Skocz do zawartości


Zdjęcie

Przygody Alicji w Krainie Oświecenia


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1

PTR.
  • Postów: 958
  • Tematów: 135
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

P.B.Law jest amerykańskim pisarzem z San Diego.

Wyobraźmy sobie, że Alicja, przed zapadnięciem w sen owego decydującego popołudnia, czytałaby książkę o buddyzmie. Jej pogawędka z Kotem z Cheshire mogłaby wówczas przebiegać mniej więcej tak:




Alicja dotarła do rozwidlenia leśnej ścieżki i przystanęła na chwilę, zastanawiając się w którą pójść stronę, gdy nagle spostrzegła Kota z Cheshire, siedzącego na gałęzi drzewa w pozycji pełnego lotosu, w medytacji. Wyglądał tak spokojnie, że nie śmiała mu przeszkadzać, jednocześnie jednak robił wrażenie istoty tak współczującej, iż czuła, że mógłby jej pomóc rozwiązać ten dylemat.

Kiedy więc Kot otworzył oczy, odchrząknęła i zapytała swym najsłodszym głosikiem:

- Przepraszam, Kiciu z Cheshire, czy mógłbyś mi powiedzieć, którędy dojść na mecz krykieta u Królowej?

Przez chwilę Kot tylko się do niej uśmiechał, w dość niepokojący sposób wybałuszając oczy, lecz w końcu powiedział po prostu:

- Co wolałabyś zrobić? Trafić na mecz krykieta u Królowej, czy osiągnąć oświecenie?

Alicja pragnęła pójść na mecz krykieta, ponieważ jednak to pytanie brzmiało bardzo dorośle, czuła, że powinna udzielić na nie dorosłej odpowiedzi.

- Oczywiście, że osiągnąć oświecenie - rzekła więc jakby się to rozumiało samo przez się.

Kot znów wybałuszył na chwilę oczy, po czym powiedział:

- No, w takim razie wcale nie zostaniesz oświecona.

Zdziwiło to Alicję.

- Chcesz przez to powiedzieć - zapytała - że jeśli będę pragnąć oświecenia, nie pozwoli mi to na jego osiągnięcie?

- Dokładnie - odparł Kot. - Pragnienie osiągnięcia oświecenia jest właśnie tym, co ci nie pozwoli go osiągnąć.

- No to w takim razie - rzekła Alicja - wolę już iść na mecz krykieta u Królowej.

- Nie, nie - powiedział Kot. - To też nic nie da. Jeżeli będziesz chciała grać w krykieta po to, żeby osiągnąć oświecenie, to także nie pozwoli ci go osiągnąć.

- To co wobec tego mam w końcu zrobić? - Zapytała Alicja, nieco już skołowana najróżniejszymi dziwnymi koncepcjami, których nasłuchała się od rana.

- Nie ma w ogóle niczego do zrobienia - odrzekł Kot. - Oświecenie to nie jest coś, co się robi, tym się po prostu jest. Musisz tylko przypomnieć sobie, że jesteś już oświecona i zachowywać się naturalnie, w oświecony sposób.

- Ale skąd mam wiedzieć co to jest oświecenie, skoro nie jestem jeszcze oświecona?

Kot przewrócił oczami i odpowiedział:

- Litości, dziecko, jak możesz być taką ignorantką? Jesteś już oświecona. Ty jesteś oświecona, ja jestem oświecony i Zwariowany Kapelusznik, i marcowy Zając, wszyscy jesteśmy oświeceni.

- Ale skoro jestem już oświecona, to dlaczego tego nie wiem? Czy bycie oświeconym nie oznacza, że się wie, iż jest się oświeconym? - Zapytała, szczerze zakłopotana.

- Oczywiście, że wiesz. Przecież właśnie ci o tym powiedziałem - odpowiedział Kot, a jego uśmiech zaczął się coraz bardziej powiększać.

- Jeżeli jestem oświecona, to co w takim razie tutaj robię? I dlaczego zabłądziłam?

- Bo zapomniałaś - rzekł Kot, popijając ze szklanki łyk czegoś wyglądającego jak woda.

- Jeżeli zapomniałam raz, to co mnie powstrzyma przed zapomnieniem po raz kolejny? I co to za oświecenie, skoro można je zapomnieć? - Zapytała Alicja, którą zaczynały już powoli drażnić te kocie nonsensy. - Teraz proszę, żebyś mi powiedział, jak dojść na mecz krykieta u Królowej!

- Proszę bardzo. Ścieżka w tamtą stronę - rzekł Kot, pokazując prawą łapką - prowadzi na mecz krykieta. Natomiast ścieżka w tę stronę - ciągnął, wskazując kierunek ogonem - jest celem.

- Chciałeś powiedzieć prowadzi do celu - poprawiła go Alicja, ale nim zdążyła jeszcze zapytać, jakiego celu, Kot odpowiedział:

- Chciałem powiedzieć to, co powiedziałem. Ścieżka jest celem.

- Ale jakże ścieżka może być celem? - zapytała dziewczynka.

- W bardzo prosty sposób. Po prostu nią idziesz, nie myśląc o dojściu dokądkolwiek i wówczas, dokądkolwiek byś nie doszła, jesteś tam.

- To mi się w ogóle nie kojarzy z żadnym celem - stwierdziła Alicja. - W gruncie rzeczy brzmi to dość bezsensownie. Chcę już się wydostać z tego okropnego miejsca.

- Ale właściwie dlaczego, u licha?

