatycznie wpadłam w sen. Zaczęło się od tego, że byłam w szpitalu. Byłam całkowicie inną osobą. Odwiedzałam kogoś kto próbował popełnić samobójstwo. Jedynie jakie powiązanie z moim życiem to biały królik - którego ta dziewczyna (jestem pewna, że była to kobieta) trzymała. Teraz przypominając sobie wiem, że trzymała mojego Gnojka. Później scena się urywa. Jestem w mieszkaniu, z siostrą. Ona leniwie leży na łóżku rodziców, ja opowiadam jej o tym śnie (choć tak na prawdę nadal śniłam). Po pokoju lata Gnojek. Przypominam sobie wtedy, że on też mi się śnił. Ścigam go, żeby go utulić. Wpadam do kuchni, chcę zrobić śniadanie. W chlebaku jest miska z zupą. Wtedy myślę, że jest coś nie tak. Idę do łazienki. Nie ma wanny. Siadam na toaletę (nie załatwiam swoim potrzeb, siadam na deskę : P) i myślę - byleby się wybudzić ze snu, muszę iść do szkoły. Pojawiam się w łóżku. Wstaję i patrzę przez okno. Całkowicie dziwny obraz. Zamykam oczy i otwieram. Całkowicie inna sceneria. Robię tak kilka razy. W ostatnim momencie zmieniło się miejsce gdzie przebywałam. Później sobie uświadomiłam, że te widoki były z moim bardzo odległych snów, wydawało mi się, że je znam z świata codziennego, a one pochodziły ze starych snów. Na łączce biegał duży pies, mały pies i jeszcze mniejszy pies z rogami łosia ( co mnie cholernie zdziwiło ). Naglę też zaczęli biec jacyś szczęśliwi ludzie, przystojni mężczyźni i piękne kobiety w strojach kąpielowych. Nie zwróciłam uwagi na mężczyzn, ale kilka kobiet mi się strasznie spodobało (pomyślałam, że są strasznie seksowne) - wtedy nagle się odwróciły i zaczęły mnie dotykać, przytulać i całować. Naglę sobie przypomniałam, że muszę się obudzić i wstać do szkoły. Znów jestem w łóżku - pomyślałam, że znów muszę spojrzeć przez okno - żeby zobaczyć czy sytuacja znów się powtarza. Za oknem były same kolory ciepłe. Czerwienie, żółcie pomarańczę. Nie umiem określić kształtu. Idę do pokoju rodziców, tata leży na łóżku i ogląda telewizję. Nagle zmienia kanał i mówi "no co, to tylko granice" (czy jakoś tak, zrozumiałam - że chodzi mu o film). Poszłam do łazienki, pomimo oczywistych sygnałów, że nie jestem na jawie - poszłam do toalety się szykować. Wszystko było w niej poprzestawiane. Znów nie było wanny, były dwa kibelki. Zdziwiło mnie to. Usiadłam znów na jednym, żeby się zastanowić co zrobić dalej, jak się wybudzić. Pomyślałam, że wyjdę na podwórze. Nagle się na nim znalazłam. Śmietnik zza kamienicą był nowocześnie zabudowany, wygodnie i z dostępem dla wszystkich. Pomyślałam, że to ciekawy pomysł. I miałam jeszcze jakieś inne myśli, których nie kojarzę, ale zastanawiałam się co się dzieje. Zaczęło się robić dziwnie. Nagle wyskoczył na mnie jakiś człowiek, straszny. Z czarnymi, trochę fioletowymi oczami i sińcami. Strzeliłam do niego, znikł (nie wiem skąd miałam broń). Potem zaczęły się z powietrza pojawiać kolejne osoby (tak szybko, że ledwo je widziałam, pojawiały się kilka metrów nade mną). Na samym końcu z okna łazienki wyskoczyłam ja sama - w tej strasznej, złej wersji. Strzeliłam do siebie i scena się urwała. Następna była chora, zboczona. Słyszałam głośno w mojej głowie jakąś pieśń kościelną (polską). Było dużo słowa "Jezus". Była strasznie głośna. Brzmiała w mojej głowie. Byłam w jakimś Kościele, byłam zakonnicą. Jednak strój nie był cały czarny z domieszką bieli na głowie, a cały biały, satynowy z czarną końcówką nad głową (wybaczcie nie wiem jak ta szata się nazywa). Czułam, że pod spodem mam pończochy, seksowną bieliznę. Byłam wysoką zakonnicą, skądś wiedziałam, że mam niezmiernie długie nogi i szłam nadzwyczaj seksownie. To nie byłam ja, ale ta zakonnica zaczęła się perfidnie uśmiechać i zaczęła dotykać w miejscach intymnych. Czułam się dziwnie, pieśni stawały się coraz głośniejsze, jej uśmiech szerszy a dotyk intensywniejszy. W pewnym momencie pomyślałam DOŚĆ i otworzyłam oczy. Przez długą chwilę się zastanawiałam czy już jestem na jawie, zerknęłam za okno. Napiłam się zimnej wody, już wszystko było ok.
Co wy o tym myślicie? Nie umiem tego opisać. Czym był ten sen? Podkreślam, że był niesamowicie realny.