Zgadzam się z @felga, @piotr81w, nie ma się co nad tym zastanawiać. Sam nie wierzę za bardzo w niektóre historie, ale na świecie dzieją się różne rzeczy, a metafizyka nie jest wyssana z palca.
Wracając do tematu, po przeczytaniu Waszych lokalnych opowiastek postanowiłem zrobić szerszy wywiad środowiskowy. Wypytałem mamę, kilka jej koleżanek z pracy, swoją najbliższą znajomą i chrzestnego ojca o jakieś lokalne opowiastki. Okazało się, że jest tego całkiem sporo, a to zapewne dopiero początek, gdyż to na razie tylko parę osób. W takim razie możliwe, że będę się tu często udzielał w najbliższej przyszłości. Proszę Was, abyście pisali na PW, jeśli znacie którąś z tych historii, albo inną jej wersję. Być może pochodzimy z tego samego środowiska i możemy nawzajem pouzupełniać sobie te opowiastki. Zaczynamy.
Kilka historii zamieściłem już wcześniej
TUTAJ.
Znikające schodyNa jednym z osiedli mojego miasta, stoi podobno nawiedzony dom. Nie wiem, ile w tym prawdy w każdym razie moja znajoma opowiadała mi, że kilka lat temu jej dwaj koledzy poszli tam pod wieczór. Podobno kiedy byli na piętrze, coś tak ich wystraszyło, że postanowili jak najszybciej uciec. Pierwszy zbiegł po schodach na dół i wołał tego drugiego żeby się pospieszył. Co było dziwne? Ten na dole zarzeka się, że w ogóle nie widział kolegi na górze, a te drugi mówi, że stał w miejscu gdzie wcześniej były schody, ale teraz widział tylko podłogę pod sobą i słyszał głos kumpla z parteru. Nie wiem jak to się skończyło.
DzwonyHistoria bardzo stara, podobno dziadkowie mojej prababci już ją opowiadali. Niedaleko mojego domu jest las, a obok niego spora łąka. Na tej łące stoi zarośnięta studia (w sumie mógłbym kiedyś tam iść porobić zdjęcia, ale ostatnio remontowali drogi na moim osiedlu i cały teren jest rozwalony przez maszyny budowlane, które tam pozostawiali na noc, nie wiem czy nie uszkodzili studni). Podobno kiedyś studnia stała na podwórzu plebanii, a obok był kościół (sądząc po tym, od ilu pokoleń się to ciągnie, świątynia była tam, jeśli to prawda, jakieś 200 lat temu). Pewnego dnia po prostu zapadła się pod ziemię. Niektórzy twierdzą, że po dziś dzień słychać od czasu do czasu o 12 w południe dzwony kościoła bijące na Anioł Pański.
KurTą opowiastką kuzyn mojej mamy straszył wszystkich, gdy jako dzieci chodzili się bawić do lasu. Podobno o północy na stromym zboczu w głębi lasu słychać pianie koguta.
(Jak tylko spotkam się z wujkiem, postaram się go wypytać o szczegóły)
ImprezaKoleżanka z pracy mojej mamy pochodzi ze wsi niedaleko mojego miasta. Jest tam pewna góra, na której kiedyś młodzież zrobiła sobie imprezę. W trakcie zabawy, podjechał jakiś samochód, wysiedli z niego nikomu nieznani mężczyźni i dołączyli do imprezującego tłumu. Dopiero potem ktoś zauważył, że mieli oni kopyta. Dziś w tym miejscu stoi kapliczka z wiadomej przyczyny. Historia, tuż obok pamiętnego wywoływania duchów, należy do jednej z głośniejszych w mojej miejscowości.
KapliczkaChodzi o kapliczkę z historyjki wyżej. Niedaleko tej góry jest kościół. Rzecz działa się kilka lat temu w październiku. Młoda kobieta, nazwijmy ją Basia, wracała z różańca do domu. Droga wiodła obok kapliczki. Kiedy Basia była blisko niej, poczuła nieokreślony niepokój. Nagle z kapliczki po prostu wypłynęła przeźroczysta postać i zagrodziła Basi drogę. Dziewczyna dała w długą. Na szczęście niedaleko mieszkała siostra Basi z jej szwagrem. Basia wpadła do ich domu i poprosiła Romka, żeby odprowadził ją do domu, bo coś blokuje jej drogę. W skrócie opowiedziała o tym, co się stało. Romek wyszedł z nią, ale kiedy doszli do kapliczki, żadnej istoty już tam nie było. Historia jakich wiele, może przeszłaby bez echa, gdyby nie to, że działa się obok właśnie tej kapliczki.
NieznajomyJedna z historii, która wywarła na mnie największe wrażenie, zwłaszcza że osobiście znam tę kobietę i wiem, jak racjonalnie myśli. Matka mojej starej znajomej, dajmy na to Matylda, szła pewnego dnia z autobusu. Przechodziła akurat koło budynku szkoły podstawowej, kiedy zaczepił ją nieznajomy mężczyzna. Poprosił ją, aby zaprowadziła go do księdza, bo on nie jest stąd, a niedługo wydarzy się coś strasznego. Kobieta dociekała, ale nic więcej nie chciał powiedzieć. Poszła więc z nim na plebanię, ale żadnego księdza akurat nie było. Zaczęła się więc go wypytywać skąd jest i co się stanie takiego strasznego. Mężczyzna powiedział, że Marek Iksiński się powiesi. Matylda wyraziła swoje zdziwienie i zapytała go skąd jest i skąd zna Marka. Nieznajomy powiedział wtedy, że nie może jej tego powiedzieć i po prostu rozpłynął się w powietrzu.
Wiecie, co było najdziwniejsze?
Marek Iksiński powiesił się trzy dni po tym spotkaniu.
Przecież Ty nie żyjesz...Kiedy moja babcia była nastolatką, wszyscy chodzili na dyskoteki w remizie do sąsiedniej gminy. Pewnego wieczoru wybrali się na jedną jej dwaj kuzyni, nazwijmy ich, Staszek i Michał. Droga do tej gminy biegła wtedy przez drewniany most. Warto wspomnieć, że kilka tygodni wcześniej w tej okolicy zginęła tragicznie młoda dziewczyna, Zofia Igrekówna. Oczywiście było już po pogrzebie, na którym byli też ci chłopcy. Kiedy szli oni przez most, nagle zauważyli, że Zofia idzie nim w przeciwną stronę. Kiedy byli już blisko dziewczyna zagadała do nich. Wtedy odważny Staszek rzucił: „Ale przecież Ty nie żyjesz!”. Zofia podobno tylko zaśmiała się niezbyt przyjemnie, a z jej ust buchnął płomień i zniknęła. Chyba chłopcy nie bawili się na tej dyskotece zbyt dobrze...
BabciaMama mojej znajomej kiedy była młodą dziewczyną mieszkała w małej wsi, a droga do miasteczka obok prowadziła obok wielkiego cmentarza. Na wsi nie było prawie żadnej pracy, wszyscy pracowali w miasteczku i dochodzili do domów na nogach. Jej siostra, dajmy na to, Ela, pracowała w jednym ze sklepów w miasteczku. Zawsze wychodził po nią ojciec albo bracia. Ale pewnego razu po prostu wszyscy się pochorowali oprócz tej dziewczyny właśnie. Musiała ona wyjść po Elę i przejść obok cmentarza. Kiedy tak szła, poczuła nagle nieokreślony niepokój. Wtedy zza nagrobków wyszła starsza kobieta z chustką na głowie i zapytała, co ona tu robi. Dziewczyna niepewnie odpowiedziała, że wyszła siostrze naprzeciw. Kobiecina powiedziała jej wtedy żeby się nie bała, ona tu obok niej pójdzie. Niewiele rozmawiały, ale kiedy dziewczyna wreszcie spotkała się z Elą, okazało się że starszej pani nie ma obok. Dopiero potem dziewczyna zdała sobie sprawę, że cały czas nieznajoma jej kogoś przypominała. Potem skojarzyła, że istotnie, spacerowała przez cmentarz ze swoją nieżyjącą już babcią, a tamta próbowała dodać jej otuchy, kiedy była przerażona.