- To takie denerwujące, te wszystkie raptowne zmiany. Najpierw byłam taka mała, że o mało nie utonęłam we własnych łzach, potem taka wielka, że nie mieściłam się w drzwiach. Wszystko to dzieje się tak szybko, że teraz nie wiem już w końcu kim właściwie jestem...

- No cóż, chyba w takim razie coś jest z tobą nie tak - odrzekł Kot. - Bo my tu wszyscy bardzo lubimy nagłe zmiany. Są takie zabawne. - Po tych słowach nagle zniknął.



Nie zaskoczyło to zbytnio Alicji, przywykła już bowiem do tego, że ciągle dzieją się jakieś dziwy, gdy jednak nadal patrzyła w miejsce, gdzie przedtem siedział Kot, on nagle pojawił się z powrotem.

- No i proszę. Czyż to nie było zabawne? - zapytał.

- Chyba tak - powiedziała Alicja. - Ale przyznam, że trochę mnie to wszystko już nuży.

- Co wobec tego powiesz na to? - Alicja spodziewała się, że Kot znów zrobi coś dziwnego, on jednak siedział tylko bez ruchu, wciąż się uśmiechając. A potem zaczęła zauważać, że ze wszystkich stron z oszałamiającą prędkością śmigają wokół niej całe roje niewyraźnych odbić, jej własnych i Kota. Rozejrzawszy się spostrzegła, że uformował się wokół nich krąg z luster. Podeszła do jednego z nich i zauważyła, że jest w nim odboicie nie tylko jej i Kota, ale także wszystkich pozostałych luster, które też odbijały inne lustra i tak dalej w nieskończoność, tworząc tak wiele wizerunków Kota i jej samej, że nie byłaby w stanie ich policzyć.

- Widzisz jak wszystko przenika się ze wszystkim? - zapytał Kot. - Moim zdaniem to bardzo przyjemne. Ja przenikam ciebie, ty przenikasz mnie, a...

Alicji zupełnie nie spodobała się ta ostatnia uwaga Kota.

- Nie! - krzyknęła i odwróciła się, pragnąc uciec, lecz w którą by nie pobiegła stronę, wpadała zawsze na lustro, wypełnione odbiciami uśmiechniętego Kota. Uzmysłowiwszy sobie, że znalazła się w pułapce, padła na kolana i zaczęła płakać. Każda jej łza, tocząc się powoli po policzku, chwytała obraz Kota, który przejmowała potem kolejna łza, i kolejna - aż w końcu ta pierwsza rozprysnęła się na ziemi i czar przestał działać. Kot i wszystkie lustra zniknęli w mgnieniu oka.

- Co za szczęście - powiedziała Alicja. - Jestem wolna. - I popędziła ścieżką, prowadzącą na mecz krykieta u Królowej. - W krykiecie przynajmniej wiadomo, na czym się stoi - pomyślała. - Są zrozumiałe zasady, jest porządny początek i koniec. - Ledwie to pomyślała, spojrzała przed siebie i... znów ujrzała Kota, siedzącego na gałęzi drzewa.

- Czy nie mówiłaś, że chciałabyś się stąd wydostać? - zapytał.

- Tak - odparła. - I to bardzo.

- Muszę powiedzieć, że to z twojej strony bardzo egoistyczne - stwierdził Kot. - Powinnaś złożyć ślubowanie, że nie opuścisz tego miejsca, dopóki najpierw nie pomożesz się stąd wydostać nam wszystkim.

- A ja myślę, że to bardzo egoistyczne z twojej strony, panie Kiciuniu-Spryciuniu - odpaliła Alicja, która tak już miała dość tego wszystkiego, że prawie zapomniała o dobrych manierach. - Skoro ty i wszyscy ci twoi oświeceni przyjaciele chcecie tu sobie siedzieć i tak bardzo was to bawi, to już wasza sprawa. - Ja odchodzę!



Na to już Kot nic nie odpowiedział. Siedział sobie po prostu, uśmiechnięty, a oczy znów zaczęły mu się wybałuszać. Tego już Alicja nie była w stanie znieść.

- I jeszcze bym chciała, żeby ten głupkowaty uśmiech wreszcie zniknął z twojej twarzy - rzuciła ostro i odwróciła się, by odejść.

- Tego, obawiam się, nie potrafię uczynić - zawołał za nią Kot - ale mogę tak zrobić, że moja głupkowata twarz zniknie z tego uśmiechu.

Gdy Alicja zatrzymała się i spojrzała na niego, Kot zaczął powoli się rozpuszczać, począwszy od ogona, aż po wyszczerzone w uśmiechu zęby. Jego uśmiech wisiał jeszcze w powietrzu przez parę chwil. A potem on także zniknął.

Tekst pochodzi z magazynu "Tricycle", Wiosna 1997,
Tłumaczenie: Piotr Jankowski.
  • 1



#2

hummin.
  • Postów: 220
  • Tematów: 11
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

jak jesteś dzieckiem wszystko masz poukładane jak Alicja i nagle wrzucają Cię do krainy czarów, zaczynasz odkrywać, że rzeczy nie są takimi jak się wydawały, że świat jest inny, niezrozumiały. Ludzie zaczynają wtedy naśladować innych ludzi, idą do pracy, uprawiają sport, zakładają rodziny po to by wszystko znów miało sens, by było znajome, niezmienne, poukładane, chcą czuć się bezpiecznie we własnym świecie, chodzą do kościoła by poczuć, że ten świat jest sterowany przez kogoś kto się o nich troszczy jak o małe dziecko, że wszystko będzie w porządku. Niektórym się to udaje, a niektórzy czują i wiedzą, że to nie jest droga do celu, tylko że to cel jest drogą. A czy droga jest droga? :))))) miauu
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych