Napisano
02.09.2012 - 11:02

Wartościowy Post
Witam,
Zarejestrowałam się tylko na chwilę aby się was poradzić, ponieważ ostatnie wydarzenia nie dają mi spokoju. Może opiszę to w sposób uporządkowany:
Ulubionym miejscem spotkań towarzysko – alkoholowych młodzieży z naszego miasteczka jest opuszczony teren budowy na peryferiach. Budowa rozpoczęła się w latach 70tych ale została przerwana nie wychodząc powyżej fundamentów. Z tego co wiem nikt tam umarł, nie było przykrych wydarzeń, znajdują się tam niedokończony kompleks fundamentów, ruiny mieszkań robotników, labirynty betonowych elementów itp. Obecnie teren jest częściowo ogrodzony, oficjalnie wstęp jest zabroniony jednak nie jest strzeżony, od paru lat służy za skład materiałów budowlanych, opadłych gałęzi itp, nigdzie w pobliżu nie ma oświetlenia. Należy też dodać że panuje niepisana zasada że gdy jedna grupa robi tam imprezę inni przenoszą się w inne miejsce albo jak najdalej na budowie, nie zdarza się żeby dwie imprezy działy się tuż obok siebie albo w ten sam dzień. W dzień czasem kręcą się tam ludzie z psami lub pracownicy od zieleni miejskiej, jednak jest to dość daleko od miasta i miejsce jest nieprzyjemne na wizyty.
Rok temu – moja historia
Po ognisku koleżanki wyszłam stamtąd wraz z 3 kolegami około godziny 1, była jasna lipcowa noc. Dla zabawy zaczęliśmy się czymś obrzucać, gonić i wygłupiać, żeby im uciec wybiegłam kilka kroków do przodu. Obróciłam się, zobaczyłam 4 postacie i zaczęłam biec dalej, gdy zorientowałam się, że szłam tylko z 3 kolegami. Zatrzymałam się żeby zobaczyć kto do nas dołączył, jednak znowu były ze mną tylko 3 osoby. Nie było możliwości żeby ten ktoś uciekł tak szybko na otwartym terenie. Koledzy nie mówili nic o innej osobie, uznałam to za przywidzenie więc nic nie mówiłam, chociaż odczuwałam niepokój. W tamtym roku byliśmy tam jeszcze kilka razy, nie zaobserwowałam nic dziwnego.
Ten rok – opowieść kolegi
Od kilku dni wszyscy żyją opowieścią kolegi o tym co zdarzyło mu się w ten weekend. Podczas imprezy na tej budowie dwie koleżanki bały się iść same za potrzebą, więc do przylegającego, ogrodzonego lasku odprowadzili je właśnie ten kolega i chłopak jednej z nich. Dziewczyny poszły głębiej, chłopcy mieli zostać na obrzeżach żeby pilnować czy ktoś nie idzie, chociaż w wokoło nikogo nie było. Kolega zagapił się i nie zwrócił uwagi na to gdzie tamci odchodzą, gdy obrócił się tuż obok niego po lewej stronie stał tyłem jak myślał tamten drugi chłopak (było całkiem ciemno). Było mu niezręcznie więc odszedł kawałek na prawo po czym usłyszał przedzieranie się przez las z prawej strony. Gdy podniósł wzrok okazało się że to ten drugi chłopak – znowu nie ma szans żeby obszedł go dużym łukiem i wyszedł z drugiej strony w tak krótkim czasie. Nikogo nie było po lewej stronie (jest tam otwarty teren), chłopak zapytany co tam robił odpowiedział że w tym samym czasie co dziewczyny odszedł na prawo za potrzebą, nikogo więcej nie widział gdy szedł w kierunku kolegi. Opowiedział o tym wszystkim, nikt nie uwierzył myśląc że chce po prostu nastraszyć dziewczyny, mimo to rozejrzeli się po terenie i nikogo innego nie znaleźli. Kolega nie był w stanie opisać tego co czuł gdy tamta osoba stała obok (bardzo blisko, aż podskoczył po tym obróceniu się), mówił że było to strasznie dziwne, chociaż niby była obrócona czuł że ktoś się na niego patrzy i musiał odejść chociaż parę kroków.
Za każdym razem gdy opowiadał tę historię w towarzystwie inne osoby mówiły że miewają tam dziwne odczucia, że też coś widzieli ale większość z nich można prawdopodobnie uznać za takie tam historie opowiadane w towarzystwie. Zazwyczaj miały miejsce podczas odchodzenia na stronę (telefon, sikanie), albo gdy ktoś wracał nawet grupą z budowy (nigdy gdy dopiero tam zmierzał) do domu.
Cztery lata temu – historie koleżanek
Koleżanka poszła tam z chłopakiem, miał jej robić zdjęcia w zrujnowanych łazienkach w dawnych mieszkaniach robotniczych. Szybko z tego zrezygnowali bo mieli wrażenie że są obserwowani, słyszą otwieranie drzwi, mimo że obeszli wcześniej okolicę czy nikt ich tam nie przyłapie. Pstrykali nawet zdjęcia korytarzy znienacka ale nic się na nich nie uchwyciło. Część drzwi nie dała się otworzyć, obecnie wszystkie drzwi i okna są rozbite przez wandali i w pomieszczeniach znajdują się wyłącznie gruzy i śmieci.