PoleW miejscowości Anny Zet (koleżanka mamy z pracy) dopiero kilka lat temu zaczęła działać jakakolwiek komunikacja (PKSy, itp.). Wcześniej wszyscy nieposiadający samochodów, musieli chodzić na nogach. Kilka razy zdarzyło się, że na polu należącym do jej dawnego sąsiada, którego syn mieszka teraz gdzieś na Pomorzu i w ogóle nie wraca w rodzinne strony, przechodzący widzieli nagłe wybuchy ognia, dziwne kule światła unoszące się nad łąką, niektórych nawet goniło bezgłowe bydło. Z tego co słyszałem sąsiedzi na początku dbali o działkę, ale w końcu przestali. Podobno nawet ścięta trawa wyrasta tam na powrót w jedną noc.
ŁapaTa opowieść jest dosyć podobna do słynnej historii z Lublina (chyba wszyscy kojarzycie czarcią łapę odbitą na stole?), tylko że zdarzyła się w opuszczonym domu stojącym niedaleko. Kiedy jeszcze był zamieszkały, pewnego razu jego właściciel wracał w nocy do domu. Nagle usłyszał kroki za sobą. Odwrócił się, ale nikogo nie zauważył. Powtórzyło się to parę razy, aż nagle wystraszony postanowił biec. Wtedy usłyszał odgłos osoby biegnącej za nim. Nie odwracał się już, ale gdy dopadł do domu, czym prędzej złapał za drzwi i zatrzasnął je z hukiem. Wtedy od zewnątrz odbiła się na nich szponiasta łapa. Dom opuszczono.
Kilkanaście lat temu tak po prostu wybuchnął w nim pożar. Pierwsze spaliły się właśnie te drzwi. Podobno nawet drzazgi z nich nie zostały.
Miejscowe przesądy + coś ode mnie:1. Wiele osób jest zdania, że ludzie, którzy zostali ochrzczeni, ale nie przyjęli potem w odpowiednim czasie sakramentu bierzmowania, po śmierci błąkają się po świecie.
2. W czasie wojny w lesie w miejscu gdzie drogi się rozwidlają, a w środku rośnie kilka drzew, został zastrzelony żołnierz. Podobno niezależnie od pory dnia, wychodzi on stamtąd cały siny albo łapie przechodzących za rękę. Ciała nigdy tam nie znaleziono (ani w ogóle w całym lesie), ale nawet mnie straszono tą opowiastką, gdy byłem mały. Zawsze się bałem tego miejsca.
3. Po mojej rodzinie krąży taka legenda, że kilkadziesiąt lat temu jakiś mężczyzna (nienależący do naszej rodziny) odprawiał czary. Podobno jego ostatnim przejawem „zawodowej aktywności” był fakt, że na „rozstaju dróg”, który codziennie widzę z okna, gotował w kotle o północy kota. Nie wiadomo co tam się działo, ale nagle zerwał się ni stad ni zowąd mocny wiatr i wywiał kocioł gdzieś daleko. Po tej sytuacji, która naprawdę przeraziła pana czarodzieja, zaprzestał on praktykowania magicznych sztuczek.
4. Coś do śmiechu: ostatnio wydawało mi się, że widziałem Rake’a. W dzień okazało się, że to tylko folia zawieszona na drzewach, która przybrała właśnie ten kształt skradającego się stwora. Ale wtedy, po dwudziestej pierwszej, było już ciemno i nieźle się wystraszyłem.
5. Jest takie miejsce niedaleko mnie, gdzie rosną wysokie drzewa, a między nimi są mokradła. Kiedy byłem mały straszono mnie, że mieszka tam topielica i zabraniano zapuszczać się na te tereny. Pewnie po to, żeby się mały dzieciak nie utopił, ale historię zna co drugi miejscowy i nikt nie potrafi wyjaśnić skąd dokładnie się wzięła.
Użytkownik trebmal edytował ten post 23.10.2013 - 18:11