Podobna historia wydarzyła się nie wiemy dokładnie kiedy siostrze jednej z koleżanek, chcącej zrobić tam artystyczne zdjęcia starym aparatem. Na budowie spotkała trzech kolegów ze szkoły, pogadała z nimi po czym poszła dalej robić zdjęcia. Wkrótce zaczęła mieć wrażenie że ktoś za nią stoi, myślała że to tamci próbują ją nastraszyć. W końcu zaczęła ich głośno wyzywać żeby dali jej spokój, na co przybiegli oni z zupełnie innej strony myśląc że wzywała pomocy. Całkiem poważnie zarzekali się że wcale za nią nie szli, zabrali ją stamtąd bojąc się że ktoś rzeczywiście mógł się na nią czaić. Siostra ta wspomina że pstryknęła z dwa zdjęcia za siebie żeby ich złapać, jednak wywołała tylko najładniejsze zdjęcia, klisza z pozostałymi prawdopodobnie została już wyrzucona.
Oprócz nich wiele osób ma stamtąd zdjęcia, jednak nie widać na nich nic podejrzanego.
Około 8 lat temu, historia kolegi (najczęściej powtarzana w mieście)
Chłopcy urządzali tam sobie wyścigi po takich betonowych elementach, trzeba było uważać żeby nie wpaść w szczelinę między nimi. Jeden z młodszych chłopców biegnący na końcu potknął się i wpadł bokiem w niewielką dziurę. Dopiero po chwili otrząsnął się z szoku i zaczął krzyczeć, wszyscy zdążyli już dobiec do końca. Gdy go stamtąd wyciągnęli zaczął wrzeszczeć na jednego z chłopaków że przeszedł nad nim i się nie zatrzymał żeby mu pomóc – jak się okazało chłopak ten dobiegł pierwszy i nie ma szans żeby to on nad nim przeszedł, generalnie wszyscy biegli z przodu a nie powoli szli jak to opisywał ten chłopiec i byli za mali żeby przejść taką szparę jednym krokiem. Chłopak do dzisiaj zarzeka się że to nie był cień, dokładnie widział czyjąś nogę i słyszał kroki gdy głosy tamtych były już daleko.
Historie poniekąd powiązane:
Rok temu
W związku z planowanym na wieczór ogniskiem i niepewną pogodą poszliśmy tam z kolegą w dzień żeby zaciągnąć drewno na opał pod zadaszenia. Na miejscu spotkaliśmy dwóch pracowników usypujących hałdy ze świeżo ściętych gałęzi, nie mając się gdzie schować podeszliśmy do nich jak gdyby nigdy nic żeby poprosić czy możemy wziąć trochę patyków. Po miłej pogawędce jeden z pracowników rzucił nam długie spojrzenie i powiedział że na naszym miejscu znalazłby sobie inne miejsce do zabawy. Na nasze dalsze pytania dlaczego (myśląc że może są tu jakieś dziury do których można wpaść o których nie wiemy albo ma się pojawić stróż) zrobił się nagle strasznie opryskliwy i przegonił nas. Może było to zwykłe niezadowolenie z tego że tam chodzimy, jednak wszyscy doszukują się w tym teraz ostrzeżenia.
Prawdopodobnie rok 1999, historia brata kolegi
Gdy był dzieckiem bawił się z synem koleżanki swojej mamy. Mimo że dzieciom nie pozwalano chodzić na całkiem zamkniętą wtedy budowę strasząc „satanistami i narkomanami” pewnego dnia wybrali się oglądać kijanki w znajdującej się tam wtedy głębszej kałuży. Gdy stamtąd wracali spotkali swoje mamy, opowiedzieli im gdzie byli i co widzieli. Mama kolegi zdenerwowała się, za to matka tego drugiego chłopca, zazwyczaj spokojna, dostała po prostu ataku histerii, zaczęła go bić i strasznie płakać. Mimo prób uspokajania jej przez mamę kolegi kobieta dalej szalała, po czym zatargała syna do domu.
Rodzina ta nie mieszka już w naszym mieście i nie mamy z nimi za bardzo kontaktu, nie wiemy dlaczego aż tak zareagowała, jednak wszyscy wspominają że nawet ich nastoletnie dzieci tam nie chodziły, ktoś dopowiedział że chyba mąż tej pani pracował przy budowie.
O miejscu tym od połowy lat 90tych krążą takie opowieści i miejskie legendy, wypisałam te najbardziej prawdopodobne i z bardziej zaufanego źródła. Lokalny policjant nie miał nam nic do powiedzenia o tym miejscu
I tu mam do was pytanie jako osób zajmujących się paranormalną tematyką – czy mamy się czego obawiać? Czy to może być po prostu zbiorowa histeria związana z opuszczonym miejscem, czy rzeczywiście coś się tam dzieje? A nawet jeśli, czy można to uznać za niebezpieczne jeśli nikomu nie stała się z tego powodu krzywda?
Z góry dziękuję za poważne potraktowanie i przeczytanie mojej przydługiej opowieści. Sama sceptycznie podchodzę do takich zjawisk ale zaczyna mnie to zastanawiać… Nie chciałabym podawać dokładnej lokalizacji żeby nikt ze znajomych mnie tutaj nie wyszukał, proszę o to nie dopytywać.